tag:blogger.com,1999:blog-74797053647660227452023-11-16T05:34:50.063-08:00The ones that love us, never really leave usSoniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.comBlogger65125tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-47187810218371622712020-09-22T05:39:00.004-07:002020-09-22T05:39:47.511-07:0010. Szukający niezgody<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img height="180" src="https://movement-prod.imgix.net/uploads/7b/22f39ff5dc4620b62775912262567c/upload.jpg?blur=500&bri=-35&fit=scale&h=324&mark64=aHR0cHM6Ly9tb3ZlbWVudC1wcm9kLmltZ2l4Lm5ldC91cGxvYWRzLzdiLzIyZjM5ZmY1ZGM0NjIwYjYyNzc1OTEyMjYyNTY3Yy91cGxvYWQuanBnP2ZpdD1maWxsJmg9MzI0JnJlY3Q9MCw3LDU2OCwzMjAmdz01NzY&markalign=middle,center&markpad=0&w=576" width="320" /></div>
<div style="text-indent: 1cm;"><span id="docs-internal-guid-b162dc4d-7fff-18e0-ccbd-ec3041bf7adf"><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Za pomocą Daviesa udało im się przenieść nadal skołowaną Laurel do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey natychmiast do nich podbiegła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co jej się stało? — zapytała, a widząc ledwo przytomną Krukonkę, wskazała im ręką wolne łóżko.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— N-no… No bo… — zaczęła się jąkać Clara. Ze stresu nie była w stanie wydobyć z siebie słowa. Obok niej, Davies westchnął i sadzając Laurel na łóżku, powiedział:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Podczas eliminacji nastąpił wypadek. Tłuczki się uwolniły, proszę pani. Burton dostała nim w… — przerwał, patrząc pytająco na Clarę. Ta oderwała wzrok od przyjaciółki i mruknęła:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— W bok głowy.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Dokładnie. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Pani Pomfrey pokręciła z dezaprobatą głową. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Zawsze mówiłam, że na tych eliminacjach powinna być Rolanda — mruknęła do siebie niezadowolona. — Panno Burton, słyszy mnie pani?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Odpowiedział im tylko mamrot Laurel. Pielęgniarka pokiwała głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No cóż, jeszcze jest przytomna… Wy dwoje — spojrzała surowo na Krukonów. — Musicie stąd wyjść. Jestem pewna, że to nie będzie jedyna ofiara tych tłuczków, a nie potrzebuję waszych smutnych spojrzeń.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Davies pokiwał głową, ale Clara zaczęła protestować.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Ale... Proszę pani, ja naprawdę proszę, ja nie mogę tak stąd wyjść…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Pond, uspokój się — mruknął Davies. W jego głosie zaczęła pobrzmiewać nutka irytacji. Clara spojrzała na niego, zdenerwowana.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie mów mi co…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Panno Pond — przerwała im pielęgniarka. — To nie podlega dyskusji. Później będzie pani mogła ją odwiedzić. Na razie takim zachowaniem mi pani w ogóle nie pomaga. A jeśli dalej będzie pani protestować, to będę zmuszona panią wyrzucić siłą.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara poczuła, że się czerwieni. No tak. Pielęgniarka miała rację. Robiąc sceny nikomu nie pomoże. Zachowywała się jak dziecko!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Spuściła głowę.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Dobrze, pani Pomfrey — mruknęła i wyszła z sali, a Davies podążył za nią.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W korytarzu dziewczyna oparła się plecami o ścianę. Z ciężkim westchnieniem zjechała w dół i schowała głowę w kolanach.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Czuła się winna. Może gdyby nie wzięła Laurel na eliminacje, nic by się nie stało? W końcu to przez nią tam w ogóle była. Może gdyby nie prosiła jej żeby przyszła, to teraz nie leżałaby na szpitalnym łóżku? Albo gdyby samolubnie nie stwierdziła, że musi iść na te eliminacje… </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W ogóle czy z Laurel będzie wszystko w porządku? Co jeśli przez ten tłuczek… Pękła jej czaszka? Albo coś jej się stało z mózgiem?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Poczuła jak Davies trąca ją w udo. Podniosła wzrok znad kolan.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Ej, Pond.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co — warknęła. Davies westchnął.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wiesz że z Burton będzie wszystko dobrze, nie?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— A skąd ty to możesz wiedzieć? Nie jesteś panią Pomfrey — prychnęła. Wiedziała, że przesadza, ale nie potrafiła się powstrzymać. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Davies westchnął i usiadł obok niej. Instynktownie przesunęła się kawałek w bok.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Bo nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś dostał w głowę. Poza tym, Pomfrey mówiła, że będzie w porządku, więc będzie — odparł, odrzucając głowę w tył.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara zlustrowała go wzrokiem. Chłopak wyglądał na zmęczonego. Ramiona miał zawieszone, oddychał dość ciężko, a z odległości w której byli mogła dostrzec ciemne cienie pod oczami. Pewnie to przez te jego treningi </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Zmierzwiła i tak splątane włosy, zmieszana. Nie powinna była się na nim tak wyżywać. Fakt, nie lubiła go, ale przecież to nie była jego wina, tylko jej. I w dodatku pomógł jej przyprowadzić Laurel...</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Przepraszam — mruknęła. Davies poderwał głowę i spojrzał na nią, zaskoczony. Wyraźnie nie takiej reakcji się spodziewał. Clara przełknęła ślinę. — Po prostu się martwię.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Wzruszył ramionami.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Luz, rozumiem — odparł i spuścił wzrok. Zaczął bawić się bransoletką, którą miał zawiązaną na nadgarstku. Odwróciła wzrok.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— I dzięki. Za pomoc — mruknęła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie ma za co.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Przez chwilę między nimi zapanowała cisza.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara miała mętlik w głowie. Zachowanie Daviesa było miłe, ale wręcz… niespodziewanie. Na Pokątnej zachowywał się przecież nadal jak w poprzednim roku, a teraz? Co się takiego wydarzyło, że najpierw z niej kpi, a potem życzy powodzenia na eliminacjach? A potem jeszcze pomaga? Szczególnie dziewczynie, która oprócz Clary chyba najbardziej go nienawidziła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Poczuła ukłucie wstydu. Laurel pewnie nie spodobałoby się jej zachowanie. Znowu zaczyna mu ufać. Kiedy zrobiła to ostatnio, skończyła zamknięta w hangarze na łodzie… Tak, Laurel pewnie byłaby zła…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Ale czy naprawdę mu ufała? Zasady dobrego wychowania nakazywały podziękować za okazaną pomoc, i dokładnie to zrobiła. To nie znaczyło przecież, że od razu mu wybaczy za poprzedni rok!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Dlaczego nagle jesteś taki miły? — zapytała, odwracając głowę w jego stronę. Ten ściągnął brwi, obracając w palcach koralik bransoletki.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— N… — zaczął, ale ugryzł się w język. Podniósł na nią wzrok. — Po prostu. Ludzie się zmieniają.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara powstrzymała się od prychnięcia.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— W kilka tygodni? — zapytała, z lekką nutą kpiny w głosie. — Na Pokątnej zachowywałeś się tak samo jak w drugiej klasie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Zacisnął usta.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Ludzie się zmieniają — powtórzył z zaciętością. Jego ręka, jakby instynktownie, powędrowała w stronę dłoni, której Clara ze swojego miejsca nie widziała dokładnie. Poirytowana przewróciła oczami. Miała zamiar coś powiedzieć, kiedy oboje usłyszeli znajomy głos:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Pond, Davies!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Poderwali głowy. W ich stronę szedł Harrison.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Chłopak wyglądał okropnie, ale chyba nie tak bardzo jak Krukon, któremu pomagał iść. Dopiero gdy byli bliżej nich, Clara rozpoznała Duncana. Pałkarz miał podbite oko i utykał na jedną nogę. Za to Harrison wyglądał na potwornie zmęczonego i smutnego. Trzymając się za bok, szedł wolno w ich kierunku. Za nimi podążała Rani, która z całego zajścia chyba wyszła bez szwanku.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Eddie! — krzyknęła za nim. — Mówiłam ci, żebyś się nie przemęczał! Twój bok…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Ale chłopak wyraźnie się tym nie przejmował. Spojrzenie utkwił w swoich zawodnikach.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nic wam nie jest?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie — odpowiedzieli obydwoje natychmiast. Harrison na dźwięk tych słów wydawał się nieco zrelaksować. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To dobrze — mruknął, jakby do siebie. — W takim razie idźcie na boisko. Całkiem… — Zacisnął usta i spojrzał gdzieś w bok. — ...Całkiem sporo osób oberwało, trzeba ich przekonać, żeby poszli do skrzydła i…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Ja pójdę — poderwał się od razu Davies. Spojrzał jednak na Clarę i potarł policzek. Odwrócił się w stronę kapitana. — Ale… Może lepiej, żeby Pond została — rzucił. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Za Harrisonem, Rani uniosła sceptycznie brwi. — Burton dostała i…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Ach… Rozumiem... — mruknął kapitan i spojrzał przepraszającym wzrokiem na nią. — Jasne, Clara, jak chcesz to zostań... Strasznie cię prze…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Przestań — wtrąciła się, również wstając. — Gdybym w ogóle nie…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Gdybym sprawdził tł…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Jedno z drugim, cicho — warknęła stojąca za nimi Rani. Wszyscy na nią spojrzeli. Dziewczyna ściągnęła brwi w niemej frustracji i założyła sobie ręce na piersiach. — Gdybanie nic wam teraz nie pomoże. Stało się, trudno, idziemy dalej. Eddie, zaprowadź Harpera do pani Pomfrey i niech ciebie też obejrzy, martwię się o twój bok. Davies, wracaj na boisko. Ja posiedzę chwilę z Clarą.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Oczywiście, pani kapitan — mruknął pod nosem Harrison i otworzył drzwi do skrzydła szpitalnego. Mimo wszystko, Clara uśmiechnęła się słabo. Davies jeszcze tylko spojrzał za nimi i ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyny zostały same.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Jak się czujesz? — zapytała Rani, rozkrzyżowujac ręce. Clara westchnęła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Jak się czuła? Winna. Przestraszona. Zła. Zdziwiona. Zaskoczona...</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Skołowana — powiedział w końcu. Rani pokiwała głową, lekko poklepując dziewczynę po ramieniu.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Z Laurel pewnie będzie wszystko w porządku — powiedziała pocieszającym tonem. — Nie wiem co jej się stało, ale…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Dostała w głowę — wpadła jej w słowo, odrzucając włosy do tyłu.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Pani Pomfrey to wyleczy raz dwa. Pewnie zostanie na trzy dni na obserwację czy coś i już, zobaczysz.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara machinalnie pokiwała głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Tak, pewnie tak — mruknęła. Ponownie usiadła przy ścianie, a Rani zaraz obok.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Czego chciał Davies? — zapytała, wpatrując się w korytarz, którym wyszedł chłopak. Clara wzruszyła ramionami.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Właściwe nic takiego. Pomógł mi przyprowadzić tu Laurel.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Koleżanka spojrzała na nią zaskoczona. Jako jedna z nielicznych była świadkiem zachowania Davies'a w zeszłym roku w stosunku do Clary. Nic więc dziwnego, że sama mu nie ufała.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Patrzcie państwo — mruknęła cicho. Clara bezmyślnie pokiwała głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— A Harrison? Co z nim? — zapytała. Koleżanka westchnęła ciężko.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Słabo — przyznała, nakręcając sobie kosmyk włosów na palec. — Jestem pewna, że długo się będzie jeszcze o to obwiniał. Poza tym boję się reakcji Hooch. Flitwick pewnie go zrozumie, ale ona...</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara przełknęła ślinę. Doskonale wiedziała co Rani ma na myśli. Podczas gdy opiekun ich domu był, obok pani Sprout, najbardziej wyrozumiałym nauczycielem, pani Hooch… Potrafiła być surowa. Bardzo.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Może nie będzie tak źle — powiedziała, ale bez przekonania. — Jakby, to chyba nie była jego wina, że...</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Oczywiście, że nie — żachnęła się Rani. — To przez tego idiotę… tego… nawet nie pamiętam jak się nazywa… W każdym razie, Eddie i tak będzie się obwiniał. Ja go znam… — westchnęła. — Ach, i małe ostrzeżenie. Eddie pewnie zapyta cię o adres do twoich rodziców, więc się na to przygotuj…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara aż podskoczyła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Po co? — wypaliła. Rani spojrzała na nią, zaskoczona.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No, pewnie po to aby powiadomić ich o całym zajściu, prawda?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Dzwony alarmowe zaczęły bić Clarze w głowie. Nie, nie, nie! Nie może do tego dopuścić! Rodzice już i tak byli uprzedzeni do Hogwartu! Jak jeszcze dostaną taki list…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— A może… Mogłabyś go przekonać, żeby tego nie robił? — zapytała, nerwowo mierzwiąc sobie włosy. Gumka puściła i długie, ciemne kosmyki opadły Clarze na twarz. Zdenerwowana zdmuchnęła je i wbiła błagalne spojrzenie w Rani. Ta zmarszczyła brwi, przyglądając jej się uważnie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Dlaczego o to prosisz? — zapytała podejrzliwie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No… no bo… — jąkała się. — Bo oni zdecydowanie lepiej to przyjmą, gdy ja im o tym napiszę, naprawdę, uwierz mi — wyrzuciła z siebie szybko.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W sumie nawet nie kłamała. Była przekonana tym, że jeśli opisze zdarzenie własnymi słowami to rodzicie może okażą się bardziej wyrozumiali. Chociaż w duchu wiedziała, że nigdy w życiu nie powie im o tym wypadku.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W napięciu wpatrywała się w Rani. Dziewczyna zdawała się myśleć nad jej słowami aż w końcu wzruszyła ramionami.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Niech ci będzie — rzuciła w końcu. Clara momentalnie się zrelaksowała. — Ale musisz mi coś obiecać.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Cokolwiek — odparła natychmiast. Rani uśmiechnęła się pod nosem.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Spróbuj jakoś przekonać Ratio, żeby nie zrobiła za dużego zamieszania, co? Eddie naprawdę nie potrzebuje pogadanki …</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara uśmiechnęła się słabo.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Zobaczę co da się zrobić — odparła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W tym momencie na korytarz wbiegli zdyszani Fred i George. Zatrzymali się gwałtownie. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co się stało? — zapytał Fred, podchodząc do dziewczyn. — Czekaliśmy na was przy Wielkiej Sali, a tu nagle minął nas Harrison i… — urwał, zauważając Rani.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— I mieliśmy… złe przeczucie, że coś wam się stało — wtrącił George, patrząc znacząco na Clarę. Dziewczynie nie umknął fakt, że chłopak zdawał skanować ją wzrokiem, jakby w poszukiwaniu ran.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Poczuła jak coś jej się ściska w żołądku. Wstała i powoli do nich podeszła. Przytuliła ich. Poczuła jak obaj zesztywnieli.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Za nimi, Rani westchnęła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— A już myślałam, że udało mi się cię uspokoić — mruknęła. — Nie ma po co się denerwować — rzuciła sucho, wstając spod ściany. — Ze dwa dni poleży i będzie po krzyku.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co? Czyli coś się stało Laurel? — zapytał zdenerwowany Fred. Clara już otwierała usta, żeby im wszystko wytłumaczyć, ale uprzedziła ją w tym Rani</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wypadek. Tłuczki latające wokół ludzi. Laurel dostała w głowę</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Na dźwięk tych słów bliźniacy zamarli. Spojrzeli zaalarmowani na Clarę, ale ta tylko pokiwała głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Za to wszyscy mówią, że się wyliże — dodała, starając się brzmieć pocieszająco.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Bo się wyliże — odparła Rani. Clara poczuła klepnięcie na ramieniu. — No, widzę, że już jesteś w dobrych rękach, więc ja mogę iść. Jeśli Eddie będzie mnie szukał, powiedzcie mu, że poszłam do Flitwicka.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co zamierzasz zrobić?! — krzyknęła za nią. W odpowiedzi dziewczyna tylko pomachała ręką i zniknęła za zakrętem. Przyjaciele wymienili spojrzenia.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To… Jeszcze raz. Co dokładnie się stało? — zapytał George.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Pani Pomfrey wpuściła ich do skrzydła jakiś czas później. Clara poczuła jak ciężki kamień spadł jej z serca. Idąc w stronę Laurel zdążyła kilka razy zapytać pielęgniarkę czy na pewno będzie z nią wszystko w porządku, na co kobieta za każdym razem odpowiadała tak samo: skinieniem głowy. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Laurel była już o wiele bardziej przytomna.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> — Nie patrz na mnie, jakbym była na łożu śmierci — skarciła przyjaciółkę na dzień dobry. Clara usiadła obok jej łóżka. Fred i George stanęli niedaleko.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wcale tak nie patrzę — mruknęła, nachylając się, żeby poprawić poduszki, jednak zgromiona wzrokiem przyjaciółki, natychmiast się cofnęła. Odruchowo przygarnęła do tyłu włosy. — Po prostu się martwię.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie masz czym. Tylko dostałem w głowę.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Bliźniacy zaśmiali się.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;">— Może teraz będziesz bardziej przymykała na nas oko — powiedział Fred, pocierając sobie kark. Laurel zaśmiała się.</p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;">— Marz sobie dalej, Fredericku.</p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;">— Na pewno już się lepiej czujesz? — zapytała Clara z troską. Przyjaciółka wzruszyła ramionami.</p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;">— To znaczy, wiecie. Nadal trochę boli, ale nie zamierzam się nad tym użalać. W sumie to bym już wyszła, gdyby pani Pomfrey nie kazała mi tu zostawać… Właśnie, Clar… Będziesz mi przynosić lekcje? Nie chcę się opuścić w nauce…</p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;">— I to jest właśnie Laurel jaką znamy. Wali się, pali, lekcje najważniejsze — zachichotał George.</p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;">Clara odetchnęłą z ulgą. Wszystko będzie dobrze. </p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Jednak jakaś cząstka niej nadal szeptała, że to jest jej wina. Dlatego poczekała aż bliźniacy wyjdą (powiedzieli, że przed tym wszystkim Wood chciał się spotkać z drużyną) i już miała zacząć coś mówić, kiedy Laurel ją uprzedziła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Za dużo myślisz — mruknęła. Clara, obruszona, rzuciła:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wcale nie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Widzę to po tobie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Laurel przewróciła oczami. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Tak jak mówiłam, dostałam tylko w głowę. Wielkie mi rzeczy. Tobie też się to może zdarzyć podczas gry.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No tak, ale ty nie dostałaś podczas gry, tylko na eliminacjach. Na których byłaś z mojego powodu...</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Po pierwsze zrobiłabym to samo — przerwała jej. — Uwierz lub nie, ale wspieranie ciebie jest dla mnie ważne. Po drugie, nie jestem jedyna, która oberwała tym głupim tłuczkiem — dodała, rozglądając się znacząco po pomieszczeniu.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> <span style="white-space: pre;">P</span>rócz nich w skrzydle znajdowała się jeszcze Cho Chang, ale w trakcie rozmowy z Fredem i Georgem przez szpital przewinęło się jeszcze kilka osób.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No ja niby wiem, ale… — zaczęła Clara, ale Laurel natychmiast jej przerwała.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie. Twoja. Wina. Przestań w końcu to robić, bo się zamęczysz.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Twoi rodzicie będą na mnie źli — jęknęła, chowając twarz w dłoniach. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie będą — powiedziała pewnie. Widząc smętne spojrzenie przyjaciółki westchnęła. — Zaufaj mi.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Okay. Skoro tak mówisz — przyznała w końcu Clara. Po chwili uśmiechnęła się i spojrzała na przyjaciółkę z udawanym oburzeniem. — W ogóle czego się mną przejmujesz, to ty dostałeś w głowę, nie ja!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Laurel zaśmiała się pod nosem.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wiadomo w ogóle, kto ostatni zabezpieczał tłuczki? — zapytała, unosząc się na ramionach. Clara wzruszyła ramionami. Z łóżka naprzeciwko usłyszały głos Cho.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To chyba był pierwszy trening w tym roku, także…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W tym momencie drzwi do skrzydła szpitalnego otworzyły się, a w progu stanął Oliver Wood. Zaraz za nim Clara dostrzegła bliźniaków. Zaskoczona podskoczyła w miejscu, natomiast Gryfon wbił zmartwione spojrzenie w Laurel.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Galopujące gargulce! Laurel! — wykrzyknął, podbiegając w stronę łóżka dziewczyny. Ta wbiła w niego zdumione spojrzenie. — Nic ci nie jest?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie? — odpowiedziała, w tym samym czasie, kiedy Clara wtrąciła swoje "tak". Chłopak spojrzał na nie obie, lekko skołowany. Laurel westchnęła, rzucając spojrzenie przyjaciółce. — To znaczy trochę tak.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To może... ja was zostawię — powiedziała Clara, nagle czując się bardzo niezręcznie. Ignorując wściekłe spojrzenie przyjaciółki wyszła z pomieszczenia wraz z bliźniakami. — Do zobaczenia, Cho — rzuciła jeszcze i delikatnie zamknęła za sobą drzwi. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Zerknęła pytająco na Weasleyów.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Przynajmniej nie wszedł wraz z drzwiami — mruknął Fred. Clara spojrzała na niego jeszcze intensywniej, próbując dać mu do zrozumienia, że nie bardzo rozumie. — Nie sądziliśmy, że aż tak się przejmie — dodał szybko.. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To znaczy? — zapytała, zaczynając iść w stronę wyjścia z zamku. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Po skończonym... eee... ogłoszeniu wzięliśmy go na bok i opowiedzieliśmy wszystko. Wiesz, prosto z mostu. A on natychmiast pognał do skrzydła szpitalnego, po drodze pytając, czy Harrison też oberwał. Albo czy w ogóle ktoś z waszej drużyny dostał — odpowiedział George. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clara zacisnęła usta w wąską linię, próbując sobie przypomnieć osoby, które przewinęły się tego dnia przez skrzydło szpitalne. Rani nic się nie stało, Harrison wyglądał bardziej na zmęczonego, a kiedy go widziała już nie trzymał się za bok... Dunacana pani Pomfrey wypuściła… A Nielson dostał ostra reprymendę od pielęgniarki, ale chyba większość drużyny jakoś się z tego wykaraskała... O'Hary chyba nawet nie było.... </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Davies żyje — mruknęła, kręcąc w zamyśleniu głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Nadal nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Zaufać chłopakowi czy nie? Może lepiej będzie się trzymać na dystans?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To już wiemy. Minęliśmy się — powiedział Fred, po czym zmarkotniał. — Wolałbym, żeby trafiło w niego, a nie Laurel…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Clara gwałtownie się zatrzymała. Zerknęła niepewnie na przyjaciela. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że się w niej zakochałeś.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Mina Freda była na tyle bezcenna, że dziewczyna w końcu prawdziwie się roześmiała, a po chwili dołączył do niej George. Tymczasem Fred jeszcze kilka sekund stał z szeroko otwartymi oczami, aż w końcu z niezwykle obrażoną miną oznajmił:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No już się człowiek nie może martwić o przyjaciółkę, no naprawdę... Poza tym ktoś inny mnie interesuje.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Och? A kto? — zapytała dziewczyna, tym razem naprawdę zaintrygowana. Jakoś nie zauważyła, żeby Fred zaczął kogoś podrywać. Jednak widząc minę George'a, domyśliła się, że on wiedział aż za dobrze kto jest obiektem uczuć jego brata. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie twój interes — odparł. — Poza tym to nie czas ani miejsce. Lepiej martwmy się o twój zespół, bo jak zagracie z...</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">George uderzył go w ramię. Wzburzony Fred spojrzał na niego z wyrzutem, a widząc spanikowane spojrzenie brata zmarszczył brwi. Po chwili coś chyba mu się przypomniało, ponieważ uderzył się ręką w czoło. Clara spojrzała na nich z niezrozumieniem.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Z kim zagramy? Co jest nie tak z moim zespołem? — warknęła, nagle czując się mocno poirytowana. Założyła ręce na piersi.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie o to mi chodziło — spróbował jeszcze szybko uratować sytuację Fred. Jednak tak mocno zaczął pocierać się po karku, że Clara zirytowała się jeszcze bardziej. Widząc to, George odezwał się:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Freddiemu pewnie chodziło o to, że teraz Harrison nadszarpnął sobie reputację z tą ucieczką tłuczków i tyle.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Mhm... — rzuciła, mierząc ich wzrokiem. — Niezła ucieczka, ale teraz tak na serio.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Kiedy my naprawdę…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie kłamcie — powiedziała tak oschle, że można by ją pomylić z profesor McGonagall. — Zachowujecie się tak samo, jak wtedy gdy próbowaliście ukryć przed nami pomysł na sklep. O co wam chodzi?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— O nic — odparli równocześnie. Westchnęła.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No błagam was. Wpadliście, teraz przede mną tego nie ukrywajcie — rzuciła. Jednak widząc jak uparcie zaciskali usta, dodała zrezygnowana: — Obiecaliśmy sobie coś.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Wiedziała, że to był cios poniżej pasa, ale nie mogła się powstrzymać. Pod koniec roku obiecali sobie, że nie będą przed sobą nic ukrywać. I trzymali się obietnicy; mówili sobie o koszmarach, o problemach w domu Laurel, bliźniacy otwarcie teraz snuli plany na sklep. Więc czemu teraz mieliby złamać dane im wszystkim słowo? </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Chłopcy spojrzeli po sobie niepewnie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Bo to jest sprawa naszej drużyny — wypalił w końcu George. — I nie jest tak ważna, jak…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Skoro nie jest tak ważna, czemu nie chcecie powiedzieć?! — krzyknęła Clara już do reszty zła. Natychmiast tego pożałowała. Bliźniacy spojrzeli na nią równie zaskoczeni co ona sama. Nie spodziewała się po sobie takiego wybuchu. — Przepraszam — westchnęła, spuszczając z tonu. — To był długi dzień.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Fred i George spojrzeli po sobie niepewnie. Sprawiali wrażenie, jakby chcieli sobie coś przekazać samymi spojrzeniami. Dopiero gdy George skinął głową, Fred powiedział:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No dobra, powiemy ci. Ale nie tutaj — dodał, rozglądając się podejrzliwe po korytarzu, w którym właśnie się znaleźli. — Gdzieś bez świadków. Jak nas jakiś Gryfon usłyszy, to będzie po nas.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Okay? — powiedziała niepewnie Clara i dała im się powieść do wyjścia z zamku.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: center; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">***</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wy chyba sobie ze mnie kpicie! — krzyknęła rozwścieczona tak głośno, że dźwięk poniósł się echem po Czarnym Jeziorze, przy którym właśnie stali. George westchnął.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Właśnie dlatego nie chcieliśmy ci mówić. I Wood pewnie z tego powodu też nie chciał nikomu na razie o tym wspominać.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Ale pierwszoroczniak?! Serio?! Ledwo miotły dosiadł i już jest w drużynie?! — piekliła się dalej Clara.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Nie mogła w to uwierzyć. Harry Potter nowym szukającym Gryfonów?! W pierwszej klasie?! Po pierwszej lekcji latania?! I to tak bez eliminacji?! Zero konkurencji?!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Rozwścieczona do reszty, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Na chwilę usiadła, potem wstała i zaczęła chodzić w kółko. Stanęła i wbiła spojrzenie w przyjaciół. Ich rozbawione spojrzenia podziałały na nią jak płachta na byka.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To nie jest śmieszne! — krzyknęła, ponownie chodząc w kółko. — To nie fair! To ja, i pewnie wielu innych, w tym wy, ćwiczyłam tyle, z wami, z Cedem, u Laurel... I dopiero w tym roku mi się udało…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co?! — wykrzyknęli zdumieni bliźniacy. Dopiero wtedy Clara sobie uświadomiła, że w ferworze wypadków z tego dnia nikomu jeszcze nie powiedziała, że dostała się do drużyny. Jednak teraz była tak zła, że zupełnie nie zwróciła na to uwagi.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— ...a wy mi mówicie, że Potter od tak po prostu się dostał do drużyny? Co on tam zrobił na tej lekcji? Pokonał smoka jedną ręką, drugą przy okazji łapiąc łupinę orzecha włoskiego spadającego ze stu stóp?!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">W tym momencie Fred nie wytrzymał i parsknął śmiechem, jednak natychmiast umilkł pod ciężkim spojrzeniem Clary. Wyprostował się, odchrząknął i powiedział:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Podobno coś w tym guście. Wood nie wchodził w szczegóły. I uwierz mi... — dodał, widząc nadal wściekłe spojrzenie przyjaciółki. — ...że nie tylko ty miałaś na początku takie odczucie. Gdybyś zobaczyła Alicję czy Angelinę…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Nie mogąc znaleźć na to odpowiedzi, zrezygnowana usiadła na ziemi. Przyciągnęła kolana do siebie i głęboko westchnęła starając się uspokoić.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Czyli że co? Z tego wynika, że jestem gorsza od pierwszoklasisty? — zapytała, zupełnie załamanym głosem.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Co? No coś ty! Wcale nie! — wykrzyknął zdumiony George. Usiadł obok niej. Clara wydała z siebie nieartykułowany dźwięk.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No właśnie z tego wynika, że tak! Podobno Potter wcale nie wiedział, że jest czarodziejem, tak jak ja. A jednak, bez starania dostał się do drużyny! Do złamanej różdżki, gdybym ja tak miała, to w życiu bym nie musiała przechodzić przez piekło Daviesa…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No dobra, ale ty musiałaś się uczyć wszystkiego od początku. A jego tata jest nawet uhonorowany w Izbie Pamięci, jako jeden z najlepszych szukających — dorzucił Fred. Clara spojrzała na niego, czując, że po raz drugi tego dnia łzy jej się zbierają w oczach.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To mi miało pomóc? — zapytała smutno. Chłopak wyraźnie się zmieszał.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Tak?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Schowała głowę między kolanami. Bardzo, bardzo próbowała się nie rozpłakać, ale nie była w stanie. Kilka gorących łez już spływało po jej policzkach. Cała radość, jaką czuła jeszcze kilka godzin temu zupełnie z niej wyleciała. Jej, jak sądziła, największe osiągniecie zostało jej teraz odebrane przez jakiegoś dzieciaka Z PIERWSZEJ KLASY. Jej przyjaciółka trafiła do skrzydła szpitalnego, Davies będzie obrońcą i w dodatku jeszcze nagle zgrywa miłego... czy ten dzień może się skończyć?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;"> Nagle wstała tak gwałtownie, że przez przypadek uderzyła George'a łokciem.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Au — syknął, patrząc wraz z bratem ze zdumieniem na Clarę.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Wiecie co? — powiedziała zrezygnowanym tonem. — Mam tego dość. Idę spać — i zaczęła iść w kierunku zamku.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Jest dopiero ósma! — krzyknął za nią Fred, ale ta wzruszyła tylko ramionami.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— To przynajmniej się wyśpię! — odkrzyknęła i już weszła w progi zamku, kiedy zobaczyła Cedrika. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Zamarła, będąc nagle bardzo świadoma swoich splątanych od ciągłego mierzwienia włosów i pomiętego stroju od quidditcha. Jeszcze i to!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Clara! Wszędzie cię szukałem! — wykrzyknął ucieszony, ale mina mu zrzedła, gdy zobaczył jej wyraz twarzy. Zmarszczył brwi. — Coś się stało? Coś nie tak z Laurel? Albo z tobą? Peggy mówiła mi, że niby wszystko w porządku, ale..</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie... to znaczy tak... to znaczy... — urwała. Czy powinna powiedzieć Cedrikowi o Potterze? Koniec końców bliźniacy powiedzieli jej o tym w tajemnicy i nie chciała zawieść ich zaufania. — Po prostu jestem zmęczona — skłamała, ale chłopak nie dał się tak łatwo oszukać. Pokręcił głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Jeśli znowu chodzi o Daviesa to…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Nie! — wykrzyknęła nagle przestraszona, tym bardziej zaskakując Cedrika. Speszona, natychmiast spuściła z tonu. Naprawdę powinna iść spać. — Nie, to nie o to chodzi... Po prostu... — urwała zastanawiając się przez chwilę. — Życie jest niesprawiedliwe — wyrzuciła w końcu. Ku jej zaskoczeniu, Cedrik powiedział:</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Chodzi o to, że Potter dostał się do drużyny Gryfonów? — zapytał prosto z mostu. Widząc okrągłe ze zdziwienia oczy Clary, wzruszył nonszalancko ramionami. — Plotki szybko się rozchodzą po szkole — skwitował, po czym uśmiechnął się. — Nie martw się. To że on się dostał teraz, nic nie znaczy. Coś kiedyś słyszałem, chyba od Eddiego, że to, że ktoś jest dobry solo, nie znaczy, że będzie świetny w drużynie. Jeden wyczyn na pustym boisku jeszcze nic nie znaczy. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Tak myślisz? — zapytała niepewnie Clara, odwracając wzrok. Nieświadomie zacisnęła rękę na naszyjniku. Mała część niej naprawdę chciała mu uwierzyć. Poczuła jak chłopak raźno klepie ją po plecach. Podniosła na niego wzrok. Uśmiechnął się.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Jasne. Nie smuć się. W sumie nawet trochę współczuję Woodowi — dodał, śmiejąc się pod nosem. — Będzie go musiał wszystkiego na szybko nauczyć, a pierwszy mecz już niedługo.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Clra uśmiechnęła się.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— W sumie racja — odparła. Cedrik pokiwał głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— W każdym razie. Jeśli mogę ci coś doradzić, to chyba powinnaś iść spać. Musisz być strasznie zmęczona — powiedział, uważnie ją lustrując. Clara poczuła że się rumieni. Natychmiast odwróciła wzrok. </span><span style="white-space: pre-wrap;">— </span><span style="text-indent: 36pt; white-space: pre-wrap;">Poza tym... — mruknął, już bardziej do siebie, niż do niej. — ... gracz graczowi nie równy. Nie mierzmy jedną miarą szukającego i ścigającego.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Zerknęła na niego, zaskoczona. Objął ją ramieniem. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Tak, wiem. Peggy mi wspomniała kiedy się z nią minąłem. Moje gratulacje, jestem z ciebie dumny — dodał. Uśmiechnęła się. — Swoją drogą powiedziała mi też o tym, że Davies ci pomógł z Laurel?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Tak. Dziwne, prawda?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Zdecydowanie, ale wiesz co… Nad tym może powinniśmy pomyśleć później — powiedział zamyślony. Clara nie mogła się nie zgodzić. Szczególnie, że czuła jak powoli zaczynała ją boleć głowa, pewnie z nadmiaru emocji. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Cedrik potrząsnął głową i spojrzał na nią.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— W każdym razie serio, Clar — powiedział. — Nie masz się czym przejmować.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— Chyba masz rację — odparła, patrząc na niego spod oka. Cedrik zaśmiał się.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">— No jasne, że mam — odpowiedział pewnie. — A teraz już chodźmy, bo zaraz padniesz na stojąco.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Pokiwała głową.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-indent: 36pt;"><span style="white-space: pre-wrap;">Idąc wraz z Cedrikiem w stronę Wielkich Schodów, poczuła nagłe wyrzuty sumienia. Zmarkotniała. Jak mogła ich tak potraktować? Przecież tylko próbowali jej pomóc, a ona nic tylko na nich warczała. Będzie musiała ich przeprosić... Ale już nie dzisiaj. Nie miała na to siły, a bojąc się, że ze zmęczenia znowu czegoś im nagada, postanowiła, że zrobi to jutro. Na pewno.</span></p><div style="text-indent: 48px;"><br /></div><div style="text-indent: 48px;"><b><i><span style="color: #8e7cc3;">He. He. Heheheheheh. Znowu mnie długo nie było, ale im dłuższe rozdziały tym więcej trzeba sprawdzać, no i no... W każdym razie O BOŻE W KOŃCU JESIEŃ. Nie mogłam się doczekać! Jak Wam się spodobał ten rozdział?</span></i></b></div><div style="text-indent: 48px;"><b><i><span style="color: #8e7cc3;">Do następnego!</span></i></b></div><div style="text-indent: 48px;"><b><i><span style="color: #8e7cc3;">Sonia</span></i></b></div></span><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;"><div style="text-indent: 1cm;">
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-422924633053910172020-07-31T04:33:00.002-07:002020-07-31T04:33:37.359-07:009. Przeczucie<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<i> </i><img alt="Znalezione obrazy dla zapytania quidditch pottermore" height="196" src="http://burrow.hogwartsishere.com/media/group_covers/quidditch_stadium_by_facegrater-d8jpbo1_VYzatFr.jpg" style="text-align: justify;" width="320" /></div></div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 37.7953px;">Kiedy dobiegła do Wielkiej Sali, po jej liście nie było śladu, za to udało jej się jeszcze złapać Patricka.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— List? A nie wzięłaś go ze sobą? — odpowiedział, gdy Clara go o to zapytała. Na jej sfrustrowane spojrzenie wzruszył tylko ramionami. — Trzeba było uważać.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Dochodząc do wniosku, że nic z przyjaciela już nie wyciągnie, z ciężkim sercem pognała na lekcje.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Przez cały dzień Clara nie mogła się skupić. Na zielarstwie oblała się wodą z konewki. Na eliksirach dodała za dużo korzenia stokrotki, przez co mało brakowało, a jej kociołek wybuchnąłby. Profesor Snape odjął jej za to pięć punktów, a ona nawet się nie zirytowała. Z tyłu głowy nadal kołatało jej, że zgubiła pierwszą w tym roku wiadomość od rodziców.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Z jednej strony wiedziała, że przecież to tylko list, z drugiej… to był AŻ list, i to w dodatku ten, którego tak tęsknie wyczekiwała. W dodatku obiecała odpisywać na każdy, a kiedy nadarzyła się do tego okazja, spektakularnie zawaliła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Zawiedziona samą sobą powlokła się na obiad, modląc się w duchu, żeby znów nie zrobić czegoś głupiego, jak chociażby zalać się zupą. Nie chciała spędzać swojego pierwszego dnia w szkole w skrzydle szpitalnym.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Na jej szczęście, nic takiego się nie wydarzyło. Obiad minął relatywnie spokojnie. Większość energii i tak poświęciła na zagadywanie Laurel.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Były właśnie w trakcie zżymania się na Snape’a, kiedy Clara poczuła, że ktoś puka ją w ramię. Odwróciła się, żeby zobaczyć stojąca za nią Debrę Colton, Krukonkę z jej roku.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Hej, ta twoja sowa to puszczyk, prawda?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Tak? Skąd to pytanie? — zapytała, zdenerwowanym gestem odrzucając włosy do tyłu.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Jak wróciłam do dormitorium to strasznie się dobijała, więc ją wpuściłam. Miała dla ciebie list. Ach, i ktoś ci coś jeszcze zostawił na łóżku.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Słysząc to, Clara najpierw zerknęła na Laurel, a widząc, że przyjaciółka kiwa zachęcająco głową, pognała w stronę pokoju wspólnego, czując iskierkę nadziei. I rzeczywiście, na jej łóżku leżał zaginiony list od rodziców. Już miała po niego sięgnąć, kiedy jej wzrok przykuła druga koperta, leżąca tuż obok. Uniosła brwi, zdziwiona, widząc nadawcę. Czego jak czego, ale wiadomości od Harrisona się nie spodziewała. Z ciężkim sercem odłożyła list od rodziców i sięgnęła po ten od Harrisona. Rozerwała kopertę i zaczęła czytać.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"><br /></div><div style="text-indent: 37.7953px;"><i>Pond,</i></div><div style="text-indent: 37.7953px;"><i>Po przemyśleniu sprawy i po tym, co powiedział dyrektor, doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli całkiem zmienię datę eliminacji. Odbędą się w jednak w przyszłym tygodniu. Tak już jest w sporcie, trzeba być gotowym na wszystko. </i></div><div style="text-indent: 37.7953px;"><i>Powodzenia,</i></div><div style="text-align: right; text-indent: 37.7953px;"><i>Harrison</i></div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara zamarła, wpatrując się w list.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Tylko tydzień. Miała tylko tydzień żeby się przygotować, a nawet mniej, bo pierwszy dzień już się skończył. A ćwiczyła przecież tak niewiele! Zacisnęła mocniej palce na pergaminie, gorączkowo myśląc. Może poprosić bliźniaków o pomoc w treningu. Lub Cedrika. Tak, to jest dobre rozwiązanie, ale…</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Laurel.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Rano było z nią kiepsko, a przez resztę dnia, oprócz incydentu na opiece nad magicznymi stworzeniami, była równie rozkojarzona co Clara, nawet jeśli udawało jej się to ukrywać znacznie lepiej niż jej. Dziewczyna poczuła, jak robi jej się gorąco na twarzy ze wstydu. Ona przez cały dzień martwiła się głupim listem, który koniec końców dość szybko się znalazł, a Laurel miała znacznie gorzej. A teraz, jeśli rzuci się w wir ćwiczeń, przyjaciółka nie będzie miała z kim porozmawiać. Jeśli poprosi o pomoc bliźniaków, zabierze jej kolejne osoby, które mogłyby spędzić z nią czas.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Zaczęła nerwowo bawić się końcówkami włosów. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">Oczywiście, mogła po prostu z nią porozmawiać. Upewnić się, czy Laurel będzie czuła się z tym w porządku. Ale Clara też nie chciała, żeby przyjaciółka poczuła się mniej ważna… Jak to rozwiązać?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Westchnęła, odkładając list od Harrisona na bok i biorąc do rąk ten od rodziców. Zatopiona w myślach, zaczęła miąć róg koperty. Zacisnęła usta.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nie no, musi z nią porozmawiać. To jedyna możliwa opcja.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Z tym postanowieniem rozerwała kopertę i wyjęła z niej wiadomość od rodziców.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Już miała zacząć czytać, kiedy do dormitorium wpadła Laurel. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">— I co? Masz go? — zapytała, siadając obok przyjaciółki. Clara pokiwała głową, odwracając się. Poczuła jak ponownie zalała ją fala wstydu. Laurel ma tyle na głowie, a nadal się o nią martwi…</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Tak, ale przyszło coś jeszcze — dodała, wzdychając. Widząc zaskoczone spojrzenie dziewczyny, bez słowa podała jej wiadomość od Harrisona, a sama zaczęła czytać list od rodziców.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Tak jak myślała, rodzice chcieli tylko wiedzieć jak minął pierwszy tydzień. Uśmiechnęła się, czytając fragment przypominający jej obietnicę o dobrym zachowaniu.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Kiedy skończyła, uniosła wzrok na Laurel, napotykając spojrzenie przyjaciółki. Poczuła jak coś ściska ją żołądku, widząc jej niepewna minę.<span style="white-space: pre;"> </span></div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Co zamierzasz z tym zrobić? — zapytała, pukając palcem w pergamin. Clara westchnęła. Cóż, teraz musiała być szczera.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Najlepiej byłoby zacząć ćwiczyć. Od razu — przyznała, ale zaraz spuściła wzrok, nie chcąc widzieć spojrzenia przyjaciółki. <i>Nie bądź tchórzem!</i>, skarciła się w myślach. — Ale…</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Ale? — zapytała Laurel. Clara przejechała ręką po włosach, czochrając je nerwowo.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Ale do tego będę potrzebowała bliźniaków. Lub Cedrika — wyrzuciła z siebie, unosząc wzrok. Ku swojemu zaskoczeniu, Laurel nie wyglądała na niepewną, tylko na... zmartwioną? Powstrzymała się od westchnienia. — I… I chciałam zapytać jak ty się będziesz z tym czuć.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— To znaczy?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— To znaczy… Ty przechodzisz przez sytuację z rodzicami, a ja siedzę teraz i myślę o tym treningu, a wcześniej niepotrzebnie zamartwiałam się listem. A to już w ogóle była przesadzona reakcja, bo popatrz… — zaśmiała się nerwowo. — Leżał tu cały czas, pewnie jakiś skrzat go przyniósł… No i jeśli faktycznie zacznę teraz ćwiczyć na potęgę, to zabiorę ci jeszcze bliźniaków. A jestem pewna, że potrzebujesz się wygadać… I… — zacięła się, a nie mogąc znieść coraz bardziej zdziwionego spojrzenia Laurel, wbiła wzrok w swoje kolana. — Strasznie cię za to przepraszam. Naprawdę. Jeśli chcesz, to zrobię tak, żeby mieć czas dla ciebie i na treningi, obiecuję! Bo naprawdę, chcę żebyś czuła się dobrze i że masz we mnie wsparcie, a zachowuję się strasznie samolubnie i…</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Clara — przerwała jej w końcu Laurel. — Nic się nie stało. Naprawdę — dodała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara, słysząc jej łagodny ton głosu, zdobyła się na to, żeby na nią spojrzeć. Zaskoczona zobaczyła, że przyjaciółka się uśmiecha. Już otwierała usta żeby zaprzeczyć, ale Laurel uniosła rękę, dając znak, że będzie kontynuowała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Owszem, przestraszyłam się w pierwszej chwili, ale jestem do tego przyzwyczajona. Serio — dodała. Clara jednak nadal musiała wyglądać na nieprzekonaną, bo Laurel przewróciła oczami, jakby zniecierpliwiona. — Fakt, ta sytuacja jest niefajna i Skeeter opowiadająca kłamstwa nie jest czymś, przez co chciałam przechodzić przez pierwszy tydzień szkoły, ale takie życie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Tylko, że to nie fair w stosunku do ciebie! Ty się martwisz, a ja jedyne co robię to albo gubię listy albo myślę o treningach, albo widzę konie, a ty mnie ratujesz rżąc — na wspomnienie akurat tego wydarzenia nie mogła się powstrzymać od nieśmiałego uśmiechu. Obok niej, Laurel zachichotała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Westchnęła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Chodzi mi o to, że… powinnam zrobić coś więcej — przyznała sfrustrowana. Twarz przyjaciółki ponownie stężała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Clar, serio, uwierz mi, rozumiem. Nie biczuj się niepotrzebnie, bo masz własne ważne sprawy. Tak jak powiedziałam, owszem, było to nieprzyjemne i pewnie będę przez kilka następnych dni nieco przygaszona, ale na to nikt na razie nie może wpłynąć. Moje narzekanie nic nie da, tak samo jak twoje martwienie się o moje samopoczucie. Naprawdę, nie obrażę się, jeśli rzucisz się teraz na treningi — mówiąc to, położyła rękę na ramieniu Clary i uśmiechnęła się pocieszająco. — Jest to dla ciebie ważne, także rozumiem. A jako, że jestem twoją przyjaciółką, jest to ważne też dla mnie. Także nic się nie stanie, jeśli nagle będziesz miała mnie<span style="text-indent: 37.7953px;">j czasu dla mnie</span><span style="text-indent: 37.7953px;">.</span></div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara znów spuściła wzrok. To co Laurel mówiła wydawało się być szczere. I logiczne. Jednak nadal nie chciała zostawiać przyjaciółki samej sobie. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">Przygryzła wargę, intensywnie myśląc. Uniosła wzrok z kolan, wpatrując się w szafkę nocną stojącą po drugiej stronie pokoju. Jej uwagę przykuł wzrok Gwendoliny Jones, przypatrujący jej się z ramki. Nagle wpadła na pomysł.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Ludzie! Ale ja jestem głupia! Krukonka jak się patrzy! — wyrzuciła z siebie sarkastycznie na tyle niespodziewanie, że Laurel aż od niej odskoczyła. To jednak nie zdeprymowało Clary, która odwróciła się do niej całym ciałem i złapała przyjaciółkę za ręce. — Wcale przecież nie muszę cię zostawiać samej sobie! Jeśli <i>chcesz</i>… — powiedziała, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo — …możesz przecież iść z nami! Żeby przynajmniej pośmiać się z tego jak mi nie idzie! Albo cokolwiek!</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> Laurel uśmiechnęła się.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— To na pewno mi pomoże nie czuć się samotnie — przytaknęła spokojnym głosem. Wyjęła jedną z rąk z uścisku przyjaciółki i poklepała ją po ramieniu. — Widzisz? Wszystko da się rozwiązać!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Tak. Teraz tylko musimy zapytać chłopaków czy zechcą mi pomóc! — wykrzyknęła ucieszona Clara, wstając z łóżka i kierując się w stronę drzwi.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Na pewno tak. Ale… Czy o czymś nie zapomniałaś? — zawołała za nią Laurel. Zakłopotana odwróciła się. W ręku przyjaciółki był list od rodziców, którym lekko pomachała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Nie sądzisz, że powinnaś im odpisać?</div><div style="text-align: center; text-indent: 37.7953px;">***</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Jeszcze tego samego dnia dopadła Cedrika i bliźniaków. Poczekała aż skończą kolację i pomachała im na znak, że chce porozmawiać.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Co jest? — zapytał Fred, kiedy przystanęli niedaleko wejścia do Wielkiej Sali. Clara uważnie przyjrzała im się.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— No bo... Harrison zmienił datę eliminacji — wyrzuciła z siebie. Widząc niezrozumienie w oczach przyjaciół, zaczęła nerwowo bawić się końcówkami włosów. — I no... jest w przyszłym tygodniu…</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Co?! — wykrzyknął zaskoczony George. Clara skrzywiła się.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— No właśnie — westchnęła. — A nie ćwiczyłam za dużo… To znaczy, tak, u was na wakacjach, ale to i tak za mało, wiecie. I no... — Spojrzała na wszystkich po kolei, czując że się rumieni, gdy napotkała skupiony wzrok Cedrika. — ...czuję, że potrzebuję waszej pomocy. Jesteście wszyscy ode mnie lepsi, także dacie mi większe wyzwanie. — Uśmiechnęła się pod nosem, widząc dumne miny bliźniaków i wyraźnie speszonego Cedrika. — W dodatku myślę, że wam też się przyda, pewnie sami niedługo zaczniecie treningi. Także no... nie wiem jak wam, ale mi się wydaje, że to jest sytuacja gdzie i smok syty, i człowiek cały.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Myślę — odezwał się Cedrik — że to naprawdę dobry pomysł, Clari.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Słysząc pochwałę, końcówki uszu dziewczyny poczerwieniały. Zaraz po nim odezwał się Fred.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— No ba, przecież to Krukonka! Nie martw się, Arie, jak cię weźmiemy w obroty to zmieciesz wszystkich z boiska! — wykrzyknął. Clara wybuchnęła śmiechem.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Och, czyli widzę, że wpadliśmy na ten sam pomysł — usłyszała za sobą znajomy głos. Przewróciła oczami.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— No cóż, Davies — mruknęła, odwracając się. Chłopak stał niedaleko nich, a widząc, że ich zauważyli, podszedł. — Każdy robi co może, prawda?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Tak samo jak przy ich przypadkowym spotkaniu w Dziurawym Kotle, atmosfera wokół nich stężała. Davies westchnął dramatycznie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> —<i> Pax, pax</i>, panowie i pani — mruknął, wyciągając ręce przed siebie. Clara wbiła w niego spojrzenie, ściągając brwi. Poczuła jak jej przyjaciele przesunęli się bliżej niej. — Nie mam złych zamiarów.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— A jesteś tu, ponieważ…? — zapytał dotąd milczący George.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Oprócz tego, że to publiczny korytarz? — sarknął Davies, zakładając ręce na piersi. — Chciałem tylko życzyć ci powodzenia — powiedział, kierując swój wzrok na Clarę. Ta zmusiła się, żeby zrelaksować napięte ciało i zmusiła się do uśmiechu.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Niech wygra lepszy — powiedziała cicho. Davies tylko skinął głową i odszedł w stronę stołu Krukonów.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Kiedy zniknął z pola widzenia, reszta wypuściła powoli oddechy.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— To było… Dziwne — skwitowała dziewczyna.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Arie — mruknął zza niej George, klepiąc ją po ramieniu. — Daję ci słowo, że zrobimy wszystko żebyś go pokonała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara skinęła głową, zamyślona. Nagle poczuła czyjś wzrok na plecach. Odwróciła się w stronę wejścia do Wielkiej Sali i tak jak na Opiece, jej spojrzenie skrzyżowały się z Peggy Flanagan. Jednak tym razem, Puchonka spuściła od razu wzrok. Clara zmarszczyła brwi, ale nie pozostało jej nic innego jak tylko wzruszyć ramionami. Na razie tajemnica dziewczyny musi poczekać. Jak tylko przejdzie eliminacje to z nią porozmawia.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Przynajmniej tak sobie wmawiała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"><br /></div><div style="text-indent: 37.7953px;">Fred, George i Cedrik naprawdę wzięli sobie do serca słowo dane Clarze. Przez tydzień spotykali się w każdej wolnej chwili żeby potrenować. Nie mając dostępu do piłek (chociaż Fred zaoferował, że mogą się włamać, jednak spojrzenie Laurel natychmiast go uciszyło), używali jabłek, które zabierali podczas posiłków, co na dłuższą metę okazało się być dość męczące. Wszyscy pod koniec lepili się od soku z owoców nietrafnie rzuconych do obręczy. No, może oprócz Laurel, która zazwyczaj zajmowała bezpieczne miejsce na trybunach i ograniczała się do głośnego komentowała wszystkich błędów lub posunięć któregoś z jej przyjaciół, i zliczania punktów.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Czasami mijali się z Daviesem. On także ciężko trenował; Clara niejednokrotnie widziała jak wracał do wieży Ravenclaw jeszcze później niż ona, wykończony. Raz czy dwa miała nawet ochotę to skomentować, ale nie była pewna, co miałaby powiedzieć. Tak jak sam przyznał na korytarzu: oboje mieli prawo do treningów.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Jednak mimo zmęczenia, uwag Laurel i zapewnień bliźniaków, w dniu eliminacji Clara nadal była poddenerwowana. Wychodząc błonia, trzymała miotłę tak mocno, że kłykcie jej zbielały.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Laurel pobiegła przodem, żeby zająć miejsce na trybunach. Cedrik i Weasleyowie nie mogli jej towarzyszyć z oczywistych powodów, za to obiecali, że przyjdą zaraz po eliminacjach. Clara westchnęła, zaciskając nieświadomie palce na naszyjniku od Cedrika.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Hej! Hej! Clara!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Zaskoczona, odwróciła się. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">W jej stronę biegła Peggy Flanagan. Dziewczyna chyba nie spodziewała się, że Clara zatrzyma się tak szybko, ponieważ nie zdążyła wyhamować, wpadając prosto na Krukonkę. Ta ledwo dała radę utrzymać je w pionie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Coś się stało, Peggy?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">W odpowiedzi Puchonka jedynie pokiwała głową, wciąż dysząc od biegu. Nie zważając na zdziwione spojrzenie Clary, zaczęła naprędce szukać czegoś w torbie, którą miała przewieszoną przez ramię.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Dzisiaj macie eliminacje, prawda? — Krukonka, skołowana, pokiwała głową. — Nie wiesz może, czy Roger też tam będzie?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— No… Z tego co wiem, tak? — powiedziała, marszcząc brwi. Nie miała pojęcia do czego zmierzała Peggy, ani dlaczego pytała właśnie ją, ale nie miała już opcji ucieczki.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Mniej więcej w tym samym momencie, dziewczyna triumfalnym gestem wyciągnęła z torby rzemienną bransoletkę, z czymś drewnianym wplecionym w sam środek.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Mogłabyś mu to dać? — powiedziała z nadzieją w głosie. Clara z niekłamanym zdumieniem zobaczyła jak na twarz Peggy wpełznął rumieniec. — Spróbowałabym sama, ale ostatnio nie mieliśmy razem lekcji, to znaczy było wróżbiarstwo, ale nie było okazji, a nie wiem, czy wasz kapitan wpuści osobę z innego domu na boisko i...</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Oczy Clary rozszerzyły się tak bardzo, że teraz musiały być wielkości galeonów. Zamrugała, próbując jakoś zakamuflować swoje zaskoczenie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Peggy Flanagan podoba się Davies. To dopiero była wiadomość.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"><i>Co się właśnie dzieje?</i>, pomyślała rozpaczliwie. <i>Czemu właśnie ja?!</i></div><div style="text-indent: 37.7953px;">Przejechała ręką po włosach, intensywnie myśląc.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Ona miała swoje, no cóż, problemy z Davisem, ale z drugiej strony ledwie znała Peggy. Zlustrowała dziewczynę wzrokiem, która nadal nerwowo się tłumaczyła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nie widziała zbytnio powodu, żeby nie spełnić prośby Peggy. Nikt nie kazał jej przecież rozmawiać z Daviesem. Przekaże prezent i sobie pójdzie. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">Poza tym to mogło jej dać wymówkę, żeby w końcu porozmawiać o zdarzeniu z pierwszej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Może jeśli jej pomoże, to Peggy będzie w stanie pomóc jej później? Tak, to dobry pomysł.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Dobrze — powiedziała w końcu, przerywając frantyczny monolog dziewczyny. — Mogę mu to dać, jeśli ci tak na tym zależy.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Och! Naprawdę? Dziękuję! — wykrzyknęła ucieszona Puchonka i rzuciła się, by uściskać Clarę. Ta uśmiechnęła się, klepiąc ją niezręcznie po plecach.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Nie ma za co.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Wiszę ci przysługę! Jeszcze raz dzięki! No i powodzenia! — wykrzyknęła Peggy i już biegła w głąb szkoły, zostawiając Clarę przy wyjściu na błonia.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Nie ma za co? — powiedziała niepewnie sama do siebie, z niedowierzaniem wpatrując się w bransoletkę.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Choć dość prosta, była naprawdę ładna. Zrobiono ją z brązowych i niebieskich rzemieni, które troskliwa ręka Peggy zaplotła. Na samym środku znajdował się drewniany koralik. Kiedy Clara uniosła go bliżej oczu, zauważyła, że był w kształcie włóczni. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">Zmarszczyła brwi. Osobliwy prezent, ale nie jej było go oceniać. Ona miała go tylko dostarczyć.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Oprzytomniała dopiero, gdy zegar zaczął wybijać godzinę jedenastą. Z głośnym westchnieniem schowała bransoletkę do kieszeni, i pobiegła w stronę boiska.</div><div style="text-align: center; text-indent: 37.7953px;">***</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Co tak długo? — syknęła Laurel, kiedy wreszcie dotarła na miejsce. Wzruszyła ramionami.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Coś mnie zatrzymało — odpowiedziała wymijająco, rozglądając się, żeby zorientować się, czy czegoś nie przegapiła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">W tym roku uczestników eliminacji było znacznie mniej niż kiedy pierwszy raz próbowała się dostać do drużyny, ale podejrzewała, że to dlatego, iż teraz były tylko dwa wolne miejsca. Mimo to, zdziwił ją trochę widok Cho Chang, nieśmiało stojącej przy trybunach. O ile dobrze pamiętała, dziewczyna w zeszłym roku próbowała zostać szukającą. No, ale kto wie, może zmieniła zdanie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Widziałaś Daviesa? — powiedziała, próbując zdobyć się na lekki ton, pomimo ściśniętego gardła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— A po co ci on? — zapytała Laurel, zerkając na nią zaskoczona. Clara westchnęła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Po prostu chcę zobaczyć, czy czegoś nie knuje — skłamała, mimowolnie przegarniając ręką i tak związane włosy. Przyjaciółka uniosła brwi, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że nie kupuje tego, ale powstrzymała się od komentarza.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Jak tak bardzo musisz wiedzieć, jest tam — powiedziała, wskazując głową na miejsce w pobliżu szatni. Rzeczywiście, stał tam, pogrążony w rozmowie z Duncanem, jednym z pałkarzy.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara utkwiła w nim wzrok, czując zimny dreszcz na karku. Jeśli miała być ze sobą szczera, to naprawdę nie chciała do niego podchodzić, ale... Już obiecała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Dla dodania sobie otuchy zacisnęła palce na naszyjniku od Cedrika. Żałowała, że go tu nie ma.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Wzięła głęboki wdech.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Zaraz wracam — rzuciła przez ramię do Laurel. Zostawiła przy niej miotłę, po czym zeszła na boisko. Kiedy znalazła się bliżej szatni, krzyknęła:</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Ej! Davies!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Słysząc jej głos, chłopak przerwał rozmowę i w zdumieniu wpatrywał się w schodzącą ku niemu Clarę. Dziewczyna niemal parsknęła. Wyglądał jakby zobaczył ducha.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Skinęła głową w kierunku Duncana, na co ten się uśmiechnął.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Kogo miotły niosą! Co tam, Pond? — zapytał Davies, który w końcu otrząsnął się ze zdziwienia.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Mam coś dla ciebie — powiedziała, zupełnie ignorując zaskoczone spojrzenie chłopaka. Kiedy wyjęła bransoletkę, otworzył usta w niemym szoku. — To nie ode mnie, od razu ci mówię — zastrzegła szybko. Obok nich Duncan parsknął.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— A od kogo? — zapytał Davies i ku uldze Clary, odebrał od niej przedmiot. Wzruszyła ramionami, starając się zamaskować swoje skrępowanie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Od Peggy Flanagan. Chyba siedzicie razem na wróżbiarstwie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Ach, od niej — mruknął, jakby bardziej do siebie niż do dziewczyny. Przez jego twarz przemknął uśmiech, kiedy pogładził wyrzeźbioną włócznię. — Podziękuję jej — powiedział trochę głośniej, zakładając ją na nadgarstek. Clara w zdumieniu zauważyła, że pasuje jak ulał. — Coś jeszcze, Pond?</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Nie. Powodzenia, czy coś — mruknęła i najszybciej jak tylko mogła wróciła do Laurel, która wpatrywała się w nią oczami wielkości galeonów. Westchnęła. W co ona się właściwie wpakowała? I co Peggy mogła widzieć w takim bucu? Wydawała się być miłą osobą…</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Później ci opowiem. Na razie trzymaj za mnie kciuki — powiedziała szybko do Laurel, zauważając, że na boisko wreszcie wkroczył Harrison.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Chłopak rozejrzał się po zebranych, po czym za pomocą zaklęcia sprawił, że jego głos stał się głośniejszy.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Czy to już są wszyscy? — zapytał, a kiedy odpowiedziały mu kiwnięcia głowami i pojedyncze potakiwania, powiedział: — Czy są osoby, które chcą brać udział <span style="text-indent: 37.7953px;">jednocześnie</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">w eliminacji na ścigającego i na obrońcę? — Kilka osób uniosło dłonie w górę. Ku swojemu zdumieniu, Clara zauważyła, że Davies był jedną z tych osób.</span></div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Tego się po nim nie spodziewałam — usłyszała obok siebie szept Laurel. Clara pokiwała głową, ale zaraz po tym wzruszyła ramionami.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Dla mnie to lepiej — powiedziała, po czym ponownie zwróciła uwagę na kapitana. Szybko zorientowała się, że przebieg eliminacji będzie taki sam jak w poprzednim roku; podział na czwórki, w której jedna osoba jest obrońcą, pozostałe trzy ścigającymi.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Poczuła, że zaczyna się denerwować. Uśmiechnęła się jeszcze do Laurel, która pokazała jej uniesione kciuki w górę i zeszła w kierunku boiska. Harrison już dzielił przebyte osoby. Na jej widok kąciki ust mu zadrgały.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Cieszę się, że jesteś, Pond — powiedział.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Ja też. Jestem pewna, że w tym roku pójdzie mi lepiej — odparła, mając przy tym nadzieję, że jej głos brzmi o wiele pewniej niż się czuła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Nie wątpię — mruknął i utkwił wzrok w kimś za nią. Dziewczyna miała przeczucie na kogo patrzy. — Och! Davies! Czyli obrońcą też chcesz być?</div><div style="text-indent: 37.7953px;"><i> Do złamanej różdżki!</i></div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Będę miał przynajmniej większe szanse — odpowiedział wesoło, podchodząc bliżej nich. Powstrzymała się od westchnienia. Harrison zlustrował ich wzrokiem.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Dobrze, w takim wypadku proponuję, żebyś ty, Pond i ja byli przeciwko... — przyjrzał się grupce potencjalnych obrońców — ...Bensonowi.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Wywołany chłopak, nieco speszony, podszedł do nich. Harrison, widząc jego zakłopotanie, uśmiechnął się, żeby dodać mu otuchy.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Będzie dobrze — rzucił i wzleciał w górę. Davies i Clara spojrzeli na siebie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Żebyś wiedziała, postanowiłem dać ci równe szanse, także mam starą miotłę — powiedział cicho. Clara nie była w stanie się powstrzymać od przewrócenia oczami.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Bardzo to szarmanckie z twojej strony, ale tak jak mówiłam, liczy się talent — odparła i natychmiast podążyła za kapitanem. Nawet nie spojrzała do tyłu.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Kiedy cała czwórka ustawiła się na pozycjach, Harrison gwizdnął, rozpoczynając ćwiczenie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara musiała przyznać w duchu, że ten Benson miał naprawdę utrudnione zadanie. Z Harrisonem i z Daviesem, grała od roku. Może tylko raz na meczu, ale na treningach zdarzało im się ćwiczyć razem, jeśli Rani była akurat zajęta, także znali siebie. Potrafili się dobrze wyczuć. Dlatego też kafel przechodził niemal cały czas przez obręcz.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Ku zdumieniu dziewczyny, Davies podawał jej piłkę częściej niż wcześniej, ale nie chciała tego komentować. Po części dlatego, że zbyt skupiła się na grze, a wiedziała, że jeśli straci koncentrację, to chybi. Po drugie naprawdę nie chciała w to wchodzić. Może postanowił zmienić taktykę. Cóż, jeśli tak, dobrze dla niego, ale w tym momencie jej to nie obchodziło. Najważniejsze było dla niej w tym momencie dostać się do drużyny.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">W pewnym momencie poczuła, że wpadła w rutynę. Złapać. Podlecieć. Oddać piłkę, ewentualnie strzelić i złapać kafel po drugiej strony obręczy. Zdziwiła się, że idzie im tak łatwo, ale po chwili zrozumiała o co chodzi <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> przecież grali bez tłuczków. Na jej treningach, Fred lub George czasem rzucali w nią tymi bardziej miękkimi jabłkami, żeby imitowały tłuczki, ale tutaj nie było prawie żadnych utrudnień, nie licząc oczywiście obrońcy.</span></div><div style="text-indent: 37.7953px;">Korzystając z chwili w której nie miała kafla w dłoniach spojrzała na dół, na szkolną skrzynkę z resztą piłek. Tłuczki nadal w niej były, zabezpieczone rzemieniami. Nagle poczuła, jak zimny dreszcz przebiegł jej po karku, ale zrzuciła to na wciąż kłębiące się w niej nerwy.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Pond!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Natychmiast wyrwała się z rozmyślań i złapała podaną przez Harrisona piłkę.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Spojrzała do przodu, oceniając swoją sytuację. Pole czyste, Benson nie był skupiony na niej, a to daje jej okazję do…</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Zaszarżowała. Obrońca zwrócił się w jej stronę. Zamachnęła się, jakby chciała rzucić w prawą obręcz, a kiedy Benson rzucił się w tamtym kierunku, uśmiechnęła się pod nosem. Tuż przed wypuszczeniem kafla z ręki zmieniła kierunek i rzuciła. Trafiła prosto w środkową obręcz.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Idiota — usłyszała obok siebie cichy pomruk Daviesa. Spojrzała na niego wyniośle.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Zobaczymy jak tobie pójdzie — odparła, a kiedy spostrzegła, że Harrison ląduje, poszła w jego ślady.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Okay, następna czwórka — krzyknął w przestrzeń i spojrzał na nich. — Dobry trening — powiedział i poszedł na bok. Clara szybko wróciła na trybuny, gdzie siedziała Laurel.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Jak mi poszło? — zapytała, nieco zdyszana.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Myślę, że dobrze. Na pewno lepiej niż w zeszłym roku. Swoją drogą, ten zwód był całkiem, całkiem — usłyszała obok inny znajomy głos. Odwróciła się.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Rani! — wykrzyknęła ucieszona, przytulając koleżankę. Ta uśmiechnęła się.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Hej, Clara. Dobrze cię widzieć.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Od jak dawna tu jesteś? — zapytała dziewczyna. Przycupnęła obok Laurel i klepiąc miejsce obok siebie. Rani usiadła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Od jakichś dziesięciu minut — odparła. Utkwiła wzrok w swoim chłopaku. — Eddie będzie miał ciężki orzech do zgryzienia z tą selekcją — westchnęła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Och, czy ja wiem — wtrąciła się Laurel. — Nie wszyscy w tym roku są tacy wspaniali.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Dopiero co zaczęliśmy. Na razie byłam tylko ja, Davies i ten Benson — wytknęła przytomnie Clara, na co Rani zachichotała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Podczas gdy dziewczyny przyglądały się drugiej czwórce, Clara utkwiła wzrok w skrzynce na piłki. Coś jej się nie podobało. To nagłe przeczucie, zimny dreszcz który przebiegł jej po karku był naprawdę niepokojący. Ale możne jej się tylko wydawało? <i>Tak… To z nerwów,</i> pomyślała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Mimo wszystko przez resztę eliminacji jej spojrzenie wędrowało od skrzynki do grających. Jednym uchem słuchała rozmowy Rani i Laurel, od czasu do czasu sama się włączając. Zdenerwowanie z początku prawie zupełnie ją opuściło. Dopiero gdy Harrison poprosił o dziesięć minut na zastanowienie się, poczuła jak coś jej się zaciska w żołądku.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Widząc jej nietęgą minę, Rani objęła ją ramieniem, a Laurel zrobiła to samo z drugiej strony.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Eddie pewnie weźmie ciebie. Przecież cię zna.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Daviesa też — mruknęła dziewczyna, opierając podbródek na dłoniach. Mimo że ich nie widziała, to mogłaby przysiąc, że dziewczyny wymieniły wymowne spojrzenia.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">W końcu Harrison ponownie użył na sobie zaklęcia i powiedział:</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Dobrze. Dziękuję wszystkim za przybycie. Standardowo, do odrzuconych: to, że nie wybrałem was teraz, nie znaczy, że nie możecie spróbować w następnym roku. Jest was sporo, musiałem wybrać najlepszą osobę, ale nie martwicie się, uznałem, że dwie osoby zasługują na rezerwę. — Clara wstrzymała oddech, łapiąc za dłonie obie przyjaciółki. — W normalnej drużynie, jako ścigająca będzie grała Clara Pond...</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara zaczęła krzyczeć uradowana. Rozentuzjazmowana zaczęła podskakiwać w miejscu. Laurel natychmiast do niej dopadła, przytulając ją tak mocno, że niemal wycisnęła z niej wszystkie soki, ale dziewczyna kompletnie się tym nie przejmowała. Niech tylko Cedrik się dowie! I bliźniacy!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Jestem z ciebie dumna! — wykrzyknęła Laurel, kiedy ją wreszcie puściła, niemal klaszcząc. Rani uśmiechnęła się triumfalnie.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Mówiłam, że tak będzie — powiedziała, klepiąc ją po ramieniu.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara pokiwała głową, nie mogąc przestać się uśmiechać, ale opanowała na chwilę swoją radość, chcąc usłyszeć, kto będzie obrońcą. Informację o rezerwie zakrzyczała.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— ...Za to na obrońcę wybrałem Rogera Daviesa.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— JEST! — usłyszała głośny, uradowany krzyk chłopaka. Odwróciła się i zobaczyła, jak uradowany wyrzucił pięść w górę. Westchnęła, ale z czystej kultury zaczęła klaskać. Mimo wszystko był dobry, chociaż po jednym spojrzeniu na Rani stwierdziła, że ona również nie była szczególnie zadowolona.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nagle usłyszała głośny krzyk i bynajmniej nie wyrażał on radości. Zimny dreszcz ponownie przebiegł jej po karku. Spojrzała w kierunku boiska. </div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nad głowami wszystkich unosiły się oba tłuczki. Zawisły w miejscu, jakby szukały swoich ofiar. Clara spojrzała na skrzynkę, od której właśnie odskoczył jeden z Krukonów. Była przewrócona.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nagle obie piłki zaczęły szarżować. Mały tłumek na boisku zaczął z krzykiem uciekać w stronę wyjścia. Clara poczuła, jak Laurel zaczyna ciągnąć ją za rękę.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Chodź! Zanim uderzy i nas!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Clara nie zdążyła zapytać, po co ma uciekać. Przecież trybuny były chronione. Przyjaciółka powinna o ty wiedzieć! Laurel jednak już puściła się biegiem, więc nie mając innego wyjścia pognała za nią.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Rozgardiasz jaki zapanował był ogromny. Clara czuła, jak cały czas wpada na innych. Skąd w ogóle tu się wzięło tyle ludzi?!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Ktoś popchnął ją tak, że prawie upadła. Schyliła się i poczuła, że tłuczek przeleciał jej tuż nad głową. Wyprostowała się, usiłując przepchnąć się dalej, w panice zauważając, że zgubiła Laurel. Kątem oka zauważyła Harrisona i Duncana, obu z różdżkami w rękach, próbujących zlokalizować którąś z piłek i ją złapać.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nagle usłyszała krzyk tuż przed sobą. Podniosła głowę akurat w momencie, w którym tłuczek uderzył w bok głowy Laurel. Natychmiast do niej podbiegła, cały czas się rozglądając czy któraś z piłek nie jest gdzieś w pobliżu.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Nic ci nie jest?! — wykrzyknęła przerażona, łapiąc przyjaciółkę za ramię. Ta zamrugała. Spojrzała na Clarę jakby zamglonym spojrzeniem, które jej się w ogóle nie spodobało.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Chyba tak? — powiedziała, ale wtedy jakby straciła panowanie na swoim ciałem. Upadłaby, gdyby Clara jej nie przytrzymała. Przerażona rozejrzała się bezradnie dookoła.</div><div style="text-indent: 37.7953px;"> — Pomocy! — krzyknęła,</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nikt nie zwrócił na to uwagi. Rani była nadal na trybunach. Większość jej drużyny uganiała się za tłuczkami. Zacisnęła zęby. Poczuła jak do jej oczu napływają łzy frustracji.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Laurel! — powtórzyła spanikowana. — Żyjesz?!</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Jakoś...</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Wzięła kilka głębokich wdechów.<i> Nie panikuj, Clara. To teraz najgorsze co możesz zrobić. Nie panikuj…</i></div><div style="text-indent: 37.7953px;">Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Uniosła głowę i zmroziło ją, gdy zobaczyła stojącego za nią Daviesa.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Daj mi ją — powiedział i założył sobie jedno z ramion Laurel na siebie. Wzrokiem pokazał Clarze, żeby zrobiła to samo. Dziewczyna natychmiast zmusiła się do otrząśnięcia się z początkowego szoku. Nie była w pozycji, w której mogła wybierać, dlatego szybko wykonała rozkaz chłopaka.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">Zaczęli powoli iść w stronę wyjścia. Clara jeszcze spojrzała do tyłu; wyglądało na to, że Harrison się w końcu zdenerwował.</div><div style="text-indent: 37.7953px;">— Pond! Ruszaj się, musimy jakoś dotrzeć do skrzydła! — krzyknął Davies z wyrzutem w głosie. Clara natychmiast się zreflektowała i zaczęła iść szybciej. </div><div style="text-indent: 37.7953px;"><i>Będzie dobrze</i>, powtarzała sobie w myślach.<i> Będzie dobrze.</i></div><div style="text-indent: 37.7953px;"><br /></div><div style="text-align: center; text-indent: 37.7953px;">***</div><div style="text-align: justify; text-indent: 37.7953px;"><b><font color="#674ea7">Hello, moi drodzy. Wiem, że długo mnie nie było, ale niestety studia zapanowały nad moim życiem. Dlatego, niestety, rozdziały zaczną się znowu pojawiać nieregularnie, chociaż mam nadzieję, że nie w aż takich odstępach czasowych... Wybaczcie!</font></b></div><div style="text-align: justify; text-indent: 37.7953px;"><b><font color="#674ea7">Mam nadzieję, że ten przypadł Wam do gustu!</font></b></div><div style="text-align: justify; text-indent: 37.7953px;"><b><font color="#674ea7">Sonia</font></b></div></div><div style="text-align: justify;">
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-29989366876399155242020-05-19T06:07:00.000-07:002020-05-19T06:11:23.598-07:00Czwarte "urodziny"<div style="text-align: justify;">
Do osób, które myślały, że to nowy rozdział... I'm sorry</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<h2 style="text-align: justify;">
Proszę Państwa, stało się.</h2>
<div style="text-align: justify;">
Wraz z dniem <span style="color: #9c27b0;"><b><i><span style="color: #674ea7;">siedemnastego maja</span></i></b> </span>minęły <b><i>cztery lata </i></b>od czasu założenia tego bloga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co się w ciągu tego czasu wydarzyło?</div>
<div style="text-align: justify;">
<ul>
<li>Na pewno wygląd się zmienił </li>
<li>lubię wierzyć, że moje zdolności pisarskie wzrosły</li>
<li>napisałam dwie księgi i jestem w trakcie (tak, nadal to robię) pisania części trzeciej</li>
<li>dostałam ocenę na <u><a href="https://www.wspolnymi-silami.pl/2020/02/198-ocena-tekstu-lot-kruka.html" target="_blank"><b>Wspólnymi Siłami</b></a></u>, za którą jestem bardzo wdzięczna</li>
<li>dołączyłam do kilku katalogów</li>
<li>MAM BETĘ, KTÓRA KOCHA MNIE ROASTOWAĆ</li>
<li>iiiii muszę się nauczyć bloggera na nowo</li>
</ul>
<div style="text-align: left;">
Przez te cztery lata, blog <span style="text-align: left;">prowadziłam bardzo nieregularnie i to się pewnie nie zmieni. Mimo to i tak pewnie będę nadal pisać tą historię, nawet jeśli będzie to dla siebie samej.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękuję wszystkim, którzy przewinęli się przez ten blog i coś po sobie zostawili, szczególnie, że blogger już dawno odszedł do lamusa :')</div>
<div style="text-align: justify;">
Here's to the next eventful years! Mam nadzieję, że ze mną wytrzymacie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #ba67c8;">Sonia</span></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="professor mcgonagall gifs | WiffleGif" src="https://66.media.tumblr.com/c98649ac7cba2f4d6c2e00d506ee0b5e/tumblr_nf0yp5ULWi1tq4of6o1_500.gif" /></div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-45475897962646944392020-01-25T08:31:00.002-08:002020-05-05T07:37:00.086-07:008. Opieka nad magicznym stworzeniami<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania care of magical od creatures" height="133" src="https://pbs.twimg.com/media/BsMQv0kIIAAOK81.jpg" width="320"></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Pierwsza wróżba co prawda nie wypełniła się, lecz druga owszem - i w dodatku o wiele za szybko.<br>
Pod koniec tygodnia podczas porannej poczty przy stole Krukonów wylądowały Apollo i Morgana. Pojawienie się sowy Clary nie wzbudziło zbytniego zainteresowania — dziewczyna i tak spodziewała się listu od rodziców — lecz Apollo zdumiał trochę je obie. Dziewczyny wymieniły spojrzenia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jest pierwszy tydzień, chyba jeszcze nic nie zrobiłam — mruknęła do siebie Laurel, odwiązując z jego nóżki list. Ku ich zaskoczeniu, oprócz listu, rodzice dziewczyny załączyli również najnowszy numer Proroka Codziennego. Po rozwinięciu gazety, w oczy od razu rzucał się zaznaczony czerwonym atramentem artykuł. Clara i Laurel wymieniły ponownie spojrzenia i zaczęły czytać.<br>
<h2 style="text-align: center;">
CO NOWEGO W SPRAWIE WŁAMANIA DO GRINGOTTA?</h2>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Śledztwo w sprawie włamania do Banku Gringotta utknęło w martwym punkcie. Włamanie, które miało miejsce 31 lipca, uważa się za dzieło nieznanych czarnoksiężników lub czarownic.</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Personel Gringotta oznajmił nam dzisiaj, że nic nie zostało zrabowane. Włamano się do pustej krypty, ponieważ nieco wcześniej tego samego dnia została opróżniona przez właściciela.</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> " Nie możemy jednak powiedzieć, co w niej było, więc przestańcie węszyć, bo źle to się dla was skończy" - powiedział dziś rzecznik goblinów...</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na gacie Merlina — jęknęła Laurel, prześlizgując wzrokiem po tekście. — To nie wróży nic dobrego...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dlaczego? To sprawa banku, nie twoich rodziców — powiedziała Clara. Przyjaciółka tylko smutno pokręciła głowa rozrywając kopertę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wydaje mi się — powiedziała i postukała palcem w drugi z zakreślonych artykułów. — Spójrz tutaj... I zobacz kto to napisał.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Laurel zaczęła już czytać. Z ciężkim westchnieniem odłożyła swój list i położyła gazetę między cukiernicą a kubkiem.<br>
<h2 style="text-align: center;">
MINISTERSTWO MAGII JAK ZWYKLE NIEUDOLNE</h2>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>"To, jak Bank Gringotta zajmuje się tą sprawą przechodzi ludzkie pojęcie" mówi mi pani Denholm, jedna z mieszkanek ulicy Pokątnej. "Takie włamanie, a my tam nasz dobytek trzymamy od lat!"</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Nieudolność w sprawie niedawnego włamania do Banku Gringotta jest doprawdy niedopuszczalna. Minął już ponad miesiąc od tego haniebnego wydarzenia, a my wciąż nie wiemy nic. Ministerstwo milczy. Zapytany w sprawie dochodzenia rzecznik prasowy Departamentu Przestrzegania Prawa, mówi tylko, że na razie nie ma żadnych informacji i odsyła do rzecznika banku Gringotta. Ten również nie jest w stanie nic powiedzieć, używając w dodatku ordynarnego języka. Widać, że posadę musiał dostać po znajomości.</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Prawdą jest, że krypta została opróżniona przed włamaniem, lecz co gdyby nie była? Gdyby to były pieniądze samego Ministra Knota, jestem pewna, że dochodzenie skończyłoby się już w pierwszym tygodniu. Tutaj nieznany właściciel krypty nie może liczyć na pomoc rządu. Nie jesteśmy nawet pewni czy Departament Przestrzegania Prawa wszczął jakieś śledztwo! I my mamy tym ludziom ufać? </i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Dlatego też, sądzę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby...</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara przestała czytać. Jak można pluć takim jadem i to w dodatku w publicznej gazecie? Czy dziennikarze nie powinni być obiektywni?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Pomna uwagi Laurel, aby zapamiętać nazwisko dziennikarki, przeleciała wzrokiem po tekście by znaleźć na końcu podpis. Rita Skeeter. Westchnęła, po czym uniosła wzrok na przyjaciółkę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Natychmiast poczuła jak cała złość z niej wyparowuje i zastępuje ją troska. Laurel wyglądała jakby ktoś jej powiedział, że odwołano Święta. Wpatrywała się w pergamin, ale nie czytała już tekstu, zatopiona w smutnych rozmyślaniach. Wyrwał ją z tego dopiero dotyk na ramieniu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Miała rację — powiedziała cicho, nadal tępo wpatrując się w pergamin. Clara zmarszczyła brwi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kto?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trelawney! Na pierwszej lekcji mówiła, że rodzice będą mieli problemy w pracy! — wybuchła. Część osób spojrzała na nią zaskoczona. Natychmiast spuściła z tonu. — Może i nie jest to tragedia, ale ja wiem jak moi rodzice działają pod presją. Szczególnie jeśli teraz Skeeter obrała sobie ich departament jako kozła ofiarnego.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale to minie — próbowała ją pocieszyć Clara. — Złapią winnego, będzie po krzyku i...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nie jest takie proste. Minął ponad miesiąc, a oni nic nie mają. Rodzice obawiają się, że Skeeter będzie chciała ode mnie coś wyciągnąć.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przecież ty nic nie wiesz! — Tym razem to Clara krzyknęła we wzburzeniu. — Skeeter musiałaby oszaleć, żeby...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Skeeter wie co robi — wtrącił się nagle w ich rozmowę Patrick. Obie dziewczyny podskoczyły. Były tak zaaferowane tą sprawą, że zupełnie zapomniały co się wokół nich dzieje. Uniosły wzrok na chłopaka, który wzruszył ramionami. — Przez nią przestałem czytać Proroka. Jeśli będzie chciała kogoś obsmarować, to znajdzie sobie do tego powód. Ale w Hogwarcie jesteś bezpieczna, Lori. Dumbledore prędzej by sobie obciął własną brodę niż pozwolił żeby taka pluskwa chodziła po szkole i męczyła jego uczniów.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Masz rację — przyznała słabo dziewczyna, rolując list i wkładając go sobie do torby. — Ale jeśli ta przepowiednia się sprawdziła, to może...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie kończ — przerwała jej natychmiast Clara. — Wiem co chcesz powiedzieć i nie kończ. Nie popadajmy w paranoję.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Obie wbiły wzrok w siedzących po drugiej stronie sali Freda i George'a.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Po przerażającej przepowiedni Trelawney, bliźniacy zdecydowali, z właściwym sobie podejściem, obrócić całą sprawę w jeden wielki żart. Także gdy chodzili na sporadycznie oddzielne lekcje, żegnali się, jakby nie mieli się już nigdy zobaczyć. Fred był w stanie nagle zacząć coś spisywać na kartce a zapytany co robi, odpowiadał, że spisuje swój testament, bo nie pozwoli aby cokolwiek przypadło Percy'emu. Ich starszy brat zazwyczaj przewracał wyniośle oczami, ale Clara mogłaby przysiąc, że odetchnął z ulga, że jego bratu jednak nic się nie stanie. Zresztą, ona sama wolała, żeby tak zostało. Żeby cała ta przepowiednia okazała się jednym wielkim żartem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Poza tym, moja przepowiednia też na razie się nie spełniła — mruknęła jeszcze, powoli zbierając swoje rzeczy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może dlatego, że jesteśmy obie początkujące i same nie wiemy, co robimy. Zawsze mogłam to źle odczytać — odparła Laurel, zakładając torbę na ramię. Ku uldze Clary, dziewczyna uśmiechnęła się słabo. Może nie będzie tak źle.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> I pamiętaj <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> dodała szybko. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> że wywróżyłam ci na koniec klucz. Ma ci to dać jakieś nowe możliwości!</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Poczuła się lepiej, gdy na twarzy przyjaciółki pojawił się już szczery uśmiech.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co dzisiaj mamy?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Opiekę nad magicznymi stworzeniami — westchnęła, czując, że cały optymizm z nie ucieka. Sądząc po minie Laurel, dziewczyna czuła się tak samo.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ten poranek chyba nie mógł być gorszy.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Na błoniach pojawiły się jako jedne z ostatnich. Robiły dosłownie wszystko, żeby się spóźnić. A to Clara stwierdziła, że w sumie jest jej zimno i pójdzie po szalik, a to Laurel nagle zauważyła, że przez przypadek zapomniała podręcznika. Kiedy w końcu dotarły na miejsce, przywitały ich zdumione spojrzenia Freda i George'a.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wszystko w porządku? — zapytali. Dziewczyny wzruszyły ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mogło być lepiej — mruknęła Laurel, stając obok Freda. Ten spojrzał na nią.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No właśnie... Co się stało przy śniadaniu? — rozejrzał się wokół i zniżył głos do szeptu. — Rodzice?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Widząc, że przyjaciółka skinęła smutno głową, lekko ścisnął jej ramię.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— U nas podobnie...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiecie, Bill pracuje w Gringocie — włączył się George. Chyba poczuł na sobie zdumione spojrzenie Clary, bo machnął ręką. — Długo by opowiadać. W każdym razie Skeeter postanowiła się i na niego uwziąć, czym pewnie zaraz doprowadzi mamę do szewskiej pasji... Także jedziemy na tym samym hipogryfie, Lori.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tia, moi rodzice też to zauważyli — powiedziała dziewczyna i ku zaskoczeniu wszystkich uśmiechnęła się. — Dlatego na razie chyba nie mają problemu, że nadal kontynuuję z wami znajomość. W liście wspomnieli mi, że chyba właśnie poznali waszego brata.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chociaż tyle dobrego — skwitowała Clara. Nic więcej nie zdążyli powiedzieć bo na spotkanie klasie wyszedł właśnie profesor Kettleburn.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Mężczyznę pamiętała z tej przeklętej wycieczki do Zakazanego Lasu. To on nakrył ich w krzakach i kazał im bezzwłocznie wracać do zamku. Mimo wszystko ulitował się nad nimi i pozwolił poczekać aż do finału akcji. Czy to była dobra decyzja, czas zdołał już pokazać.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wtedy nie przyjrzała mu się dokładnie, bo było za ciemno. Zapamiętała jedynie, że był starszym człowiekiem, widocznie doświadczonym przez życie. Zamiast dłoni i nogi miał protezy, jednak dopiero w świetle dnia Clara zauważyła czarną przepaskę zasłaniająca jedno oko. Wtedy też wydawał jej się być nauczycielem surowym na miarę profesor McGonagall. Teraz jednak, między innymi po wysłuchaniu historii bliźniaków o tym, jak nauczyciel uczył w czasach Charliego czy Billa, nie była tego taka pewna.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Witam na waszej pierwszej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami! Czy to już wszyscy? — zapytał, rozglądając się po garstce uczniów stojących przed nim.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tak naprawdę Clara, Laurel i bliźniacy byli jednymi z niewielu, którzy zdecydowali się właśnie na te zajęcia. Jako że profesor Prescott odeszła ze szkoły nie podając powodu, po szkole zdążyła się roznieść plotka, że miało to coś wspólnego z jakimś zwierzęciem w Zakazanym Lesie. Drugoklasistów wystraszyło to na tyle, że mało który postanowił spróbować opieki. Dlatego też, kiedy uczniowie popatrzyli po sobie i niepewnie kiwnęli głowami, profesor uśmiechnął się, jakby chciał dodać im otuchy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobrze, widzę więc, że jesteście odważni. To wspaniale, bo niektóre z magicznych stworzeń potrafią szybko się zdenerwować. Ale! — dodał szybko, widząc przestraszone spojrzenia kilku osób, w tym Clary i Laurel. — Nie obawiajcie się! Moim zadaniem jest przygotować was na takie nieprzyjemności! Nie wszystkie stworzenia są niebezpieczne. Żebyście się sami o tym przekonali, zorganizowałem dla was spotkanie ze stworzeniem, które krzywdy wam nie zrobi!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pufki pigmejskie? — usłyszała za sobą Clara pisk jednej ze swoich współlokatorek, Ayi Shiro. Profesor spojrzał na nią z błyskiem w oku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niestety nie, to na kolejnych zajęciach — obiecał. — Tymczasem za mną, młodzieży! — I ruszył w stronę Zakazanego Lasu. Uczniowie spojrzeli po sobie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba musimy za nim iść — mruknął Lee Jordan. Clara westchnęła, ale przyznała mu rację.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może nie będziemy wchodzili do Lasu, tylko... gdzieś na obrzeża? — zapytała z nadzieją w głosie, która nawet dla niej brzmiała fałszywie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak mus to mus — skwitował Fred i ruszył za nauczycielem, a za nim reszta.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Profesor faktycznie nie zamierzał wchodzić do lasu. Kiedy wszyscy myśleli, że zaraz będą musieli wejść w jego mroki, mężczyzna gwałtownie skręcił, kierując się w miejsce, w którym żadne z nich jeszcze nie było.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clarze skojarzyło się ono z padokiem dla koni, głównie przez wydeptaną, wyraźnie przygotowaną do jakiegoś pokazu ziemię i otaczające je coś o wyglądzie boksów dla koni. Jednak tuż obok tego padoku stał mały budynek, który z kolei wyglądał jak paśnik dla zwierząt. Mimowolnie uśmiechnęła się na jego widok. Przypominał jej ten z Sherwood.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nauczyciel kazał na siebie poczekać, a sam zniknął gdzieś za boksami. Przyjaciele wymienili spojrzenia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na razie nie jest źle — mruknęła półgębkiem Laurel, uważnie skanując otoczenie. Clara kiwnęła głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trochę przypomina mi dzieciństwo — przyznała. — No i widzicie, jednak nie jesteśmy bezpośrednio w Lesie. Może tu są jakieś zaklęcia ochronne i...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nie dokończyła, ponieważ przerwało jej głośne "Och!" któregoś z jej rówieśników. Natychmiast zwróciła z powrotem uwagę na padok.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tuż obok profesora Kettleburna szło stadko małych... Stworzonek. Było to coś, z czym Clara się nigdy nie spotkała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nie mogły być większe niż dwie stopy. Poruszały się na dwóch nóżkach zakończonych kopytami, chociaż ich ręce miały dwupalczaste dłonie. Clara uśmiechnęła się, widząc że są bardzo kudłate, przez myśl jej nawet przemknęło, żeby któreś pogłaskać. Powstrzymała się jednak. Stwierdziła, że raczej nie byłoby to dobre posunięcie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nauczyciel zatrzymał się, a stadko zbiło się w ciasną grupkę wokół niego, podejrzliwie przyglądając się stojącym przed nimi uczniami. Uśmiechnął się, widząc, że oni również mieli nietęgie miny.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie bójcie się — powiedział, zniżając swój tubalny głos do bardzo głośnego szeptu. — One boją się was bardziej, niż wy ich! Czy ktoś z was może mi powiedzieć jak nazywają się te stworzenia?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W górę wystrzeliła ręka Laurel.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kudłonie — powiedziała, kiedy mężczyzna udzielił jej głosu. Pokiwał z uznaniem głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bardzo dobrze, panno Burton. Pięć punktów dla Ravenclaw.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara i Laurel przybiły sobie piątki.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy ktoś może wie, czym zajmują się kudłonie? Oprócz panny Burton?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tym razem odezwała się Cressida.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— One... Pilnują koni, prawda?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dokładnie tak, choć nie tylko. Mimo wszystko, jeden punkt dla Ravenclaw. Kudłonie — tu poklepał najbliżej stojącego z nich — nie pilnują tylko koni. Właściwszą odpowiedzią byłoby, że pilnują wszystkie zwierzęta koniowate. Mają baczność na testrale, — Na dźwięk tej nazwy Clara mimowolnie się skrzywiła, ale profesor kontynuował, — Hipogryfy, czy jednorożce. Co odważniejsze będą się zajmowały również i abraxanami. Unikają za to na ogół ludzi, dlatego teraz zachowują się bardzo nieśmiało. To stadko tutaj zostało oswojone przeze mnie i Hagrida, ale ufa tylko nam i wybranym uczniom ze starszych klas. Waszym zadaniem na dziś jest przekonanie ich do siebie. Podzielcie się w pary, otwórzcie swoje podręczniki na stronie dwudziestej, i postarajcie im się dogodzić. Ja będą chodził wokół was i służył radą.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Uczniowie, nieco pocieszeni słowami nauczyciela, szybko wykonali polecenie. Kettleburn wskazał każdej parze po jednym kudłoniu. Clarze i Laurel trafił się taki, który wyglądał na najbardziej nieśmiałego, z pomarańczowo-białym futrem. Spojrzały po sobie, widząc, że zwierzak już zaczynał się cofać. Westchnęły.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pomysły? — mruknęła Laurel do przyjaciółki, prześlizgując wzrokiem po stronach w podręczniku. Clara zajrzała jej przez ramię.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tutaj piszą, że lubią spać w sianie — powiedziała, stukając palcem w odpowiednią linijkę tekstu. — A gdyby tak zrobić mu posłanie? I nazbierać jakiejś dobrej trawy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Brzmi jak dobry plan — pokiwała głową przyjaciółka. — Zabierajmy się do roboty.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez resztę lekcji układały w pobliżu lasu legowisko dla ich kudłonia, i zbierały najzieleńszą trawę, jaką udało im się dostrzec wokół padoku. I nie były jedynymi, które wpadły na ten pomysł. Większość uczniów robiła to samo.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kudłoń przez większość czasu przyglądał im się podejrzliwie. Kiedy Clara przyklękła przy nim, oferując mu nieco trawy, cofnął się od niej o kilka kroków.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lepiej by było, gdybyś położyła jedzenie przed nim — usłyszała nad sobą sugestię profesora. — Inaczej może zacząć myśleć, że jest zatrute.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dlaczego miałby... — powiedziała zirytowana Clara, ale położyła trawę przed nim. Kudłoń nadal patrzył na nią podejrzliwie, ale mimo wszystko szybko chwycił kilka źdźbeł zaczął jeść. Dziewczyna uniosła brwi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Z nimi trzeba delikatnie — powiedział jeszcze na odchodnym nauczyciel. Uśmiechnęła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Najgorzej było jednak z przekonaniem zwierzaka do posłania. Za żadne skarby nie chciał do niego podejść, chociaż niektóre z jego pobratymców już to zrobiły. Cressida przybiła piątkę z Ayą, kiedy ich kudłoń wygodnie umościł się w sianie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No chodź, mały — jęknęła Laurel, kładąc przed nim kolejne ze źdźbeł trawy. Jej planem było podstępem, za pomocą smakołyków, zaprowadzić go do posłania. Kudłoń jednak robił krok do przodu po jedzenie, a potem natychmiast się cofał. — Przydałby się nam jakiś koń.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tia — parsknęła Clara, odchodząc nieco na bok, żeby narwać jeszcze trochę trawy. — Może zacznij rżeć, wtedy za tobą pójdzie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bardzo zabawne.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara jedynie przewróciła oczami. Kiedy już się wyprostowała tuż za sobą usłyszała końskie parsknięcie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przestraszona odwróciła się. Tuż za nią stał testral, wyraźnie mierząc ją wzrokiem. Zakryła usta, tłumiąc piśnięcie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej! W końcu ruszył! — usłyszała za sobą ucieszony krzyk Laurel. Nadal nie odrywając wzroku od zwierzęcia, Clara rzuciła do tyłu:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To świetnie!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale nie w tę stronę! Odrobinę bardziej w prawo!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kudłoń jednak chyba nie chciał słuchać Laurel. Wiedziony instynktem kierował się prosto w stronę testrala. Clara instynktownie odsunęła się, nie chcąc wchodzić w pole ich wzroku. Przez chwilę oba zwierzęta mierzyły się wzrokiem, jednak przerwał to testral. Zarżał głośno, zwracając na siebie uwagę pozostałych uczniów, po czym jakby łbem wskazał kudłoniowi legowisko.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co to było? — Clara usłyszała przestraszony głos Ślizgonki, stojącej niedaleko niej. Jeśli dobrze pamiętała, była to Chelsea Colton.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel spojrzała na przyjaciółkę, która nadal wpatrywała się w, przynajmniej dla niej, pustą przestrzeń. Natychmiast domyśliła się o co chodzi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To byłam ja! — krzyknęła do klasy. — Wybaczcie, nie miałam już pomysłów. I chyba zadziałało!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W odpowiedzi obie dziewczyny usłyszały tylko Freda, który zaczął rżeć jak koń, a zaraz po tym cichy szmer śmiechu pozostałych.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobrze się czujesz? — zapytała Laurel, kładąc Clarze dłoń na ramieniu. Ta zamrugała kilkakrotnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak... chyba tak — mruknęła, odgarniając włosy na prawą stronę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To był testral, prawda? — wyszeptała przyjaciółka, patrząc, jak kudłoń mości się w sianie. Testral zdążył ponownie ukryć się w lesie — Nareszcie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niestety. Dzięki za krycie — powiedziała ze słabym uśmiechem. Ta skinęła głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie ma sprawy. Dobrze, że profesor Kettleburn nie zwrócił na to uwagi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Rzeczywiście, nauczyciel, znajdujący się po drugiej stronie padoku, zdawał się być nieporuszony całym zajściem. Odwrócony tyłem do Clary, z wielką uwagą przyglądał się Lee i Kennethowi Towlerowi, jak zajmują się ich kudłoniem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Mimo wszystko Clara czuła, że ktoś na nią patrzy. Rozejrzała się po klasie, szukając kto mógłby to być, kiedy jej wzrok skrzyżował się z Peggy Flanagan, która współpracowała z Chelsea.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Spojrzenie dziewczyny zdawało się przeszywać ją na wskroś, więc spuściła wzrok. O co jej mogło chodzić? Czy też widziała tego testrala? Może wiedziała o nich coś więcej?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Już miała do niej podejść, kiedy profesor Kettleburn oświadczył, że zajęcia się skończyły, a każda para, której udało się skłonić kudłonia do zajęcia posłania otrzymuje po trzy punkty dla swojego domu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Po zakończeniu klasy Fred i George natychmiast podeszli do dziewczyn, uniemożliwiając Clarze rozmowę z Peggy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co się stało? — zapytali, patrząc znacząco na Clarę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Testral — mruknęła i odwróciła się w stronę zwierzęcia, ale jego już nie było. Poczuła jak zimny dreszcz przebiegł jej po karku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co on robił tak daleko od lasu?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Możemy wracać do zamku? — jęknęła Clara, chcąc jak najszybciej znaleźć się z dala od tego miejsca. Przynajmniej na razie, do kolejnej lekcji.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne. W ogóle to nie było tak źle, co?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez resztę drogi do zamku dyskutowali o swoich osiągnięciach w trakcie zajęć. Dla Clary było oczywiste, że chcieli w ten sposób odwrócić jej uwagę od niemiłego zajścia. I była im za to wdzięczna.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Odwracała się jeszcze kilka razy, żeby zobaczyć, czy Peggy nie idzie gdzieś za nimi, ale ta zniknęła jej z oczu zaraz po zajęciach.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle sobie o czymś przypomniała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mój list!<br>
<br>
<b><i>Moja głowa! </i></b><br>
<b><i>Przepraszam Was, za opóźnienie! Przez sesję prawie straciłam poczucie czasu i byłam przekonana, że rozdział miał się pojawić dzisiaj a nie tydzień temu! Postaram się, żeby to się więcej nie powtórzyło!</i></b><br>
<b><i>Asdfghjkl, miałam wrażenie, że jest coraz lepiej z moim pisaniem, a cały czas łapię się na błędach logicznych. Na szczeście są one w przyszłych rozdizaąłch, więc jeszcze jestem w stanie je zedytowac, but... Ech...</i></b><br>
<b><i>Mam nadzieję, ze ten Wam się podobał ^^</i></b><br>
<b><i><span style="color: red;">NASTĘPNY ROZDZIAŁ 8.02!</span></i></b><br>
<b><i>Sonia</i></b><br>
<div>
<br></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-10018237719192713282020-01-04T07:18:00.001-08:002020-05-05T07:33:34.033-07:007. Omen<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania divination harry potter" height="227" src="https://harry-potter-sounds.ambient-mixer.com/images_template/4/7/0/470f2ac43de7040c6931955a1a2e781c_full.jpg" width="320"></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak myślisz, dlaczego nie możemy wchodzić na to trzecie piętro? — zapytała Laurel następnego dnia przy śniadaniu. Clara wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie mam pojęcia — odparła, ze spokojem smarując kanapkę dżemem. — W sumie nie wiem, czy chcę wiedzieć.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Komunikat dyrektora był jednym z głównych tematów w Wielkiej Sali. Clarze już zdążyło obić się o uszy kilka dziwnych i nieprawdopodobnych teorii. Lee twierdził, że Dumbledore na pewno próbuje ukryć skutki nieudanego eksperymentu Snape'a, a Cressida Paxton, jedna z dziewcząt dzielących z Clarą dormitorium, mówiła każdemu, kto chciał jej słuchać, że muszą tam być schowane informacje o odkryciach, na które świat czarodziejów nie jest jeszcze gotowy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara z kolei starała się o tym nie myśleć. Owszem, słowa dyrektora ją zaciekawiły, ale również zaniepokoiły. Źle czuła się z tym, że w szkole czai się jakieś niebezpieczeństwo. Wstając rano z łóżka, przysięgła sobie, że choćby nie wiadomo co, nie pójdzie na trzecie piętro. To miał być spokojny rok.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Spojrzała na swój plan lekcji. Z zadowoleniem odkryła, że nowe zajęcia miały się rozpocząć już tego dnia od wróżbiarstwa. Uśmiechnęła się. Lekcja, której nie mogła się doczekać była pierwsza!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dlatego też szybko skończyła śniadanie, zmuszając do tego samego Laurel. Wstając pomachała w stronę bliźniaków, dając im do zrozumienia, że chciała, aby za nimi poszli. Chłopcy skinęli jej głowami i pokrótce wszyscy razem kierowali się w stronę Wieży Północnej. Jedynie Clara była tam wcześniej, ale nawet ona nie była pewna drogi. Ostatnio odwiedziła to miejsce jeszcze przed Bożym Narodzeniem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy po raz szósty przechodzili obok tego samego obrazu, sfrustrowana zwróciła się bliźniaków:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy żadne z was nie zabrało ze sobą Mapy?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba ja? — odpowiedział niepewnie Fred, sięgając do tylnej kieszeni spodni. Odkrywając jednak, że jest pusta spojrzał pytająco na brata. Ten wzruszył ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A nie była teraz wasza kolej? — zwrócił się do dziewczyn. Wymieniły spojrzenia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Możliwe — mruknęła Laurel i zaczęła grzebać w torbie. — Potrzymajcie — zwróciła się do przyjaciół i zaczęła ją rozpakowywać.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Reszcie z każdym kolejnym przedmiotem rosły oczy ze zdumienia. Pokrótce w każdej z trzech par rąk znajdowały się co najmniej dwie książki i pióro.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lori, jakim cudem ci jeszcze ramię nie pękło? — zapytał zaszokowany Fred i stęknął, gdy dziewczyna dołożyła mu jeszcze jedną książkę. Wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bywa — odparła spokojnie. — Ach! Mam ją! — wykrzyknęła, triumfalnym gestem wyciągając w końcu niepozorny kawałek pergaminu. George odetchnął z ulgą.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli możemy ci już oddać te wszystkie fanty?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak. Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Okazało się, że do klasy wróżbiarstwa mieli całkiem niedaleko. Zadowoleni przyspieszyli kroku i już po chwili stanęli pod drewnianą klapą w suficie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Który z was jest wyższy? — zapytała Clara, odwracając się bliźniaków. — Trzeba tam chyba <span style="text-indent: 1cm;">zapukać...</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oczywiście, że ja! — odpowiedzieli wspólnie Fred i George. Laurel westchnęła teatralnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To zapukajcie razem — mruknęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tak też zrobili. Z drewnianej klapy natychmiast wysunęła się srebrna drabina. Spojrzeli po sobie niepewnie. Jedynie Clara wydawała się niewzruszona i zaczęła się wspinać.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No chodźcie — rzuciła w dół. — Bo się spóźnimy!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy wszyscy już dotarli na górę, poczuli ciężki zapach olejków, kadzideł, ziół, i parzonej herbaty. Jednak w przeciwieństwie do apteki teraz ta silna woń nie przeszkadzała Clarze. Bliźniacy natomiast zasłonili twarze rękawami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak można się uczyć w takiej duchocie? — mruknął niezadowolony George. Dziewczyna rezolutnie wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przynajmniej zimą będzie ciepło — powiedziała zajmując miejsce przy jednej z kolorowych puf, nadal chłonąc wzrokiem pomieszczenie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Klasa wydała jej się bardziej przytulna niż kiedy była tu pierwszy raz; czuła się wtedy nieco onieśmielona jego osobliwością. Machnęła na przyjaciół, żeby usiedli obok niej.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wtedy usłyszeli czyjś aksamitny głos.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy to już są wszyscy?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W krąg światła ognia buchającego z kominka weszła profesor Trelawney. Za plecami Clara usłyszała jakby stłumiony wdech zdumienia jej klasy. Nawet Fred i George wyglądali na zafascynowanych. Ona jednak tylko uśmiechnęła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Widziała profesor wróżbiarstwa już kilka razy i zdążyła się przyzwyczaić do jej osobliwego wyglądu, przypominającego wyrośniętą, migoczącą ważkę. Rozumiała jednak, że większość uczniów spotkała kobietę pierwszy raz, więc jej aparycja mogła budzić zdziwienie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale czupiradło — usłyszała gdzieś za sobą głos Daviesa. Zaskoczona i zbulwersowana odwróciła głowę w jego kierunku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Chłopak siedział trochę nad nią. Clara uniosła brew, widząc, że był obok Flanagan, która również nie wyglądała na zadowoloną z jego komentarza. Nawet szturchnęla go, posyłając mu karcące spojrzenie. Davies w jednej chwili spuścił wzrok i mruknął coś pod nosem, co nieco zaskoczyło Clare. Ograniczyła się więc do spojrzenia na niego ze złością i ponownie zwróciła swoją uwagę na nauczycielkę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kobieta zdawała się nie zauważyć nieprzyjemnego komentarza, ponieważ kontynuowała z tajemniczym uśmiechem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nazywam się Sybilla Trelawney i będę waszą przewodniczką po nieodgadnionym świecie przyszłości. Zdaję sobie sprawę, że większość z was widzi mnie po raz pierwszy. Cóż, rzadko kiedy zaszczycam swą obecnością szkolne zgromadzenia, ponieważ długie przebywanie między ludźmi, szczególnie niewierzącymi, zakłóca moje trzecie oko.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Fred, George i część klasy zachichotała cicho na jej ostatnie słowa. Clara szturchnęła bliźniaków, spoglądając na nich z wyrzutem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wybraliście studiowanie wróżbiarstwa, co, jak widzę, jest szczególnie odważnym posunięciem przez wielu z was. Niestety, muszę was zmartwić informacją, że nie każdy tu się znajdujący osiągnie ten sam poziom oświecenia co reszta klasy. Wiele wybitnych czarownic i czarodziejów, choć zręcznie posługują się magią, przekształcają martwe rzeczy w żywe czy usidlają w swych wywarach emocje, nie są w stanie przejrzeć mgieł przyszłości <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> mówiła spokojnie nauczycielka, zatrzymując się wzrokiem na każdym z uczniów. Clara zadrżała gdy jej spojrzenie chwile zatrzymała się na niej. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Książki niestety wam w tym nie pomogą. Istnieje wiele poradników, ale bez elementu trzeciego oka, będą wam zupełnie bezużyteczne. W pierwszym semestrze zaczniemy od czegoś prostego: fusów oraz dłoni. Kochanie, ja bym jednak obawiała się chłopców o czarnych włosach — zwróciła się do Flanagan. Ta wyraźnie posmutniała, zerkając na Daviesa, który zamrugał kilkakrotnie, robiąc ogłupiałą minę. Clara przygryzła wargę, żeby nie uśmiechnąć się wrednie.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Już ją lubię — mruknęła do niej Laurel. Ta mrugnęła do niej i ponownie skupiła się na słowach kobiety.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— W drugim semestrze czeka nas kryształowa kula oraz wróżenie z płomieni... Aczkolwiek niektórzy z was nie będą w stanie uczestniczyć na lekcji zimą, z powodu chorób... Moja droga — zwróciła się do Laurel, która zasłuchana w słowa nauczycielki aż podskoczyła. — Czy mogłabyś mi podać największy srebrny dzbanek?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oczywiście, pani profesor — odpowiedziała nieśmiało dziewczyna i najszybciej jak mogła podała kobiecie wskazany przedmiot. Trelawny uśmiechnęła się dobrotliwie. Odbierając dzbanek, delikatnie dotknęła jej nadgarstka. — Dziękuje ci... a przy okazji... Czy w pracy twoich rodziców nie było ostatnio zamieszania?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— N-nie? — wyjąkała niepewnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No cóż, niedługo się to zmieni — powiedziała z dziwnym smutkiem kobieta. Laurel odwróciła się do przyjaciół i na drżących nogach usiadła obok Clary. Ta ją delikatnie poklepała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To pewnie nic takiego — próbowała ją pocieszyć, ale ta wyraźnie posmutniała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie rozumiesz — rzuciła. — Sama miałam jakieś dziwne przeczucia i...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ustawcie się proszę po filiżanki — przerwała jej profesor Trelawney. — Podzielcie się w pary i wypijcie nalaną przeze mnie herbatę. Następnie lewą ręką zakręćcie filiżanką, postawcie ją denkiem do góry, i wymieńcie się nimi ze swoimi partnerami. Strony szósta i piąta zakupionych przez was egzemplarzy “Demaskowania Przyszłości” powinny wam w tym pomóc. Ja również służę poradą.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W klasie zapanowało małe zamieszanie kiedy wszyscy sięgali po wspomniane filiżanki i ciesząc się tą chwilą relaksu rozmawiali między sobą. Clara i Laurel wymieniły spojrzenia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli mówiłaś, że...? — próbowała nieśmiało kontynuować rozmowę Clara, ale przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nieważne — mruknęła. — Już się przyzwyczaiłam, że często mam takie przeczucia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może to twoje trzecie oko — odezwał się za nimi Fred. Jednym haustem wypił ciepły napój. Dziewczyny wybałuszyły oczy. — No co? Swoją droga to kobieta jest cudowna. Już ją lubię.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nieco szacunku, Fredericku — ofuknęła go Laurel, prostując się. Clara posmutniała. Znając Laurel oznaczało to, że faktycznie uznała rozmowę za zakończoną. Westchnęła. Nie pozostało jej nic innego jak tylko dopić swoją herbatę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyny szybko osuszyły swoje filiżanki i podały je sobie nawzajem. Laurel zmarszczyła brwi, obserwując fusy przyjaciółki.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiesz co... — mruknęła, zaglądając na strony podręcznika. — Z tej strony masz chyba maskę... to oznacza oszustwo... czyli ktoś będzie próbował cię oszukać... Albo może już to zrobił?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może znowu Davies — mruknęła Clara, łypiąc złym okiem na chłopaka. Flanagan właśnie zabierała się za jego filiżankę. Dziewczyna miała cichą nadzieję, że w jego będzie coś jeszcze gorszego. Tymczasem Laurel spokojnie kontynuowała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale z kolei jak się na nią spojrzy w ten sposób — powiedziała, przekrzywiając głowę. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> widać jakby... zasłonę? To chyba znaczy sekret... Chociaż jakby była odsunięta, czyli go odkryjesz... Może nie będzie tak źle... och nie — jęknęła, przekrzywiając głowę po raz ostatni. Clara, której ta wróżba coraz mniej się podobała uniosła spojrzenie na przyjaciółkę. — To wygląda na piórko... Czyli niespójność.. Czyli... Zostałaś, albo zostaniesz oszukana, jednak odkryjesz to i jakiś sekret i to cię wytrąci z równowagi... Tak to rozumiem...</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No to pięknie się zapowiada moja przyszłość — powiedziała Clara, starając się zignorować smutne spojrzenie Laurel. Mimo to zapisała symbole wraz z ich znaczeniami na kawałku pergaminu. — Może się mylisz?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może tak — odparła, pocierając nadgarstki w zdenerwowaniu. — Przynajmniej mam taką nadzieję — mruknęła tak cicho, że dziewczyna prawie jej nie usłyszała. Jednak natychmiast zmusiła się do uśmiechu. — A moja? Może chociaż będziemy cierpiały razem?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Świetne podejście — sarknęła Clara. Zajrzała do filiżanki, mrużąc oczy. Przekrzywiała głowę, próbując wśród rozmokłych brązowych fusów dostrzec jakiś kształt. Westchnęła. — To chyba jednak nie dla mnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Próbuj!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobra... O, czekaj! — wykrzyknęła rozpoznając wreszcie jakiś kształt. — To... To chyba jest... Naparstek... aj, zmiany w domu... — Laurel otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Zacisnęła usta, zmuszając się do współczującego uśmiechu. — A tutaj... tutaj... to jest chyba kruk... zła wiadomość...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No cóż, pewnie profesor Trelawney miała rację — powiedziała smutnie Laurel, wodząc wzrokiem za nauczycielką.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zawsze mogę się mylić... I tak jest on dość rozmyty... I tutaj jeszcze jest... O! Klucz! Czyli, że będziesz miała jakieś nowe możliwości! Czyli nie ma tragedii! — wykrzyknęła Clara, uśmiechając się. Laurel jednak pozostawała niepewna. Podobnie jak przyjaciółka spisała wszystkie symbole.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Miejmy nadzieję, że chociaż to się sprawdzi — westchnęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej, w ogólnym rozrachunku moja przyszłość wygląda gorzej — powiedziała Clara, klepiąc ją po ramieniu, chociaż sama poczuła w gardle gulę. Ciekawe o co mogło chodzić?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nie miały jednak czasu na dłuższe zastanawianie się, ponieważ profesor Trelawney zaczęła właśnie na głos odczytywać symbole w filiżance Freda.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och, mój drogi, to wcale nie jest zabawne — powiedziała, piorunując wzrokiem chłopaka. — Twój brat naprawdę nie ma talentu... Pomylić róg z kołem! Koło, czyli dobry los, możesz się powoli zacząć cieszyć, mój drogi — na te słowa Fred wygodnie rozparł się na pufie, szczerząc zęby do przyjaciółek. Te spojrzały na niego z wyrzutem. — Ach, oczywiście w towarzystwie jajka... Czyli sukces... No cóż, chyba masz szczę... — nagle kobieta przerwała. Z przerażeniem w oczach wpatrywała się w ostatni z symboli. — Och! Mój biedny, biedny chłopcze!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W tym momencie cała klasa zwróciła na nią uwagę. Fred, zaskoczony, spojrzał z powątpiewaniem na nauczycielkę. Zapanowała taka cisza, że dałoby się usłyszeć nawet najmniejszy brzęk filiżanki. Kobieta, jakby nieświadoma napięcia jakie stworzyła, milczała. Po dłuższej chwili wydusiła z siebie:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och... Nie powinnam ci tego mówić... naprawdę nie... Taki młody jeszcze jesteś...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pani profesor — odezwał się z drżącym głosem George. — Co jest w filiżance mojego brata?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kobieta zwróciła smutne spojrzenie w jego kierunku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ponurak, mój drogi! — wykrzyknęła z trwogą. — Ponurak!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel chyba była jedyną osobą, która zrozumiała tę wróżbę, ponieważ wydała z siebie stłumiony okrzyk. Widząc, że cała klasa teraz na nią zwróciła uwagę, zarumieniła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ta młoda dama doskonale wie, o co chodzi! — kontynuowała profesor Trelawney, wskazując na nią dłonią. Teraz nawet Clara zaczęła odczuwać niepokój. Spojrzała pytająco na przyjaciółkę, jednak ta pokręciła głową. — Wielki, widmowy pies, lubujący się w cmentarzach... Och, kochany chłopcze, to omen śmierci!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W klasie zapadła cisza. Wszyscy wlepili wzrok we Freda, który nagle pobladł nawet pod piegami. George nie wyglądał lepiej. Zaczął spoglądać na brata jakby miał się zaraz rozpłynąć w powietrzu. Nawet Davies wyglądał na poruszonego.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle Clarze przypomniał się wydarzenie z pierwszej klasy, kiedy siedząc z bliźniakami po nocy w bibliotece znalazła wzmiankę o tym zwierzęciu. Nie mogła uwierzyć, że nie połączyła tych faktów wcześniej!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Swoją drogą... Czy Fred nie wspomniał, że kiedyś jego wujek zobaczył ponuraka i zmarł następnego dnia?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara poczuła jak nagle robi jej się zimno. Z przerażeniem wbiła wzrok w chłopaka. W klasie nadal panowała martwa, pełna napięcia cisza. Nikt nawet nie próbował żartować, zwrócić uwagi, że to przecież tylko garstka fusów.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja... Ja myślę, że na dziś to powinien być koniec lekcji — powiedziała cicho profesor Trelawney. — Zbierzcie swoje rzeczy i... och... — westchnęła, przykrywając oczy dłonią. Ciężko westchnęła. — I uważajcie na siebie.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez kolejne lekcje cała czwórka czuła się beznadziejnie. Z wielkim smutkiem Clara odkryła, że nie jest w stanie skupić się na słowach profesor Babbling, ponieważ za bardzo martwiła się o Freda. O George'a też. Co chwila zerkała na chłopaka, który smętnie położył głowę na ławce i wpatrywał się tępo w przestrzeń.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wyraźnie przygasł po lekcji wróżbiarstwa. Chodził za bratem jak cień, roztaczając wokół siebie smutną atmosferę. Na każdej lekcji bliźniacy siedzieli możliwie jak najbliżej siebie, a kiedy w końcu musieli się rozstać, ponieważ mieli zajęcia w dwóch różnych miejscach, uścisnęli się tak mocno, jakby już nigdy mieli się nie zobaczyć.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Na Freda ta przepowiednia też nie wpłynęła najlepiej. Snuł się po korytarzach, a na lekcji eliksirów, zupełnie jak nie on, warknął na Snape'a, że te uwagi może sobie wsadzić, co poskutkowało natychmiastowym szlabanem. Na zdziwione spojrzenia Clary i Laurel prychnął, że skoro pozostało mu te kilka godzin z życia to przynajmniej powinien sobie poużywać.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A wy co takie smutne? — usłyszały obok siebie wesoły głos Patricka. Clara uniosła na niego spojrzenia sponad zupy. — Ktoś umarł?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Obie dziewczyny wzdrygnęły się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jeszcze nie — powiedziała Laurel, bawiąc się jedzeniem. — Ale wkrótce może.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Patrick, zdumiony, uniósł brwi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to? Ktoś wszedł na trzecie piętro? Dlaczego dopiero teraz mi to mówicie!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pat! Nie krzycz! — zwróciła mu uwagę siedząca obok Fiona. Spojrzała z troską na przyjaciółki. — Co jest?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie o trzecie piętro chodzi — odezwała się w końcu Clara. Trzęsące się ręce schowała pod stół. — Tylko o Freda. Mieliśmy pierwsza lekcję wróżbiarstwa i..<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ku jej zaskoczeniu Patrick się roześmiał. Z wyrzutem spojrzała na niego. Odchrząknął.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przepraszam — powiedział, poprawiając okulary. — Czyli w tym roku padło na Freda?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to w tym roku? Ktoś umarł wcześniej I skąd w ogóle wiesz co się stało? — wykrzyknęła zszokowana Laurel. Clara również spojrzała na niego zaskoczona. Patrick wzruszył ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niby miał, ale nic mu się nie stało. Na moim roku też na kogoś padło. Żyje do dziś, niestety — mruknął patrząc znacząco na Forrestera. Clara zamrugała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli, że...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli, że Trelawney chciała po prostu was przestraszyć — powiedziała stanowczo Fiona. — Mimo że sama wierzę w większość tych wróżb, to wiem, że co roku komuś przepowiada śmierć. Podobno to jej swoisty sposób przywitania z klasą...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To okrutne! — zaoponowała Laurel. Clara jej przytaknęła, czując że wzbiera się w niej złość, ale Fiona również wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Każdy jest inny — powiedziała. Odwróciła się do tyłu, spoglądając na bliźniaków, którzy smutno wpatrywali się w swoje dania. — Och, na litość boską — mruknęła. Wstała i podeszła do stołu Gryfonów. Chyba powiedziała im to samo, co Clarze i Laurel, ponieważ twarze bliźniaków natychmiast pojaśniały. O coś zapytali, na co Fiona tylko poklepała Freda, kiwając głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— EJ LUDZIE! — wrzasnął na całe gardło Fred. — JEDNAK NIE UMRĘ!<br>
Ze wszystkich stron zaczęły się rozlegać oklaski, do których dołączyły się Clara i Laurel. Ktoś zagwizdał. Gryfoni zaczęli uderzać dłońmi w stół, zupełnie ignorując Percy'ego, który próbował uspokoić cały ten rumor.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Proszę o ciszę — rozległ się spokojny głos profesor McGonagall. Wszystko natychmiast ucichło, lecz po chwili Wielka Sala wróciła do swojego normalnego gwaru rozmów. Patrick wyszczerzył zęby.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie ma się co martwić — powiedział. — Lepiej myśl o eliminacjach.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zignorowała go, z radością przyglądając się Fredowi. I on i jego brat wyraźnie się zrelaksowali. Ona także odetchnęła z ulgą. Nic mu nie będzie. To tylko głupia wróżba, pomyślała.<br>
<div>
<br>
<i><b>Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Miejmy nadzieję, że będzie to dobry rok dla nas wszystkich! Mace jakieś postanowienia? Ja... no cóż, przede wszystkim żeby zaliczyć pierwszy rok :') I o trochę więcej czasu zmieszanego z weną, bo oj, cienko to widzę...</b></i><br>
<b><i><span style="color: red;">NASTĘPNY ROZDZIAŁ 18.01</span></i></b><br>
<b><i>Sonia </i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-60763090504748465452019-12-21T08:42:00.003-08:002019-12-21T12:17:39.227-08:006. Sensacja Hogwartu<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania wielka sala" src="http://www.harry-potter.net.pl/images/articles/wielkasala1.png" height="130" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;" width="320" /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Znajdowała się na leśnej polanie. Jasne promienie słońca przebijały się przez zieloną koronę drzew. Gdzieś w pobliżu słyszała spokojnie płynący strumyk. Clara niepewnie zaczęła iść, ciągnięta w stronę wody. Było jej gorąco, chciała się ochłodzić.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Z polany weszła w głębszy las, w którym nie czuła się zbyt pewnie. Każdy najmniejszy trzask gałązki, każde pohukiwanie sowy przyprawiało ją niemal o zawał serca. Co i rusz oglądała się przez ramię w obawie przed niebezpieczeństwem. Jednak szum wody stawał się wyraźniejszy, a to dodawało jej otuchy. <i>Przynajmniej się ochłodzę,</i> pomyślała.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle tuż obok usłyszała coś na kształt tętentu kopyt. Przerażona zatrzymała się wpół kroku. Rozejrzała się, czując serce podchodzące jej do gardła. Nic. Cisza. Tylko własny nierówny oddech.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy już niemal przekonała samą siebie, że tylko się przesłyszała, w oddali rozległo się końskie rżenie. Przerażona puściła się biegiem. Nie patrzyła gdzie pędzi. Ważne było tylko to, żeby znalazła się jak najdalej od tego dźwięku.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Liście chlastały jej twarz. Pospiesznie rozgarniane gałęzie raniły dłonie, ale biegła dalej. Czuła, że po policzkach płyną jej łzy przerażenia zmieszane z potem, ale nie zważała na to. Byle dalej, byle szybciej. To były jedyne myśli w jej głowie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu wypadła z gęstwiny na małą łąkę. Dopiero wtedy złapała oddech.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Wyczerpana upadła na kolana. Przyłożyła ręce do twarzy, rozpaczliwie próbując się uspokoić. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Dopiero po jakimś czasie poczuła się na tyle bezpiecznie, że odważyła się podnieść wzrok. Ku swojemu zaskoczeniu znajdowała się tuż przy strumyczku, ku któremu oryginalnie zmierzała. Za nim zauważyła drewnianą chatkę. Ucieszona, ale i zaintrygowana podeszła bliżej.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Zanurzyła dłonie w zimnej wodzie i oblała nią twarz. Następnie nieco jej zaczerpnęła i upiła kilka łyków. Od razu poczuła się lepiej. Wzięła jeszcze jeden głęboki wdech, napełniając płuca przyjemnym, leśnym powietrzem. Westchnęła.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Z ciekawością podeszła do drewnianej chatki. <i>Kto mógłby tu mieszkać?</i> pomyślała. Obeszła budynek ze wszystkich stron, usiłując zajrzeć do środka przez brudne okna. Nic jednak nie była w stanie zobaczyć.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Stanęła przed drzwiami, zastanawiając się. Zapukać czy nie? W końcu nie wiedziała, kto mógł tam mieszkać. Ktoś na pewno miał dobry powód, żeby zaszyć się tak daleko od ludzi... A co jeśli jest szalony?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle ponownie usłyszała tętent kopyt, bliżej niż wcześniej. Serce zabiło jej mocniej. Nie miała siły już biec. Musiała wejść do środka.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Natychmiast chwyciła za klamkę i spróbowała je otworzyć. Bezskutecznie. Drzwi były zamknięte na klucz. Sfrustrowana zaczęła rozpaczliwie szukać różdżki. Do dźwięku kopyt doszedł dźwięk głuchego odgłosu uderzania. Serce zamarło jej w piersi.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu udało jej się wyjąć różdżkę z kieszeni. Szybko przycisnęła jej koniec do kłódki i pisnęła, jak tylko mogła najciszej:<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— <i>Alohomora</i>.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Zamek natychmiast puścił a Clara weszła do środka, po czym natychmiast zamknęła drzwi za sobą. Oparła się o nie, nasłuchując.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy myślała, że wszystko już ucichło, z lasu rozległ się czyjś rozeźlony ryk. Przerażona przytknęła sobie dłoń do ust by nie krzyknąć. Rozejrzała się w rozpaczy po pomieszczeniu, szukając czegoś, czym mogłaby zabarykadować drzwi. Jej wzrok padł na ogromną szafę. Drżącą ręką wycelowała w nią różdżką.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— <i>Accio</i>, szafa — wyszeptała. Ku jej zaskoczeniu, mebel natychmiast pomknął w jej kierunku. Ledwo zdążyła się przed nim usunąć.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Dopiero wtedy poczuła się bezpieczniej. Wyjrzała przez okno. Z lasu nadal słyszała ryk. Nie była w stanie ustalić czy oddalał się czy zbliżał. Miała nadzieję, że to pierwsze.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Usiadła i oparła się o szafę. Przerażona zacisnęła ręce na naszyjniku od Cedrika, starając się uspokoić. Czymkolwiek było to coś w lesie, nie widziało jej. Ona to usłyszała, ale to dlatego, że zachowywało się nieprawdopodobnie głośno. Nie mogło jej tutaj znaleźć...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Ryk rozległ się jeszcze bliżej. Mimowolnie pisnęła. Skuliła się, chowając głowę w kolanach. Niemal podskoczyła, gdy o szyby zaczęły miarowo uderzać krople deszczu. Zamknęła oczy.<br />
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clar?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyna z lekkim okrzykiem otworzyła oczy.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Spokojnie! To tylko ja!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zamrugała. Znajdowała się w przedziale, a tuż przed nią stała zatroskana Laurel. Kątem oka dostrzegła też Freda i George'a, którzy również wyglądali na poruszonych. Przekrzywiła głowę.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Coś się stało? — zapytała głupio. Gdzieś z boku usłyszała westchnienie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Krzyczałaś przez sen — powiedział George, kładąc jej dłoń na ramieniu. — Co ci się śniło?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Teraz to Clara westchnęła. Nie mogąc znieść zatroskanych spojrzeń przyjaciół, wyjrzała przez okno. Zauważyła, że już dawno wyjechali z Anglii i musieli być już gdzieś w Szkocji. Krajobraz zrobił się bardziej ponury, a o szybę zaczął uderzać deszcz. Mimowolnie wzdrygnęła się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niby to co zwykle — powiedziała, odwracając się z powrotem do przyjaciół. — Las, ucieczka przed centaurami — reszta pokiwała głowami. — Ale było coś jeszcze.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co? — zapytała Laurel, siadając naprzeciwko przyjaciółki. Ta wzruszyła ramionami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wbiegłam na jakąś polanę z chatką. I coś ryczało w lesie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez chwilę w przedziale panowała cisza, przerywana miarowym turkotem pociągu. Dziewczyna skupiła się na nim, starając się nie myśleć o śnie. Jej wzrok padł na jedno z foliowych opakowań na siedzeniu. — Była już pani z wózkiem?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Już dawno — przyznał Fred, nieco zaskoczony tą nagłą zmianą tematu. — Ale coś jeszcze zostało, jak chcesz to bierz...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara uśmiechnęła się słabo i sięgnęła po czekoladową żabę. Jadła ją powoli, starając się zignorować ciężka atmosferę, jaka zapadła między nimi. Nagle drzwi przedziału odsunęły się, więc odwrócili się w tamtym kierunku.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
W wejściu stali chłopiec i dziewczynka. Po ich szatach Clara stwierdziła, że definitywnie musieli być pierwszoroczniakami. Chłopiec był pyzaty i wyraźnie bardziej nieśmiały od jego koleżanki, która stała nieco przed nim. Uśmiechnęła się i powiedziała z lekką nutą wyniosłości w głosie:<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przepraszam, czy nie widzieliście może ropuchy?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie — odpowiedzieli wszyscy chórem. Nieznajomy wyraźnie posmutniał.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Uciekła mi! — zaczął lamentować. — Zawsze mi ucieka! Już jej nie znajdę!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na pewno ją znajdziesz — próbowała go pocieszyć Laurel.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Poszukajcie może u Lee Jordana — poradził Fred. — On zawsze ma coś ze sobą.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Albo poproście kogoś z wyższej klasy, żeby rzucił Zaklęcie Przywołujące. Tak na pewno się znajdzie — dorzuciła ze swojego miejsca Clara. Chłopak lekko się uśmiechnął.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziękujemy — powiedziała dziewczynka i skinęła głową. Drzwi zamknęły się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Do Lee? Serio? —zapytała Laurel, unosząc sceptycznie brew. — Czy on nie wziął ze sobą tarantuli?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Być może? — odparł Fred z niewinną minką. Obie dziewczyny przesadnie westchnęły.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przez pół podróży dyskutowaliśmy o okrutnych żartach, Fredericku...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zaczynasz brzmieć jak Percy...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara mimowolnie uśmiechnęła się słysząc ich dyskusję. Była zaskakująco miłym odciągaczem uwagi od koszmaru.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Był inny od poprzednich. Już się przyzwyczaiła, że zwykle biegła w Zakazanym Lesie i goniły ją centaury, ale ten dom i ryk były czymś nowym. Wzruszyła jednak ramionami. To mógł być tylko jej mózg rozwiewający "nudę" poprzednich koszmarów. A przynajmniej tak wolała myśleć.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez resztę podróży przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół, od czasu do czasu wtrącając swoje zdanie. Wkrótce na korytarzach rozległ się komunikat o rychłym przybyciu do Hogwartu. Przyjaciele kolejno dali sobie chwilę prywatności na przebranie się, a później wspólnie pozdejmowali swoje bagaże. W końcu znaleźli się na peronie w Hogsmeade.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Na zewnątrz było stosunkowo dość chłodno i tłoczno. Złapali się więc za ręce żeby się nie zgubić i zaczęli szukać wolnych powozów. Nagle usłyszeli czyjeś wołanie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej! Clara! Laurel!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Unieśli głowy tamtym kierunku. W jednym z powozów, machając do nich szaleńczo ręką siedział Cedrik Diggory. Podeszli do niego.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej! Cieszę się, że was zauważyłem — powiedział, uśmiechając się. Przesunął się na wąskiej ławce i spojrzał na nich. — Siadacie ze mną?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne — zadecydował za dziewczyny Fred i wgramolił się na miejsce naprzeciwko Puchona. — Dzięki stary.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Spoko — odparł Cedrik. Zerknął jeszcze na Clarę. Jego twarz rozjaśnił uśmiech, gdy zobaczył, że dziewczyna nadal nosi naszyjnik od niego.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Po chwili siedzieli już razem. Chłopcy wymienili uściski dłoni, a dziewczyny dały się przytulić. Laurel, patrząc znacząco na przyjaciółkę zajęła miejsce obok George'a, zmuszając tym samym dziewczynę, żeby usiadła obok Cedrika. Na oskarżające spojrzenie przyjaciółki odpowiedziała jedynie wzruszeniem ramionami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Powóz ruszył. Bliźniacy natychmiast podzielili się z chłopakiem informacją o przybyciu Pottera do szkoły. Cedrik był równie podekscytowany co Laurel.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślicie, że będzie dobry w quidditcha jak jego ojciec? — zapytał rozentuzjazmowany. Widząc zdumione spojrzenia reszty, dodał: — No wiecie, w Izbie Pamięci są te puchary z wyrytymi nazwiskami byłych graczy... James Potter był jednym z nich... Słyszałem, że był naprawdę dobry...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Cóż jeśli tak, to Oliver będzie chciał go mieć w swojej drużynie — mruknęła Laurel, poprawiając czerwoną bandankę na włosach.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— I wtedy na pewno wygramy! — wykrzyknął Fred, co natychmiast spotkało się z protestem Cedrika i Clary.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Zbliżali się już do zamku, kiedy nagle coś z wielkim piskiem wpadło między ich nogami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och nie — jęknęła Clara, zaglądając do swojej torby.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co to jest? — zapytał zdumiony Cedrik. Reszta spojrzała po sobie wymownie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mówiłam, że on teraz będzie nas nachodził za każdym razem — mruknęła Laurel. Puchon spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem. Westchnęła.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nasz znajomy niuchacz — powiedział Fred, ostrożnie podnosząc stworzonko z podłogi.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Miał rację. Na jego dłoni znajdował się mały zwierzak, jakby skrzyżowanie kreta z dziobakiem. Małe, czarne oczka wbił w chłopaka, wyciągając do niego chciwie rączki.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— O nie, mały, ja nic dla ciebie nie mam — odparł i odwrócił dłoń tak, żeby niuchacz patrzył na Clarę. — Ale ona owszem.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Rzeczywiście, w swojej dłoni dziewczyna trzymała małą wsuwkę do włosów, ozdobioną cekinami. Zwierzątku zaświeciły się oczy. Mimo wszystko Clara uśmiechnęła się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Masz — powiedziała. — Opłaciliśmy już swój haracz?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
W odpowiedzi niuchacz wyskoczył z ręki Freda. Cała czwórka odetchnęła głęboko. Cedrik, wciąż skonfundowany spojrzał na przyjaciół.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co tu się właśnie...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Długa historia — ucięła Laurel. — Pod koniec roku ja mu coś dam — rzuciła do pozostałych. Ci tylko skinęli głowami.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Rozstali się tuż przed wejściem do Wielkiej Sali, każde idąc w kierunku swojego stołu. Clara i Laurel zajęły swoje miejsca pomiędzy Patrickiem a Fioną. Uśmiechnęli się do siebie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co u was? — zapytała Clara.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— A, nic ciekawego — odparł Patrick, obejmując Fionę. Ta przewróciła figlarnie oczami. — Chociaż przyznam, miałem najlepsze wakacje od lat.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pat! — syknęła dziewczyna, uderzając go lekko w pierś. Ten wyszczerzył zęby, udając że nie widzi skrzywionych min przyjaciółek.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Cóż, ten rok szkolny też się nieźle zapowiada — wyszeptała Laurel, widząc, że na salę właśnie wchodzą pierwszoklasiści. — Ważna osobistość przyjechała do Hogwartu.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Patrick i Fiona wymienili zdumione spojrzenia. Będąc prefektami raczej oni szybciej by się dowiedzieli o jakichś ważnych gościach niż trzecioklasiści. Spojrzeli wyczekująco na dziewczyny. Clara wyszczerzyła do nich zęby.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zobaczycie — mruknęła półgębkiem, ponieważ profesor McGonagall właśnie wyszła na podest i położyła Tiarę Przydziału na stołku. Kapelusz rozwarł jeden ze swoich szwów i zaczął śpiewać:<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Może nie jestem śliczna,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Może i łach ze mnie stary,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Lecz choćbyś świat przeszukał,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tak mądrej nie znajdziesz tiary.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Możecie mieć meloniki,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Możecie nosić panamy,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Lecz jam jest Tiara Losu,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Co jeszcze nie jest zbadany.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Choćbyś swą głowę schował</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pod pachę albo w piasek,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I tak poznam kim jesteś,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Bo dla mnie nie ma masek.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Śmiało, dzielna młodzieży,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Na głowy mnie wkładajcie,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A ja wam zaraz powiem,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie odtąd zamieszkacie.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Może w Gryffindorze,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie kwitnie męstwa cnota,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie króluje odwaga</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I do wyczynów ochota.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A może w Hufflepuffie,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie sami prawi mieszkają,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie wierni i sprawiedliwi</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Hogwarta szkoły są chwałą.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A może w Ravenclawie''</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zamieszkać wam wypadnie</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tam płonie lampa wiedzy,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tam mędrcem będziesz snadnie.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A jeśli chcecie zdobyć</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Druhów gotowych na wiele,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>To czeka was Slytherin,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie cenią sobie fortele.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Więc bez lęku, do dzieła!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Na głowy mnie wkładajcie,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Jam jest Myśląca Tiara,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Los wam wyznaczę na starcie!</i></div>
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Rozległy się brawa. Zdumiona Clara zerknęła na przyjaciół.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zaśpiewała inną niż na naszym roku — szepnęła do Patricka. Ten wzruszył ramionami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co roku jest inna — mruknął. — Wiedziałabyś to, gdybyś nie spóźniła się w zeszłym roku.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyna zdążyła jedynie spojrzeć na niego z oburzeniem, ponieważ profesor McGonagall zaczęła odczytywać kolejno listę uczniów.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Wywołany podchodził do stołka i Tiara decydowała o jego przyszłym domu. Pierwsza dziewczynka została Puchonką. Clara zamarła gdy dziewczynka, która szukała ropuchy, siedziała na stołku prawie pięć minut. Tak niewiele brakowało, a byłaby hatstallem, podobnie jak ona... Jednak Tiara zadecydowała, że w końcu będzie w Gryffindorze. Po drugiej stronie sali rozległy się brawa.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara i Laurel wymieniły spojrzenia, kiedy profesor McGonagall dotarła w końcu do litery "P". Zdziwiło ją, że dwie bliźniaczki zostały rozdzielone. "Patil, Padma" została Krukonką i natychmiast została przywitana przez Rani Geddes, ściągającą drużyny, za to "Patil, Pravati" przydzielono do Gryffindoru.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiedziałam, że tak można — powiedziała bardziej do siebie, niż do przyjaciół, jednak Fiona zdołała ją usłyszeć.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiesz, nie każda para bliźniaków ma ten sam charakter. Tiara to widzi — powiedziała, klaszcząc kiedy "Perks, Sally Anna" trafiła do Hufflepuffu. I wreszcie...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Potter, Harry!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Na sali rozległy się szepty, kiedy niski, chuderlawy, czarnowłosy chłopiec na drżących nogach podszedł do stołka. Clara poczuła, że serce zabiło jej mocniej z emocji.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Harry Potter? To o nim mówiłyście?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, o nim! — odpowiedziała Patrickowi wyraźnie podekscytowana Laurel. Clara również ochoczo pokiwała głową, nie kryjąc swojego zainteresowania. Prefekt otworzył usta w zdumieniu. — Och, żeby trafił do Ravenclawu!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wow — wydusił z siebie w końcu, wbijając wzrok w chłopca. — Nie sądziłem, że pod koniec mojej kariery w szkole...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślałam, że będzie wyższy — mruknęła Fiona. Reszta spojrzała na nią z wyrzutem. — No co?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— To przecież jest legenda!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No tak, ale...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Ich krótką sprzeczkę przerwała Tiara, która wydarła się na cały szew:<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— GRYFFINDOR!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Przy stole Gryfonów wybuchła ogólna radość. Harry Potter, nadal lekko drżąc podszedł do ich stołu, gdzie już witał go Percy. Clara usłyszała krzyk bliźniaków "Mamy Pottera, mamy Pottera". Przewróciła oczami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Równocześnie poczuła jakąś falę zawodu. Szkoda, ten chłopak wyglądał na mądrego... reszta wydawała się odczuwać to samo.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jeszcze brat bliźniaków — mruknęła Laurel, powodując, że Clara ponownie skupiła się na Ceremonii. Zignorowała ciche westchnienia prefektów. Przecież Ron nie był taki jak bliźniacy... Chociaż chciała, żeby chłopiec był w domu wraz ze swoimi braćmi.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Także gdy w końcu przyszła pora i na niego, skrzyżowała palce pod stołem. Nie minęło wiele czasu, nim Tiara ogłosiła, że nowy z Weasleyów również będzie Gryfonem. Ucieszone Clara i Laurel zaczęły głośno klaskać. Ron również wydawał się być zadowolony. Zajął miejsce obok Pottera.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu Ceremonia dobiegła końca i nadszedł czas na przemowę dyrektora. Clara, odwrotnie niż w zeszłym roku, postanowiła zignorować głód i skupić się na jego słowach. Nie chciała powtórzyć swojego błędu i znowu wpaść w tarapaty.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Ku jej zaskoczeniu Dumbledore powiedział tylko kilka niezrozumiałych słów i zakończył. Zdumiona spojrzała na prefektów.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— O co mu chodziło?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— A bo ja wiem — wzruszył ramionami Patrick. — Pewnie i tak wszystko opowie po uczcie...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Cóż, Clara nie zamierzała narzekać. Natychmiast rzuciła się na jedzenie. W końcu przez całą podróż zjadła tylko śniadanie i czekoladową żabę. Była potwornie głodna.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy ona jadła coś w trakcie podróży? — usłyszała tuż za sobą głos Eddiego Harrisona, kapitana drużyny Krukonów. Zaskoczona oderwała się na chwilę od swojej drugiej porcji spaghetti i spojrzała na niego, uprzednio ściskając rękę Laurel. Chciała jej w ten sposób dać do zrozumienia, żeby skłamała.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Coś tam jadła — przyznała dziewczyna. Clara odetchnęła z ulgą. — Co u ciebie, Harrison?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No cóż, chciałem tylko przekazać Pond, że mamy wakat na ścigającego i obrońcę — odparł rudzielec.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiem. Davies mi mówił, spotkałam go na Pokątnej — odpowiedziała dziewczyna, wycierając usta. Odchrząknęła, czując na sobie ciężkie spojrzenia Patricka i Fiony. — Nie mogę się doczekać eliminacji.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Planuję je na koniec września, więc lepiej się przygotuj — to mówiąc klepnął ją po ramieniu i odszedł dalej, tam gdzie siedziała Rani, która właśnie coś tłumaczyła tej Patil. Clara mimowolnie uśmiechnęła się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli planujesz dalej coś robić z tym quidditchem? — zapytała Fiona, gdy potrawy zmieniły się w desery. Clara przytaknęła, nakładając sobie kawałek tarty kajmakowej. Dziewczyna ściągnęła brwi: — To świetnie, ale nie sądzisz, że...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dam sobie radę. Poza tym jakby co, mam was, prawda? — wyszczerzyła zęby. Fiona westchnęła.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak. Szczególnie z tymi nowymi lekcjami. Jak będziecie miały problem z wróżbiarstwem to walcie do mnie czy Rani...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Rozmowa zeszła na nowe przedmioty. Clara, już najedzona, uśmiechnęła się. W zamku czuła się podobnie jak u Weasleyów. Cała ta magia wokół niej była niesamowita. W murach szkoły czuła się bezpiecznie. Nie musiała się obawiać, że gdy sąsiedzi przyjdą na cotygodniową herbatę coś jej się wymknie. Tu mogła spokojnie rozprawiać o wszystkim. Za tym uczuciem najbardziej tęskniła podczas wakacji.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Zaczęła się czuć coraz bardziej senna, kiedy Dumbledore powstał. Wszystkie rozmowy natychmiast ucichły, a dziewczyna zmusiła się do skupienia.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Dyrektor przypomniał o zakazie wstępu do Lasu. Jego niebieskie oczy zwróciły się w stronę bliźniaków, chociaż Clara miała nieprzyjemne wrażenie, że spojrzał również na nią. Przełknęła ślinę. Potem przekazał wiadomość od Filcha, wspomniał o quidditchu... nic nowego... I nagle ostatnia informacja przykuła jej uwagę:<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Muszę was poinformować, że w tym roku wstęp na korytarz na trzecim piętrze, ten po prawej stronie, jest zabroniony. Dla wszystkich, o ile nie chcą umrzeć w straszliwych mękach.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zamrugała. Odwróciła się do przyjaciół, ale oni również wyglądali na zdumionych.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— To dziwne — mruknął Patrick. — Nic nam o tym nie mówił... A chyba powinien, chociażby, żebyśmy mogli się jakoś na to przygotować...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przynajmniej w tym roku ostrzega na serio — mruknęła Fiona, krzyżując ręce na piersiach. Clara skinęła głową. W zeszłym roku dyrektor podobno tylko wspominał o zakazie wchodzenia do Lasu, a reszta to zignorowała, bo w końcu takie ostrzeżenie mówił co roku. Teraz jednak...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziwne — szepnęła do Laurel. Ta skinęła głową i już chciała coś powiedzieć, kiedy nagle cała szkoła zaczęła śpiewać hymn Hogwartu. Nie mając większego wyboru dołączyły się do chóru.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Po odśpiewaniu i po wysłuchaniu pożegnania od dyrektora dziewczyny były jednymi z pierwszych, które opuściły Wielką Salę. Po dwóch latach w szkole, wiedziały, że jeśli nie wyjdą pierwsze, do dormitorium i do sypialni dotrą może po północy, przez te wszystkie pierwszaki.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Wychodząc, Clara jeszcze usłyszała Percy'ego, który, wczuwając się w swoją rolę kazał jedenastolatkom ustawić się przed sobą.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Z zadowoleniem odkryły, że są jednymi z pierwszych Krukonów na wieży. Odetchnęły i już spokojniej weszły do swoich sypialni.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara prawie natychmiast rzuciła się na łóżko. Wokół niej jej współlokatorki dyskutowały o nowym zakazie. Bardzo chciała ich posłuchać, a nawet włączyć się w rozmowę, ale była tak najedzona i zmęczona, że nie dała rady. Szybko więc umyła się, przebrała i zasnęła. Miała nadzieję, że nowy dzień będzie spokojniejszy.<br />
<div>
<br />
<b><i>WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI!</i></b><br />
<b><i>Życzę Wam zdrówka, szczęścia, pomyślności, odczucia wszytskich aspektów greckiej miłości, a piszącym również weny... i relaksu.</i></b><br />
<b><i>Wow, patrząc wstecz w życiu bym nie pomyślała, że bedę, mając prawie 20 lat, dalej pisała ten fic, ale here I am. Jestem wdzięczna za każdego z Was, dosłownie, każdą osobę, która przewinęła się przez ten blog i zostawiła coś po sobie. Mam nadzieję, że w nowej dekadzie {he he he} ponownie się spotkamy. I mam ndzieję, że ja sama będę coraz lepsza. A na razie...</i></b><br />
<b><i>WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU <3</i></b><br />
<b><i>NASTĘPNY ROZDZIAŁ 4.01</i></b><br />
<b><i>Sonia</i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-1953695212768354032019-12-07T05:16:00.000-08:002019-12-07T05:25:50.279-08:005. Harry Potter<div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Podobny obraz" height="189" src="https://thenomadicbackpacker.files.wordpress.com/2015/04/harry-potter-260590.jpg" width="320" /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Niestety czas Clary u Weasleyów dobiegł końca o wiele za wcześnie. Rzecz jasna tęskniła za rodzicami; zawsze cieszyła się na myśl o tym, że w wakacje i ferie będzie mogła ich znów zobaczyć po miesiącach rozłąki. Jednakże w domu rodzinnym nie miała tego, do czego była przyzwyczajona w Hogwarcie: magii.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Wśród mugoli nie mogła pokazywać, że umie czarować. Co prawda w domu uczyła się i opowiadała rodzicom historie, których nie zawarła w liście, oraz prenumerowała Proroka Codziennego. Jednak to była zaledwie namiastka; Clara często tęskniła do świata czarów, gdzie codziennie widywała nowe cuda.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
U Weasleyów, gdzie magia była na porządku dziennym, czuła się zupełnie inaczej. Obserwując panią Weasley, gotującą i sprzątająca za pomocą magii, nie mogła się nadziwić, że można coś zrobić trzy razy szybciej. Podobnie było przy pomaganiu w ogrodzie, graniu w pseudo-quidditcha, czy słuchaniu o przypadkach w pracy pana Weasleya. Nagle poczuła się, jakby gdzieś należała i wszyscy mówili jej językiem.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziwiło ją trochę, że u Laurel nie czuła się tak swobodnie. W końcu w domu przyjaciółki również grała w quidditcha, ba, poznała tam jej skrzata domowego. Jednak u Laurel, w przeciwieństwie do Weasleyów, nie było tej rodzinnej atmosfery. U przyjaciółki szybko wpadła w rutynę, a tu każdy dzień był niespodzianką. Nie wiadomo było, kiedy rozlegnie się wybuch w pokoju bliźniaków lub kiedy któreś z rodzeństwa potknie się na schodach i nie spadnie tylko dlatego, że pani Weasley błyskawicznie rzuciła zaklęcie. W Norze było głośno, ciepło i rodzinnie. U Laurel zazwyczaj panowała cisza oraz pełna napięcia atmosfera. I choć Clara nigdy by się do tego nie przyznała przed przyjaciółką, sądziła, że odwiedziny u bliźniaków dobrze by jej zrobiły.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Gdy rodzice Clary w końcu przyjechali (pani Weasley zaproponowała użycie proszku Fiuu, ale Clara kategorycznie się nie zgodziła), miała mieszane uczucia. Cieszyła się, że wraca do domu i spędzi trochę czasu z nimi przed wyjazdem do Hogwartu, ale też żal jej było ponownie zostawiać ten magiczny świat. Chociaż, po spojrzeniach jakie wymienili sobie jej tata z panem Weasleyem, domyślała się, że państwo Weasley będą częstymi gośćmi w jej domu podczas jej nieobecności. A to ja nader cieszyło.<br />
Resztę wakacji spędziła na opowiadaniu o tym, co działo się u Weasleyów, a jej rodzice za to podzieli się opowieściami o ich urlopie w Sherwood. Tak też było teraz, kiedy już zapakowani, wieźli Clarę na King's Cross.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ach, Clar, nie mówiłam ci — odezwała się mama. — Ale postanowiliśmy z ojcem w końcu się przejść tą ścieżką, którą odkryłaś, jak byłaś mała.<br />
Clara, zajęta sprawdzaniem swojej torby po raz trzydziesty tego poranka, spojrzała pytająco. Zmarszczyła brwi.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jakiej ścieżki?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie pamiętasz? Jak byłaś mała, jakoś z cztery lata temu, postanowiłaś, że sama pójdziesz na spacer, nie mówiąc nam o tym.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Musiało mi wylecieć z głowy — przyznała dziewczyna, nadal nie przypominając sobie takiej sytuacji. — Pewnie dostałam straszną karę, co?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, nie taką straszną — odezwał się tata zza kierownicy. — Miesiąc bez deseru. Poza tym ktoś cię wtedy odprowadził, mówiąc, że zdziwiło go, co taka mała dziewczynka robi sama w lesie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobrze, że był to dobry człowiek — mruknęła mama. — W każdym razie, jak cię zapytaliśmy którędy poszłaś, pokazałaś jedną z tych mniej uczęszczanych ścieżek i...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara przestała słuchać. Była zaskoczona tym, że zupełnie nie wiedziała o co chodzi. Zawsze miała wrażenie, że pamiętała absolutnie każda ich wycieczkę do Sherwood. I była pewna, że gdyby się zgubiła, prawie na pewno by o tym nie zapomniała. A tak... pustka.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Nie miała czasu za długo się nad tym zastanawiać, gdyż właśnie wjechali na parking dworca. Pierwsza wyskoczyła z samochodu, aby poszukać wózka, na bagaż. <br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Wracając, dostrzegła coraz więcej ludzi z osobliwymi pakunkami, takim jak klatki na sowy czy fikuśne kufry. Uśmiechnęła się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Na peron 9 i 3/4 dotarli w ekspresowym tempie, dodatkowo poganiani przez Clarę. Później było jej żal, że aż tak spieszyła się na pociąg, który do odjazdu miał jeszcze dobre dwadzieścia minut, zamiast spędzić te ostatnie minuty z rodzicami. Nie mogła jednak się uspokoić. Gdy zobaczyła czerwony parowóz i kłębiący się wokół niego tłum, poczuła, że serce bije jej mocniej. W końcu będzie w szkole.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Tata wszedł z nią do wagonu przeznaczonego dla uczniów trzeciej klasy, żeby pomóc córce wnieść bagaż. Długo rozglądali się za odpowiednim przedziałem, kiedy nagle z jednego z nich Clara usłyszała, jak ktoś woła jej imię.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Natychmiast odwróciła się w tamtym kierunku. Z przedziału wychynęła blondwłosa głowa Laurel, która machała do przyjaciółki jak oszalała.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Laurel! Na gacie Merlina, jak ja się za tobą stęskniłam! — wykrzyknęła, przytulając ją. Laurel roześmiała się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja za tobą też! Jejku! Nie sądziłam, że w tym roku będzie mi tak trudno! Dzień dobry, panie Pond.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dzień dobry, Laurel — odezwał się tata Clary, wchodząc za córką do przedziału. — Jak minęły ci wakacje?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bardzo dobrze, dziękuję. Walia jest piękna latem — odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna, zakładając ręce z tyłu i prostując się. — A państwu?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Również dobrze. No, Clar, to chyba już wszystko. Wyjdziesz na peron, pożegnać się z twoimi niemagicznymi staruszkami?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, oczywiście. Zaraz wracam — powiedziała jeszcze do Laurel i wyszła na peron.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Robiło się coraz tłoczniej, także rodzice odciągnęli ją trochę na bok. W gwarze usłyszała jak ktoś o coś prosi Lee, co później zakończyło się głośnym piskiem. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym spojrzała na rodziców.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No także... — zaczął niepewnie jej tata, patrząc na żonę. Ta westchnęła. — Chcieliśmy ci tylko powiedzieć, że...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...że chcemy, żebyś na siebie uważała — dokończyła mama. Clara uniosła brew. — Nie rób min — upomniała córkę. Ta powstrzymała się od przewrócenia oczami. — Wiesz. Nie wchodź do tego lasu, patrz jak latasz przy quidditchu...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mamo — przerwała jej dziewczyna. — Poradzę sobie. Myślę, że po tamtych przygodach dwa razy pomyślę, zanim złamię jakiś punkt regulaminu...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiemy, wiemy — uspokoił ją tata, kładąc jej dłoń na ramieniu. — Po prostu martwimy się o ciebie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niepotrzebnie — powiedziała, a widząc wciąż nieprzekonane miny rodziców, dodała: — Serio, tato. Jeśli coś się będzie działo, to wam napisze, okay? Nie macie się czym martwić.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobrze — westchnęła mama. — Teraz się już ładnie pożegnajmy.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
I nachyliła się, żeby objąć córkę. Po chwili jej mąż uczynił to samo. Stali tak przez chwilę, dopóki Clara nie uznała, że się spóźni. Pomachała im jeszcze na pożegnanie i weszła do wagonu.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel już na nią czekała, w międzyczasie głaszcząc Morganę poprzez pręty klatki . Przyjaciółki spojrzały na siebie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Walia? — zapytała Clara, siadając naprzeciwko niej. Laurel wzruszyła ramionami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rodzice chcieli, żebym odpoczęła, i to jak najdalej od lasów, więc...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rozumiem.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez chwilę panowała cisza. Za zamkniętymi drzwiami przedziału słychać było śmiechy i ostatnie słowa pożegnań. W końcu Laurel odezwała się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak się czujesz?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ty mi powiedz — westchnęła Clara. — Jest lepiej, niż kiedy się dowiedziałam, że jedziemy do Sherwood. Ale wiesz, czasem nadal mi się to śni.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel w zrozumieniu pokiwała głowa.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mam podobnie — przyznała. Na chwilę jej twarz pojaśniała. — Chociaż, trochę to pomogło z moimi relacjami z rodzicami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Naprawdę? Jak to?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jakoś... Nie wiem — dziewczyna pochyliła się do przodu. Splotła palce przed sobą i zamyśliła się. — Jakby nareszcie znaleźli dla mnie czas — przyznała w końcu. — Wiesz, ostatni raz byliśmy razem na wakacjach jak miałam może z siedem lat. Także zdziwiłam się, że nagle chcieli ze mną wyjechać, zamiast posłać mnie gdzieś z Szeptuchem albo z dalszą rodziną czy coś...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— To chyba dobrze, prawda? — zapytała niepewnie Clara. Przyjaciółka pokiwała głową, a na jej ustach zamajaczył się uśmiech.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nawet bardzo. Jestem im wdzięczna, że nie pytali co dokładnie się tam stało. W dodatku nie utrudniali mi kontaktów z żadnym z was.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Z żadnym? — zapytała Clara, uśmiechając się zawadiacko. Efekt był natychmiastowy. Laurel zmieszała się i spuściła wzrok. Już miała coś powiedzieć, kiedy pociągiem nagle szarpnęło. Usłyszały przeciągły gwizd i pociąg nareszcie ruszył.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Z żadnym — powtórzyła Laurel z uśmiechem. — Także wiesz, gadałam trochę z Oliverem.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co u niego?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez następne pół godziny dziewczyny rozmawiały o tym, o czym nie wspominały w listach. Laurel opowiedziała jej o swoich wakacjach w Walii. Clara szczególnie zdziwiła się, gdy dziewczyna ze śmiechem opowiadała, jak to jej ojciec został "przez przypadek" wepchnięty przez matkę do wody. Trudno jej było wyobrazić sobie poważnych i wyniosłych rodziców przyjaciółki w takiej sytuacji.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara, nie pozostając jej dłużna, opowiedziała o wakacjach u Weasleyów. Głównie o spotkaniu Daviesa na Pokątnej, i o mękach, jakich doświadczyła na zakupach z bliźniakami. Przy okazji poinformowała ją o spotkaniu z Hagridem.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziwne — Laurel zmarszczyła brwi. — Tak po prostu cię spławił?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No — potwierdziła Clara, bardziej opierając się o fotel. — Jakieś ważne sprawy.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hagrid i ważne sprawy? — dziewczyna uniosła sceptycznie brwi. — A nie sądzisz...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle drzwi od ich przedziału otworzyły się z hukiem. Obie podskoczyły na swoich siedzeniach. W drzwiach stali podekscytowani bliźniacy Weasley.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy wy nie możecie ostro... — zaczęła Laurel, ale Fred natychmiast jej przerwał.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— NIE UWIERZYCIE KOGO SPOTKALIŚMY! — wykrzyknął, rzucając się na siedzenie obok Laurel. Ta natychmiast przesunęła się bardziej w stronę okna, prostując się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, kogo? — rzuciła.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— HARRY'EGO POTTERA! — odparł równie rozgorączkowany George, niemal podskakując w miejscu. Laurel natychmiast zerwała się z siedzenia.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Żartujecie! — wykrzyknęła. — Jak? Kiedy? Gdzie?!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara również spojrzał na przyjaciół poruszona. O Harrym Potterze wiedziała tyle, ile w poprzednim roku opowiedziała jej profesor Prescott. I mimo, że na wspomnienie o nauczycielce poczuła ukłucie żalu, ekscytacja wzięła nad nią górę.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— W wagonie dla pierwszaków! — odparł Fred. — Uwierzycie? I my pierwsi go poznaliśmy!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże! — wykrzyknęła Laurel i sama zaczęła podskakiwać. Po chwili zreflektowała się, widząc rozbawione spojrzenia przyjaciół. Odchrząknęła. — To znaczy...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to się stało? — poratowała przyjaciółkę Clara, patrząc na George’a. Ten nonszalancko wzruszył ramionami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No wiecie, zauważyliśmy jak jakiś chłopak zmaga się z walizką, no to mu pomogliśmy jako, że jesteśmy altruistami — zaczął chłopak, wyniośle patrząc na przyjaciółki. Te zerknęły na siebie wymownie. — No i nagle Fred zobaczył, że ma bliznę... Wiecie, tego pioruna na czole...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— No to go zapytałem — dodał Fred. — I on powiedział, że tak!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— O mój Boże! — zapiszczała Laurel, przykrywając usta dłonią. Przez chwilę oczy chodziły jej od drzwi do bliźniaków. Wzięła kilka oddechów, uspokajając się. — Nie, Laurel, to nie jest małpka w zoo, nie powinnaś tam teraz iść...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— O to się nie martw, Lori — powiedział ze śmiechem Fred. Złapał ją za rękę i pociągnął z powrotem na siedzenie. Pisnęła, a później łypnęła na chłopaka. Ten wyszczerzył do niej zęby. — Chyba się zaprzyjaźnił z Ronusiem...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Z waszym bratem? — zapytała Clara. Jej również zaczęła się udzielać ekscytacja Laurel. Chłopiec, Który Przeżył będzie chodził do jej szkoły! To takie wspaniałe!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— A ilu Ronów znasz, Arie? — usłyszała odpowiedź George'a, który również klapnął obok niej. — Tak z naszym kochanym braciszkiem. Swoją drogą... — na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek, jaki zawsze miał, gdy udało mu się kogoś wkręcić: — ...niezły żart mu zrobiliśmy.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jaki? — zapytała Laurel, ściągając brwi. Fred również się uśmiechnął.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo on ma szczura, Parszywka, po Percym — zaczął. Clarze nie umknął fakt, że przyjaciółka się wzdrygnęła. — No i chciał żeby się wyróżniał, więc ja, jako dobry, starszy brat, dałem mu "zaklęcie" — przy ostatnim słowie pokazał palcami cudzysłów. George zaśmiał się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Słoneczko na dole, kaczeńce na górze, zrób się zaraz żółty, głupi, tłusty szczurze! — powiedział, nienaturalnie wysokim, skrzekliwym głosikiem. Clara trzepnęła go w ramię. — Ała! Za co?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ty już wiesz za co! — odparła dziewczyna. — Przecież tak nie można! To wredne!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oj, nie przesadzaj! To tylko niewinny dowcip na rozpoczęcie roku! I tak nie mogę uwierzyć, że się na to nabrał! — zawtórował bratu Fed, ale po chwili on sam został klepnięty w pierś przez Laurel. — No wiecie!<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— To wcale nie jest śmieszne! — oburzyła się Laurel. — A jak ty byś się czuł...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
I zaczęli się kłócić. Clara, przyglądając się im, nagle poczuła się zmęczona. Wyjrzała przez okno. Nadal był piękny słoneczny dzień, ale miarowy turkot pociągu powoli zaczął ją usypiać. Oparła się bardziej o fotel i zamknęła oczy. Pokrótce dźwięki kłótni zaczęły się rozpływać. Pozostał tylko statyczny turkot, lecz po chwili on też znikł. Zasnęła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 0px;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Szczęśliwych, trochę spóźnionych Mikołajek! Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, ja miałam dwa tygodnie piekła 😅</i></b></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Lubię ten rozdział. Naprawdę. Jest w nim coś takiego... Nie wiem. Nie jestem w stanie tego opisać, ale naprawdę go lubię (co nie oznacza, że z reszty nie jestem zadowolona).</i></b></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>A Wam? Jakie macie odczucia?</i></b></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>NASTĘPNY ROZDZIAŁ 21.12!</i></b></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Sonia</i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-34743224643399700512019-11-23T05:30:00.000-08:002019-12-21T12:17:18.454-08:004. W wirze spotkań<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span id="docs-internal-guid-1134ea70-7fff-9d36-1d47-955e2f5ec552"><span style="font-size: 12pt; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><span style="border: none; display: inline-block; height: 163px; overflow: hidden; width: 320px;"><img alt="Podobny obraz" height="163" src="https://lh6.googleusercontent.com/vWGZTvh-fAiqv9kv6ZV8zXcVhB4RDIsosdNTXir2_6wYf1MP-3UkC4lgb90SRe90F-hoIe10HCfr1y5jBMpv1IAjEp8SYHoVXM0IM_742n4_aUBE4pMV0q-u6kDRKaOJydLplAX6" style="margin-left: 0px; margin-top: 0px;" width="320" /></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Clara była w Gringocie tylko raz, więc ciężko było jej ukryć zdziwienie, gdy jeden z goblinów zaprowadził ich do ciemnego korytarza, a następnie kazał im wsiąść do czekającego tam na nich wózka. Ponieważ nigdy wcześniej nie była nigdzie poza główną salą banku, szybkość z jaką poruszał się magiczny wózek sprawił, że znów zrobiło się niedobrze. Gdy wreszcie zatrzymali się, z wielką ulgą wysiadła z wózka, nadal lekko zielonkawa na twarzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Weasley z troską kazała jej zostać obok wózka wraz z Ginny i Ronem, którzy z resztą też nie wyglądali za dobrze, a sama poszła za goblinem w głąb oświetlonego pochodniami korytarza. Po chwili wróciła wraz z sakiewką z pieniędzmi, którą szybko schowała do torebki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jak się czujecie? — zapytała spoglądając na dzieci. Cała trójka tylko jęknęła. Niezadowolona zmarszczyła nos. — Nie dałoby się może tym razem pojechać trochę wolniej? — spytała. Goblin w odpowiedzi wyszczerzył ostro zakończone zęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wózki jadą z jedną prędkością — wyjaśnił skrzekliwym głosem. Clara jęknęła w duchu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po wyjściu z banku przysiedli na jednym ze schodków, dając całej trójce odpocząć, a przy okazji ustalając, jak to określiła pani Weasley, "plan działania".</div>
<div style="text-align: justify;">
— Myślę, że najlepiej będzie, jak się rozdzielimy, matko — zasugerował Percy. — Poszłabyś z Ronaldem i Ginewrą po ich sprawunki, a my pójdziemy po nasze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Weasley pokiwała głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
— To dobry pomysł, Percy — przyznała, pieszczotliwie czochrając synowi włosy. Ten tylko się skrzywił, a bliźniacy uśmiechnęli się złośliwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— To może my pójdziemy z Clarą... Eeee... gdzieś, gdzie nie ma Percy'ego, a on do Esów i Floresów?</div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Weasley posłała Fredowi karcące spojrzenie. Natychmiast się skulił.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dlaczego nie możecie iść razem? — zapytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Będziemy mu przeszkadzać w jego niezwykle ważnych poszukiwaniach książek — wtrącił George, ignorując szturchnięcie Clary. — A sami mamy ważne rzeczy do sprawdzenia i...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja również — dodał straszy chłopak. Pani Weasley westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No dobrze. Spotkajmy się za... — spojrzała na swoją rękę, gdzie miała zawieszony zegarek. — ...za trzy godziny pod Florianem Fortescue,<span style="text-indent: 1cm;"> dobrze?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
— Jasne, mamo! — zawołali bliźniacy i już chcieli odbiec jak najdalej dalej od rodziny, gdy powstrzymało ich jeszcze jedno zdanie matki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ach... Niech któreś z was skoczy mi do apteki! Zioła mi się kończą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy jej synowie jęknęli. Clara, marszcząc brwi, ośmieliła się wtrącić.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja mogę to zrobić — zaoferowała się. Kobieta uśmiechnęła się ciepło.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jesteś pewna, kochanie? Można się w tym wszystkim trochę pogubić... i ci aptekarze mogą tak zacząć naciągać...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Poradzę sobie — powiedziała Clara z uśmiechem. — Pani tylko powie co mam kupić i to zrobię.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No dobrze... Więc potrzebuję...</div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Weasley szybko zaczęła wymieniać brakujące ingrediencje, a Clara wyjęła z torby kawałek pergaminu i pióro, z trudem nadążając z zapisaniem wszystkich składników. Kiedy skończyła, pani Weasley zaznaczyła, że ma przynieść jej rachunek, ponieważ na pewno będzie chciała oddać pożyczone pieniądze. Na zapewnienia Clary, że to przecież żaden problem, pozostała głucha. Rozdzieliła między swoje dzieci zawartość sakwy i ruszyła w głąb uliczki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chodź, Arie! — zawołał George, łapiąc ją za rękę. — Tu niedaleko jest sklep z gadżetami!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna westchnęła, ale dała się pociągnąć w stronę sklepu. W sumie nie spodziewała się niczego innego bo bliźniakach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak jak w poprzednim roku, w sklepie z gadżetami spędzili zdecydowanie za dużo czasu. Clara żałowała, że w tym razem nie miała przy sobie Laurel, która pomogłaby jej wygonić przyjaciół ze sklepu; przynajmniej nie musiałaby czekać, aż obejrzą absolutnie każdą półkę, debatując czy stać ich na "Słynny zestaw doktora Filibustera dla początkujących", czy też może chcą zachować kieszonkowe na wyprawę do Hogsmeade. </div>
<div style="text-align: justify;">
Clara uśmiechnęła się pod nosem. Przynajmniej wiedziała, co im kupi na święta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka razy próbowała napomknąć, że muszą pójść do pobliskiego sklepu po atrament, ale bliźniacy tylko przytakiwali, lecz kiedy natknęli się na, Lee Jordana, zagłębili się z nim w rozmowie tak bardzo, że już kompletnie przestali zwracać uwagę na Clarę. Poirytowana wyszła na zewnątrz, dochodząc do wniosku, że równie dobrze może się rozejrzeć, czy nie ma w pobliżu czegoś ciekawszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wtedy zauważyła znajomą postać zmierzającą w jej kierunku. Był to Hagrid, gajowy Hogwartu. Mężczyzna był tak wysoki, że nie sposób go było nie zauważyć. Szczęśliwa, że widzi kolejną znajomą twarz, Clara pomachała do niego. Olbrzym uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ach! Cześć, Clara! — powiedział, podchodząc do niej. Dziewczyna uniosła głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Cześć, Hagridzie! Co u ciebie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Olbrzym wyprostował się z godnością, a jego ciemne oczy pojaśniały, jakby ze szczęścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie mogę ci powiedzieć— odparł tajemniczo. — Tajne sprawy Hogwartu, rozumisz. Dumbledore kazał.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Naprawdę? — zdziwiła się. — Tak tajne, że nie możesz mi powiedzieć? Nic a nic?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nic a nic! — wykrzyknął Hagrid z zadowoleniem. — Ale pewien jestem, że ten rok cię uszczęśliwi, niech skonam! Hogwart będzie jeszcze sławniejszy niż jest!</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak? A to dlaczego?</div>
<div style="text-align: justify;">
Clara była zdziwiona. Wiedziała, że Hogwart i tak był słynną szkołą. Dlaczego teraz miałby się stać jeszcze słynniejszy? I czemu to taka tajemnica? Wbiła wyczekujące spojrzenie w olbrzyma, lecz ten nie zamierzał się ugiąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie, nie, nic ode mnie nie wyciągniesz! — odparł, kręcąc głową. — Ni słówka!</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale Hagridzie...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ni... I tak niedługo się dowiesz — dodał, mrugając do niej, po czym nachylił i szepnął: — Powiedz lepij jak ty się czujesz, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna spuściła wzrok, nerwowo bawiąc się końcówką warkocza. Hagrid był pierwszą osobą, którą poinformowali o porwaniu Patricka. Naturalnie chciał się dowiedzieć jak ona trzyma się po wydarzeniach z zeszłego roku. Przygryzła wargę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze — skłamała, podnosząc wzrok. Zmusiła się do uśmiechu. — Mogłoby być lepiej, ale na razie jest dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wisz co by ci pomogło?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zamieniam się w słuch.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wincyj zwierzątek. Ja wiem... - powiedział, kładąc jej ciężką rękę na ramieniu. — ... że te centaury to cię wystraszyły. Ale nie każdy jest zły. I też nie każdy zwierzak to rozwścieczona chimera.</div>
<div style="text-align: justify;">
— To dobrze się składa, że idę na opiekę nad magicznymi stworzeniami, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Olbrzym zaśmiał się tubalnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Bardzo dobrze, Claro. A bliźniacy?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Też.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No i widzisz. Wszystko samo się rozwiąże, co nie? — skinęła głową. W tym momencie na jednej z wież zegarowych zabrzmiał dzwon. Hagrid zmarszczył brwi. — A niech to cholibka, spóźnię się — mruknął do siebie. Poklepał Clarę po ramieniu, niemal wbijając dziewczynę w podłoże i rzekł: — No, ja spadam. Widzimy się w Hogwarcie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała, patrząc za nim. Ciekawe o co mogło chodzić? Wiedziała, że Dumbledore ufa Hagridowi, ale sądziła, że gdyby miała to być jakaś naprawdę poważna sprawa, dyrektor powierzyłby zadanie raczej profesor McGonagall, nauczycielce transmutacji i wicedyrektorce. Czyli to nie mogło być aż tak ważne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za sobą usłyszała mały dzwoneczek, oznaczający, że ktoś właśnie wyszedł ze sklepu. Z ulgą zobaczyła, że byli to Fred i George. Ku jej zaskoczeniu byli bez Lee, ale chłopak pewnie sam chciał się jeszcze rozejrzeć... Albo bliźniacy w końcu sobie o niej przypomnieli. Wolała tą drugą opcję.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No nareszcie — jęknęła. — Dłużej nie mogliście?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Na naszą obronę — wtrącił natychmiast George. — Bywaliśmy w takich sklepach dłużej.</div>
<div style="text-align: justify;">
— I nic w końcu nie kupiliście? — zapytała zdziwiona, zauważając, że wyszli bez żadnych pakunków. Chłopcy wzruszyli ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Kupimy sobie coś w Zonko — mruknął Fred. Clara ciężko westchnęła, na co w ogóle nie zwrócili uwagi. — Czyli gdzie teraz?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Po ten przeklęty kałamarz — mruknęła pod nosem Clara, ruszając przed siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po zakupie kałamarza, atramentu, pergaminu i podręczników, skierowali się do apteki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim tam weszli, opowiedziała bliźniakom o spotkaniu z Hagridem. Podobnie jak i ona, stwierdzili, że olbrzym pewnie nieco przesadził z powagą swojego zadania. Wszyscy lubili Hagrida, ale żadne z nich nie było w stanie sobie wyobrazić, żeby dyrektor powierzył jakieś niesamowicie ważne zadanie właśnie jemu. Kiedy skończyła już swoją opowieść, Clara, dziwnie podekscytowana, pchnęła drzwi apteki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze nigdy w niej nie byłą. Podczas jej pierwszego pobytu na ulicy Pokątnej, to profesor McGonagall kupiła potrzebne jej podstawowe składniki do eliksirów, a później po prostu nie były jej one potrzebne.<br />
Pierwszym co ją uderzyło był, duszący zapach, przypominający nieznacznie ten, który poczuła w pokoju bliźniaków kiedy weszła do niego po raz pierwszy. Jednak zamiast prochu strzelniczego tutaj czuć było zapachy przeróżnych ziół, podwieszonych u stropu apteki. Tym, co wywołało u Clary kaszel, nie były jednak zioła - był to smród jakby czegoś zgniłego zmieszanego z czymś gryzącym. Od razu zrozumiała, dlaczego żadne z dzieci pani Weasley nie chciało tu przyjść. Ten smród był nie do wytrzymania!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zebrała się jednak w sobie i, próbując się nie skrzywić, rozejrzała się po pomieszczeniu. Na podłodze stały beczki z przeróżną zawartością, a ściany zajmowały komody lub zawieszono na nich półki z puszkami i koszami pełnymi przeróżnych składników do eliksirów. Clarze udało się rozpoznać jedynie bezoar, oczy żuków i korzonki stokrotki. Reszta, szczególnie różne kolorowe proszki, były dla niej tajemnicą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podchodząc do lady, wyjęła z torby pergamin z listą pani Weasley.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzień dobry — powiedziała, siląc się na uśmiech, do czarodzieja za ladą. J<i>ak on jest w stanie tu pracować</i>, przemknęło jej przez myśl.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Witam. Czego panienka sobie życzy?</div>
<div style="text-align: justify;">
— No więc... — zaczęła i po kolei odczytywała składniki. Aptekarz ani razu nie poprosił jej o powtórzenie żadnego z nich. Krzątał się po pomieszczaniu, szybko znajdując wymieniane rzeczy. Kątem oka Clara spostrzegła, że bliźniacy podejrzanie długo wlepiają wzrok w róg, prawdopodobnie jednorożca. Na wszelki wypadek zerkała na nich co jakiś czas, chociaż wiedziała, że raczej nic z nim nie zrobią.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po dziesięciu minutach przed Clarą leżała już mała kupka składników, a kiedy była przy jednej z końcowych pozycji, do sklepu weszła kolejna osoba.</div>
<div style="text-align: justify;">
Instynktownie odwróciła się, żeby zobaczyć kto to. Ku ladzie, dziarskim krokiem, szła dziewczyna, wyglądająca na kogoś w jej wieku. Była tak ruda i piegowata, że spokojnie mogłaby być spokrewniona z bliźniakami. Jednak, w odróżnieniu od nich, jej włosy nie były proste, tylko mocno kręcone.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozmarzone spojrzenie brązowych oczu wbiła w jeden z pęków piór, podwieszonych u stropu. Clara zauważyła, że jeden z naszyjników, którymi nieznajoma był obwieszona, był ozdobiony takimi samymi piórami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba za długo się na nią patrzyła, ponieważ dziewczyna uniosła wzrok. Napotykając spojrzenie Clary uśmiechnęła się do niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
— O! Ty tutaj? — zapytała zaskoczona, wyraźnie ją rozpoznając. Podeszła bliżej. — Co kupujesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Eeee — zająknęła się Clara, gorączkowo próbując sobie przypomnieć skąd może ją znać, ale w głowie miała kompletną pustkę — To? — powiedziała niepewnie, zataczając ręką koło nad swoją małą kupką składników. Za sobą usłyszała stłumione śmiechy Freda i George'a. — A ty? — zapytała, starając nie dać po sobie poznać, że kompletnie jej nie poznała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ach, tylko kilka rzeczy do mojej biżuterii — odparła uradowana, w chwili, gdy aptekarz postawił przed Clarą ostatni z potrzebnych składników. — Wiesz, jak to jest, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Eee... tak — odpowiedziała Clara, zwracając swoją uwagę ku aptekarzowi, próbując nie spalić się ze wstydu. Nie lubiła takich sytuacji. — Ile to wszystko będzie kosztować?</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy czarodzieja zabłysły.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dwadzieścia galeonów i cztery sykle — odpowiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
— ILE?! — rozległ się za nią zdumiony krzyk bliźniaków. Nawet nieznajoma wydała się wytrącona z równowagi. Za to Clara nie wiedziała co powiedzieć. To było za dużo, czy za mało, czy...? Jej wątpliwości przerwała dziewczyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ależ... Kiedy ostatnio u pana byłam ta smocza wątroba kosztowała dziesięć sykli... No i te żuki... Rano to było jeszcze pięć knutów! — wykrzyknęła, zupełne zdumiona. Dopiero wtedy Clara usłyszała jej irlandzki akcent. Aptekarz chyba się zmieszał, ponieważ potarł sobie brodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak, panno Flanagan, ale widzi pani, doszły do mnie słuchy, że...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja rozumiem proszę pana, ale to mógłby pan trochę spuścić z ceny? Tak dla ulubionej klientki? — zapytała dziewczyna, uśmiechając się. Aptekarz ciężko westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze, ale tylko dlatego, że widzę tu panią codziennie — zamilkł na chwilę, przeliczając w głowie nowe ceny. — W takim razie... Dziesięć galeonów, pięć sykli i dwa knuty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie słysząc już żadnej oburzonej reakcji, Clara wyciągnęła pieniądze i zapłaciła. Bliźniacy, nie proszeni, podeszli, żeby pomóc jej z zakupami. Wyciągnęła jeszcze rękę po zwitek pergaminu z ceną i, dziękując aptekarzowi i nieznajomej wyszła z apteki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Do zobaczenia w Hogwarcie! — usłyszała jeszcze za sobą krzyk dziewczyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy wyszli na słoneczną ulicę bliźniacy nagle wybuchnęli śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No co? — zapytała Clara poirytowana. — Wy ją znacie? Kim ona jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
— No nie mów, że nie znasz Peggy Flanagan! — wykrzyknął Fred, a widząc nierozumiejący wzrok Clary dodał: — No myślałby kto, tyle czasu z Cedrikiem spędzasz i nigdy ci o niej nie mówił?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
— No dobra... Peggy jest... No... — zaciął się George, szukając odpowiednich słów. — Puchonką o bardzo ciekawym charakterze?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jak ciekawym? — zapytała Clara, kierując się w stronę lodziarni. I tak już prawie kończył im się czas.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Czyta <i>Żonglera</i> — odparł Fred, takim tonem, jakby to miało wszystko wyjaśnić. — I robi własną biżuterię. Jak widziałaś, dość osobliwą.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Była ładna! — zaoponowała Clara, ale jakby bez przekonania — I co w tym złego, że czyta coś innego niż Prorok?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Później ci wytłumaczymy — odparł George, zauważając swoją rodzinę. Ginny z zadowoleniem jadła lody, co chwila kopiąc pod stołem Percy'ego. — Jakie to rozkoszne. Ach i jest z naszego roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Serio?! — wykrzyknęła już zupełnie zszokowana Clara. — Myślałam, że znam wszystkich...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dlatego jest to takie zabawne — powiedział Fred. — No chodźcie już. Mama aż się rwie, by oddać ci pieniądze.<br />
<br />
<b><i>Witam, witam. Studia mnie przeorały na poważnie i się rozchorowałam. Yay, sezon późnojesienny! Mam nadzieję, że chociaż Wy jesteście zdrowi i że wszystko u Was gra. Jeśli się zaczynacie niecierpliwić co do akcji, przysięgam, niedługo się zacznie więcej dziać!</i></b><br />
<b><i>NOWY ROZDZIAŁ 7.12!</i></b><br />
<b><i>Sonia</i></b></div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-91581365791372188272019-11-09T03:45:00.003-08:002019-11-09T06:33:53.749-08:003. W płomienie<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span id="docs-internal-guid-3e01e4e9-7fff-93ab-a3b8-76651e8bf6d1"><span style="font-size: 12pt; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><span style="border: none; display: inline-block; height: 216px; overflow: hidden; width: 320px;"><img alt="Znalezione obrazy dla zapytania proszek fiuu" height="216" src="https://lh3.googleusercontent.com/KR3PZc-j_8OB37KX9np7A0vvkUZ7ePu-RCn_UH_qgBVpb8iMqANk-ciwA_F8mesmPJjlGHSAz2S-8cft-VcTkSiaLUw2Oxea2QXZZlEe2zH0y1LUI6agtC2RrQOXKwXRO_3cbTC3" style="margin-left: 0px; margin-top: 0px;" width="320" /></span></span></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Wbrew swoim planom rodzice Clary opuścili Norę dopiero wieczorem, co nie uciekło uwadze dziewczyny, lecz na jej zdziwione spojrzenie mama jedynie spojrzała wymownie na męża. Wraz z panem Weasleyem szli oni oboje, pogrążeni w rozmowie, nie zważając na nic dookoła. Wnioskując po minie pani Weasley, jej także to niespecjalnie pasowało. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Nim jednak się rozstali, ku zgorszeniu Clary oboje rodzice ucałowali ją w głowę, i wręczyli jej pieniądze na zakupy na Pokątnej. Przypomnieli jej jeszcze kiedy wracają, nakazali się grzecznie zachowywać i już ich nie było.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nora była niesamowicie ciekawym miejscem, szczególnie dla kogoś takiego jak Clara, nie obeznanego jeszcze ze światem magii. Już pierwszego wieczora dowiedziała się o co chodziło bliźniakom, kiedy wspomnieli o lustrze nad kominkiem. Gdy przejrzała się w nim, brudna po odgnomianiu ogrodu — co pomimo jej początkowej niechęci faktycznie okazało się świetnym zajęciem na pozbycie się nadmiaru energii — jej odbicie krzyknęło: "Umyj się, kocmołuchu!". Tak się tego przestraszyła, że z wrażenia prawie wpadła na stojącą za nią Ginny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Młodsze rodzeństwo bliźniaków poznała przy okazji odgnomiania. Jedyna siostra bliźniaków z początku była bardzo nieśmiała. Clara zrozumiała wtedy, dlaczego Fred i George nie chcieli odłożyć kufra do jej pokoju. Istniała realna szansa na to, że dziewczynka kompletnie by się speszyła. Jednak po kilku rundach rzucania gnomami, wyglądało na to, że przekonała się do Clary. Ginny okazała się być wielką fanką quidditcha, a jej ulubioną drużyną były Harpie z Hollyhead. Z wielkim entuzjazmem przyjęła to, że Clara, tak jak jej bracia, również reprezentuje swój dom. Cała trójka dyplomatycznie pominęła fakt iż jest ona na razie jedynie na rezerwie. Obiecała również pokazać swoją ulubioną płytę Fatalnych Jędz, co Clara przyjęła z radością.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za to Ron, młodszy brat bliźniaków, okazał się być zupełnym indywiduum. Pomimo tego, że przyjaźnie przywitał się z Clarą, zauważyła ona, że cała trójka zdecydowanie ma ze sobą na pieńku. W ciągu jedynie dziesięciu minut zdążyli się posprzeczać kilkakrotnie i prawdę mówiąc, Clara była w stanie zrozumieć dlaczego. Jej przyjaciele nieco z wyższością odnosili się do swojego młodszego brata, na co ten się irytował. Szczególnie drażniło go, gdy nabijali się oni z jego ulubionej drużyny, Armat z Chudley, do czego nawet dołączyła i Ginny. Clara, próbując ratować sytuację, poprosiła Rona aby jej opowiedział o drużynie, skutecznie przy tym zamykając Freda, gdy zwróciła mu uwagę, że zachowuje się zupełnie jak Percy. Wtedy Ginny głośno zabuczała, kierując uwagę brata na siebie, a Ron mógł w spokoju opowiedzieć dziewczynie ze wszystkimi szczegółami historię Armat. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo tych niesnasek, Clara z czasem zauważyła, że bliźniacy na swój sposób troszczyli się o brata, chociażby kryjąc go przed mamą, gdy ten nieuważnie zamiast rzucić gnomem za płot, trafił nim w jedną z doniczek. Winę wzięli na siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz lustra, Clarę najbardziej wystraszyły dziwne jęki dochodzące z góry domu. Już pierwszej nocy została obudzona przez dziwne łomotanie i wycie dochodzące ze strychu. Wystraszona, w pierwszej chwili chciała obudzić Ginny, ale widząc, że dziewczynka śpi, stwierdziła, że może w tym domu jest to normalne? Przewróciła się więc na drugi bok, starając się zignorować hałas i uspokoić łomoczące serce. Rano zaś zapytała bliźniaków o te odgłosy, a ci ze śmiechem odparli, że to tylko ich rodzinny ghoul. Na zdziwione spojrzenie Clary Fred dodał jeszcze, szczerząc się, ale zerkając również przez ramię czy pani Weasley nie patrzy:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Laurel ma skrzata domowego, my mamy ghoula.</div>
<div style="text-align: justify;">
Później już o nic ich nie pytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za to ona dostawała mnóstwo pytań od pana Weasley'a. Już wcześniej wiedziała, że pracuje on w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli. Fred i George również uprzedzali ją, że jest on szczególnie zaintrygowany wynalazkami mugoli. Nie spodziewała się jednak, że interesuje się absolutnie wszystkimi nowinkami technicznymi. Pan Weasley pytał ją zarówno o tak codzienne przedmioty jak zeszyt czy mugolskie gazety, jak i te bardziej skomplikowane, jak na przykład elektryczność lub telewizory. Na wiele z nich Clara zwyczajnie nie potrafiła odpowiedzieć, ale wtedy pan Weasley machał na to ręką i stwierdzał, że zapyta o to jej tatę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku dziewczyna czuła się dziwnie, odpowiadając na pytania o sprawy, które były dla niej oczywiste. Później jednak zrozumiała, że przecież podobnie musieli się czuć jej czarodziejscy przyjaciele, kiedy ona zadawała pytania o ich świat. Po prostu wychowując się w dwóch różnych kulturach, tak odseparowanych od siebie, wiele musieli się o sobie nawzajem nauczyć. Dlatego pokrótce przestała na to aż tak zwracać uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pewnego dnia kończyła właśnie szczegółowo wyjaśniać panu Weasleyowi konstrukcję i użycie długopisu, kiedy pani Weasley, po postawieniu na stole dzbanka herbaty powiedziała:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Myślałam o tym, żeby dziś wybrać się na Pokątną. Już najwyższy czas.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Masz rację, mamo — odparł George, między jednym a drugim kęsem kanapki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Macie wszyscy swoje listy z książkami? — zapytała kobieta. Wszyscy jej synowie oraz Clara kiwnęli głowami. W tym momencie odezwała się Ginny.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mamo, a ja też mogę? Proszę? Obiecuję, będę grzeczna!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Weasley spojrzała z ukosa na swojego męża, który pod jego wpływem wyprostował się. Odchrząknął, poprawił okulary i powiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chyba nie ma innego wyjścia, Molly. I tak powinienem już wychodzić, spóźnię się...</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta westchnęła, ale skinęła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze. Idźcie na górę i weźcie swoje torby. Za dziesięć minut widzę was w salonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy się zebrali, pani Weasley już na nich czekała z małym wazonem w ręku.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Na szczęście mamy jeszcze zapas — powiedziała z uśmiechem. — No, goście przodem — to mówiąc podeszła do Clary. Dziewczyna spojrzała na nią pytająco .</div>
<div style="text-align: justify;">
— Um... Co powinnam zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ach! Mamo! — zreflektował się Fred. — Clara nigdy nie podróżowała proszkiem Fiuu!</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jak to nigdy?! — zdziwiła się Ginny i zmierzyła dziewczynę wzrokiem. Ta ledwie powstrzymała się od zarumienienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ginny! — skarciła córkę pani Weasley. — Trochę taktu! Wybacz, kochanie, zupełnie o tym zapomniałam — zwróciła się do Clary. — To nic trudnego, naprawdę. Bierzesz trochę tego proszku, rzucasz w ogień na kominku, a kiedy staje się zielony, wymawiasz nazwę miejsca do którego chcesz dotrzeć. Tylko uważaj, żeby wyjść właściwym rusztem. I powiedz adres wyraźnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Clara spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami. Ma wejść w ogień? A nie poparzy się? A co jeśli wymawiając nazwę miejsca się zakrztusi? Czy wtedy wyląduje zupełnie gdzie indziej? I jak wróci?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Um... A czy ktoś mógłby wejść pierwszy i pokazać mi jak to się robi? — zasugerowała nieśmiało, starając się nie patrzeć na pozostałych członków rodziny.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak, oczywiście — odparła pani Weasley, po czym krzyknęła za siebie. — Fred! George! Pokażcie koleżance jak to się robi!</div>
<div style="text-align: justify;">
— A nie lepiej Percy-prefekt? — zasugerował cierpko George. Clara uniosła na nich wzrok. Stojący obok nich Percy wyraźnie poczerwieniał, lecz mimo to z godnością uniósł głowę, przetarł odznakę prefekta z którą się nie rozstawał i powiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Oczywiście, że mogę to zrobić. Matko, proszę podaj mi proszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za jego plecami bliźniacy zrobili minę do Clary, ale ta tylko w niemocy pokręciła głową. Naprawdę, czasem nie mogła ich zrozumieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Patrz uważnie, Claro — odezwał się Percy, zwracając uwagę dziewczyny z powrotem na sobie. Wziął szczyptę proszku i rzucił go w ogień. Ten nagle zmienił kolor na jaskrawozielony. Chłopak wziął głęboki oddech i wszedł w niego. Clara mimowolnie wstrzymała oddech, ale widząc, że nic się mu nie stało, natychmiast go wypuściła. Percy odwrócił się twarzą do pokoju, okulary schował do kieszeni płaszcza i powiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ulica Pokątna!</div>
<div style="text-align: justify;">
I nagle zniknął. Clara była tak zaskoczona, że przez chwilę nie mogła z siebie wydusić słowa. Skorzystali z tego bliźniacy, którzy pod pretekstem pokazania przyjaciółce jak to się robi raz jeszcze, powtórzyli wyczyn brata. Za każdym kolejnym razem dziewczyna czuła się spokojniejsza, dlatego kiedy Fred zniknął w płomieniach, postanowiła w końcu sama spróbować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięła więc od pani Weasley szczyptę proszku i z mocno bijącym sercem wrzuciła go do ognia. Tak jak poprzednio, płomienie zmieniły kolor. Clara wzięła głęboki oddech i weszła w nie. Ku jej zdumieniu nie były one gorące, raczej przyjemnie ciepłe. Już miała coś powiedzieć, kiedy odezwała się pani Weasley.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ach! Łokcie! Łokcie trzymaj przy sobie! — Dziewczyna aż podskoczyła. — I zamknij oczy, sadza ci się może do nich dostać... I nie wychodź aż nie zobaczysz Freda, George'a i Percy'ego!</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz już zupełnie się zestresowała. Sztywno pokiwała głową i powiedziała, starając się, aby popiół z kominka nie dostał się do jej ust:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ulica Pokątna!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle poczuła jakby potężna siła zaczęła ją unosić do góry. Miała wrażenie, że tak lecąc, obraca się wokół własnej osi. Przestraszona otworzyła oczy, jednak natychmiast tego pożałowała. Poprzez wszechogarniającą ją zieleń zdołała zobaczyć jakieś obrazy, które mogły być salonami innych czarodziejów. Przez krótką chwilę zastanowiła się, ile razy dziennie ktoś patrząc w swój kominek widzi innego czarodzieja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Myśl ta, choć zabawna, wcale nie sprawiła, że poczuła się lepiej. Od ciągłego wirowania zaczęło jej się robić niedobrze, a poza tym zaczęła odczuwać przejmujący chłód. Zamknęła w końcu oczy, żeby nie dostać oczopląsu, a po chwili poczuła, że skądś wypada, a dwie silne ręce łapią ją pod ramiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oszołomiona zaczęła kaszleć, starając się wyrzucić ze swoich płuc jak najwięcej sadzy. Poczuła, że ktoś klepie ją po plecach.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Żyjesz? — usłyszała obok siebie głos George'a.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tia — odparła, kaszląc ponownie. Po chwili poczuła, że czuje się na tyle dobrze, żeby wstać. Przetarła oczy i spojrzała na bliźniaków, stojących po obu jej stronach. — Ale nigdy więcej. Już chyba wolę teleportacje skrzatów.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Grunt, że nic ci nie jest — stwierdził Fred, klepiąc ją pocieszająco po ramieniu. — A teraz zejdźmy na bok, Ginny pewnie poleciała tuż za tobą...</div>
<div style="text-align: justify;">
Odeszli obok kominka, z którego wypadła Clara. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, rozpoznając w nim Dziurawy Kocioł, pub czarodziejów. Jej uwadze nie umknęło, że tego dnia pub gościł o wiele więcej osób, niż kiedykolwiek widziała. Zauważyła też, że wszyscy, wraz z bezzębnym barmanem, wydawali się aż nazbyt poruszeni. Podzieliła się tym spostrzeżeniem z Fredem i George'em akurat gdy Ginny wypadła z kominka. Fred i Percy podbiegli jej pomóc, a drugi bliźniak wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Też to zauważyliśmy — powiedział. — Ale jakoś nie mieliśmy ochoty pytać. Zobaczysz, jak przyjdzie mama, pewnie czegoś więcej się dowiemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak też zrobili, a Clara w oczekiwaniu na panią Weasley zaczęła otrzepywać swoje ubranie i torbę z sadzy. Kilkakrotnie pytała bliźniaków czy jest brudna na twarzy, na co oni za każdym razem mówili, że nie. Mimo to dziewczyna nadal wycierała sobie twarz, aż w końcu Ginny upewniła ją, że na pewno jest czysta.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No proszę, kogo ja widzę! — usłyszała nagle tuż za sobą znajomy, znienawidzony głos. Powstrzymując się od wywrócenia oczami, odwróciła się, tylko po to by zobaczyć...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Davies — mruknęła, mimowolnie zakładając ręce na piersi. Na dźwięk tego nazwiska Fred i George również się odwrócili, stając bliżej Clary.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pond. Weasley. Weasley — odpowiedział tamten, kiwając głową Fredowi i George'owi. Żaden z nich nie odwzajemnił gestu. — Cóż za chłodne przywitanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No cóż — fuknęła Clara. — Bywa.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Co ty tu robisz, Davies? — zapytał Fred, mierząc go wzrokiem. Ten wzruszył lekko ramionami, nadal się uśmiechając.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Prawdopodobnie to samo, co wy — odparł. — Idę na zakupy. Może kupie sobie nowa miotłę. Wiesz, Pond, nowy sezon quidditcha się zbliża, a chyba Norman i Jones skończyli szkołę w tym roku. Harrison będzie robił ponownie rekrutację...</div>
<div style="text-align: justify;">
Clara zamrugała. Faktycznie, ich ścigający i obrońca byli w siódmej klasie kiedy ona była na rezerwie w drużynie. Kompletnie o tym zapomniała!</div>
<div style="text-align: justify;">
— ...a w tym roku nie mogę sobie pozwolić na rezerwę — kontynuował Davies, wypowiadając ostatnie słowo z obrzydzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— I liczysz na to, że szybsza miotła ci w tym pomoże? — prychnęła Clara. — Harrison nie jest taki, on patrzy na talent...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Szybsza miotła może być dodatkowym atutem, Pond — odpowiedział spokojnie Davies. — A akurat teraz wszedł nowy Nimbus...</div>
<div style="text-align: justify;">
Fredowi i George'owi oczy się otworzyły szerzej ze zdziwienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ty chcesz sobie kupić Nimbusa 2000? — wykrztusił Fred. — Nie wciskaj mi kitu, Davies, to jest w tym momencie najdroższa miotła na rynku...</div>
<div style="text-align: justify;">
— I najlepsza, ale cóż, skoro was nie stać, to trudno. Ja już mam drogę wyznaczoną do zwycięstwa. A ty znowu będziesz siedzieć na ławce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Clara poczuła, że zaczyna się coraz bardziej denerwować. Spuściła wzrok, zaciskając ręce w pięści. Nie da się sprowokować. Doskonale wiedziała, że jest lepsza od Daviesa. Poza tym zdawała sobie sprawę, że w razie czego Rani, dziewczyna kapitana drużyny oraz druga ścigająca, prędzej umrze niż pozwoli aby to Davies dostał się do drużyny, z szybsza miotłą czy bez. No i co najważniejsze przez ostatnie kilka dni, często wychodziła z bliźniakami, Ginny i Ronem pograć w pseudo-quidditcha. Także ćwiczyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już miała mu coś odpowiedzieć, kiedy Davies prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Poza tym... Jeśli chcesz przyjść na rekrutację wyglądając w ten sposób...</div>
<div style="text-align: justify;">
Odruchowo zawstydziła się, spuszczając oczy, jednak po chwili wstyd ustąpił złości. Już otwierała usta, żeby powiedzieć mu żeby się od niej odczepił albo spojrzał na siebie, albo coś tego pokroju, kiedy dotąd milczący, stojący na uboczu Percy postanowił się wtrącić.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Czy możecie się uspokoić? Jestem pewny, że Harrison, podobnie jak Oliver na pewno będzie wybierał sprawiedliwie, ze względu na talent, a nie na wygląd czy szybkość miotły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Davies uniósł głowę, by spojrzeć na piętnastolatka. Clarze nie umknął fakt, że mina mu zrzedła, gdy dostrzegł błyszczącą odznakę prefekta na jego piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Znasz Olivera Wooda? — zapytał zdumiony.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak — powiedział Percy z lekkim uśmiechem, który Clara naprawdę rzadko widziała. — Tak samo jak Harrisona. I przykro mi słyszeć, że masz tak niskie mniemanie o swoim kapitanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale... ja wcale... — zaciął się Davies. Końcówki jego uszu poczerwieniały. — Nieważne — powiedział w końcu i ponownie spojrzał na Clarę. — Niech wygra lepszy. Do zobaczenia w szkole.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle obrócił się na pięcie i zniknął pośród tłumu. Clara rozkrzyżowała ramiona i westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzięki, Percy — powiedziała ze szczerym uśmiechem. Tamten tylko wzruszył ramionami, jednak jej uwadze nie umknęło, że także się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie z kominka z gracją wyszła pani Weasley.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No! — wykrzyknęła ucieszona. — Czy mamy już wszystkich?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak mamo! — pisnęła Ginny, łapiąc matkę za rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No dobrze. A więc najpierw do Gringotta, a później ustalimy plan działania. Za mną, kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Przychodzę do Was po dwóch tygodniach piekła studenckiego. Kto by pomyślał, że na filologii angielskiej będę się uczyła o układzie oddechowym i funkcji poszczególnych organów w procesie wytwarzania dźwięku... O ludzie..</b></i></span><br />
<span style="text-indent: 1cm;"><span style="color: #8e7cc3;"><b><i>Następny</i></b></span></span><span style="color: #8e7cc3;"><b><i> rozdział 23 LISTOPADA</i></b></span><br />
<span style="color: #8e7cc3;"><b><i>Sonia</i></b></span></div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-87905942977462785862019-10-19T14:18:00.000-07:002019-10-19T14:18:00.971-07:002. Nora<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Podobny obraz" height="157" src="https://i.skyrock.net/3311/7763311/pics/212611457_small.jpg" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;" width="320"> </div>
<div style="text-indent: 1cm;"> Bliźniacy zasugerowali, aby kufer zostawić w korytarzu, podczas gdy sami poprowadzili rodzinę do środka.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kuchnia była przesiąknięta magią. Clara nie mogła powstrzymać się przed porównywaniem Nory z innym magicznym domem w którym wcześniej była, Wawrzynami. Podczas gdy dom Laurel różnił się od zwyczajnych mugolskich posiadłości głównie obecnością skrzata domowego, domu Weasley’ów nie dało się pomylić z niczym innym. To musiał być dom czarodziejskiej rodziny.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Pierwszym, co zwróciło uwagę Clary, był zegar zawieszony na ścianie. Ze zdziwieniem zauważyła, że miał on aż dziewięć wskazówek: na każdej z nich widniało imię jednego z członków rodziny, a sama tarcza nie miała numerów, a jedynie napisy takie jak " w domu", "w pracy" czy "w szkole". Dziewczynie włosy zjeżyły się na karku, gdy w miejscu dwunastki zauważyła "w śmiertelnym niebezpieczeństwie". Przez chwilę zastanawiała się czy gdy była z bliźniakami i centaurami w Zakazanym Lesie, wskazówki z ich zdjęciami zatrzymały się właśnie w tym miejscu. Miała szczerą nadzieję, że nie. Teraz wszystkie wskazywały na napis "w domu".<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Obok zegara wisiało duże lustro, a pod nim stał kominek, którego gzyms był zawalony różnymi książkami. Clara zdążyła odczytać tylko kilka tytułów, zanim bliźniacy zaciągnęli ją do długiego stołu. Mimo to zorientowała się, że były to jakieś poradniki.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przy stole czekała pani Weasley, którą Clara zdążyła już wcześniej poznać, oraz wysoki, szczupły mężczyzna w okularach z rogowymi oprawkami, przypominający jej Percy'ego. To musiał być pan Weasley. Korpulentna kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Witamy w Norze — powiedziała pani Weasley i uścisnęła ręce z mamą Clary.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bardzo nam miło państwa nareszcie poznać — odpowiedział tata dziewczyny, szarmancko ucałowując dłoń kobiety. Ścisnął rękę pana Weasley'a, mówiąc przy tym: — Brad. A to jest moja żona, Rose.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Artur — odpowiedział tamten z uśmiechem. — Moja żona, Molly.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara i bliźniacy wymienili spojrzenia. Dziewczyna zwróciła uwagę, że pan Weasley chyba zamierzał coś jeszcze dodać, ale żona posłała mu znaczące spojrzenie. Także ugryzł się w język i zapytał:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Po długiej podróży musicie być bardzo głodni, prawda? Molly przygotowała coś zawczasu, ale...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trochę zgłodnieliśmy — odpowiedziała uprzejmie mama Clary, dyskretnie przyglądając się pomieszczeniu. Chyba uznała, że wszystko z nim w porządku, skoro dodała: — Jeśli można w czymś pomóc to...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och, nie, nie! — zaoponowała natychmiast pani Weasley. — Wszystko już przygotowane, zostało tylko usiąść. Reszta dzieci już jest po śniadaniu, tylko najmłodsi jeszcze nie wstali...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ach tak? A w jakim są wieku? — zapytała z ciekawością kobieta, siadając przy stole i wbijając spojrzenie w panią Weasley. Artur zerknął na żonę, a widząc, że zaczyna z pasją opowiadać o dzieciach, nachylił się w stronę pana Ponda.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Więc czym państwo przyjechali?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Samochodem — odparł lekko zdumiony ojciec Clary, również zajmując miejsce przy stole, a w ślad za nimi poszli bliźniacy oraz jego córka.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— O nie — mruknął George do przyjaciółki sponad swojego kubka. — Już po nim.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara uniosła na niego wzrok, zaskoczona, odbierając od Freda talerz z kiełbaskami i zrzucając kilka na swój.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przecież wiesz, że tata ma obsesje na punkcie mugolskich rzeczy — wyszeptał Fred, uważnie przyglądając się rodzicom. — A skoro może pytać bez obaw przed odkryciem się to...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może przynajmniej się zaprzyjaźnią — odparła Clara równie cicho i zerknęła w ich stronę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dorośli, pogrążeni w swoich rozmowach, wyglądali swobodnie, co ucieszyło dziewczynę. Obawy, jakie miała wcześniej zupełnie się ulotniły. Mama trochę spuściła z tonu, a tata wydał się zrelaksowany. <i>To dobrze</i>, pomyślała i zaczęła spokojnie jeść śniadanie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Jej talerz, zarówno jak i talerze bliźniaków, dość szybko opustoszały, tak samo jak i kubki z herbatami. Dorośli zdawali się jednak tego nie zauważyć. Dopiero Fred postanowił po pewnym czasie zwrócić na siebie uwagę ojca.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tato?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Mężczyzna zerknął na niego, a tata Clary przerwał na moment wywód o silnikach samochodowych.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— My już skończyliśmy, więc... Możemy pokazać Clarze jej pokój?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A skończyliście odgnamianie ogrodu? — zapytała podejrzliwie pani Weasley. Mama Clary zmarszczyła brwi, nie do końca rozumiejąc o co chodzi, za to chłopcy widocznie się zmieszali.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Prawie? — odpowiedział nieśmiało George, pocierając sobie kark. Pani Weasley westchnęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— I widzisz, co ja się z nimi mam — powiedziała, zwracając się do pani Pond, która ze zrozumieniem pokiwała głową, zerkając z ukosa na córkę. Ta nawet nie miała czasu żeby się obruszyć, gdyż pani Weasley ponownie odwróciła głowę w stronę swoich synów. — Dobrze. Zanieście jej kufer na górę, tylko nie obudźcie Ginny. A, i potem dokończcie, co zaczęliście!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobrze, mamo! — odparli bliźniacy, szybko odsuwając krzesła od stołu. Clara ruszyła za nimi i ponownie wyszli na korytarz.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Odgnamianie? — zapytała wesoło, nachylając się, żeby pomóc George'owi ze swoim kufrem, ale on odsunął jej dłonie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tia. Tłumaczyliśmy ci przecież już w listach — opowiedział Fred, chwytając za drugą rączkę kufra. Wolną dłonią pokazał przyjaciółce, żeby za nimi szła. — Bierzesz gnomy i je wyrzucasz przez płot. W sumie całkiem fajna zabawa.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka zaśmiała się, próbując sobie wyobrazić jak to by wyglądało. Po chwili jednak zatrzymała się na schodach. Zamrugała kilkakrotnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy wyście rzucili we mnie gnomem?! — wykrzyknęła, zakładając ręce na piersi. Bliźniacy spojrzeli po sobie. Po ich minach widać było, że powstrzymują się od śmiechu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— W ciebie? Absolutnie nie — odparł George, mozolnie idąc w górę schodów. — Poza tym to nie nasza wina.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mhm, jasne — sarknęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och, nie bój się. Wiemy jak rzucać, we włosy by ci się nie wplątał — dodał Fred, zawadiacko do niej mrugając. Clara tylko przewróciła oczami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Zatrzymali się na drugim piętrze, tuż przed drzwiami oznaczonymi tabliczką "Pokój Freda i George'a”. Clara już miała to skomentować, kiedy George dodał:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Poza tym lustro by ci pewnie powiedziało, gdybyś nie wyglądała dobrze.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— CO?! — wykrzyknęła zdziwiona, nieco chyba za głośno, sądząc po speszonych minach bliźniaków. Gdy miała już przeprosić i zapytać, o co tak się boją, usłyszała znajomy głos:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie możecie ciszej? Ktoś tu próbuje... O, witaj, Claro.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Odwróciła się na pięcie. Za nią stał Percy Weasley, starszy brat bliźniaków, którego Clara zdążyła poznać w Hogwarcie. Chłopak nie wyglądał na zaspanego, raczej rozdrażnionego. Jego okulary były co prawda nieco przekrzywione, za to na jego piersi błyszczała odznaka prefekta.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej, Percy — powiedziała nieśmiało. — Wybacz, nie chciałam być za głośna. Dotarły do ciebie moje gratulacje?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nic się nie stało. Dzieląc piętro z bliźniakami bywa tu głośniej... A, tak. Było mi bardzo miło, dziękuje. Czy moja odpowiedź do ciebie nie doszła? — zapytał chłopak, prostując się, tak, żeby odznaka była jeszcze bardziej widoczna. Za plecami Clary, Fred i George przewrócili wymownie oczami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wydaje mi się? — odpowiedziała niepewnie Clara, odgarniając włosy na lewą stronę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ach, Hermes zapewne jeszcze zapoznaje się z drogą do ciebie. Bardzo mi z tego powodu przykro. Chociaż to dziwne, bo od Olivera zdążył już wrócić, a list do ciebie wysłałem wraz z tym do niego — stwierdził dość rzeczowo Percy. — No nic, zapewne niedługo do ciebie dotrze.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara jedyne co mogła zrobić to tylko się uśmiechnąć. W pokoju zapanowała niezręczna cisza, która po chwili przerwał Percy, odchrząkując.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— W każdym razie, miło cię znowu widzieć, Claro. Mam nadzieję, że Fred i George będą zachowywali się ciszej w twojej obecności.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Skinął na nią głową, na co ona odpowiedziała tym samym, cofnął się do swojego pokoju. Dopiero gdy zamknął drzwi, odwróciła się w stronę bliźniaków.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A więc... Dzielicie piętro z Percy'm? — zapytała nieco ciszej, zaskoczona. Fred skinął głową i nacisnął na klamkę do swojego pokoju.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czasem jest zabawnie — mruknął, wpychając kufer do środka. Dziewczyna spojrzała w przez ramię w dół, zanim weszła do środka.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A co z Morganą?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tata chyba w międzyczasie zawiesił ją przy Errolu <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">odparł niepewnie George. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Albo mama. Ktoś na pewno. No wchodź, zanim Percy znowu zacznie narzekać.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Uspokojona Clara dopiero wtedy weszła do środka.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Pierwszym co w nią uderzyło, był ostry zapach prochu strzelniczego, roznoszący się po pomieszczeniu. Był tak intensywny, że zaczęła kichać. Widząc to, Fred podbiegł do okna i otworzył je na oścież, posyłając jej przepraszające spojrzenie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wszyscy w domu już się przyzwyczaili — rzucił jeszcze, na co ona tylko uniosła kciuk w górę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Podczas kiedy zapach ulatniał się, Clara rozejrzała się dookoła. Pokój bliźniaków był dość duży, z dwoma łóżkami stojącymi po przeciwnych stronach, oraz sporą szafą, znajdującą się na wprost drzwi. Przy łóżkach ustawiono dwa biurka, w tym momencie zawalone przedmiotami najróżniejszej maści.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Pokój ozdobiony był przez różne proporczyki w barwach Gryffindoru, jak również magiczne plakaty. Clara z zaskoczeniem zauważyła dużą tablicę korkową z przyczepionymi do niej kartkami. Zaciekawiona podeszła bliżej, ale drogę zastąpił jej George.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie ma patrzenia! To jest wszystko opatentowane, w fazie testów i...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wybierz jedno — odparowała dziewczyna, siadając na łóżku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oba — rzucił Fred z drugiego końca pokoju. Uśmiechnęła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli faktycznie zaczęliście coś robić z tym sklepem? — zapytała zadowolona. Fred wydał z siebie bardzo urażony dźwięk. Dramatycznie położył rękę na sercu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Śmiałaś w nas w ogóle wątpić?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nigdy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No i dobrze — odparł George, siadając obok Clary. — Dużo jeszcze pracy przed nami. Mamy dużo pomysłów, ale wiesz... Brakuje nam wiedzy...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy to znaczy, że zaczęliście się uczyć?! — tym razem to Clara teatralnym gestem przyłożyła sobie dłoń do piersi. — Nie mówcie, że odrobiliście wszystkie prace domowe na wakacje, bo nie uwierzę!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tylko te z transmutacji, eliksirów i zaklęć. Nie jesteśmy tobą — odparł wesoło George. Dziewczyna jęknęła w duchu na wspomnienie swojej niedokończonej jeszcze pracy z historii. — Są ciekawsze rzeczy. Poza tym, może nowe lekcje jakoś nam pomogą.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A co w końcu wybraliście? — zapytała zaciekawiona Clara, debatując w duchu, czy powinna zapytać, dlaczego są w ich pokoju, a nie u ich siostry.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wróżbiarstwo — odpowiedział George, szczerząc zęby. Widząc zdumione spojrzenie dziewczyny, dodał: — Może być zabawnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ta, podobno Trelawney jest szurnięta — rzucił Fred.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wcale nie jest!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mówisz tak, bo ją widziałaś parę razy i gadała z sensem. Patrick mówi co innego!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, ale Rani to potwierdza i...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— W każdym razie — przerwał sprzeczkę George. — Stwierdziliśmy, że runy też mogą być okay, wiesz, może dla zakodowania receptur...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ty tak stwierdziłeś. Ja idę na mugoloznastwo, podobno te wasze wynalazki są naprawdę ciekawe, można się nimi zainspirować — mruknął Fred ze swojego łóżka. Clara uniosła brwi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mugoloznastwo? Runy? Wow — widząc urażone spojrzenia chłopaków, natychmiast się zreflektowała. — Nie chodzi mi o to, że jesteście na nie za głupi czy coś. Po prostu nie spodziewałam się tego i tyle.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez chwilę jeszcze mierzyli ją wzrokiem. W końcu musieli chyba uznać, że jej wierzą, ponieważ George kontynuował:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No... I... Jak wiesz... Oboje wybraliśmy opiekę nad magicznymi stworzeniami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tia... — mruknęła cicho Clara, wbijając wzrok w swoje kolana. W pokoju zapanowała cisza.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Od kilku dni zastanawiała się, po co właściwie zdecydowali się na ten przedmiot. Ona, bliźniacy i Laurel dość mocno przeżyli przygodę w Zakazanym Lesie i obiecali sobie nigdy tam nie wracać. Mimo to ustalili między sobą, że akurat opiekę wezmą wszyscy razem. Sama nie była w stanie powiedzieć dlaczego. Fred chyba pomyślał to samo, bo powiedział:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Po co my w ogóle to wybraliśmy? Nie dość nam było wycieczek do Lasu?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może nie będziemy musieli? — zapytała z fałszywą nadzieją Clara, jednak spojrzenia przyjaciół sprawiły, że natychmiast przestała udawać. Westchnęła, ale spróbowała jeszcze raz. — Profesor Kettleburn przecież zna się na rzeczy...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Podobno dwa lata temu uciekła mu chimera i latała po Lesie. Percy nam opowiadał. Charlie też. I Bill. Nie raz — odparł smutno George, kładąc się na łóżku i wbijając wzrok martwo w sufit.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Damy sobie radę — powiedziała bez przekonania Clara. Wszyscy westchnęli. — Wasi rodzice wiedzą? — zapytała po krótkiej chwili ciszy. Fred wzruszył ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tyle co twoi — odparł, zaplatając sobie dłonie na karku. — Mama próbowała z nas coś więcej wyciągnąć, ale się nie daliśmy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A co z Laurel? — zapytał ze swojego miejsca George, zerkając na Clarę. Wbiła wzrok w podłogę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Podobnie — odparła, krzywiąc się na wspomnienie ostatniego listu od przyjaciółki. — Mówiła, że rodzice byli tak wściekli, że...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na nią? — poderwał się natychmiast Fred.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trochę — przyznała smutno. — Ale podobno bardziej na was, a już przede wszystkim na dyrektora. Pisała, że myśleli o pozwie, ale chyba odwiodła ich od tego.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ponownie zapanowała cisza. Clara przygryzła wargę, bawiąc się włosami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy wy... — urwała, by skarcić się w myślach. Przecież oni to zrozumieją! — Czy wy też boicie się teraz lasów? Jakichkolwiek? Nawet tego wokół waszego domu?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trochę — przyznał George. — Ale w sumie, nie ma się czemu dziwić. Wszyscy mamy złe wspomnienia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ta. Laurel też o tym wspominała — przyznała Clara.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Rodzice przyjaciółki o dziwo wykazali się zrozumieniem i podobno w tym roku mieli wyjechać nad morze. Clara podzieliła się tą informacją z bliźniakami. Jej uwadze nie umknęło, że Fred wyraźnie się uspokoił.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rozmawiałam z Patrickiem — dodała po chwili.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
W pokoju dało się wyczuć nagłe napięcie. Patrick Adair, starszy od nich przyjaciel, został porwany przez centaury pod koniec roku. To właśnie dla niego postanowili nie czekać na nauczycieli i iść do Zakazanego Lasu sami. Oczywiście wszystko skończyło się dobrze, ale teraz ciężko im było wrócić do normalności.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co u niego?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Podobno okay. Postawił nam wszystkim diagnozę, że może idziemy na opiekę, bo podświadome chcemy się nauczyć obrony przed większymi niebezpieczeństwami niż centaury. Choć może to była Fiona?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To jest jakieś wytłumaczenie — mruknął Fred, nadal patrząc w sufit. Clara mimowolnie się uśmiechnęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Laurel też tak twierdzi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Skoro Laurel tak twierdzi, to musimy się z nią zgodzić — dodał wesoło George, próbując poprawić nieco atmosferę w pokoju. Wszyscy zaśmiali się krótko, ale w powietrzu został jeszcze jeden ważny temat. George podniósł się by spojrzeć w Clarze w oczy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A Davies?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie odzywał się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Roger Davies, rezerwowy w drużynie Ravenclaw, do której należała także Clara, uprzykrzał jej życie przez większość roku szkolnego. Pod koniec roku jednak wszystko i tak się wydało, a Davies i Clara osiągnęli impas.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To chyba dobrze, prawda?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak — powiedziała, po czym lekko się uśmiechnęła. — Cedrik też o to ostatnio pytał.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— W takim wypadku jesteś w najlepszych rękach — powiedział wesoło Fred, przysiadając na łóżku wraz z nimi. — A teraz skończmy z tymi smutami. Jeszcze mamy wakacje! Cieszmy się nimi, póki możemy! — wykrzyknął nagle, wstając.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dokładnie! — zawtórował bratu George, również wstając. — Trzeba jakoś się zabawić!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mówisz moim językiem, bracie. Wracamy do odgnomania?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wracamy!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kto ostatni na dole, ten gumochłon! — wykrzyknął Fred, puszczając się biegiem w stronę wyjścia. George pognał za nim.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej! Zaczekajcie! — zawołała Clara i ze śmiechem pobiegła za nimi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tak. To powinien być spokojny rok.</div><div style="text-indent: 1cm;"><br></div><div style="text-indent: 1cm;"><b><i>Dzień dobry, JESZCZE JEST 19.10! Wyrobiłam się!</i></b></div><div style="text-indent: 1cm;"><b><i>W każdym razie... Tak jak mówiłam, ten rozdział, to też jeszcze trochę ekspozycja, ALE OBIECUJĘ, KOLEJNY JUŻ NIĄ NIE BĘDZIE!</i></b></div><div style="text-indent: 1cm;"><b><i>W ogóle, studenckie życie powoli na mnie oddziaływuje, heh, więc może będą kiedyś obsuwy, ALE TO JESZCZE NIE TEN DZIEŃ.</i></b></div><div style="text-indent: 1cm;"><b><i>I na koniec muszę się Wam pochwalić: we wtorek miałam urodziny, a dziś moi przyjaciele sprezentowali mi... Nagrany przez nich audiobook 25 rozdziału księgi drugiej. Publiczne tutaj chciałabym im szczerze podziękować. Nie wiem czym sobie na Was zasłużyłam, ale jesteście najwspanialszymi ludźmi na świecie. Dziękuję ❤️</i></b></div><div style="text-indent: 1cm;"><b><i>NOWY ROZDZIAŁ 9.11</i></b></div><div style="text-indent: 1cm;"><b><i>Sonia</i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-29819535772119321872019-10-05T05:33:00.003-07:002019-10-05T12:49:34.367-07:001. W podróży<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania droga przez las" src="http://krupnik.pl/files/g/2_1743785392_IMG_5489_.jpg" height="239" style="text-align: justify;" width="320"></div>
<div style="text-align: center;">
<br></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Kochana Arie!</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Wszystko już ustalone. Rodzice wiedzą, że przyjeżdżasz, więc nie powinniście mieć żadnych problemów. Mama naprawdę bardzo się cieszy z Twojego przyjazdu, chociaż naszym zdaniem to dlatego, że teraz ma wymówkę, żeby kazać nam sprzątać w domu. Sama wiesz jak to jest. "To wasz gość, musicie zadbać o to, żeby nie przestraszyła się waszego pokoju" itd. Chociaż idziemy o zakład, że pokochałabyś odgnomianie!</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Zobaczysz, spodoba Ci się w Norze. Nasz dom jest super, tylko uważaj na naszych braci... To znaczy tak, poznałaś nas prawie wszystkich, ale wystrzegaj się Ronusia... Nigdy nie wiesz co mu strzeli do głowy... Ale z Ginny powinnaś się dogadać...</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Ach, zapomnielibyśmy. Percy został Prefektem. Mama jest zachwycona, oczywiście, Tata też, a Percy to już chyba najbardziej z nich wszystkich. Błagamy, nie wysyłaj mu listu z gratulacjami, bo jego ego rozwali nam w końcu dom... W dodatku nie chciał nam pożyczyć sowy, którą dostał od rodziców w nagrodę! Rozumiesz jaki egocentryk? Jego Hermes dałby radę przylecieć do Ciebie jakoś w dwa dni, ale nie. Musimy torturować biednego Errola... Chociaż może z drugiej strony gdybyśmy wspomnieli, że to ma być list do Ciebie...</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> A tak w ogóle, mamy pytanie od Taty. Czy Twoi rodzice zostają z nami na chwilę, czy odwożą Ciebie i jadą dalej? Bo pewnie chciałby zadać im parę pytań...</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> W każdym razie, nie możemy się Ciebie doczekać! Na wszelki wypadek Tata dołączył mapę, żeby pomóc Twoim rodzicom dojechać, ale jeśli się zgubicie, to zatrzymajcie się w Ottery St. Catchpole i wyślijcie sowę, ktoś na pewno po Was zejdzie.</i><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Pa!</i><br>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "mistral"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Fred i George<o:p></o:p></span></div>
<i><br></i>
<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Trzynastoletnia dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się, czytając jeszcze raz list od przyjaciół. Przycisnęła kawałek pergaminu do piersi i zamyśliła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Freda i George'a nie widziała od jakichś... kilku tygodni? Tak, chyba tak. Nie sądziła, że będzie za nimi aż tak tęskniła, że gdy tylko padła propozycja, by wpadła do nich na weekend, ani przez chwilę się nad tym nie zastanawiała. Praktycznie od razu pobiegła do rodziców z pytaniem, czy wyrażają na to zgodę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Trochę jej to zajęło. Szczególnie mama wydawała się być nieco przeciwna temu, żeby jej córka spędziła kilka nocy w domu praktycznie zdominowanym przez chłopców. Na szczęście dziewczyna przypominała jej wtedy, że przecież i tak w Wieży Ravenclawu dużo czasu przebywa z płcią przeciwną, a w dodatku w Norze były kobiety. W końcu mama z ciężkim westchnieniem się poddała, a ucieszona Clara pobiegła na górę, żeby odpisać bliźniakom.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Teraz siedziała w samochodzie i niecierpliwie machała nogami. Wzrok wbiła w przednią szybę samochodu, a usta zacisnęła, żeby powstrzymać się od ponownego pytania o to, jak jeszcze byli daleko. To byłoby dziecinne. Poza tym i tak znała przecież odpowiedź.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Z braku lepszych rzeczy do roboty niż czytanie w kółko tego samego listu, sięgnęła do torby, którą położyła na siedzeniu obok siebie. Wyciągnęła z niej zwój pergaminu, kałamarz do połowy wypełniony fioletowym atramentem, swoje ulubione orle pióro i podręcznik do historii magii. Z ciężkim westchnieniem zabrała się za dokańczanie pracy domowej.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Z pisania wyrwał ją dopiero głos mamy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clarie, proszę cię, uważaj z tym atramentem. Nie chcę, żeby się wylał.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyna przewróciła oczami, ale w taki sposób, żeby kobieta nie mogła dostrzec tego w lusterku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobrze mamo... Przecież uważam...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez następną chwilę w samochodzie panowała cisza, przerywana jedynie cichymi pohukiwaniami Morgany, uszatki Clary. Sowy nie mogli zostawić w domu, bo, jak ostatnio zauważyli, w samotności robiła się osowiała. Oczywiście, niby mogli ją zostawić z którymś z sąsiadów, ale mieli wrażenie, że ptak poleciałby po prostu za nimi. Łatwiej więc było wcisnąć klatkę na tylne siedzenie obok Clary i jechać wraz z nią do Weasleyów.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyna westchnęła, odrywając się na chwilę od pracy. Wyjrzała przez okno. Już dawno zniknęły typowo wielkomiejskie zabudowania. Zostały zastąpione przez lasy, łąki i pagórki, charakterystyczne dla tej części Anglii. Mimowolnie zacisnęła usta w wąską linię, widząc, że wjeżdżają w kolejny las. Z powrotem skupiła się, a przynajmniej starała się skupić, na swojej pracy, prześlizgując wzrokiem po kolejnych linijkach podręcznika, próbując znaleźć kolejny argument.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Jednak tym razem nie była w stanie tego zrobić. Wspomnienia z zeszłorocznej, pamiętnej wycieczki do Zakazanego Lasu nadal powodowały u niej koszmary. Oczami wyobraźni wciąż widziała centaury, gotowe zabić jednego z jej przyjaciół, podczas gdy ona nie jest w stanie nic zrobić. Wzięła głęboki wdech, żeby po pięciu sekundach go spokojnie wypuścić. <i>Spokojnie Clara</i>, pomyślała. <i>Już wszystko jest w porządku</i>.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Spróbowała ponownie wrócić do pracy, ale już w ogóle nie była w stanie się na niej skupić. Sfrustrowana zamknęła kałamarz i szybko sprawdziła, ile jeszcze powinna napisać. Zadowolona z tego, że zostało jej tylko pięć cali, zwinęła pergamin. Wszystkie przybory schowała do torby i usiadła wygodniej w fotelu. Zamknęła oczy, słuchając jak mama nuci wraz z radiem "Mr. Sandman".<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
List od bliźniaków ucieszył ją nie tylko dlatego, że była w stanie się z nimi spotkać wcześniej niż rozpoczęcie roku lub zakupy na Pokątnej. Dzięki niemu udało jej się przekonać rodziców, żeby nie jechała tym razem do rodziny w Sherwood.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Na początku nie przejmowała się wycieczką, bo była przyzwyczajona, że tak zawsze jest. Ba, nawet cieszyła się, bo zawsze z utęsknieniem czekała na festiwal Robin Hooda. Jednak im więcej o tym myślała, tym bardziej wątpiła, że kiedykolwiek dobrowolnie wejdzie do jakiegokolwiek lasu, nawet jeśli był zdominowany przez mugoli, a żadne centaury raczej w nim nie biegały. Po prostu nie, i już.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nie miała pojęcia, jak się z tego wytłumaczyć rodzicom. O przygodzie w Zakazanym Lesie wiedzieli z listu ze szkoły, ale dyrektor raczej nie rozwodził się nad szczegółami. Według mamy, Dumbledore po prostu ograniczył się do przeprosin, że córki nikt nie upilnował, i zapewnienia, że taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy. Sama Clara też niechętnie odpowiadała na pytania, na temat tego co się dokładnie wydarzyło, mówiąc tylko, że tak, była przestraszona, ale nic takiego się nie stało. A skoro tak mówiła wcześniej, to czuła, że nie wypadało tak nagle tłumaczyć się tamtym wydarzeniem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Otworzyła oczy. Uśmiechnęła się, słysząc, jak rodzice podśpiewują sobie "Sugar" Jo Staffod.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Czuła, że na pewno by zrozumieli. Jednak nie wiedziała, jak to wpłynęłoby na ich podejście do magii. Gdy szła do pierwszej klasy, byli zachwyceni. W drugiej ich podejście nie zmieniło się, bo nigdy nie powiedziała im o profesor Bowman. Teraz jednak... Wydawali się trochę bardziej sceptycznie nastawieni. Clara przekonała się o tym, kiedy spędziła co najmniej kilka godzin na namawianiu ich na podpisanie zgody na pójście do Hogsmeade. Musiała im wyłożyć wszystko, co wiedziała o miasteczku i zapewnić, że poruszają się po nim pod opieką kilku nauczycieli, więc nic się jej nie powinno stać. Wtedy zaczęła bardziej uważać na to, co im opowiadała z życia w Hogwarcie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dlatego też list od bliźniaków przywitała z ulgą. To dało jej perfekcyjną wymówkę na wykręcenie się od wyjazdu. Wiedziała, że u Weasleyów będzie czuła się dobrze... A przynajmniej lepiej niż na przedmieściach Edwinstowe.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Potrząsnęła głową, próbując przywrócić się do rzeczywistości. Nie powinna teraz tak nad tym myśleć. Ma wakacje! I jedzie do bliźniaków! Pozna kolejny magiczny dom! Na tym powinna się skupić!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Przywołała więc na twarz uśmiech i zaczęła śpiewać wraz z rodzicami kolejną piosenkę, podczas gdy ich samochód wyjechał z lasu.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Po jakimś czasie wjechali w końcu do Ottery St. Catchpole. Podekscytowana Clara natychmiast wysiadła z samochodu, chłonąc wzrokiem widoki wokół niej.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wioska była mała i urocza. O tej porze życie widocznie dopiero się budziło. Ptaki ćwierkały, psy szczekały, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć pianie koguta i gdakanie kur, na które Morgana, znajdująca się wciąż w samochodzie, zahukała zaintrygowana.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ludzie zpowoli wychodzili ze swoich domków z zaciekawieniem przyglądając się nieznanej im rodzinie, ale Clara nie zwróciła na to uwagi. O wiele bardziej skupiona była na zachwycaniu się uroczymi domami i wdychaniu świeżego powietrza, które, po ponad dwóch godzinach jazdy w samochodzie przywitała z radością.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Za sobą usłyszała otwierane drzwi, co oznaczało, że również rodzice Clary postanowili rozprostować nogi i rozejrzeć się trochę. Po krótkiej chwili mama dziewczyny zapytała:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Więc... Którędy mamy iść?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba na tamtą górę, kochanie — odpowiedział mężczyzna, zerkając na mapę, przesłaną im przez pana Weasleya.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara spojrzała w tamtym kierunku i aż jęknęła. Góra nie była jedna, było ich kilka. Próbując sobie dodać nieco otuchy stanęła na palcach przy tacie, żeby również zobaczyć mapę. Powstrzymała się od kolejnego jęku, gdy zobaczyła, że dom bliźniaków leży dalej od wioski niż się spodziewała, co najmniej o dwa pagórki. W takich chwilach jak te, bardzo żałowała, że jeszcze nie może jawnie używać magii. W jednej chwili zreflektowała się jednak, przypominając sobie, że i tak by nie mogła, skoro jest teraz w wiosce pełnej mugoli.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Uniosła wzrok na tatę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A nie możemy tam podjechać samochodem? — zapytała z nadzieją. Zaśmiał się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A co, córciu? Boisz się przejść te kilkanaście metrów?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślę, że to nie o to Clara się boi — wtrąciła łagodnie mama. — Bardziej martwi się, że nie damy sobie rady z jej kufrem i klatką.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Na te słowa mina mężczyzny zrzedła, a Clara uśmiechnęła się figlarnie do mamy, która odpowiedział jej tym samym.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No cóż, trudno. Najwyżej się rozgrzejemy przed chodzeniem po Sherwood, Rose.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
I z tymi słowami tata Clary poszedł w stronę bagażnika. Po chwili podał córce klatkę wraz z Morganą, a żonie jedną z toreb. Sam zaś sięgnął po kufer, który po chwili postawił na ziemi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyna westchnęła. Zapowiadało się na długą drogę.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Okazało się, że droga do domu bliźniaków nie była taka trudna, jak myślała. Owszem, klatka z Morganą ciążyła jej niesamowicie przy wspinaczce, ale w sumie nie było tak źle. Po pół godzinie drogi, na kolejnym wzniesieniu zobaczyli cel swojej podróży.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dom, wyglądał dość... Osobliwie. Na pewno nie był czymś, z czym Clara spotkała się wcześniej. Szczerze, przypominało dziewczynie dziwną wieżę z doczepionymi do niej osobnymi... Pomieszczeniami? Zmrużyła oczy. Tak, zdecydowanie to były jakieś pomieszczenia. Wyglądało to, jakby z jednego domu wrosły kolejne dwa i to w dodatku na sobie. Z wysokości na której była, Clara była też w stanie dostrzec ze trzy inne budynki, rozrzucone po czymś, co wyglądało na ogród z małym stawem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Zadyszany tata stanął przy niej.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To dopiero jest dom! — wykrzyknął, chociaż dziewczyna nie była w stanie wychwycić, czy powiedział to z ironią czy podziwem. — Mają rozmach, ci czarodzieje! Jakim cudem on tak stoi?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie mam pojęcia — mruknęła mama. Z wyraźną dezaprobatą spojrzała na budynek. Po chwili rozmyślań dodała, konspiracyjnym szeptem: — A nie rozleci się?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mamo! — krzyknęła oburzona Clara. Kobieta tylko wzruszyła ramionami — Jestem pewna, że skoro mieszkają w nim bliźniacy i jeszcze stoi, to nic go nie zawali!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Co, jak pomyślała dziewczyna, gdy schodzili ze swojego pagórka, jest naprawdę dobrą rzeczą. Znając Freda, George'a i ich umiłowanie do eksperymentów kończących się wybuchem, to cud, że dom jeszcze stoi. Z rozbawieniem uznała, że w takim wypadku budynek musiał zostać zbudowany przy użyciu magii. Innego wytłumaczenia nie widziała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Gdy weszli w końcu na polną ścieżkę, prowadzącą do domu, usłyszeli czyjś krzyk:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Uwaga! Leci!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara instynktownie uchyliła głowę. I w samą porę. Tuż nad nią coś przeleciało ze świstem. Wyprostowała się, szukając źródła ataku.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Z uśmiechem zobaczyła, że z zardzewiałej bramy nadbiega ku niej dwóch chłopców. Natychmiast odstawiła klatkę z Morganą, by rzucić się na przyjaciół. Ci natychmiast ją objęli.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Cześć, Arie! — wykrzyknął Fred, po tym jak w końcu wypuścili się z ramion. — Fajnie cię w końcu zobaczyć!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Was też! — odparła zachwycona dziewczyna, przyglądając mu się. Urósł przez wakacje. Jego skóra była czerwieńsza niż pamiętała, ale to pewnie od słońca, podobnie jak i większa ilość piegów na twarzy i odsłoniętych ramionach.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli nie zgubiliście się po drodze? — zapytał George z uśmiechem. W odpowiedzi Clara tylko przewróciła oczami, ale bez cienia irytacji. Zauważyła że chłopak, podobnie jak i jego brat, wyrósł przez te wakacje. W tym momencie za nimi rozległo się znaczące chrząknięcie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Bliźniacy spojrzeli za Clarę, natychmiast zauważając jej rodziców. Jednocześnie odstąpili od dziewczyny, stając wyprostowani na baczność. Skłonili głowy przed nadchodzącą parą i raźno podeszli do nich.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dzień dobry, pani Pond, panie Pond — powiedział Fred, podchodząc z wyciągniętą ręką do zaskoczonych rodziców dziewczyny. Dorośli uścisnęli jemu, a później George’owi, dłonie, a stojąca za nimi Clara przygryzła wargę żeby się nie roześmiać.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
To powitanie było tak pompatyczne, przerysowane, i tak... bliźniakowe, że trudno jej było powstrzymać chociażby uśmiech.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pani pozwoli — George zwrócił się do mamy Clary — że wezmę to od pani — to mówiąc schylił się po jej torbę. Uśmiechnęła się do chłopaka, kiwając głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziękuję. Tylko uważaj, jest ciężka — odpowiedziała, a w tym czasie Fred doskoczył do taty dziewczyny, oferując mu swą pomoc w niesieniu kufra, co mężczyzna przywitał z wyraźną ulgą. Clarze nie pozostało nic innego jak tylko chwycić klatkę z Morganą i podążyć za tą dziwną procesją w kierunku wejścia do domu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Po drodze musieli uważać, aby nie potknąć się o któregoś z chodzących po podwórku brązowych kurczaków lub kaloszy porozrzucanych to tu, to tam.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— O! Tu ostrożnie! — Fred ostrzegł tatę Clary, gdy mieli wkroczyć na zawalony przeróżnymi szpargałami ganek. — Jedna z desek się obluzowała i podskakuje. Tata jeszcze nie miał szansy jej naprawić.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczyna wybiegła przed nich, żeby otworzyć, a później przytrzymać im drzwi. Po chwili sama wkroczyła do domu.<br>
<div>
<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Dzieńdobrywieczór, wróciłam! Witam we "Wspomnieniu testrala". Nowa księga, nowa historia, więcej planów i, miejmy nadzieję, większa systematyka!</i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Ze spraw organizacyjnych: tak, zmieniłam szablon, za który możemy podziękować xvenom z szablonarni Siderum Graphics. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Playlista też została lekko uaktualniona, bo gust mi się zmienił od 2017 roku, ale wszyscy wiemy, że nikt oprócz mnie jej nie słucha XD Ale jeśli ktoś by chciał, to zauważyłam, że odpala się niestety tylko w firefox. </i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Rozdziały będą nadal dodawane dwa razy w miesiącu. Sesja, nie sesja, rozdział musi być! Pod każdym nowym postem postaram się poinformować o dacie wyjścia kolejnego. Jeśli o tym zapomnę, to krzyczcie na mnie, szybko poprawię.</i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i> W dodatku MAM BETĘ, która cierpi niesamowicie, bo rozdziały czyta na surowo, także oklaski dla tej Pani, że jej się chce.</i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Wiem, że rozdział taki mocno.... Eskspozycyjny bym powiedziała, ale to dopiero pierwszy z planowanych w tym "sezonie" osiemnastu, zdążę się rozkręcić ^^</i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Na razie mam nadzieję, że stali Czytelnicy wrócą, a i pojawią się nowi.</i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i><span style="text-indent: 1cm;">Następny</span> rozdział 19.10</i></b><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<b><i>Sonia</i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-36213466809907716002019-06-16T06:43:00.001-07:002019-09-24T05:59:33.263-07:0028. Ostatnia wiadomość<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania hogsmeade station" height="133" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/a/aa/Hogsmeade_Station.jpg/revision/latest?cb=20180606131810" width="320" /></div>
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Reszta semestru upłynęła Clarze o dziwo dość spokojnie. Ze wszystkich egzaminów dostała dobre wyniki, choć tym razem to Laurel ją przebiła jeśli chodzi o oceny. Profesor Prescott zniknęła ze szkoły z nikim się nie żegnając, co sprawiło Clarze przykrość. Mimo wszystko polubiła tę nauczycielkę. Poza tym zawsze miała cichą nadzieję, że kiedyś nauczy ją tego zaklęcia animacyjnego, a teraz nawet nie wiedziała gdzie szukać wskazówek na ten temat.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Pokrótce, nie wiadomo kiedy, rok szkolny się zakończył. Wszyscy w pośpiechu się zapakowali, Dumbledore pożegnał ich w Wielkiej Sali, życząc im udanych wakacji i nagle Clara znalazła się z plecakiem na ramieniu, w mugolskich ubraniach, wychodząc z zamku i kierując się w kierunku powozu zaprzęgniętego w testrale. Uniosła głowę aby uważnie przyjrzeć się koniom. Kiedy jeden z nich parsknął, zadrżała lekko, poprawiła pasek i wskoczyła do środka, naglona krzykiem przyjaciół. O tym jeszcze przyjdzie jej pomyśleć.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Jechali tak przez chwilę, opowiadając sobie, co będą robili przez wakacje. Gdy przyszła kolej bliźniaków dziewczynki wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia. Obaj chłopcy zauważyli to, więc przerwali wpół zdania, przyglądając im się podejrzliwie.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span>Co jest? <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span>zapytał Fred. W odpowiedzi Laurel tylko wzruszyła ramionami.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Wy nam powiedzcie </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> odparła Clara, zakładając ręce na piersi. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Przez cały rok albo byliście w zupełnej zgodzie, albo się kłóciliście tak, że używaliście mnie i Lori jak sów. W dodatku ta akcja w Hogsmeade... O co z tym wszystkim chodzi?</span></div>
<span style="text-indent: 1cm;">Tym razem to bliźniacy wymienili znaczące spojrzenia. Widząc to, Laurel przewróciła oczami.</span><br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Och, na litość boską, przecież chyba nie sądziliście, że nie zauważymy </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> mruknęła, a kiedy cisza zaczęła się przedłużać, dodała z lekkim wyrzutem w głosie: </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Powiecie nam, czy nie? Jesteśmy przecież przyjaciółmi, powinniśmy mówić sobie o wszystkim.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">No tak, ale... </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zaczął nietypowo niepewnie Fred, spoglądając na brata. Ten wzruszył ramionami.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;">...to jest nadal w fazie pomysłu. I nie chcemy się na coś nastawiać pochopnie i... </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> westchnął smutno, co tym bardziej rozjuszyło dziewczynki.</span><span style="text-indent: 1cm;"> </span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">I? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zapytała Laurel, nieco ponaglającym tonem.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">I na przedwczesną ocenę innych </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">odparł Fred, unosząc na nią wzrok. Dziewczynka się wyraźnie zmieszała pod jego ciężkim, może nawet i oskarżającym, spojrzeniem, szukając jakiegoś wsparcia w przyjaciółce, ale ta tylko pokręciła głową w zrozumieniu.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Cokolwiek to jest </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zaczęła spokojnie Clara, przesuwając wzrokiem po przyjaciołach. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Na pewno nie sprawi, że będziemy was jakoś inaczej oceniać. Prawda, Lori? </span><span style="text-indent: 1cm;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">dodała szybko, a przyjaciółka kiwnęła głową. Chłopcy ponownie spojrzeli na siebie, ciężko wzdychając. Po chwili takiej niezręcznej ciszy, George w końcu skinął głową.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Chodzi o to... </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">zaczął Fred. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> ...że... No wiecie... Oboje uwielbiamy psikusy i żarty...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">No i tak... Zastanawialiśmy się... To znaczy.. W tym roku podejmowaliśmy całkiem sporo poważnych decyzji, prawda? Wybór nowych przedmiotów chociażby...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Czym nie wydawaliście się do końca przejęci, przynajmniej aż do końca roku </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> mruknęła pod nosem Laurel, ale natychmiast ugryzła się w język, widząc piorunujące spojrzenie Freda. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Przepraszam </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zreflektowała się.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">W każdym razie, zainspirowało to nas do pomyślenia o naszej przyszłości </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> kontynuował George i pochylając się do przodu zaplótł ręce przed sobą. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> I prawdę mówiąc... Stwierdziliśmy, że nie do końca widzimy się w czymś innym niż żarty.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Także... Po wielu kłótniach i sprzeczkach, których byłyście świadkami... </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zaczął Fred, ale nagle urwał, ponownie zerkając na brata. Ten się lekko uśmiechnął i wyciągnął rękę, aby ścisnąć nią jego ramię. Dopiero wtedy chłopak wziął głęboki wdech i wyrzucił: </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Stwierdziliśmy, że chcemy otworzyć sklep. Podobny do Zonka, ale lepszy. Z żartami, magicznymi gadżetami...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">To cudownie! </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> wykrzyknęła Clara. Obaj chłopcy unieśli na nią zaskoczone spojrzenia. Widząc to dziewczynka, nieco się zmieszała, ale nadal uśmiechając się, dodała: </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> To naprawdę super, że macie pomysł na siebie!</span><span style="text-indent: 1cm;"> </span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Na te słowa bliźniacy uśmiechnęli się promiennie, wbijając pytający wzrok w Laurel, która milczała przez chwilę. Widząc spojrzenia przyjaciół, pochyliła się do przodu i odezwała się, zaskakująco spokojnym tonem głosu:<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Zgadzam się, że to fajny pomysł </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zaczęła, a sądząc po jej minie Clara w lot pojęła, że przyjaciółka stara się być delikatna. Zmarszczyła brwi. Co jej się mogło w tym nie podobać? Niezrażona jednak spojrzeniami przyjaciół, Laurel kontynuowała: </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Ale zdajcie sobie sprawę ile pracy w to trzeba włożyć, prawda? Ile nowych rzeczy wymyślić, żeby być lepszym od Zonka? To nie jest takie hop siup jakby się mogło wydawać. Potrzeba pieniędzy, jakichś nowych patentów...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zamrugała kilkakrotnie. No tak, Laurel miała rację. Nie bardzo wiedziała, jak to jest w czarodziejskim świecie, ale zapewne nie różni się on od mugolskiego a dobrze pamiętała, jak to było kiedy jej tata z wujem tworzyli swoją firmę kilka lat temu i jak bardzo wszyscy byli przez jakiś czas tym zestresowani. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała?</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Jednak ku zaskoczeniu ich obu bliźniacy uśmiechnęli się.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">O tym akurat zdążyliśmy pomyśleć, Lori </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> powiedział Fred z uśmiechem. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Nad patentami... Pracujemy. Zapytaj Lee i innych chłopaków z naszego dormitorium. Cud, że nikt nigdy Percy'ego nie wezwał do nas, biorąc pod uwagę te małe wybuchy u nas w pokoju...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara otworzyła szeroko oczy, mając jakieś nieprzyjemne wrażenie, że ten trotyl, który wysłała chłopakom na Boże Narodzenie naprawdę mógł znaleźć użycie. No, ale jeśli nikomu nic się nie stało...</div>
</div>
</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">W takim razie, to super </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> powiedziała Laurel, wreszcie się uśmiechając. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Cieszę się, że macie jakiś pomysł. Tylko żeby wam się nie zmienił po drodze </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> dodała trochę kąśliwie, ale bez cienia jadu w głosie. I już, już mieli się wszyscy przytulić, kiedy nagle miedzy sobą usłyszeli głośny pisk.</span><span style="text-indent: 1cm;"> </span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Natychmiast odskoczyli do tyłu i spojrzeli w dół, skąd dobiegał dźwięk. Na środku powozu, skulony i wyraźnie obrażony, leżał...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Wy chyba żartujecie! </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> wykrzyknęła zaskoczona Clara. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Przecież to niuchacz!</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Znowu? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> jęknęła Laurel, podejrzliwie przypatrując się zwierzątku. Instynktownie zakryła jedną ręką pierścionek, który nosiła na palcu, ale stworzenie nie wydawało się nim być jakoś szczególnie zainteresowane.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Spojrzało na wszystkich dookoła, a potem podeszło do Clary, jakby ją rozpoznając. Zaczęło potrącać jej nogę noskiem. Dziewczynka natychmiast je podniosła, a kiedy stworzenie znalazło się w górze, zaczęło szybko gmerać w torbie na swoim brzuszku, żeby, ku zaskoczeniu wszystkich, nagle wyciągnąć zrolowany zwój pergaminu. Clara instynktownie wyciągnęła rękę, aby zabrać niuchaczowi papier, ale ono natychmiast zazdrośnie przycisnęło je sobie do piersi, spoglądając na dziewczynkę jakby z wyrzutem w swoich czarnych oczkach. Westchnęła i spojrzała pytająco na przyjaciół.<span style="text-indent: 1cm;"> </span><br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Macie coś błyszczącego?</span><span style="text-indent: 1cm;"> </span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Bliźniacy i Laurel zaczęli szukać czegoś po kieszeniach aż w końcu George wyciągnął kawałek świecącej folii, który podał Clarze. A przynajmniej spróbował to zrobić, ponieważ zwierzątko widząc błyszczący się przedmiot szybko puściło rulon i nim ktokolwiek zdążył coś zrobić, pochwyciło folię, a następnie wypadło z powozu.<br />
Wszyscy,w lekkim zdziwieniu patrzyli chwilę za nim.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">To było... Dziwne </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">mruknął do siebie Fred. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Hej, myślicie, że teraz za każdym razem będziemy skazani na tego niuchacza? W sensie, czy teraz zawsze będziemy musieli mu coś dawać żeby wjechać lub wyjechać z Hogwartu?</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Nie wiem </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> westchnęła Clara, zwracając głowę z powrotem w kierunku przyjaciół. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Ale lepiej na przyszłość mieć coś w pogotowiu </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> mruknęła, bezwiednie dotykając swojego medalionu. Skupiła wzrok na pergaminie na swoich kolanach.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Od razu dostrzegła, dlaczego niuchacz zwrócił na niego uwagę. Był obwiązany połyskliwą, złota nitką, do której luźnego końca przytroczono błyszczącą blaszkę z jakimś grawerunkiem, jednak gdy Clara uniosła ją sobie do oczu, nie była w stanie dojrzeć co tam jest. Już, już miała rozwiązać nitkę, kiedy powstrzymała ją dłoń Laurel. Zaskoczona spojrzała na przyjaciółkę.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Co jest? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zapytała. Laurel nerwowo oderwała od niej rękę, pocierając sobie nadgarstki.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Czy nie możemy... No nie wiem... Zaczekać z tym? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zapytała niepewnie, a gdy zobaczyła pytające spojrzenia reszty, szybko dodała: </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> To znaczy... Nie przeszliśmy już wystarczająco wiele w tym roku? Gold... Prescott, dalej mamy Daviesa na głowie... Czy nie możemy wyjechać stąd myśląc, że czekają nas spokojne wakacje?</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara odgarnęła włosy do tyłu. W sumie... Laurel chyba ma rację. Chyba wystarczająco przeszli w trakcie jednego roku? Na pewno więcej niż przeciętny uczeń Hogwartu! Czy naprawdę potrzebują więcej kłopotów i to jeszcze na koniec roku szkolnego? Ona sama czuła się wykończona, ale mimo wszystko ten tajemniczy pergamin... I to jeszcze przyniesiony przez niuchacza, nie sowę! Który normalny czarodziej by to zrobił? Ale z drugiej strony... Kto powiedział, że to musi być coś złego? Może centaury chciały im podziękować za... nie, oni nie mieli im za co dziękować, to Dumbledore się z nimi dogada... Więc kto...<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Zróbmy może głosowanie? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zaproponowała nieśmiało. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Kto jest za tym, żeby otworzyć ten pergamin pod koniec wakacji niech podniesie rękę.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dłoń Laurel natychmiast wystrzeliła do góry. Bliźniacy tylko wzruszyli ramionami, nie reagując na błagające spojrzenie blondynki. Clara cicho westchnęła.<br />
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> No dobrze <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">mruknęła. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Otwieram.</span><br />
Drżącymi z nerwów rękami chwyciła za sznurek oplatający pergamin. Ten rozwiązał się, a kartka rozwinęła się. Uniosła niepewny wzrok na przyjaciół, szukając w nich jakiegoś wsparcia. Na widok zachęcających, choć odrobinę przestraszonych spojrzeń bliźniaków spojrzała w dół. Jej oczom ukazał się napis.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Trzymajcie się z dala od Lasu</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosła spojrzenie na resztę. Ku jej zaskoczeniu zauważyła, że wszyscy, włącznie z nią jakby odetchnęli z ulgą.</div>
<div style="text-indent: 37.7953px;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> To pewnie tylko centaury. Musiały nas albo widzieć tamtej nocy, albo Helios o nas pamiętał. Może nawet Dumbledore o nas wspominał? <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zamyślił się Fred. Po chwili wyszczerzył zęby do reszty. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Dość już im chyba zaleźliśmy za skórę, co?</span></div>
<div style="text-indent: 37.7953px;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> Pewnie tak <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> przytaknęła Laurel, wsuwając się w głąb siedzenia i operacja się o jego tył, widocznie bardziej uspokojona.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span>No to będzie problem. Chyba wszyscy wybraliśmy opiekę nad magicznymi stworzeniami w przyszłym roku, co? <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zapytał George. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy się roześmiali. Clara, delikatnie się uśmiechając zacisnęła dłoń na medalionie. W oddali zabrzmiał przeciągły gwizd pociągu.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: center;">
Koniec Części Drugiej</h3>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: #674ea7;">Proszę państwa oficjalnie dotarliśmy wspólnie do końca "Lotu Kruka". Z ta serią miałam moje starcia, ale podejrzewam, że z każda będę miała. Yaki urok pisania. Za to mogę Wam powiedzieć, że jestem w pełni zadowolona jak ona mi wyszła. Wiadomo, coś zawsze mogę poprawić, ale tutaj czekam na zwrócenie mi uwagi na moje błędy przez ocenialnię i/lub starszą mnie :P</span></div>
<div>
<span style="color: #674ea7;">Teraz mogę z czystym sumieniem ocenić sobie na mocno 4+ ^^ A Wy? Co byście powiedzieli?</span></div>
<div>
<span style="color: #674ea7;">Z ogłoszeń parafialnych robię przerwę do końca wakacji (nie jestem czy "szkolnych" czy "studenckich", będę informować), żeby w spokoju móc zacząć część trzecią oraz spróbować znaleźć nową szablonarnie, ponieważ chciałabym również zmienić szablon. Mam nadzieję, ze zrozumiecie.</span></div>
<div>
<span style="color: #8e7cc3;"><span style="color: #674ea7;">Widzimy się we wrześniu/październiku w </span><i style="color: #8e7cc3;"><b>"Ryku Lwa"! (nazwa może również ulec zmianie :P)</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-68130412060643155942019-05-24T12:06:00.000-07:002019-05-24T12:06:22.231-07:0027. Impas<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania harry potter hangar na Åodzie" height="221" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/1/18/Hangar_dla_%C5%82odzi.jpg/revision/latest?cb=20150720194418&path-prefix=pl" style="text-align: justify;" width="320" /> </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zupełnie uspokojona słowami Fiony, spokojnie zeszła w stronę hangaru na łodzie. Na dworze zdążyło się już zrobić dość chłodno, więc zaczęła szybciej przebierać nogami, aby dotrzeć do celu. Z Laurel pożegnała się jeszcze w zamku. Przyjaciółka kilkakrotnie dawała jej do zrozumienia, że nie podoba jej się ta cała sytuacja, szczególnie biorąc pod uwagę nagłe zniknięcie Harrisona, choć zaznaczyła, że rozumie przyjaciółkę. Ta próbowała się uśmiechnąć pocieszająco, ale sądząc po minie dziewczynki nie do końca jej wyszło. Mimo to Laurel w końcu ja puściła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy Clara dotarła wreszcie na miejsce, nie mogła się wyzbyć wrażenia, że może jednak faktycznie coś jest nie tak. Gdy pchnęła drzwi hangaru ku swojemu zdumieniu zauważyła, że wlot, przez który wpływały i wypływały łodzie, został zamknięty. Postanowiła jednak to zignorować, tłumacząc sobie, że być może hangar zamykano na noc, choć nawet jej wydawało się to być słabym argumentem. Szczególnie, że kilka rybitw nadal siedziało na cokołach a kilka z nich, nie mogąc sobie znaleźć miejsca na dole, usadowiły się na plandekach pokrywających łodzie tuż przy suficie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka przez chwilę im się przyglądała, myśląc. Czy wyszła przed czy po Daviesie? Jakoś w ferworze oczekiwania na Harrisona nawet nie zwróciła uwagi, czy chłopak pojawił się na kolacji. W sumie, nie byli przecież umówieni na jakąś konkretną godzinę, tylko jakoś tak orientacyjnie. Usiadła więc na podłodze, czekając.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy przez małe okienka u góry przestało wyzierać słońce, a zimny wiatr zaczął coraz bardziej świszczeć, zaczęła wierzyć, że chłopak po prostu ją wystawił. Z jakiegoś powodu zrobiło jej się przykro. W sumie nie oczekiwała wiele, ale nadal poczuła się zawiedziona. Sfrustrowana poczuła jak łzy zaczęły zbierać się w jej oczach, chociaż uparcie nie pozwalała im wypłynąć. W sumie mogła się po nim tego spodziewać. Davies był zdecydowanie zbyt dumny, żeby ją przeprosić, nawet jeśli obiecał to Harrisonowi. Przycisnęła rękę do ust, starając się nie rozpłakać. Po chwili jednak opuściła swoją dłoń, zaciskając ją na wisiorku od Cedrika. Zimny, jasnoniebieski kamień nijak nie pomagał jej w jakimkolwiek ociepleniu się, ale w pewien sposób działał na nią kojąco. Po chwili stwierdziła, że woli jednak być wystawioną do wiatru niż paść ofiarą jakiegoś niewybrednego żartu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Wstawała właśnie z zimnej podłogi, przytupując nieco, żeby się rozgrzać kiedy nagle usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi. Wystraszona, natychmiast się odwróciła, odruchowo wyjmując różdżkę. Nie udało jej się jednak zauważyć kto wszedł do środka, ponieważ drzwi tak szybko jak zostały otworzone, tak samo się zamknęły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Davies? — zapytała niepewnie. Odpowiedział jej tylko skrzek rybitw i szum lekkich fal obijających się o murek na którym wcześniej wstała. Po chwili usłyszała stukot, jaki wydaje z siebie kamień potrącony czyimś butem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
—<i> Lumos </i>— mruknęła dziewczynka. Uniosła wyżej różdżkę, rozglądając się uważnie, jednak hangar nadal wydawał się być pusty. Poprzednie rozżalenie zastąpiła irytacja. Westchnęła. — Davies, wiem, że tu jesteś! — wykrzyknęła tak głośno, że aż ptaki się poderwały. — Serio, zabawa ze mną w kotka i myszkę nic ci nie pomoże! Jak chcesz mnie przeprosić, to najlepiej po prostu to zrób i oboje będziemy mieć to z głowy!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Gdzieś w górze usłyszała już jej znajomy, zimny śmiech. Przewróciła oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Davies, na litość boską! — warknęła. Po chwili wahania jednak postanowiła wejść po drabince na górę. Kiedy jej stopy dotknęły drewnianego podestu, ponownie uniosła różdżkę szukając chociażby cienia, który wskazałby jej gdzie chłopak się ukrywa. Nic takiego jednak nie zauważyła. Już naprawdę rozzłoszczona krzyknęła w przestrzeń:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jejku no! Wychodź, bo naprawdę puszczą mi w końcu nerwy!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jakbym miał się ciebie bać — usłyszała w końcu jego głos, praktycznie po drugiej stronie. Natychmiast skierowała różdżkę w tamto miejsce. Davies tam stał, wraz ze swoją w dłoni. Zanim Clara zdążyła cokolwiek powiedzieć, ten krzyknął:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— <i>Expelliarmus</i>!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Czerwony promień natychmiast uderzył w dziewczynkę, wyrywając jej przy tym różdżkę z dłoni. Krukonka mogła się tylko przyglądać jak przeleciała ona łukiem ponad łódkę wprost do rąk chłopaka. Ten uśmiechnął się zjadliwie łapiąc ją, po czym mruknął coś pod nosem, co widocznie było zaklęciem Lumos, bo po chwili Clara widziała go już wyraźniej. Ku jej zaskoczeniu z uznaniem przyglądał się jej różdżce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ładna — stwierdził po dłuższej chwili. Zignorował wściekłe spojrzenie, jakim obdarowała go przeciwniczka i zapytał: — Z jakiego drewna?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A co cię to interesuje? — odparła dziewczynka. Uniosła lekko podbródek i założyła ręce na piersi, starając się tym samym nieco zapanować nad nieco roztrzęsionym głosem. Ten posłał jej zjadliwy uśmieszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chciałem tylko zacząć jakoś konwersację, Pond — odparł. Z bólem Clara zobaczyła jak chowa jej różdżkę do kieszeni. — Wiesz, dobra różdżka nie powinna się marnować przy takiej szlamie jak ty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka była z siebie naprawdę bardzo dumna, że nie wzdrygnęła się na dźwięk znienawidzonego słowa. Zamiast tego postanowiła, że będzie się zachowywać, jakby nic co robił Davies jej nie ruszało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To wszytko? — zapytała. — Nie masz mi nic nowego do powiedzenia? Bo jeśli nie, to wybacz, nie chcę marnować czasu na jakieś twoje chore gierki. Jest zimno i późno, poza tym nie czekałam na ciebie tylko po to, abyś znowu powtarzał mi jedno słowo wciąż i wciąż.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Tamten tylko prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, nie martw się. Chciałem z tobą przedyskutować jedną rzecz — odparł, niebezpiecznie spokojnym tonem głosu, który sprawił, że Clara niemal się wzdrygnęła, jednak dalej grała niewzruszoną:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jaką? — zapytała, starając się brzmieć tak pewnie jak Rani czy Fiona, gdy były zdenerwowane, próbując dodać przy tym lekką nutę wyniosłości. Na widok jej zachowania, Davies tylko drwiąco się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Byłabyś okropną aktorką — skwitował. — Ale, wracając do meritum. Chciałem ci powiedzieć, że twoja wygrana jest tylko tymczasowa. Owszem, przyznam, że to z dzisiaj zdarzyło się przez moją nieuwagę. Mój błąd, doprawdy, powinienem bardziej uważać, kto się wokół mnie znajduje. Cóż, to nauczka na przyszłość. W każdym razie, brawo, nie myślałem, że się nie załamiesz przy Adairze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziękuję — warknęła Clara, czując, że narasta w niej wściekłość, a policzki zaczynają się rumienić pod wpływem wstydu. Okłamała Patricka. Osobę, na której bardzo jej zależało, a przecież szczerość jest podstawą każdej znajomości. Zamarła. O nie, co jeśli on się o tym dowie i ją znienawidzi? Ale... Po jednym kłamstwie? Przecież byłby chyba w stanie jej wybaczyć, prawda? Chociaż w sumie to nie był pierwszy raz kiedy go okłamała w sprawie Daviesa... Odruchowo przegarnęła włosy na drugie ramię, na chwilę zapominając o tym, jaką postać miała odgrywać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Widząc jej reakcję chłopak uśmiechnął się do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hm, czyżbym trafił w czuły punkt, Pond? — zapytał, przesłodzonym tonem. Clara naprawdę musiała się mocno zebrać się w sobie, aby się nie wzdrygnąć — No cóż, bywa. Chociaż powinnaś się cieszyć, dzięki temu, prawie nie chciałem z tobą przeprowadzać tej rozmowy. Lecz niestety, twój prefekcik postanowił rozmówić się z Harrisonem, a tego wybaczyć nie mogę. Sprytny z niego chłopak, ten Adair. Muszę mu przyznać, on zna się na ludziach, wie co zrobić, żeby zabolało. Tak samo Harrison. Walnął mi chyba przemowę życia, ale pod koniec tak się załamał, że biedak musiał się przejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I co? Nie czujesz wyrzutów sumienia? Nie jest ci przykro, że osoba, którą podziwiasz coś przeżywa przez ciebie? Po rozmowie z tobą nie dało się go znaleźć, a wierz mi, próbowałam! — odparła Clara, z powrotem przywołując na twarz maskę obojętności. Naprawdę, czy on nie myśli? Obwinia ją o Patricka, okay. Ale o zachowanie Harrisona? To już jest tylko i wyłącznie jego wina! Gdyby nie użył tego paskudnego przezwiska, toby się nic nie stało i oboje nie byliby w takiej sytuacji! Przez twarz Daviesa przeszedł cień, który przekonał dziewczynkę o tym, że chłopak w ten sposób nie pomyślał. Prawie pozwoliła sobie na tryumfujący uśmiech. Prawie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nieważne. Pozbiera się. Jest w końcu przekonany, że przyszedłem cię przeprosić. Jest naprawdę dobrym kapitanem, choć z lekka naiwnym. Za bardzo wierzy w ludzi zresztą... Tak samo jak ty — prychnął. — Naprawdę, jestem zaskoczony, że tak szybko uwierzyłaś w moją zmianę. Powinnaś chyba posłuchać Burton od czasu do czasu. Ona to dopiero ma nosa, szkoda tylko, że przy okazji ma słaby gust.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Od Laurel się odczep — przerwała mu natychmiast Clara, ponownie czując falę gniewu jaka nawiedziła jej umysł. — I może dojdź wreszcie do meritum, nie mam całej nocy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Spokojnie, Pond. Zaraz do tego dojdę. Gdzie ci się tak śpieszy co? Do tego Diggory'ego? — zapytał, bezczelnie pozwalając sobie na kolejny uśmieszek. Dziewczynka tylko zacisnęła usta. — Tak myślałem. Jednak masz rację, mam nieco obolałą rękę po tym całym przepisywaniu zdań, więc też chciałbym kończyć tę miłą pogawędkę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— O, czyli jednak Fia miała rację! To pióro ci się jednak do czegoś przydało! — stwierdziła zgryźliwe Clara, chcąc mu chociaż trochę dopiec, sprawić, żeby ten pewny siebie uśmiech zniknął mu z twarzy. Jednak Davies tylko przewrócił oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Naprawdę, Pond? Nic innego nie masz? — prychnął. — W każdym razie chcę cię uświadomić, że nasza umowa nie trwa tylko ten rok, ale też następny i kolejny i kolejny, aż do końca szkoły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Słysząc to Clara nie wytrzymała. Wybuchnęła prawdziwie zimnym śmiechem, aż zgięła się wpół. Śmiała się i śmiała, aż w końcu rozbolał ją brzuch. Wyprostowała się więc, otarła łzy, które w międzyczasie popłynęły jej po policzkach i spojrzała na Daviesa. Po jego minie była w stanie powiedzieć, że nie takiej reakcji oczekiwał. Pokręciła głową w niedowierzaniu. To się zaczynało robić absurdalne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A nie przyszło ci to kiedyś do głowy — powiedziała w końcu. — Że pewnego dnia argumenty ci się skończą? Za dwa lata wszystkie te miłostki będą dla mnie czy Laurel tak ważne jak zeszłoroczny śnieg. To co zrobili bliźniacy też z perspektywy czasu zostanie olane. A gdy nadejdzie taki czas — tutaj nagle spoważniała — Możesz mi wierzyć, że pójdę z tym prosto do dyrektora. Bo podczas gdy twoje groźby będą coraz mniej dla mnie czy innych ważne, ty nadal będziesz mnie szantażował. I uwierz mi, do tego czasu na pewno znajdę sposób, żeby nazbierać dowodów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Ku jej zdumieniu na twarz Daviesa powrócił ten sam zimny uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I myślisz, że o tym nie pomyślałem? — rzucił, w niedowierzaniu kręcąc głową. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Pond, jesteś głupsza niż myślałem, a to już coś. Wiem, że kiedyś to co na ciebie mam straci ważność. Ale co z tego? Jaką masz gwarancję, że zrobisz coś, czego będziesz żałować, a ja się o tym nie dowiem? Nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo, mogę ci obiecać. Dlatego też jak stąd wyjdziesz, powiesz wszystkim, że cie ładnie przeprosiłem, okazałem skruchę, co ci się tam podoba. I będziesz siedzieć cicho. Zrozumiano?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara w niemocy kiwnęła głową. Dobrze, na razie teraz ją miał, ale kiedyś...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Świetnie. A teraz — zerknął na zegarek. — Czas na mnie — i nim Clara zdążyła zareagować już schodził po drabinie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czekaj! — wrzasnęła i rzuciła się w kierunku swojej, ale chłopak był szybszy. Gdy dziewczynka dopadła do drzwi, ten już był za nimi, a gdy je szarpnęła, odkryła, że już są zamknięte. Zaczęła uderzać w nie pięściami. — Davies! — wydarła się. — Oddawaj mi różdżkę! Albo wypuść mnie stąd!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W odpowiedzi usłyszała zimne prychnięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie martw się. Twoja różdżka będzie na ciebie czekać w pokoju wspólnym. A co do wypuszczenia cię... — zamilkł, wyraźnie nasłuchując. Clara również przestała uderzać w drzwi. Po chwili, jakby z oddali usłyszała kocie miauczenie. Zamarła. —...to zaraz to pewnie nastąpi — wyszeptał Davies. — Powodzenia, Pond — po chwili usłyszała już tylko szybko oddalające się kroki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przerażona, ponownie przycisnęła dłoń do ust, starając się jak najbardziej oddalić się od drzwi. Spróbowała zebrać myśli, ale paraliżujący ją strach to uniemożliwiał. Kiedy pierwszy szloch wstrząsnął jej ciałem, jeszcze mocniej zacisnęła wargi, aby żaden dźwięk się zza nich nie wydostał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Czy to jej kara za to, że nie pamiętała o słowach centaura? Może powinna się z tym pogodzić, dać się złapać? Czy faktycznie na to zasługiwała? Pokręciła głową, chwytając się za włosy i czochrając nie. Nie. Nie, to nie tak. Nie może się tak po prostu poddać. Ta sytuacja nie ma nic wspólnego z tamtymi wydarzeniami. Musi stąd wyjść! Ciepłe łzy zaczęły płynąc jej po twarzy, podczas gdy ona starała się gorączkowo zebrać myśli.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Co robić, co robić? Jest tutaj sama, nie ma różdżki a Filch, dzięki Pani Norris, pewnie zaraz przyjdzie. Laurel miała rację, nie powinna przychodzić tutaj sama. W rozpaczy zacisnęła ręce na włosach, targając za nie mocno. Co zrobić żeby się stąd wydostać?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagła myśl wpadła jej do głowy. Czy tutaj akurat nie było jakiegoś przejścia obrazowego? Natychmiast wstała. W ciemnościach jakie ją pogrążały, nie była w stanie niczego zobaczyć. Dlatego też zaczęła szybko wodzić palcami po ścianie, jak niewidoma, starając się wyczuć pod nimi coś co nie byłoby zimnym kamieniem. Minutę później jej opuszki natrafiły na to czego szukała, a w sekundę później usłyszała rozeźlony głos:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Młoda damo, no naprawdę, to się nie godzi...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nieważne! — wydyszała, czując, że panika powoli zaczyna przejmować jej ciało. — Hasło jest głupie! Hasło jest głupie.... </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Portret tylko jęknął, ale usunął swoje ramy, a Clara natychmiast wbiegła w korytarz, akurat gdy zza drzwi usłyszała głośny skrzek Filcha:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ktoś tam buszuje, kochana? No, zaraz sprawdzimy, sprawdzimy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka biegła taks szybko jak potrafiła co i rusz potykając się o szatę, ale nawet na to nie zważała. Jedyne co miała teraz w głowie to jak najszybsza ucieczka z tamtego miejsca. Gdy wreszcie zobaczyła upragniony koniec tunelu, pomimo zmęczenia postarała się biec jeszcze szybciej. W końcu wypadła z ram portretu. Jednak tuż przy samym wyjściu zahaczyła o krawędź swojej szaty. Zacisnęła oczy i wyciągnęła ręce, oczekując nieuchronnego spotkania z zimną podłogą, ale ono nigdy nie nastąpiło. Poczuła, że ktoś chwyta ją w pasie i pomaga jej wrócić do pozycji stojącej. Przerażona krzyknęła i otworzyła szeroko oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przed sobą zobaczyła wyraźnie rozzłoszczone oraz przerażone twarze bliźniaków i Laurel. Zdumiona spojrzała w bok i dostrzegła żółtą naszywkę na czarnej szacie, jaką osoba która ją złapała nosiła. Cedrik, uświadomiła sobie w zdumieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clar? — zapytała ostrożnie Laurel, takim tonem głosu, jakim się często mówi do wystraszonego zwierzęcia. Przyjaciółka natychmiast skierowała swój przerażony wzrok na nią, próbując złapać oddech po ostatnim szaleńczym sprincie. — Co się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka rozejrzała się wokół siebie. Wszyscy jej przyjaciele wyglądali albo na rozwścieczonych, albo na zmartwionych a ona... Ona po tym wszystkim co się przed chwilą stało, nie miała sił, nie chciała ich okłamywać. Dlatego tylko spuściła głowę i drżąc na całym ciele wyszeptała:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— D-Davies... On... On zamknął mnie w hangarze. Miałaś rację — dodała szybko patrząc na Laurel. — Miałaś rację, on wcale nie chciał przeprosić, on chciał mnie tylko nastraszyć. On... — zatrzymała się na chwilę próbując złapać oddech. Na swoich plecach poczuła jak ktoś delikatnie głaska jej plecy. Schowała twarz w dłoniach, próbując się uspokoić. <br />
<div style="text-indent: 1cm;">
— On zabrał mi różdżkę — wydusiła w końcu, a jej przyjaciele wydali z siebie zduszone okrzyki. — A potem zamknął mnie w hangarze, gdzie... gdzie akurat przechodziła P-Pani No-Norris...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Po tym zupełnie się załamała. Zakryła sobie usta dłonią, starając się jakoś stłumić w sobie szloch, ale jej się nie udało. Przeżycia z ostatnich kilku minut uderzyły w nią ze zdwojoną siłą i po chwili Clara zaczęła płakać jak bóbr. Jednak tylko przez chwile była w tym sama. Pierwsza podeszła do niej Laurel, przyciskając ją mocno do siebie. Dziewczynka z wdzięcznością schowała twarz w jej szyję pozwalając sobie rozkleić się zupełnie. Po chwili poczuła również, że i chłopcy postanowili dołączyć do przytulenia. Stali tak przez chwilę, pozwalając Clarze zupełnie się wypłakać. Kiedy dziewczynka w końcu przestała się trząść, usłyszała tuż przy swoim uchu głos Freda:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lori... Przypomnij mi, żebym na następne urodziny kupił ci kwiaty. I pluszaki. I czekoladowe żaby. I w ogóle wszystko czego sobie zapragniesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dorzucę się — powiedzieli w tym samym czasie George i Cedrik. Laurel zaśmiała się cicho, za to Clara uniosła głowę, żeby spojrzeć na przyjaciółkę nic nierozumiejącym wzrokiem. Ta uśmiechnęła się słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiesz przecież, że od razu nie podobało mi się to spotkanie — zaczęła spokojnie, odganiając przyjaciółce włosy z twarzy. — Także jak tylko ty sobie poszłaś, ja poczekałam aż Fred, George i Cedrik skończą jeść. Powiedziałam im o wszystkim. Na początku chcieliśmy po prostu siedzieć w pobliżu Wielkiej Sali, wiedząc, że ewentualnie ty albo Davies nas miniecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Potem bliźniacy zaczęli jakoś bardzo często chodzić do łazienki — wtrącił Cedrik. Na te słowa reszta uśmiechnęła się pod nosami. — I jakieś pięć minut temu stwierdzili, że musimy zmienić posterunek. Po drodze wyjaśnili mi, że chodzi o przejście. I proszę — zakończył. — Jesteś tutaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dorzućcie mnie do składki na kosz dla Laurel — powiedziała Clara, w końcu się uśmiechając, po czym przypomniała sobie o czymś. — A Davies?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie widzieliśmy go, a przecież minąłby nas — odparł Fred. — Także raczej na wieżę jeszcze nie wrócił... I dobrze — dodał, a jego oczy pociemniały. — Nie wiem co mu zrobię, gdy go spotkam...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czemu się o tym nie przekonamy? — usłyszeli wszyscy rozzłoszczony krzyk na dole. Cała piątka odwróciła się, aby zobaczyć nikogo innego jak Daviesa, stojącego z różdżką wyciągniętą w ich stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Wszyscy, prócz Clary, wyciągnęli również i swoje. Dziewczynka poczuła jak przy okazji Cedrik łapie ją za dłoń i pociąga do tyłu tak, żeby pozostała przez niego zasłonięta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dalej! — zakpił Davies, uśmiechając się złośliwie. — Kto pier...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— <i>Expelliarmus</i>! — wykrzyknął Cedrik. Zaskoczony Krukon mógł tylko patrzeć jak różdżka wyrywa mu się z ręki i leci w stronę Puchona, który zwinnie ją złapał. — Za dużo gadasz — mruknął chłopiec i pokazał przedmiot Clarze. — To twoja?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Pokręciła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie. To jego — odparła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lepiej oddaj Clarze różdżkę, Davies! — warknął Fred. Ten uśmiechnął się cierpko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo co, Weasley? Co ty i twój braciszek mi zrobicie, co? Nie macie już dość kłopotów?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A czy ty jesteś naprawdę taki głupi, na jakiego wyglądasz? — prychnęła Laurel. — Spójrz prawdzie w oczy, Davies. Jest czterech na jednego. Przegrałeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Ten tylko wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I co z tego? Macie moje słowo przeciwko jej. Nie możecie mi nic udowodnić!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale za to możemy sprawić, że ten uśmiech w końcu zniknie z twojej twarzy! — warknął George, który w końcu nie wytrzymał i zbiegł po schodach, uderzając Krukona prosto w nos. Ten, zaszokowany chwycił się za bolące miejsce, ledwo uchylając się od kolejnego ciosu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— George! — wykrzyknęła Clara, zbiegając po schodach do Gryfona. Chłopak wtedy dostał od Krukona w brzuch, na co natychmiast zareagował Fred, wyprzedzając dziewczynkę na schodach, aby pomóc bratu, co z kolei spowodowało, że tuż za nim pognał Cedrik z Laurel.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Bliźniacy byli tak wściekli, że ledwo patrzyli, gdzie celowali. Jednak pokrótce wspólnymi siłami Krukonek i Puchona udało się ich w końcu oddzielić od Daviesa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Puszczaj mnie, Laurel! — warknął Fred, próbując się wyszarpać, ale ta nie dawała za wygraną i pomimo znacznej różnicy wzrostu była w stanie go utrzymać. — Chcę mu złamać nos!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak śmieliście w ogóle podnosić na mnie rękę! — wrzasnął z drugiej strony Davies, próbując się z kolei uwolnić od Cedrika. — Tylko czekajcie jak pójdę z tym do Dumbledore'a!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie pójdziesz — odparła Clara, pod wpływem pomysłu, jaki nagle jej wpadł do głowy. Cała reszta spojrzała na nią w zdumieniu. — Nie pójdziesz, bo wtedy ja powiem o tym, że mnie zamknąłeś w hangarze. Będzie tak jak mówiłeś. Moje słowo przeciwko twojemu. I zobaczymy komu dyrektor bardziej uwierzy a jestem pewna, że po ostatnim wydarzeniu z Goldb... Prescott chciałby zaznać nieco spokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No to co niby proponujesz? — powiedział Davies, przestając się rzucać, jednak mimo to, Cedrik nadal go trzymał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nikt nikomu nie wspomni o wydarzeniach z tej nocy — powiedziała spokojnie Clara, puszczając George'a. — Nic się dzisiaj szczególnego nie wydarzyło. Ty mnie przeprosiłeś w hangarze a wracając nie wiem, przewróciłeś się, uderzyłeś i dlatego wyglądasz jak po bójce. Na bliźniaków nikt nie zwróci uwagi, bo zawsze można powiedzieć, że się pobili między sobą, a Cedrik, który akurat przechodził obok, przekonał was wszystkich, że musicie iść do skrzydła szpitalnego. Mamy impas, Davies — zakończyła swój wywód.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Po jej słowach zapadła cisza. Każdy wyraźnie myślał o jej słowach. W międzyczasie Fred i Davies zostali puszczeni. W końcu Krukon uśmiechnął się, przekrzywiając głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ty jednak jesteś dobra, Pond — mruknął. — Dobrze. Nie jestem idiotą. Wiem, kiedy się wycofać. Niech będzie jak chcesz — po czym wyciągnął rękę przed siebie, którą Clara po chwili wahania zdecydowała się uścisnąć. — Twoja różdżka — dodał po chwili, oddając dziewczynce jej własność. Odwrócił się i spojrzał z wyczekiwaniem na Cedrika, który po chwili mierzenia go wzrokiem i lekkim szturchnięciu od Clary oddał mu jego. Davies jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę skrzydła szpitalnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ładnie rozegrane — pochwaliła przyjaciółkę Laurel. Ta delikatnie się uśmiechnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Fred, George, Cedrik powinniście iść za nim — powiedziała Clara, spoglądając na chłopaków. Bliźniacy wyglądali naprawdę źle, choć nie tak jak Davies. Uśmiechnęli się słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobrze — powiedział George. — Tylko... Arie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nigdy więcej nie ukrywaj przed nami taki spraw, okay?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay — powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Uspokojeni bliźniacy zaczęli się kierować w górę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To samo ze mną, dobrze? — zapytał Cedrik,, uśmiechając się. Ta, nieco onieśmielona, zdobyła się na to, żeby skinąć tylko lekko głową. Ten lekko ją przytulił i poszedł za bliźniakami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara stała chwilę patrząc za nim i czując jak się rumieni. Dopiero po czasie usłyszała ciche buczenie Laurel. Spiorunowała ją wzrokiem, na co przyjaciółka wyszczerzyła zęby. Dziewczynka po chwili się zaśmiała podchodząc do niej i przytulając jeszcze raz mocno do siebie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziękuję — wyszeptała. Laurel odwzajemniła uścisk.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Od czego ma się przyjaciół, prawda? — powiedziała z uśmiechem.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Hej, cześć!</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Mam ogromną nadzieję, że rozdział się Wam podobał! Został tylko jeden do końca księgi, a później będę planowała część trzecią! Z niecierpliwością czekam na Wasze przemyślenia na temat tego rozdziału!</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-16755675757921497012019-05-21T05:00:00.001-07:002019-05-21T05:00:51.288-07:00Trzecie rocznica!<div style="text-align: center;">
<b><i>Hej!</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Dzisiaj nie ma rozdziału, ale za to mamy</i></b><i><b> okazję do poświętowania. <span style="color: #8e7cc3;">Siedemnastego maja</span> minęła trzecia rocznica założenia boga!</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Wiele od tego czasu się zmieniło. Wielu z Was przewinęło się przez mój blog, zostawiając coś po sobie, za co jestem bardzo wdzięczna. Każde słowo krytyki brałam sobie do serca i starałam się w kolejnych rozdziałach o nich pamiętać.</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Zaczęłam</i></b><i><b> uważniej planować, przez co ja i mój przyjaciel, który mi pomaga,spędziliśmy dużo czasu na zastanawianiu się czy to co piszę ma jakiś sens. W dodatku postanowiłam sprawdzić, gdzie mogę jeszcze popełniać błędy, dlatego postanowiłam zgłosić się do ocenialni <a href="https://wspolnymi-silami.blogspot.com/" target="_blank">"Wspólnymi Siłami"</a>. Mam wielką nadzieję, że to pomoże mi poprawić się jeszcze bardziej. Trzymam mocno kciuki za Elektorwnię, która ocenia moją pracę!</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Przejdźmy teraz do statystyk:</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>W ciągu trzech lat blog skomentowano </b><span style="color: #8e7cc3; font-weight: bold;">330 razy (włącznie z moimi)</span></i><br />
<b><i>Na chwile obecną, blog wyświetliło <span style="color: #8e7cc3;">12 070 osób</span></i></b><br />
<b><i>Najbardziej popularnym rozdziałem jest <span style="color: #8e7cc3;">"Ceremonia Przydziału"</span></i></b><br />
<br />
<i><b>Dziękuję wszystkim, którzy przewinęli się przez mój blog. I dziękuję dwóm najbardziej aktywnym czytelniczkom: <span style="color: #8e7cc3;">Idzie aka Atari</span> oraz <span style="color: #8e7cc3;">Siedmiorękiej Sowie</span>. Dzięki Wam nadal mam motywację, także szalenie dziękuję za czytanie!</b></i><br />
<i><b>Co dalej? W piątek powinien pojawić się rozdział, jako, że sezon maturalny dobiegł dla mnie końca, a później... Plany, plany i jeszcze raz plany na trzecią część.</b></i><br />
<i><b>No nic, nie pozostaje mi powiedzieć już nic innego jak jedno wielkie</b></i><br />
<h2>
<i><b>Dziękuję!</b></i></h2>
<div>
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania hp party hard" height="230" src="https://media.giphy.com/media/hsBZfDG7wiWHu/giphy.gif" width="400" /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><i><span style="color: #8e7cc3;"> Sonia</span></i></b></div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-64935999990678707132019-04-22T08:06:00.002-07:002019-04-22T08:07:31.761-07:0026. Uśpiona czujność<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania the black lake harry potter" height="136" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/d/d9/Lke.jpg/revision/latest?cb=20100701184758" width="320" /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Nastał maj, a wraz z nim egzaminy. W związku z tym większość uczniów, w szczególności piąto- i siódmoklasiści, chodzili po szkole bardzo zestresowani. Oczywiście, najczęściej to Krukonów można był zauważyć cały czas powtarzających poszczególne przedmioty i uciszających praktycznie wszystkich wokół nich.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Jedną z takich osób była właśnie Clara, która bardzo potrzebowała ciszy aby móc w skupieniu powtarzać. Egzaminy zawsze ją stresowały, także nie cały czas chodziła zdenerwowana. Poza tym dziewczynka po wydarzeniach z kwietnia nadal czuła się winna całego zajścia. Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że gdyby pamiętała o słowach centaura, taka sytuacja by się nie wydarzyła. Próbowała siebie przekonać, że mimo wszystko skończyło się dobrze, uratowano przecież więcej niż jedną osobę, ale... Cały czas czuła się z tym źle. Nawet jej własne urodziny nie pomogły jej odzyskać humoru.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Z drugiej strony, jeśli ona czuła się źle, to przez dłuższy czas Patrick przyjął całe to zdarzenie fatalnie. Owszem, był szczęśliwy, że w końcu udało mu się z Fioną, ale mimo wszystko to on przeżył najwięcej tamtej nocy. Przez pierwsze tygodnie chodził po zamku jak nawiedzony. Większość Krukonów, w szczególności osoby z jego roku, bardzo się o niego martwili, choć nie tylko. Osoby z młodszych roczników, którym pomagał przez rok jako prefekt, tez nagle poczuły się w obowiązku jakoś mu pomóc. Kilka razy zdarzało się, że ktoś go przekonał aby poszedł do pani Pomfrey albo chodzono do profesora Flitwicka prosząc go, żeby zwolnił chłopaka z lekcji na dzień lub dwa. Nauczyciel oczywiście zgadzał się. Krukoni zdawali się utworzyć jakąś niepisaną zasadę, żeby nie zostawiać go samego, a nawet starli się zrobić wszystko, żeby zajmować mu myśli, więc prosili o pomoc w nauce, wykorzystując nadchodzące egzaminy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara westchnęła. Niby na osłodę, przez sytuację związaną z profesor Prescott dyrektor wspaniałomyślnie odwołał testy z obrony przeciw czarną magią, ale przecież zostawała cała reszta, którą dziewczynka naturalnie chciała zdać jak najlepiej. Ku jej zaskoczeniu, jakimś cudem również i bliźniacy postanowili w tym roku się pouczyć. Zapytani o to przez zdziwione Clarę i Laurel tylko wymownie wzruszyli ramionami, argumentując, że skoro odpadł im przedmiot, z którego oboje byli pewni, że zdadzą to postanowili teraz skupić się na innych. Na sceptyczne spojrzenia przyjaciółek odpowiadali tylko wzruszeniem ramionami, a gdy któraś z nich mówiła, że nie ma szans aby nadgonili w kilka tygodni materiał, jaki ignorowali przez miesiące tylko przewracali oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
A jakby tego jeszcze było mało musieli również wybrać nowe przedmioty, które miały ich obowiązywać w trzeciej klasie. Clara przez to miała nie lada problem. Większość z tych przedmiotów brzmiała naprawdę bardzo interesująco i szkoda jej było którykolwiek z nich odpuścić. Zresztą cały czas była pomna słów Laurel, że te przedmioty mogą pośrednio zaważyć o ich przyszłej karierze, dlatego bardzo denerwowała się wyborem. Jej przyjaciółka miała o tyle dobrze, że rodzicie wysłali jej list, doradzając przy tym jakie przedmioty powinna wybrać, ale ta po jego otrzymaniu tylko prychnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu zdecydowały, że może lepiej będzie pozmawiać ze starszymi klasami. Tak też jeśli się nie uczyły, dyskutowały z Patrickiem czy Fioną o wadach i zaletach poszczególnych przedmiotów. Czasami Clara pytała również o to Cedrika lub Rani, a nawet Percy'ego. Jednak bardzo często taka mnogość osób z którymi rozmawiała defektowała w tym, że zostawiono ją ze sprzecznymi opiniami na temat na każdego z tych przedmiotów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Właśnie dlatego, gdy po raz piętnasty usłyszała od Percy'ego dlaczego numerologia jest o wiele ciekawsza od wróżbiarstwa, co zupełnie zaprzeczało temu, co powiedziała jej wcześniej Rani, uznała, że powinna skorzystać z dobrej pogody jaka nawiedziła Hogwart i wyjść z zamku. Oczywiście, to nie znaczyło, że zrezygnowałaby z powtarzania. Dlatego też, z nosem utkwionym w książce zmierzała przez błonia w kierunku Czarnego Jeziora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na jej nieszczęście większość uczniów chyba wpadła na dokładnie ten sam pomysł co ona, także w pobliżu jej ulubionego miejsca znajdowało się tylu hałaśliwych ludzi, że nie miała wyjścia; musiała poszukać spokoju gdzieś indziej. Westchnęła i skierowała swoje stopy w nieco bardziej zaciszny kątek Jeziora, bardzo blisko szuwar.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Zaczęła ostrożnie schodzić, co chwila unosząc wzrok sponad książki, żeby się nie potknąć; spadek terenu był dość mocny z tej strony, poza tym niektóre drzewa wypuścił tak grube korzenie, że wystawały one ponad ziemię. Na wprost siebie dostrzegła jakiegoś chłopaka z jej domu, który stał tuż przy brzegu, który usilnie starał się coś wyłowić z wody. Kątem oka również zauważyła Fionę i Patricka, wyglądających na bardzo zajętych sobą. Uśmiechnęła się do siebie i z powrotem wróciła do książki, nie zauważając tym samym zdradliwego korzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Jak się można spodziewać naturalnie potknęła się o niego, tracący przy tym równowagę. Natychmiast wysunęła ręce przed siebie, aby uchronić się przed upadkiem, jednak nie udało jej się podeprzeć. Zdarła sobie tylko dłonie. Straciła równowagę i przeturlała się w dół, prosto do wody. Zanim jednak to się stało, poczuła, że w coś uderza, a po chwili usłyszała drugi chlust. Przeklęła się w myślach, domyślając się, że przez przypadek wtrąciła do wody również i tego chłopaka. Gdzieś w oddali usłyszała czyjś śmiech, który pewnie należał do Patricka. Westchnęła, podnosząc się z wody i podchodząc do potrąconej przez niej osoby, która próbowała wykaszleć płyn z siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej, wszystko w porządku? — zapytała, odgarniając przy tym mokre włosy z twarzy. Ten podniósł się, odwracając się do niej. W tym momencie uświadomiła sobie KOGO przez przypadek wrzuciła do wody wraz z sobą. Rogera Daviesa. O nie, pomyślała. Dlaczego ze wszystkich uczniów Hogwartu musiała wrzucić jego? Nie mogli to być bliźniacy? Albo Laurel? Nawet profesor Snape byłby lepszy niż on!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie możesz patrzyć jak idziesz, Pond? — warknął. Podniósł się, przy czym zignorował wyciągnięta w jego stronę rękę Clary. Ta nerwowo przeczesała włosy palcami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie chciałam, naprawdę — powiedziała cicho, ale ten tylko prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oczywiście, że nie chciałaś — odparł, mierząc ją wzorkiem. Po czym zerknął nieco za siebie, a jego szczęka napięła się. — No i patrz co zrobiłaś! Moje pióro jest jeszcze dalej niż wcześniej! Jak ja je teraz wyciągnę?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może spróbuj <i>Accio</i>? — zasugerowała nieśmiało, starając się nie patrzeć na jego rozwścieczoną twarz. Kiedy usłyszała jego zimny śmiech aż skuliła się w sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne — syknął. — Jestem szczęśliwy, że zaczęłaś mnie bardziej poważać, ale w naszym wieku to jeszcze niemożliwe. Flitwck będzie nas o tym uczył za dwa lata. Chyba taka wielka Krukonka jak ty zdaje sobie z tego sprawę, co? — zapytał i uśmiechnął się kpiąco.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara wbiła wzrok w dół, modląc się, aby Patrick i Fiona jakoś zareagowali, bo jak tak dalej pójdzie to ucieknie z płaczem do dormitorium. Jednak Davies nadal bezlitośnie kontynuował swój monolog.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— W sumie, chyba nie. Aż dziw uwierzyć, że taka szlama była w stanie się dostać do Ravenclawu... — po chwili uśmiechnął się zjadliwe, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że Clara mimowolnie szuka różdżki w kieszeni, przy czym wzdrygnęła się, słysząc znienawidzone słowo. — W sumie... To dość zabawne — mruknął do siebie i zanim dziewczynka zdążyła zapytać co dokładnie go śmieszy, ten krzyknął: — PATRZCIE PAŃSTWO! SZLAMA W SZLAMIE!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara poczuła jak łzy zaczynają jej mimowolnie napływać do oczu, jednak zanim ona sama zdążyła wyciągnąć różdżkę, oboje usłyszeli z tyłu rozwścieczony głos Patricka:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Coś ty powiedział?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Natychmiast się odwrócili. Krukońscy prefekci w końcu postanowili wyjść zza szuwarów i schodzili w ich stronę. Clara niemal by się wzdrygnęła na widok rozzłoszczonej twarzy przyjaciela, gdyby nie zdążyła siebie przekonać, że to nie na nią jest zły. Kątem oka zerknęła na Daviesa. Chłopak wyraźnie był przerażony. Ten podły uśmieszek zniknął mu z twarzy, a on sam jakby zbladł.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Powtórz to, co powiedziałeś — powiedział Patrick, niebezpiecznie spokojnym tonem głosu. Wzrok miał wbity w młodszego Krukona. — Czy nagle, w obecności kogoś starszego zabrakło ci języka, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Tamten nawet się nie odezwał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak myślałem — odparł Patrick. — Dwadzieścia punktów od Ravenclawu. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz — dodał, kierując pytające spojrzenie na Clarę. Ta uśmiechnęła się słabo, odpowiadając:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak. Nie zdarzyło się to wcześniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mam taką nadzieję — odparł Patrick, obrzucając pogardliwym spojrzeniem Daviesa. Dziewczynka zaś szybko pomodliła się w duchu, żeby przypadkiem to się nie rozniosło w pokoju wspólnym, bo Rani przecież wiedziała, że coś jest nie tak... A jeśli to ona się wyda? Nie no... W końcu obiecała! — Ale nie myśl sobie, Davies, że to tak przejdzie bez echa <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> na te słowa obaj Krukoni zamarli, wpatrując się w prefekta jak w wyrocznię. Ten, nieco zaskoczony zachowaniem Clary, kontynuował: — Porozmawiam o tym z Harrisonem. Zna cię lepiej, to pomoże mi w wyznaczeniu kary.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kary?! — wykrzyknął Davies, teraz już wyraźnie roztrzęsiony. Gdyby Clara go nie znała, zrobiłoby jej się go żal. A tak... nie mogła się wyzbyć przekonania, że los w końcu zaczyna jej sprzyjać. Mimo to, wciąż czuła, że to nie skończy się dobrze. Tymczasem wystraszony, choć chyba bardziej rozsierdzony, Davies kontynuował: — Daj spokój, Adair. Jest końcówka roku, nie opłaca się, poza tym...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To czy się opłaca czy nie zostaw mnie do oceny — warknął chłopak. — Może gdyby obok przechodził jakiś Ślizgon to by ci przyklasnął, ale niestety trafiłeś na mnie. A ja takich słów nie traktuje lekko. Ciesz się, że jesteś Krukonem, bo inaczej bez skrupułów odjąłbym tych punktów i z trzydzieści pięć, jeśli by miało cię to czegoś nauczyć <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> powiedział, ale po chwili westchnął, lustrując oboje uczniów. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> A teraz, może skorzystajcie z przerwy i nieco odpocznijcie. Davies, pewnie usłyszysz coś o swojej karze jeszcze przed kolacją. I może idźcie do pokoju wspólnego — dodał, już nieco łagodniej.</span><span style="text-indent: 1cm;"> — Jakoś nie chcę aby któreś z was się rozchorowało pod koniec roku. Pani Pomfrey już i tak ma pełne ręce roboty z ludźmi, którzy uwierzyli w fałszywe talizmany.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara bez słowa wyszła z wody. Przyjęła od Fiony książkę, która wypadła jej z rąk, gdy się sturlała w dół. Jednak Davies się nie ruszył, patrząc tęsknie w dal. Starsza Krukonka zauważyła to.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A tobie co jeszcze nie pasuje? — zapytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Moje pióro — odparł tylko chłopak. Dziewczyna westchnęła, ale wyciągnęła swoją różdżkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— <i>Accio, </i>pióro — mruknęła a przedmiot natychmiast podleciał jej do ręki. — Masz — powiedziała, podając mu je, ale zanim tamten zdążył jej podziękować, dodała: — Może ci się przyda wieczorem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Objęła Clarę ramieniem i odwróciła się. Cała trójką ruszyli w stronę zamku, zostawiając chłopaka z tyłu. Jednak zanim nawet dotarli do Wielkich Schodów, Fiona zapytała dziewczynkę:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jesteś pewna, że to był pierwszy raz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak — skłamała Clara bez mrugnięcia okiem. Obaj prefekci wymienili spojrzenia, ale nic na to nie powiedzieli. Tymczasem dziewczynka nie mogła wyzbyć się wrażenia, że to wszystko się dobrze dla niej nie skończy.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Siedziała już trochę w swoim dormitorium, gdzie została odesłana przez Fionę od razu po wejściu do pokoju wspólnego, gdy do środka wpadła Laurel, wyraźnie rozwścieczona.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Gdzie on jest? — warknęła. Gdy usadowiła się na łóżku przyjaciółki, ta wychynęła spod kołdry, patrząc na nią nieco nieprzytomnym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kto? — zapytała głupio, chociaż podskórnie wiedziała o co chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to "kto"? Davies, oczywiście! — wykrzyknęła dziewczynka, wyrzucając ręce w górę. — Niech ja go dorwę! Żeby wrzucać ciebie do jeziora i jeszcze używać <i>tego</i> słowa! Aż dziw, ze Patrick nie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Woah! — wykrzyknęła Clara, natychmiast podrywając się z łóżka. — Nie przesadzaj! Owszem, użył <i>tego</i> słowa, ale to nie on wrzuciła mnie do wody, tylko ja jego i to przez przypadek! — powiedziała, a widząc sceptyczna minę Laurel dodała: — Naprawdę! Pat i Fia mogą poświadczyć! Potknęłam się i wepchnęłam go do wody, a siebie wraz z nim!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Skoro tak mówisz... — westchnęła blondynka i usiadła na swoim łóżku. Przez długi czas wpatrywała się w przyjaciółkę z założonymi rękami, po czym powiedziała: — No cóż, masz szczęście, że wszyscy pamiętamy o naszej obietnicy. Bo uwierz mi, jak tylko bliźniacy się dowiedzieli to ledwo się powstrzymali od zrobienia mu czegoś. Ja sama musiałam uspokajać Cedrika.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No cóż — mruknęła Clara, przekładając włosy na lewą stronę i przecierając oczy. Lekko się uśmiechnęła, wyobrażając sobie Laurel powstrzymująca Cedrika, ale po chwili spoważniała. — Tym razem możesz być pewna, że dostaniesz to, na co zasłużył. Pat i Fia przecież go usłyszeli, a obie ich znamy, nie zostawiliby tego tak. Także z miejsca poleciały punkty — na samo wspomnienie tej sytuacji ponownie uśmiechnęła się lekko, czując jakieś dziwne ciepło wewnątrz siebie. — No i Pat jeszcze chciał porozmawiać z Harrisonem o karze dla Daviesa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Aaaaa, więc o tym rozmawiali! — powiedziała Laurel. Zauważyła pytające spojrzenie przyjaciółki, więc natychmiast dodała: — Zanim do ciebie przyszłam, na dole nieco się nasłuchałam dyskusji Patricka z Harrisonem i w ogóle z całą drużyną. Wtedy jeszcze nie do końca rozumiałam o co chodzi, bo plotki dotarły do mnie dopiero gdy Chang przyleciała do mnie, z prośbą, żebym ogarnęła nieco bliźniaków. Jednak z tego, co udało mi się usłyszeć większość drużyny była wściekła, szczególnie ta druga ścigająca. Ta... No, jak ona ma?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rani Geddes — odparła natychmiast dziewczynka, zamierając. A co, jeśli Rani jednak powiedziała o tym wydarzeniu z szatni? Wyjdzie, że kłamała, Patrick nabierze podejrzeń i...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, właśnie, ona — pokiwała głową Laurel. — Strasznie była rozeźlona. Ona chyba najbardziej wszystkich przekonywała, że Daviesa należy wywalić z drużyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale ustalili coś w końcu? — zapytała Clara, nerwowo przegarniając włosy. Nagle zrobiło jej się zimno, lecz to nie miało nic wspólnego z wodą z jeziora. Zaczęła gorączkowo myśleć. Jeśli tak, to nie uwolni się od Daviesa. To znaczy, oczywiście, z logicznego punktu widzenia to przecież była jego wina. Mógł się nie wydzierać. Ale jego przecież to nie obchodziło. Przecież zawsze szukał winnych wokół siebie, a nie w sobie. Kiedy przyjaciółka po prostu wzruszyła ramionami przeraziła się jeszcze bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W tym momencie w wąskie okno ich dormitorium zapukała sowa. Obie dziewczynki wymieniły zaskoczone spojrzenia. Clara wygrzebała się spod ciepłej kołdry, by wpuścić ptaka do środka. Na łóżku rozsiadł się wygodnie ogromny puchacz, którego dziewczynka nie znała. Nie wyglądał on na jedną z tych szkolnych sów, więc musiał należeć do któregoś z uczniów. Dziewczynka odwiązała list, który był przy łapce zwierzęcia. Nieznajoma tylko zahukała głośno i natychmiast wyleciała przez otwarte okno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To było... Dziwne — skwitowała Laurel, przyglądając się ptakowi, jak wracał do Sowiarni, po czym zerknęła na kopertę, którą Clara trzymała w dłoniach. — Od kogo to jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem — odparła tamta. — Nie znam tego charakteru pisma.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili wahania rozerwała kopertę, wyjmując z niej list. Otworzyła go i zaczęła czytać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Pond,</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> jako, że moje zachowanie dotychczas było faktycznie karygodne, postanowiłem Cię przeprosić. Rozmawiałem z Harrisonem i on ma rację, osoba z takim statusem krwi jak nie, nie powinna się zniżać do takich odzywek. Swoją karę mam odbyć dziś wieczorem, mam nadzieję, że na dobre wybije mi to słowo z głowy. Jednak pomyślałem, i Harrison zgodził się ze mną, że to nie wystarczy. Dlatego też chciałbym się z Tobą spotkać po kolacji, w hangarze na łodzie. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Proszę, uszanuj to, że jest to dla mnie szczególnie trudne, przyznać się do błędu, dlatego przyjdź sama. Nie wiem, jak bym zareagował gdyby chociażby Burton z Tobą przyszła. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i> Pozdrawiam.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="font-family: "segoe print"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Roger Davies<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kretyn — prychnęła natychmiast Laurel, gdy przyjaciółka skończyła czytać. — Oczywiście, że ktoś idzie z tobą. Nie zostawię cię z nim samą! </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No nie wiem... — mruknęła Clara, odkładając list obok. — On jest dość... Nieśmiały, więc to możliwe, że przy którymś z was nic mi nie powie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I może jeszcze co? — żachnęła się jej przyjaciółka, po czym złapała ją za ramiona, tak, aby zmusić Krukonkę do spojrzenia na nią: — Clar, mówimy o Daviesie. Ufam jemu tak samo jak bliźniakom, że nie odpalą łajnobomby gdy są w ich pobliżu. Nie możesz pójść tam sama. Za każdym razem, gdy jesteś z nim sam na sam coś się dzieje. On czegoś chce. Czego, nie wiem, ale nie powinnaś się narażać. Wierzę w twoje zdolności czarodziejskie, ale nie znamy przecież zaklęć obronnych, przynajmniej jeszcze nie. Nie chcę, żeby ci coś zrobił.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara przygryzła wargę, z całych sił starając się nie patrzeć w oczy przyjaciółki. Jasne, miała rację, ale co innego mogła zrobić? Poza tym, gdyby Davies faktycznie coś kombinował, musiałby to zrobić bardzo szybko, skoro wieczorem miał mieć szlaban. I przecież by się nie narażał po raz kolejny tego samego dnia, aby znów się ośmieszyć... Poza tym, rozmawiał o tym z Harrisonem, a ten nie był głupi. Nie zgodziłby się na nic, co mogłoby zaszkodzić któremuś z członków drużyny. Choć w sumie skąd pomysł, że chłopak powiedział kapitanowi dokładnie co planuje? Zerknęła na swoje ręce i westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zapytam Harrisona o czym rozmawiał z Daviesem — zadecydowała, unosząc wzrok na Laurel. — Jeśli napomknął o tym jak ma mi to wynagrodzić, to mi o tym powie. Wtedy pójdę. Okay?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay — dała w końcu za wygraną tamta. — Ale nie podoba mi się to <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> dodała. Clara tylko uśmiechnęła się słabo.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 1cm;">***</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Po pewnym czasie obie dziewczynki zeszły na kolację, mając nadzieję, że po drodze spotkają Harrisona. Wcześniej próbowały go znaleźć w pokoju wspólnym, niestety bezskutecznie. Po spektakularnej rozmowie z Patrickiem oraz po, podobno, dość cichej dyskusji z Daviesem chłopak po prostu zniknął. Przyjaciółki straciły część popołudnia, szukając go po zamku, ale tu też wszystko zawiodło. Laurel przy okazji zapytała nawet Wooda, a Clara Rani, ale oboje nic nie wiedzieli. Usiłowały również znaleźć bliźniaków skoro Mapa była w ich posiadaniu, ale to również się nie udało. Dlatego też zrezygnowane skierowały się na wspólny posiłek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Obie jadły nieco niemrawo, co chwila spoglądając na wejście do Wielkiej Sali, jednak żadna ze wchodzących osób nie była kapitanem Krukonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czekacie na kogoś? — mruknął w końcu Patrick, gdy obie dziewczynki po raz kolejny oderwały spojrzenia od jedzenia, wpatrując się w wejście.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak — odpowiedziała natychmiast Clara, spoglądając na przyjaciela. — Na Harrisona. Widziałeś go może?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Patrick westchnął, przecierając oczy pod okularami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie widziałem go od jego rozmowy z Daviesem — odparł, nagle brzmiąc tak, jakby był bardzo zmęczony. — Zamieniłem z nim jednak parę słów. Stwierdził, że musi złapać nieco świeżego powietrza, przemyśleć tę całą sytuację z tobą i Davisem. Pewnie poszedł na boisko do quidditcha.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
To akurat nie była prawda. Pierwszym miejscem jakie dziewczynki sprawdziły było właśnie boisko i szatnie, ale po chłopaku nie było ani śladu. Przyjaciółki wymieniły bezradne spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A o czym chciałyście z nim porozmawiać? — zapytał, przyglądając się im uważnie. Clara wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chciałam tylko wiedzieć, czy faktycznie kazał Daviesowi mnie przeprosić na osobności — odparła, starając się, aby jej głos brzmiał lekko, jakby wcale się nie przejmowała nadchodzącym spotkaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kazał — wtrąciła się Fiona, nachylając się do nich. — To był jeden z warunków, żeby został w drużynie. Akurat schodziłam z dormitorium dziewcząt i usłyszałam jak o tym rozmawiali. Także nie masz się czego bać, Clar.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka, teraz już wyraźne zrelaksowana spojrzała tryumfująco na Laurel. Przyjaciółka posłała jej tylko blady uśmiech.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Wesołych Świąt! Wow, pierwszy raz JAKOŚ się wyrobiłam, żeby czas w opowiadaniu i tutaj się zgadzał, lol. Mam nadzieję, ze Wasze święta mijają spokojnie i radośnie!</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>W ogóle kto by pomyślał, że opisywanie sceny upadku będzie takie trudne... Żebyście widzieli mapkę jaką sobie rozrysowałam z przyjaciółką, żeby sprawdzić, czy to jest możliwe, o mamo...</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>W każdym razie widzimy się! Może nie dokładnie za dwa tygodnie, bo wtedy wypadają moje matury (o ile będą), ale coś koło tego. ^^</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Sonia</b></i></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-15999890555067209452019-04-05T10:13:00.001-07:002019-04-08T14:54:40.574-07:0025. Skryty ból<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania gabinet dumbledore'a" height="212" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/0/07/TheMakingofHarryPotter9.jpg/revision/latest?cb=20170724141127&path-prefix=pl" width="320"></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Pół godziny później wszyscy siedzieli ściśnięci w gabinecie profesora Dumbledore'a. Clara nieco wtuliła się w potwornie zmęczonego Patricka, którego najpierw odstawiono do pani Pomfrey, aby sprawdzić co z nim. Na szczęścia kobieta orzekła, że chłopak jest tylko w szoku i pomimo rany na głowie nic mu nie jest. Dała mu więc tylko eliksir działający przeciwbólowo oraz opatrzyła mu ranę. Wtedy do sali przyszła profesor McGonagall i kazała wszystkim uczniom będącym tej nocy w Lesie zajść do Dumbledore'a.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Dyrektor zaplótł ręce przed sobą, obserwując piątkę przyjaciół oraz profesor Goldberg, wciśniętą nieco w kąt, jakby chciała się ukryć , a która była już tam, kiedy uczniowie weszli do pokoju.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No dobrze — zaczął, zaskakująco spokojnym tonem głosu. — Wiem, że dla was — tu spojrzał na dwunastolatków. — Ta noc była bardzo ciężkim przeżyciem, lecz musimy to sobie wszystko wyjaśnić. Czy jesteście mi w stanie opowiedzieć jak to wszystko wyglądało z waszej perspektywy? Najdokładniej jak tylko potraficie — Cała czwórka niepewnie pokiwała głowami. Dyrektor uśmiechnął się zachęcająco. — Może zaczniecie od tego, dlaczego w ogóle byliście w Zakazanym Lesie? I to o tej porze?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy spojrzeli po sobie. W końcu Fred z ciężkim sercem zabrał głos:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Bo... Widzi pan, panie dyrektorze... Dziś są nasze urodziny...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Były <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> przerwał mu Dumbledore, uśmiechając się łagodnie. — Już świta, panie Weasley.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Oczywiście. Wczoraj były — poprawił się natychmiast chłopak. — I bardzo chcieliśmy się przejść.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A dziewczyny obiecały, że pójdą z nami — wtrącił George.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dokładnie — potwierdziły obie Krukonki, kiwając głowami, na co Patrick spojrzał na nie w szoku.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— CO? — wyrwało mu się. Lecz po chwili syknął, jakby ból z rany przeszył mu czaszkę. Dumbledore spojrzał na niego</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Panie Adair, pan powinien odpoczywać — skarcił go łagodnie. — Co dalej?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Usłyszeliśmy jakiś huk — włączyła się Laurel. — Co nas naprawdę przestraszyło. A potem czyjś krzyk.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Spanikowałam — przyznała Clara, czując, że sama musi coś dodać. Chcoiaż nie podobało jej się, że wylądowała na dywaniku, chciała być jak najbardziej szczera z nauczycielem. — I chłopcy musieli nas uspokajać. Potem zdecydowaliśmy pójść do Hagrida, ponieważ był on najbliżej.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Mądra decyzja — pochwalił ich dyrektor, tym samym zachęcając do dalszego mówienia. Przyjaciele jeszcze raz wymienili spojrzenia.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— On poszedł do szkoły — ciągnął Fred. — Ale widzi pan dyrektor... My... My nie byliśmy w stanie usiedzieć w miejscu..</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie, Fred — przerwała mu natychmiast Laurel. Wyprostowała się, nieco drżąc, ale spojrzenie miała pewne. — To JA nie byłam w stanie usiedzieć na miejscu, panie profesorze. Chłopcy i Clara próbowali mnie powstrzymać, ale ja nie mogłam po prostu tak siedzieć. Stwierdziłam, że chcę jakoś pomóc.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zamarła. To była, szczerze mówiąc, ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała po przyjaciółce. Oczywiście, Laurel byłą uczciwa, ale nie lubiła się przecież pakować w kłopoty jeszcze bardziej niż ona. Chociaż... Czy faktycznie? W końcu jednak od jakiegoś czasu zaczęła się mocno buntować... Mimo wszystko dziewczynka byłą w niemym szoku, podobnie zresztą jak i bliźniacy, co Krukonka stwierdziła, rzucając im szybkie spojrzenie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A mniej więcej wiedzieliśmy gdzie iść — postanowił szybko dodać George. — Więc nie chcąc puścić Laurel samej, poszliśmy wraz z nią.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Skąd wiedzieliście, gdzie rytuał ma się odbyć? — zapytał Dumbledore, lustrując każdego z osobna wzrokiem. Clara przełknęła ślinę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Zdaliśmy się na Kła — skłamała. — Sam pan wie, panie profesorze, że on zna Las. Złapał trop centaurów i my poszliśmy za nim.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Dyrektor uniósł w rozbawieniu brwi. Dziewczynka sama przed sobą musiała przyznać, że to co przed chwilą powiedziała, brzmi mało prawdopodobnie. Lecz mężczyzna posłał w jej kierunku spokojny uśmiech.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No dobrze — rzekł, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że tego nie kupuje, ale na razie pozwala temu przejść. — Przypuszczam, że wtedy wypuściliście w niebo czerwone iskry? — pokiwali głowami. — Roztropna decyzja. A potem wydarzyły się te nieprzyjemności tak? — kolejne kiwnięcie. — Podsumowując, najpierw postępowaliście dobrze, lecz później, kierowani impulsami panny Burton złamaliście kilka szkolnych reguł, aby ratować przyjaciela? — ci wymienili spojrzenia, ale jednak ponownie skinęli. Dumbledore westchnął.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Panie profesorze? — zapytała niepewnie Laurel. Mężczyzna spojrzał na nią, wyraźnie zbolałym wzrokiem. Dziewczynka zamknęła oczy, jakby zbierając się w sobie. — Czy... Czy może pan ich nie karać? — zapytała. — To była moja wina, to ja ich tam ściągnęłam, oni chcieli mnie zatrzymać i...</div><div style="text-align: justify;">Clara ponownie zamrugała. No nie, ona chyba nie myśli, ze pozwolą jej od tak wszystko wziąć na siebie? Przecież chciała dobrze. Już otwierała usta, kiedy uprzedził ją Fred.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie no, Lori... <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zaoponował łagodnie. — Jak już to ja i George jesteśmy winni... To my zaciągnęliśmy was do Lasu...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak, ale gdyby nie ja...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Na razie się nad tym zastanowię — przerwał im Dumbledore. — Jeszcze chciałbym wysłuchać wersji wydarzeń pana Adaira i profesor Goldberg. Czy pan może zacząć? — zapytał, kierując to pytania w stronę Patricka. Ten ostrożnie przytaknął.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Kilka minut po kolacji wyszedłem z zamku — przyznał. — Chciałem się przejść po błoniach, panie profesorze, nic więcej — przyznał szybko. Mężczyzna tylko pokiwał głową. — Nie wiem jak znalazłem się na skraju Lasu. Wiem tylko, że coś tam przykuło moją uwagę. Chyba jakichś niuchacz albo inne stworzenie... Nie jestem w stanie teraz powiedzieć co... W każdym razie wszedłem nieco głębiej i nagle zostałem pchnięty a potem uderzyłem się głową o pień drzewa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Na te słowa Clara nieco bardziej wtuliła się w chłopaka, zamykając oczy, z całych sił próbując sobie tego nie wyobrazić. Ten lekko pogłaskał ja po ramieniu, dalej mówiąc:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— To musiał być ten huk, który usłyszeli bliźniacy. Naturalnie krzyknąłem, lecz ponownie mną pchnięto z taką siłą, że gdy znowu się uderzyłem, to myślę, że straciłem przytomność. Następną rzeczą jaką pamiętam, jest to, że obudziłem się, będąc trzymanym przez centaury. A resztę pan profesor już zna.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Dyrektor pokiwał w zrozumieniu głową. Wzrok wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu spoczął na profesor Goldberg. Kobieta westchnęła, przejeżdżając ręką po twarzy. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Mimo to, oderwała się od ściany, o która się opierała i machnęła różdżką. Clara z przerażeniem, ale też i z dziwnym zaciekawieniem przyglądała się, jak rysy twarzy nauczycielki zaczęły się zmieniać. Twarz nieco jej się wydłużyła. Nieco korpulentny noc zmniejszył się. Włosy powoli zmieniły barwę na kasztanowy brąz a gdy profesorka otworzyła oczy, kolor tęczówek zmienił się na zielony. Ta, jak gdyby nigdy nic, ponownie machnęła różdżką, nie zważając na zdumione spojrzenie Dumbledore'a. Tuż przed nią zawisły dwie srebrne smugi dymu, gotowe na to, aby zobrazować jej słowa.</div><div style="text-align: justify;"><span style="text-indent: 37.7953px;">— Mildred? Mildred Prescott? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— zapytał zaszokowany dyrektor. Kobieta skinęła głową.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dwadzieścia lat temu rozpoczęłam swoje naukę tutaj, w Hogwarcie — zaczęła, a jedna ze smug uformowała sylwetkę kobiety w stroju czarownicy. — Miałam wielu przyjaciół, lecz tylko jeden z nich był tym najlepszym. Jamie Brandon. Był Puchonem z równoległej mi klasy — w tym momencie druga smuga utworzyła chłopca, który chwycił wyobrażenie profesor Goldberg za rękę. Wbrew sobie, Clara lekko się uśmiechnęła. — Nasza przyjaźń, po pewnym czasie przerodziła się w uczucie — dodała po chwili wahania kobieta, rumieniąc się lekko. — Na początku szóstej klasy zaczęliśmy ze sobą chodzić. Nie chcąc, z jakiegoś powodu, się ujawniać, spotykaliśmy się w tajemnicy. Częstym punktem naszych schadzek był Zakazany Las. Pewnego dnia, tuż pod koniec szóstej klasy właśnie tam umówiliśmy się, żeby porozmawiać — w tym momencie kolejna smuga dymu utworzyła pnie kilku drzew, które otoczyły ludzkie postaci. </div><div style="text-align: justify;">— Niestety, mieliśmy pecha — dodała pokrótce kobieta, nieco zdławionym głosem. — Kiedy my byliśmy zatopieni w rozmowie, nagle usłyszeliśmy w pobliżu tętent kopyt. Nie przestraszyło to nas. W końcu ufaliśmy, że nam, jako uczniom, nic się nie przytrafi, w szczególności z rąk centaurów. Na brodę Merlina, jacy my byliśmy głupi — głos jej się załamał a w oczach pojawiły się łzy, podczas gdy wyobrażenie centaura pojawiło się tuż nad tymi ludzkimi. Ku przerażeniu Clary zwierzę trzymało napięty łuk, kirując strzałę w ich stronę. — Centaury na początku chciały schwytać mnie — przyznała. — Lecz Jamie zdążył mnie obronić. Krzyknął, do tych... Tych <i>potworów</i>, żeby wzięli jego zamiast mnie. Protestowałam, próbowałam go przekonać, że to zły pomysł, ale... — tu kobieta przerwała, już nawet nie próbując kryć swoich łez. Schowała twarz w dłoniach, podczas gdy centaur schwytał chłopca i zarzucił go sobie przez ramię.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę w gabinecie panowała cisza, przerywana tylko szlochami nauczycielki. Clara sama poczuła, jak ponownie łzy zaczęły napływać jej do oczu, choć musiała przyznać, że czuła się dziwnie. Nie przywykła do tego, aby w widywać płaczących dorosłych. Oni zawsze byli dla niej jakąś ostoją, kimś, u kogo ona mogła szukać schronienia. Widok rozpaczającej nauczycielki nieco złamał jej ten obraz. Przełknęła ślinę, łapiąc Laurel za rękę i poczuła, że przyjaciółka ściska jej własną równie mocno co i ona.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
I nagle przypomniała sobie słowa centaura sprzed kilku miesięcy. Zanim ostrzegł ją o Laurel, dodał, że nikt nie powinien w tym roku zbliżać się do Lasu. Mówił, że skończy się to tragicznie. Dopiero teraz zrozumiałą, że musiał referować do tego rytuału. Czemu wcześniej o tym nie pomyślała? Te słowa zupełnie wypadły jej z głowy, była zbyt skupiona na tym, żeby pomóc przyjaciółce niż, prawdopodobnie, całej szkole. Ale jeśli rytuał był tak niebezpieczny to czy sam dyrektor nie powinien powziąć odpowiednich kroków, aby zapobiec aby historia się powtórzyła? Poczuła się winna. Nawet bardzo, bardzo winna. Może gdyby bardziej skupiła się na tej informacji niż na Laurel, nic by się nie stało?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W końcu kobieta nieco się uspokoiła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jamie kazał mi biec do zamku, poszukać pomocy — odezwała się mocno zdławionym tonem, podczas gdy las wraz z chłopcem znikł a dziewczynka zaczęła biec w miejscu. — Tak też zrobiłam. Narobiłam niezłego rabanu, woźny chciał mnie w ogóle wygonić i dać mi karę — po czym uniosła rozwścieczony wzrok na dyrektora.— ŻADNE z was nie chciało mnie wysłuchać. Do PANA zostałam dopuszczona dopiero, gdy Remus Lupin przekonał kogo było trzeba, że nie panikuje o nic. Gdyby nie on i jego paczka przyjaciół, nawet by nie został zawarty ten cholerny pakt!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Mildred — przerwał jej łagodnie Dumbledore. — Nie zapominaj się. Tu są jeszcze dzieci.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— I dobrze! Niech słuchają! — piekliła się dalej kobieta. — Dopiero za ich wstawiennictwem był pan łaskaw mnie wysłuchać. I owszem, zostałam wysłuchana, część kadry weszła do Lasu... Czy pan pamięta z czym wrócili?!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie — odparł cicho dyrektor, skupiając wzrok na nauczycielce. Ta zaśmiała się zimno, sprawiając, że Clarze włosy dęba stanęły, po czym wyciągnęła z rękawa... Niegdyś żółty, lecz teraz już brudny i nieco wyblakły, krawat Puchonów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Wrócili z TYM — powiedziała przez zaciśnięte zęby. — Tyle zostało po Jamiem Brandonie. Na moje pytania odpowiedziano mi tylko, że zaginął. Lecz ja wiedziałam swoje. Po skończeniu szkoły zaczęłam studiować centaury, by w końcu odkryć ten cholerny rytuał, którego świadkiem byliśmy my tutaj wszyscy zgromadzeni. Wtedy sobie obiecałam, że pomszczę Jamiego. Że zabiję tego centaura, który dzięki śmierci mojego przyjaciela miał stać się wodzem. Wszystko zaplanowałam. Wiedziałam, że w tym roku lub w następnym na pewno znowu przyjdzie czas na rytuał. Dlatego też, gdy zobaczyłam w "Proroku Codziennym" pańskie ogłoszenie bez namysłu się zgłosiłam.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dlatego też wybrałaś, aby uczyć bardziej o obronie przed magicznymi stworzeniami niż przed ciemnymi mocami? — zapytał spokojnie Dumbledore, splatając przed sobą ręce. Kobieta w odpowiedzi tylko prychnęła, po czym machnęła ponownie różdżką, a smuga dymu rozpłynęła się w nicość.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Czyli co, pomyślała osłupiała Clara. Czyli dyrektor jednak nie wziął na poważnie wydarzeń sprzed kilkunastu lat? Nie, to przecież niemożliwe. Prawda, centaury chroniły swoich tajemnic, ale Hagrid zdawał się wiedzieć o co chodzi. W czym gajowy był lepszy od Dumbledore'a? Chociaż... Dyrektor na początku roku chyba mówił, że w tym roku wejście do Zakazanego Lasu jest surowo zabronione? Czy bardziej niż zwykle? Tego nie potrafiła sobie przypomnieć. Mimo wszystko wydawało się, że słyszała takie słowa. Czyli jednak znał zagrożenie? Już nic nie rozumiała. Pozostało jej tylko ufać, że mężczyzna wiedział, co robił...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jednego tylko nie rozumiem — powiedział dyrektor. <span style="text-indent: 37.7953px;">— Skąd pomysł na Tinę Goldberg? I dlaczego zmieniłaś swą tożsamość?</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A czy zaufałby pan Mildred Prescott? Dziewczynie, która przez swój ostatni rok w Hogwarcie została uznana za pomyloną? <span style="text-indent: 1cm;">— odpowiedziała pytaniem kobieta. Mężczyzna nic jej nie odpowiedział, na co ona zareagowała gorzkim uśmieszkiem. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— No właśnie. A dlaczego Tina Goldberg? To proste. W moich studiach bardzo często przewijało się imię żony Newta Scamandera i po prostu mi się spodobało. Poza tym ta kobieta miała wyczucie co do innych i w sumie, można by powiedzieć, że utożsamiałam się z nią.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze — powiedział w końcu dyrektor, po ciszy, która zapadła po ostatnich słowach kobiety. — Teraz, kiedy już wszystko wiem, mogę przystąpić do działania. Państwo Weasleyowie, panny Pond i Burton — zaczął, zwracając się w stronę przyjaciół. Clara zadrżała, lecz mimo to nie trzęsła się aż tak, jak Laurel, która dygotała niczym osika, pomimo wspierającej jej ręki Fred na ramieniu. — Pomimo pewnej... Hm... Frywolności co do potraktowania reguł, która to w szczególności odznacza panów Weasleyów... Jestem skłonny was nie ukarać — Clara po drugiej swojej stronie poczuła, że Laurel przestała oddychać. Poklepała wiec ją lekko po kolanie wolną ręką, żeby przypomnieć jej o nabieraniu i wypuszczaniu powietrza. — Mimo wszystko zachowaliście się bardzo dojrzale jak na swój wiek. Dzięki szybkiemu myśleniu udało wam się zapobiec tragedii. Po dwadzieścia punktów kolejno dla Gryffindoru i Ravenclawu za roztropność — wszyscy odetchnęli z wyraźną ulgą, a przez twarz dyrektora przemknął uśmiech. — Idźcie wszyscy odpocząć. Później szepnę słówko waszym nauczycielom. Na dzień dzisiejszy, że jesteście zwolnieni z brania udziału w lekcjach. Ale pamiętajcie. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co się wydarzyło — zastrzegł. Cała piątka pokiwała głowami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dziękujemy — powiedziała cicho Laurel wstając. Dyrektor tylko im skinął i dłonią wskazał ręką na drzwi. Kiedy już wychodzili usłyszeli tylko jego głos: <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">A z panią... Muszę porozmawiać.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Natychmiast zamknęli je, odseparowując tym samym gabinet od siebie. Cała piątka wypuściła oddechy, które nawet nie wiedzieli, że wstrzymywali. Dopiero wtedy Clara poczuła jak cały strach, zdenerwowanie i swoista rozpacz, które zbierały się w niej od początku tej dziwnej przygody osiągnęła swój punkt kulminacyjny. Odwróciła się w stronę Patricka rzucając mu się na szyję i zaczynając głośno płakać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— NIGDY WIĘCEJ MI TAK NIE RÓB! — krzyczała uderzając go dłońmi w pierś. Ten nachylił się, aby lepiej ją przytulić i zaczął ją powoli pocieszać. Po chwili do dziewczynki dołączyła Laurel, również zaczynając płakać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Stali tak może jeszcze przez kolejne dziesięć minut, aż w końcu szlochy Laurel i Clary umilkły. Patrick spojrzał przekornie na bliźniaków, którzy, nieco speszeni, stali na uboczu.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No dobra, no chłopaki — powiedział przekrzywiając głowę i uśmiechając się z przekorą. — Wiem, że też tego potrzebujecie. Nikomu nie powiem— obiecał, wyciągając w ich stronę rękę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Obaj bliźniacy z wdzięcznością również podeszli do chłopaka się przytulić a Clara nareszcie poczuła się, jakby mogła złapać oddech. Lecz to nie miał być koniec niespodzianek.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Gdy wyszli zza gargulca, czekali na nich Fiona, Percy i, nie wiedzieć czemu, Wood. W momencie, w którym rudzielec dostrzegł swoich braci, natychmiast rzucił się w ich kierunku. Oni stanęli sztywno nie wiedząc czego się spodziewać, a gdy chłopak objął ich oboje ci, lekko skonsternowani, zaczęli klepać go po plecach. Samemu Percy'emu ramiona mocno się trzęsły a oddech miał tak nierówny, że brunetka natychmiast uznała, iż musi on płakać. Wood za to podszedł do Laurel, delikatnie ją do siebie przytulając. Na pytające spojrzenie Clary odpowiedział:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Percy'ego o świcie wezwała profesor McGonagall. Spodziewał się wszystkiego... Więc mnie obudził, pytając, czy nie mogę wraz z nim iść. Wspominał też, że McGonagall mówiła również coś o dwóch Krukonkach więc wiesz... Tym bardziej sam musiałem sprawdzić czy z...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— PATRICKU EDMUNDZIE CHOLERNY ADAIRZE! — przerwała mu Fiona, patrząc Krukonowi prosto w oczy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— H... hej Fia — wyjąkał Patrick, starając się wyprostować, lecz było to niemożliwe, gdyż dziewczyna posyłała mu właśnie swoje najbardziej miażdżące spojrzenie, po d którym zawsze kulił się w sobie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Hej Fia?! — wykrzyknęła piskliwy tonem. — To ty uciekasz po kolacji, mówiąc mi, że na pięć lat naszej przyjaźni ty się we mnie podkochujesz od trzech, nie dając mi dojść do słowa, potem widocznie UCIEKASZ DO ZAKAZANEGO LASU, JA NIE WIEM, GDZIE TY SIĘ ZNAJDUJESZ, ZAMARTWIAM SIĘ CAŁĄ, CHOLERA, NOC, NAD RANEM PRZYCHODZI DO MNIE FLITWICK, MÓWIĄC, ZE COŚ CI SIĘ STAŁO, A TY JEDYNE CO MASZ MI DO POWIEDZENIA, TO "HEJ FIA"?!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ee... tak? — mruknął chłopak. Fiona przewróciła oczami i podeszła kilka kroków do niego.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Czy ty masz w ogóle pojęcie... — zaczęła niebezpiecznie spokojnym tonem głosu. —...jak bardzo się martwiłam? Nikt w szkole cię nie widział. Sądziłam, że pojawisz się na patrolu, więc zamieniłam się z Alice, bo miała przydział z tobą... NADAL cię nie ma. Myślałam, że oszaleję ze strachu. A potem jeszcze ten Flitwick! Na brodę Merlina, obawiałam się już najgorszego, wiesz? — powiedziała, to ostanie już wymawiając szeptem. Łzy zaczęły powoli płynąc jej po twarzy. — Nie byłam w stanie pogodzić się z myślą, że... Że ty mogłeś już nie żyć, nie znając mojej cholernej odpowiedzi!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Na te słowa cały korytarz zamarł. Percy zdążył już puścić bliźniaków, którzy to, idąc w ślad za resztą, wlepili wzrok w dwójkę prefektów. Patrick poprawił okulary.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Um... wiesz co, Fia, jestem już zmęczony i...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Clara z całej siły powstrzymała się przed uderzeniem w czoło. On tak na serio?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— O nie — przerwała mu natychmiast dziewczyna. — Tym razem mi nie uciekasz — i położyła mu obie dłonie na ramionach. Wzięła głęboki oddech przymykając oczy a gdy je z powrotem otworzyła uniosła je tak, aby skupić się wprost na jego niebieskich tęczówkach. — Patrick. Ja też jestem w tobie zakochana, okay? Może nie aż tak długo jak ty, ale wiem, że jestem. Nie wiem dlaczego tak długo tańczyliśmy wokół siebie, ale taka jest prawda.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Powiedzieć, że Patrick osłupiał to jak nic nie powiedzieć. Chłopak po prostu zamarł, ruszając ustami jak ryba wyjęta z wody, nie potrafiąc wydać z siebie żadnego dźwięku. Na ten widok Fiona tylko się uśmiechnęła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A... A ten twój chłopak? — wykrztusił z siebie w końcu Krukon. Dziewczyna zaśmiała się.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ten z rana? — zapytała. Skinął głową. Ta pokręciła swoją w niemym niedowierzaniu. — Inteligencja Blair właśnie sięgnęła dna — mruknęła sama do siebie. — Mówiłam o TOBIE, idioto!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale... — próbował jeszcze coś powiedzieć chłopak, ale przerwał u w końcu Wood.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Och na litość boską, pocałujcie się w końcu!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
I tak zrobili. Fiona stanęła lekka na palcach a Patrick się nachylił i złączyli swoje usta. Clara i Laurel zaczęły znowu piszczeć, ale tym razem ze szczęścia, bliźniacy uśmiechnęli się do siebie, a Wood z Percym przybili sobie żółwiki.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Parę minut później, gdy Clara, zupełnie wykończona, kładła się do łóżka przez myśl przemknęło jej coś, co jej mama zawsze potarzała po jakiejś potężnej kłótni: wszystko dobre, co się dobrze kończy.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Ale ja za to jeszcze nie kończę. mamy jeszcze kilka rozdziałów przed nami z tej księgi, kochani,a pewnie wiecie co jeszcze nam zostało do rozwiązania...</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>W każdym razie, chciałam Was przeprosić. Mówiłam, że wrócę w lutym i wracam w kwitnieniu. Co się stało?</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>No cóż, pomijając naukę, jakoś... Nie wiem. Straciłam pasję do blogowania. Miałam wrażenie, że nikt na mnie nie czeka, że to co robię jest bez sensu a w te historię straciłam wiarę. Ale mim wszystko zebrałam się w sobie. I dziś siadłam i poprawiałam, wbrew temu, co się teraz dzieje z nasza oświata i jak bardzo może to się odbić na mnie... Potrzebuję ucieczki a blogosfera jednak nadal pozostaje jej formą. mam nadzieję, ze mi wybaczycie.</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>jak Wam się podobał rozdział? Zostawcie swoje opinie w komentarzach.</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Widzimy się ( ale już nie po dwóch miesiącach :p)</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Sonia</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>P.S. Szukając inspiracji pewnie pogram w LEGO HP... W tej grze jest to coś, co mi zawsze pomaga. c;</b></i></span><br>
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>P.S.2. To jest oficjalnie 50 post na tym blogu. Yaaay!</b></i></span><br>
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>P.S.3. Własnie się zorientowałam: dodałam ten post 4 dni po urodzinach bliźniaków. Lol</b></i></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-58692031200583103402019-02-22T10:06:00.002-08:002019-08-02T11:31:09.597-07:0024. Tętent kopyt<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania harry potter centaury" height="136" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/7/79/Centaury.jpg/revision/latest?cb=20100816122035&path-prefix=pl" width="320"></div>
<div style="text-align: justify;">
— Żartujesz — powiedziała Clara roztrzęsionym głosem. — Żartujesz, prawda?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Chciałbym — powiedział cicho George. Dziewczynka zaczęła kręcić głową.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie! — wykrzyknęła tak głośno, że ptak, siedzący obok niej odfrunął. — Nie! To nie może być prawda! Przecież miał dzisiaj rozmawiać z Fią!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Może się pokłócili? — rzucił Fred, zaciskając mocno palce na ręce Clary.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Musimy coś zrobić — powiedziała Laurel. Pomimo jej cichego tonu w jej głosie zabrzmiała mocna nuta determinacji. W nikłym świetle, już właściwie zaszłego, słońca widać było, jak bardzo jest blada. Usłyszeli kolejny krzyk.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Clara poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak, ale co? — powiedział Fred, puszczając dłoń przyjaciółki i zakładając ręce na piersi.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Idźmy do... Do Hagrida? — odparła dziewczynka, drżąc i walcząc z łzami. — On na pewno będzie wiedział co robić, prawda?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Masz rację — przyznał George, po czym poderwał głowę, skanując otoczenie. — Do Hagrida! Biegiem!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Nie trzeba im było tego dwa razy powtarzać. Natychmiast zaczęli pędzić w kierunku chatki gajowego.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Clara jeszcze nigdy tam nie była. Gdyby nie była aż tak przerażona, na pewno zwróciłaby uwagę na to, jak ślicznie i czarodziejsko wyglądała. Była mała, okrągła, z dachem przypominającym nieco tiarę czarodzieja. Do wejścia prowadziły malutkie kamienne schodki, obok których oparta była kusza. Obok domku znajdował się tam również mały ogródek oraz staromodna, kamienna studzienka.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Bliźniacy pierwsi dopadli drzwi, uderzając w nie mocno pięściami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Hagridzie! Hagridzie! — krzyczeli. W środku rozległ się jakiś rumor aż w końcu drzwi otworzyły się. W ich progu stanął mężczyzna, którego Clara widziała tylko raz - gdy wraz z nimi płynął przez Czarne Jezioro na łódkach.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Co się stało, co? Po Weasleyach tego się spodziewałem, ale po Krukonkach? Tak późno na błoniach? <span style="text-indent: 37.7953px;">— zapytał wesoło, ale widząc przerażone miny całej czwórki, natychmiast spoważniał.</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Hagridzie, proszę — odezwała się Laurel, obejmując się rekami. — Musisz nam pomóc!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze, już, spokojnie — odparł olbrzym, odsuwając się tak, aby wpuścić przyjaciół do środka. — Wejdźcie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie mamy czasu! — wykrzyknęła z kolei Clara. — Ktoś jest w niebezpieczeństwie!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dlatego nie chce, żebyście i wy w nim byli — odparł stanowczo mężczyzna. — No, już, do środka.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przyjaciele na te słowa posłusznie weszli do chatki. Hagrid zaryglował drzwi, gestem nakazując im, żeby usiedli, po czym sam zawiesił czajnik nad paleniskiem. Wielki, czarny pies, który leżał spokojnie na łóżku przykrytym patchworkową kapą, uniósł łeb wyraźnie obserwując nowo przybyłych. Na jego widok Laurel pisnęła, przysuwając się nieco bliżej Freda, który to zapewnił ją półgębkiem, że zwierzę nie gryzie. Mężczyzna za to wyprostował się i odwrócił się w ich stronę, pytając:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No dobrze. Teraz na spokojnie, co się stało?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Byliśmy w pobliżu Lasu — wystrzelił prosto z mostu George. — I już chcieliśmy wracać do zamku...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
—...kiedy... kiedy nagle... — zaczęła z kolei Clara ale głos jej się załamał. Na myśl o Patricku, znajdującym się w lesie, prawdopodobnie z jakąś niebezpieczną bestią, traciła oddech. Gdy próbowała desperacko go złapać, poczuła ciężką dłoń Hagrida na swoim ramieniu. Jego głos przebił się przez jej spazmatyczne oddechy i pisk Laurel. Coś... coś jej kazał... oddychać? Przecież to robi? Robi to, prawda?!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak, dziecko, dobrze. Powoli — usłyszała już wyraźniej jego słowa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Spróbowała więc nabierać powietrza przez nos a potem wypuszczać je ustami. Jej mama czasami to robiła gdy była zdenerwowana i wyglądało to zawsze tak, jakby jej pomagało. Z nikłym zadowoleniem, Clara odkryła, że i na nią miało to kojące działanie. Wraz z ostatnim wdechem schowała twarz w dłoniach, próbując się skupić. Patrick jej potrzebuje, więc ona musi być spokojna!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Usłyszeliśmy huk — powiedziała w końcu, unosząc lekko spoconą twarz w stronę Hagrida. — A potem czyjś krzyk.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Na te słowa mężczyzna zmarszczył brwi a ciepłe iskry w jego oczach znikły. Po chwili rozszerzył źrenice, w niemym przerażeniu przyglądając się całej czwórce. W końcu wstał i ruszył do drzwi. Wyszedł na dwór, aby po chwili wrócić z kuszą. Jego pies zaszczekał głośno.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Cicho, Kieł — mruknął olbrzym. — A wy posłuchajcie mnie i to uważnie. Ja idę tera do psorów. Jak wrócę macie siedzieć u mnie. Nie ruszacie się stąd. I pod żadnym pozorem nie wchodźcie do Lasu.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale dlaczego? Hagridzie, co się dzieje? — zapytał cicho Fred. Ten pokręcił bezsilnie głową.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No ta, wy opiekę macie za rok — mruknął. — Nie mam czasu, więc podam to wam w skrócie. Centaury dzisiaj mają wybrać nowego przywódcę, bo stary, niech go diabły, złamał nogę. Poza tym to już i tak ich czas. Więc teraz te łachudry szukają dla nowego ofiar. Ten uczniak mógł zostać złapany.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Clara i Laurel w tym momencie zasłoniły sobie usta, oczami okrągłymi jak spodki wpatrując się w olbrzyma. Za to bliźniacy pobledli nawet pod piegami. Hagrid, nie zważając na to, kontynuował:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dlatego żadne z was ma mi się stąd nie ruszać. Piętnaście lat temu już zdarzył się wypadek, że centaury porwały chłopca. To się nie może powtórzyć. Kieł, waruj — dodał, kierując te ostatnie słowa w stronę psa. — Masz się nimi opiekować — i z tymi słowami pobiegł w stronę zamku, zostawiając przerażonych przyjaciół samych sobie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ci, jak tylko olbrzym wyszedł, przysunęli do siebie krzesła, zbijając się w ciasną gromadkę. Obie dziewczynki drżały w przerażeniu a już w szczególności Clara. Nie była w stanie wyobrazić sobie tego, że Patrick jest teraz zdany na łaskę bądź niełaskę centaurów i nikt mnie może mu pomóc.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie tak sobie wyobrażałem te urodziny — mruknął Fred, próbując nieco rozluźnić atmosferę, ale oprócz słabego uśmiechu brata nie spotkał się z żadną odpowiedzią.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ja... Po prostu... No... — jąkała się Laurel, tępo wpatrując się w podłogę. — Czy wy też widzicie go? Samego w lesie...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Przestań — ofuknęła ją Clara, mimo, że jej głos nie brzmiał ani trochę pewnie a jej myśli pokrywały się z tymi przyjaciółki. — Nauczyciele mu pomogą, prawda? — zapytała, unosząc głowę, jakby desperacko oczekując pocieszenia.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Pewnie tak — mruknął cicho George. — Chociaż... Hagrid nie wspominał, czy tamtego chłopaka zdołali odratować, więc...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie kończ — poprosiła go Laurel.<br>
W chatce zapanowała cisza, przerywana tylko trzaskiem ognia. Po chwili jednak została ona przerwana gwizdem czajnika, który nadal wisiał nad paleniskiem. Clara niechętnie wstała zdejmując go z haka i odkładając na kredens. Po tym stanęła na palcach, otwierając szafkę i starając się wymacać ręką kubki.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Daj, pomogę ci — mruknął George, podchodząc do niej.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez następną chwilę robili herbatę. Clara miała nadzieję, że może jak zajmie czymś ręce, to przestanie myśleć o Patricku i nawet przez chwilę jej to wychodziło, dopóki przez trzęsące się ręce nie zbiła kubka. Dźwięk był tak głośny, że wszyscy aż podskoczyli. Nawet Kieł zszedł z łóżka, uważnie obwąchując kawałki. Dziewczynka poczuła, jakby miała się za chwilę rozpłakać, ale odwróciła się tyłem, skanując pomieszczenie w poszukiwaniu miotły. W tym momencie Laurel w końcu nie wytrzymała.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— George — zaczęła, już nieco pewniejszym głosem. — Daj mi Mapę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Po co? — zapytał zaskoczony chłopak. Dziewczynka przewróciła oczami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Po prostu mi ją daj, okay? — warknęła, wyciągając w jego kierunku dłoń. Ten, lekko w szoku, ale jednak podał jej pergamin. Laurel przez chwilę skanowała papier, jakby czegoś szukając, żeby później gwałtowanie odsunąć krzesło i skierować się w stronę drzwi.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ej! — wykrzyknął Fred, podbiegając do niej i łapiąc ją za rękę. — A ty gdzie idziesz?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Do Lasu — odparła dziewczynka nawet nie odwracając się w jego stronę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Hagrid kazał nam tu poczekać — przypomniała Clara, podchodząc do przyjaciółki. Ta wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— I co z tego? — odparła. — Nie jestem w stanie tu tak siedzieć i myśleć "co jeśli"!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Myślisz, że ja tak? — wykrzyknęła oburzona Krukonka, zakładając ręce na piersi. — Ale to jest jedyne co możemy zrobić! Nauczyciele się tym zajmą, musimy w to wierzyć! I w ogóle co my możemy zrobić? Przecież jeszcze się zgubimy i trzeba będzie szukać całej naszej piątki!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie, jeśli pójdziemy tam, gdzie jest Goldberg! — odparła natychmiast Laurel. Pozostała trójka zamarła, patrząc na nią w niemym osłupieniu. Dostrzegając ich zdziwienie dziewczynka podbiegła do Mapy, nadal leżącej na stole i prztyknęła im do oczu. — Widzicie? — powiedziała, stukając palcem w czarną kropkę opatrzoną nazwiskiem nauczycielki obrony przed czarną magią, która rzeczywiście znajdowała się gdzieś w Zakazanym Lesie. — Tu jest Goldberg, a dopiero tam jest Hagrid z resztą! — dodała, pokazując im kropki z nauczycielami, które z kolei przemieszczały się dość powoli po zamku. — My będziemy tam szybciej!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale co my możemy? — zapytał z powątpiewaniem Fred. — Sama zobacz, idzie z nimi Kettleburn... Wiecie, ten od opieki nad magicznymi stworzeniami... I nawet sam Dumbledore!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale oni nie będą wiedzieli gdzie iść! — próbował nadal kłócić się Laurel. — Stracą tylko czas na przeczesywaniu Lasu a tymczasem Patrick.... — głos jej się załamał, ale wzięła tylko głęboki oddech i dodała: — Patrickowi może się coś stać!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Goldberg tam jest — przypomniała przytomnie Clara, pomimo ściśniętego gardła. Jej przyjaciółka na głos wypowiadała właściwie wszystko, co siedziało w jej głowie. Ale nagle coś jej nie pasowało. Rani mówiła rano, że nauczycielka wzięła chorobowe... To dlaczego teraz chodziła po Lesie?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak, ale... — westchnęła Laurel, chowając twarz w dłoniach. — Nie możemy chociaż... Nie wiem... Oznaczyć im drogi? Wiecie wypuścić parę czerwonych iskier w górę, żeby pokazać im, gdzie mają iść? Nikt by się nawet nie dowiedział, że to my, nauczyciele by pewne pomyśleli, że to Goldberg a my byśmy wrócili i nikt by się nie zorientował, że nas tu nie było... Przecież psy nie potrafią mówić...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Pozostała trójka wymieniła spojrzenia. W sumie Clara musiała przyznać jej rację. Stanie z założonymi rekami też ją wykańczało a to co mówiła przyjaciółka brzmiało logicznie. Poza tym Fred i George też wyglądali na przekonanych.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Okay — powiedziała, szukając potwierdzenia u chłopaków, którzy tylko skinęli głowami. — Ale bierzemy ze sobą psa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Kieł jest tchórzliwy niczym chrobotek — mruknął Fred, podchodząc do zwierzęcia. — Ale faktycznie, lepiej go wziąć. Zna Las, w końcu zawsze tam chodzi z Hagridem.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dzięki — mruknęła Laurel do Clary. Ta tylko uśmiechnęła się słabo, czując jak ponownie coś zawiązuje jej się w żołądku.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Pięć minut później zagłębili się w Las, starając się kroczyć najciszej jak tylko mogli. Nie do końca jednak pomagał im w tym Kieł, który albo dawno nie wychodził, albo zawsze tak reagował na wyjście na spacer. Pies bowiem rzucał się na każdą stertę liści jaką był w stanie dostrzec w nikłym świetle czterech różdżek. Parokrotnie był przywoływany do porządku przez bliźniaków, ale bezskutecznie. Przyjaciele po pewnym czasie zaczęli to ignorować, skupiając się tylko na tym, aby dotrzeć tam gdzie znajdowała się profesor Goldberg.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przez całą drogę Clara nie mogła odpędzić od siebie myśli, że coś w tym wszystkim jest nie tak. Dlaczego nauczycielka najpierw aż bierze chorobowe, aby później iść do Lasu? Czy sama miała w tym jakiś cel? No bo przecież już była tam zanim oni poszli do Hagrida, a przynajmniej tak jej się wydawało. Co <span style="text-indent: 37.7953px;">w ogóle r</span><span style="text-indent: 1cm;">obiła w Lesie w pierwszym miejscu? To nie było normalne...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Wolała jednak nie dzielić się tymi spostrzeżeniami z przyjaciółmi. Wszyscy i tak byli już za bardzo przerażeni perspektywą wejścia do lasu w środku nocy a nie pomagała im historia Hagrida. Poza tym żadne z nich nie było przygotowane na to, co mogło ich tam spotkać. Nie chciała im jeszcze dokładać swoimi teoriami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W pewnym momencie zaczął do nich dochodzić głuchy odgłos bębnów. Wymienili spojrzenia.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Idziemy dalej? — wyszeptała cichutko Laurel.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— To był twój pomysł — odparł Fred, nieco oskarżającym tonem. Dziewczynka spiorunowała go wzrokiem.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak, ale...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Może... Idźmy aż nie zobaczymy Goldberg? — zasugerowała Clara, nerwowo odgarniając włosy. — Wtedy wypuścimy iskry... Żeby wiecie, nauczyciele mieli jak najbliżej... i natychmiast zawrócimy?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Reszta tylko skinęła głowami. Im bardziej zbliżali się w stronę bębnów i, według Mapy, w stronę nauczycielki robiło się coraz jaśniej. W pewnym momencie musieli zgasić różdżki, żeby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. W końcu drzewa przerzedziły się, a oni dostrzegli to, co było przyczyną światła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przed nimi rozpościerała się polana, która okrążona była w zupełności centaurami. Każdy z nich trzymał pochodnię a w środku koła rozpalono ogromne ognisko. Za nim, wśród płomieni, Clara była w stanie dostrzec dwa centaury: jeden, ze zwieszoną głową, klęczał a drugi stał tuż przy nim z czymś, co niebezpiecznie przypominało nóż.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Gdzie jest Patrick? — wyszeptała z nieco ściśniętym gardłem dziewczynka, uważnie skanując polanę. Ich przyjaciela nigdzie nie było widać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie wiem — odparł równie cicho George, nie mogąc oderwać oczu od akcji przed nim. — Ale rzucajmy to zalecie i zabierajmy się stąd.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A Goldberg? — zapytała zdenerwowana Laurel. — Gdzie jest Goldberg? Według Mapy powinna tu być...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— I jest! — niemal wykrzyknął Fred, ale został sprowadzony z powrotem do szeptu, widząc jak centaur, stojący najbliżej nich przekręcił lekko głowę, jakby skanując otoczenie. Przyjaciele natychmiast skoczyli głębiej między krzaki. — Jest za drzewami, podobnie jak my — wyszeptał cichutko. — Więc dziewczyny, błagam was. Po zaklęciu każdy i idziemy znowu do Hagrida.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Reszta tylko skinęła głowami. Wszyscy czworo skierowali różdżki w górę, mrucząc cicho <i>Vermillious</i>. Na niebie zwisły cztery snopy czerwonych iskier. Przyjaciele już mieli się zbierać do powrotu, kiedy nagle odgłos bębnów ucichł, tak samo jak osobliwy śpiew centaurów. Spojrzeli na siebie z przerażeniem:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No chyba nie... — zaczął George, ale natychmiast ucichł, gdyż centaur stojący za ogniskiem zaczął przemawiać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Bracia! W ten oto dzień, gdy Mars zaczyna jasno płonąć a gwiazdy układają się po naszej myśli, musimy dokonać wyboru. Nasz wódz <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> tutaj wskazał</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">ręką</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 1cm;"> na klęczącego obok niego przedstawiciela swojego gatunku. </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Nie jest już w stanie nam doradzać! Nie może biegać wraz z nami! Nie jest przydatny na polowaniach a sam jest już stary! Czy mamy jakieś podstawy, by pozwolić mu przebywać między nami?</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— NIE! — rozległ się głośny krzyk ze wszystkich stron. Clara aż się wzdrygnęła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Czy zasługuje na to, by żyć wśród nas?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— NIE!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Oni chyba powariowali — wydusiła z siebie Laurel. — Przecież on tylko złamał nogę...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak, ale koń ze złamaną nogą jest uśmiercany w świecie mugoli — odszepnęła jej na to Clara, chociaż sama czuła się tak, jakby miała za chwilę zwymiotować.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale koń to koń! Ma mniej rozumu niż centaur! — obruszył się na to Fred. Brunetka tylko pokręciła głową. Nie podobało jej się to. Szczególnie, że nadal żadne z nich nie wiedziało do czego to wszystko ma prowadzić. Tymczasem centaur kontynuował:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Czy wódz ma nam cokolwiek do powiedzenia?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ten tylko uniósł głowę. Clara na widok jego twarzy wydała z siebie cichy okrzyk, który natychmiast został przyciszony, gdy trzy pary rak zasłoniły jej usta. Zamrugała kilka razy, upewniając się.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— To Helios — mruknęła cichutko a widząc brak zrozumienia w oczach przyjaciół, dodała: — Ten centaur, który pomógł nam wyjść z Lasu rok temu...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— I oni chcą go zabić? — pisnęła Laurel. Bliźniacy pokręcili tylko głowami w niedowierzaniu.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Chciałbym tylko rzec — odezwał się Helios, sprawiając, że przyjaciele na nowo skupili się na polanie. — Iż mam nadzieję, że byłem dla was dobrym wodzem. I, że ty, Chejronie, będziesz dbał o nich i im służył tak dobrze, a może nawet lepiej, niż ja, podobnie jak twój przodek i jego przodek zapisani dziś w gwiazdach.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— ON NA PEWNO NIE BĘDZIE SIĘ SPRZYMIERZAŁ Z CZARODZIEJAMI, TAK JAK TY! — rozległ się skądś wściekły głos. Przyjaciele na te słowa wymienili przerażone spojrzenia.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Co? — zdołał wykrztusić z siebie George, ale odpowiedział mu na to Helios.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Niestety, Zakało, lecz nasz rewir jest obok szkoły czarodziejów i musimy z nimi współpracować. Jestem pewien, że Chejron to rozumie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Rozumiem — odparł spokojnie drugi z centaurów. — Lecz na czarodzieju twoja kadencja się zaczęła i na czarodzieju się skończy. Przyprowadźcie go tutaj!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie przyjaciele wreszcie dostrzegli Patricka, którego trzymały pod ramiona dwa centaury. Chłopak wyraźnie próbował im się wyrwać, ale zwierzęta miały mocny uścisk. Z miejsca w którym stali nie byli w stanie dostrzec jego twarzy, gdyż był odwrócony do nich tyłem, lecz kawałek jego szaty był zakrwawiony. Na jego widok Clara i Laurel zasłoniły sobie usta, tłumiąc tym samym okrzyki przerażenia.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Co oni zamierzają mu zrobić? — pisnęła Clara, czując, że łzy<span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">ponownie</span><span style="text-indent: 1cm;"> napływają jej do oczu, a ręce zaczynają się trząść.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie wiem — odparł słabym głosem Fred. — Ale.... spójrzcie na Goldberg! — dodał, wskazując palcem miejsce, w którym skrywała się nauczycielka. Kobieta wyraźnie na coś czekała. Stała oparta o drzewo z różdżką w pogotowiu, a gdy na środek wyprowadzono Patricka lekko drgnęła. Clarze mogło się to wydawać się, ale Goldberg wyglądała tak, jakby przed chwilą również płakała.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A więc! — zaczął ponownie Chejron uroczystym tonem. — Krew za krew! My jesteśmy równi czarodziejom, więc gdy ginie jeden z naszych — powiedział wskazując zaostrzonym narzędziem w stronę Heliosa. <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Ginie również i czarodziej! </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> dodał wskazując na Patricka. Chłopak zamarł, a Clara ledwo powstrzymała się od krzyknięcia głośnego "Nie!". Zamiast tego zgięła się wpół pod wpływem nagłego szlochu który wstrząsnął jej ciałem. To się nie może dziać naprawdę! Zaraz go zabiją! I w imię czego? Jakiegoś głupiego rytuału? Przecież on na to nie zasługuje! I gdzie są ci wszyscy nauczyciele?!</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Centaury ponownie zaczęły bić w bębny a Chejron uniósł nóż, przystawiając go do szyi Heliosa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— W imię naszych przodków, na cześć Stwórcy Koni, Posejdona, żegnaj Wodzu Heliosie! Niech twa dusza ponownie zawiśnie w gwiazdach! — i już celował w szyje centaura, gdy nagły strumień pomarańczowo-żółtego światła przeciął powietrze, kierując się proso w stronę Heliosa, lecz nigdy nie doleciał. Tuż przed nosem zaszokowanego centaura strumień odbił się.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Co je... — zaczął zaszokowany Fred, ale natychmiast przerwał, gdyż nagle cała czwórka poczuła za sobą czyjąś obecność. Kieł, który wcześniej siedział spokojnie, zaczął dość donośnie szczekać. Przerażeni odwrócili się. Zobaczyli starszego mężczyznę stojącego tuż za nimi, z białą brodą i siwymi włosami, zupełnie rozczochranymi. Clarze nie umknął fakt, że zamiast lewej dłoni miał on wstawioną drewnianą protezę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Czy wyście poszaleli, dzieciaki? — mruknął cicho. — Odsuńcie się, zanim ktokolwiek was zauważy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przyjaciele byli w takim szoku, że posłusznie odwrócili się i bez żadnych pytań podeszli w stronę starszego pana. Ten wyraźnie odetchnął z ulgą. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Teraz jazda mi stąd, zanim rozpęta się piekło!</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale... panie profesorze... — zaczęła niepewnie Laurel, widocznie z góry zakładając, że był to nauczyciel.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Żadnego "ale" młoda damo! — syknął na to mężczyzna. — Nie widzicie, co się tu taj dzieje? — zapytał zataczając koło nad polaną. W tym czasie powietrze rozdarł głośny ryk wzburzenia wszystkich centaurów. Wszyscy ponownie wrócili wzrokiem w stronę polany.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Co to ma być?! — wydarł się Chejron, patrząc w miejsce z którego wytrysnął strumień światła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobry wieczór, Chejronie — wszyscy usłyszeli spokojny głos, który każdy czarodziej na świecie byłby w stanie rozpoznać. Na środek polany, spokojnym krokiem wyszedł Albus Dumbledore, a wraz za nim Hagrid. Skinął również głową w stronę spętanego centaura. — Heliosie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dumbledore! Co ty tutaj robisz! Przeszkadzasz nam w naszych najświętszych rytuałach! — wykrzyknął rozwścieczony Chejron. Profesor, nie zważając na to, kontynuował:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Musicie mi wybaczyć to najście, lecz niestety jestem zmuszony interweniować. Widzicie, gdy Hagrid przybiegł do mojego gabinetu, budząc przy tym nieomal cały zamek, miałem prawo się zaniepokoić. Lecz gdy powiedział mi, że porwaliście chłopca — tu wymownie spojrzał na Patricka, który nadal próbował się wyrwać. — Poczułem się w obowiązku interweniować.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ten czarodziejski szczyl należny teraz do nas! — wykrzyknął gdzieś z tyłu Zakała, a po jego słowach rozległ się pomruk zgody u centaurów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ten chłopiec — przerwał mu Dumbledore, prawdopodobnie oceniając go wzrokiem. — Jest uczniem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. O ile mnie pamięć nie myli, piętnaście lat temu, gdy w Lesie zaginął chłopiec, podpisaliśmy z waszym nowym wodzem, Heliosem, pakt, że nie możecie naruszać bezpieczeństwa naszych uczniów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Helios dziś ma zginąć!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Poza tym spójrz, Dumbledore, do czego doprowadził twój pakt! <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> rozległ się nowy głos, kobiecy. Wszystkie oczy spoczęły na profesor Goldberg, na którą Clara zwróciła uwagę dopiero teraz. Zdziwiona, z oczami wielkimi jak spodki przyglądała się wyraźnie rozwścieczonej nauczycielce, która szarpała się będąc w zaskakująco mocnym uścisku profesor McGonagall. Widocznie zanim Dumbledore wkroczył na polanę, musiał wysłać starszą kobietę, aby jakoś unieszkodliwiła młodszą. Ale dlaczego? — Zdradziły! Były gotowe ponownie zarżnąć chłopca, w imię Bóg wie czego! Tak samo jak Jamiego!</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dzieciaki — syknął z kolei nauczyciel za nimi. — Wychodzimy stąd! Ale to już!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Błagam, panie profesorze <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> wyszeptała Clara z ewidentną nutą desperacji w głosie, odwracając się. Czuła, ze się trzęście, nie wiedziała jednak czy z zimna czy ze strachu. — Ten chłopak to mój przyjaciel! Ja... ja nie dam rady teraz wrócić do zamku! I moi przyjaciele również nie!</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ten przez chwilę lustrował ich wzrokiem, korzystając z chwili ciszy, jaka zaległa na polanie po słowach kobiety. Po kilku sekundach westchnął.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze — odparł. — Ale po tym wszyscy będziecie się musieli tłumaczyć przed dyrektorem.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tino — odezwał się tymczasem Dumbledore. — My się rozmówimy już na osobności. Teraz, nie chcę wchodzić w wasze rytuały, lecz chłopiec ma zostać odstawiony nam. Jest on uczniem tej szkoły i podlega jej protekcji.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tradycja tego zabrania — próbował bronić się Chejron, lecz w tym momencie Hagrid wybuchnął.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— CZY WY NIE ROZUMIECIE, KUPO KOŃSKICH ZADÓW, ŻE TU NIE CHODZI O WAS?! TEN CHŁOPAK MA RODZINĘ! MACIE GO ODDAĆ, ALE JUŻ! — i mówiąc to uniósł kuszę, na co wszystkie inne centaury odpowiedziały, podnosząc ostrzegawczo swoje łuki.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Hagridzie! — skarcił go Dumbledore. Olbrzym zwiesił głowę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Przepraszam, panie psorze — mruknął cicho. Dyrektor westchnął, po czym ponownie zwrócił się do centaurów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Wydajcie nam chłopca, a odejdziemy w spokoju. Ministerstwo nie zostanie powiadomione o tym przykrym incydencie, a tym samym wasze stado nie będzie zmuszone by poszukiwać nowego domu. Pomyśl, Chejronie. Chyba nie chcesz, by twoje panowanie zaczęło się od tak przykrego wydarzenia.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nikt nas stąd nie wygoni! — zakrzyknął ponownie Zakała. Fred przewrócił oczami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Czy ten gość nie wie kiedy się zamknąć? — mruknął. W odpowiedzi dostał w ramię od Laurel. — Au! Za co!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— To nie czas na żarty! — ofuknęła go, przypatrując się w napięciu sytuacji. Chejron zdołał uciszyć rozjuszonego centaura gestem ręki.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze — powiedział. — Conanie, Dionizosie, puśćcie chłopca.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Tak też zrobiono. Patrick, gdy tylko został wypuszczony, natychmiast podbiegł w stronę Hagrida, wyraźnie ciężko oddychając, a Clara poczuła jak ciężki kamień spada jej z serca. Ponownie poczuła łzy napływające jej do oczu, ale tym razem były to łzy szczęścia. Z obu swoich stron poczuła jak Laurel i George ściskają ją mocno za ręce. Tymczasem olbrzym objął go ramieniem, klepiąc go po plecach.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Już, spoko chłopie — odparł. — Pani Pomfrey da ci coś na uspokojenie czy coś...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dziękuję za wyrozumiałość — powiedział spokojnie Dumbledore. — A teraz... prosimy o wydanie nam również i Heliosa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Po co?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Przykro mi, ale nie zgadzam się na zarzynanie stworzeń — odparł spokojnie starszy mężczyzna. — A jego da się jeszcze wyleczyć. Mamy w szkole wykwalifikowanego magizoologa, który jest w stanie się tym zająć. Po tym, jak zostanie uleczony, przeniesiemy go na inny rewir.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Chejron ucichł na chwilę, wyraźnie się zastanawiając. Clara przyglądała mu się w napięciu. Sama była zaskoczona swoją troską o centaura, ale w końcu... Gdyby nie Helios, na pewno błąkałaby się po lesie, może i z tydzień. Podobnie jak wcześniej Laurel i bliźniacy. Według niej powinien on żyć! W końcu to nie fair!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze — odparł w końcu Chejron. — Od teraz i od zawsze tradycja ta odbywać się będzie bez krwi. Zapamiętaj to sobie, Dumbledore! — rzucił, wierzgając przy tym kopytami. Ten skinął lekko głową.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dziękuję ci. A teraz wybacz, mam własne, szkolne sprawy do załatwienia — i to mówiąc obrócił się a jego jasne oczy wyraźnie spoglądały na miejsce, w którym skryci byli przyjaciele.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Mamy przekichane — mruknął cicho George.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><i><b>Ekhem... Troszku mnie nie było prawda? i zostawiłam Was z cliffhangerem, prawda? Um... przepraszam? Wybaczcie, matura, wszędzie matura i stres. Niedługo powinno być już lepiej. Tak jak lepiej jest z tym plot twistem... To znaczy w moim przekonaniu wypada lepiej niż z pierwszej księgi... Ale w sumie pozostawiam to Wam do oceny <3</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><b><i>Sonia</i></b></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-78612225296775973372019-01-11T09:42:00.002-08:002019-01-11T09:42:26.668-08:0023. Deja vu<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania the great hall" height="134" src="https://img00.deviantart.net/d470/i/2013/007/6/4/hp___the_great_hall__opening_feast_by_serdd-d5qqo6b.jpg" style="text-align: justify;" width="320" /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ku ogromnej uldze Clary, Rani nie pisnęła słowa o jej rozmowie z Daviesem. Nadal nikt nie wiedział, co między nimi zaszło wtedy w szatni i, zdaniem dziewczynki, nie musiał wiedzieć. Poniekąd była również nieco szczęśliwa, że przegrali, ponieważ gdy tylko przestąpiła próg pokoju wspólnego nagle zaczęła płakać, co oczywiście dostrzegli Patrick z Fioną. Pierwsze co od nich usłyszała to było "nie martw się, to tylko mecz", więc tego się trzymała: płakała, bo przegrali i dlatego, że bała się o O'Harę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na całe szczęście pani Pomfrey pokazała na co ją stać i po dwóch tygodniach wyszedł ze skrzydła szpitalnego bez nawet najmniejszego siniaka, co Harrison przywitał z ogromną ulgą. Clarze nawet obiło się o uszy, że przeprosił Daviesa za swoje poprzednie zachowanie a sam chłopak nawet poszedł do szukającego Krukonów, żeby samemu opowiedzieć co o nim mówił po meczu i szukać wybaczenia. Także Clarze wydawało się, że wszystko powoli zaczęło się układać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Pierwszego kwietnia została zaś obudzona przez Laurel o przeklętej godzinie, jaką była szósta rano.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lori... Jest niedziela, daj mi spać — jęknęła, przewracając się na drugą stronę. W odpowiedzi została uderzona poduszką. — Au! Za co! — prawie wykrzyknęła, otwierając oczy. Przyjaciółka przewróciła swoimi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziś są urodziny Freda i George'a! — wyszeptała, starając się nie obudzić pozostałych dziewczynek znajdujących się w ich dormitorium. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> A my obiecałyśmy Percy'emu, że pomożemy w przygotowaniach!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na te słowa Clara natychmiast wyskoczyła z łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No to na co jeszcze czekamy?! — wykrzyknęła, a gdy usłyszała jęki z pozostałych łóżek natychmiast ściszyła ton głosu. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Idziemy!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może najpierw się ubierz, co? — zapytała Laurel, z wyraźnym rozbawieniem przyglądając się pidżamie przyjaciółki. — Ja wiem, że nasi nauczyciele są bardzo tolerancyjni, ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och, cicho! — odparła Clara, ale bez żadnego tonu złośliwości w głosie. — Weź lepiej zajrzyj mi do kufra i wyjmij mój prezent!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Znowu dałaś im trotyl? — mruknęła Ktukonka, grzebiąc w rzeczach dziewczynki. Ta przewróciła oczami, nakładając szatę Hogwartu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie — odparła urażona. — Tym razem postawiłam bardziej na te wasze prezenty. Dostaną książkę i po dwie tabliczki z Miodowego Królestwa. Chyba tak może być? — dodała, odwracając się do blondynki i wskazując na francuski warkocz, który sobie zaczęła pleść. Laurel pokiwała głową z aprobatą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak — powiedziała spokojnie, zeskakując z łóżka. — A teraz chodźmy. Te posągi same się nie zaklną.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Około dziewiątej rano już zaczęły czatować na bliźniaków pod obrazem Grubej Damy, nasłuchując. Kobieta na początek rutynowo zapytała ich o hasło, pomimo krukońskich krawatów jakie obie nosiły, po czym jeszcze zdołała je skarcić za podsłuchiwanie. Obie dziewczynki wymownie wywróciły oczami, nadal nadstawiając uszu. Nagle tuż za obrazem usłyszały głośny śpiew chyba wszystkich Gryfonów, którzy darli się wniebogłosy "Sto lat". Chociaż trudno było to nazwać śpiewem. Takiego fałszu Clara w życiu nie słyszała, ale się tym nie przejęła za bardzo. Według niej, to pewnie tak miało być, specjalnie prześmiewczo. Mimo wszystko byli to bliźniacy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu, po zakończeniu najgorszego fałszu na świecie, za obrazem dało się usłyszeć oklaski i wiwaty. Po kilku minutach zaś pierwsze osoby zaczęły wychodzić z pokoju wspólnego, przy akompaniamencie westchnień Grubej Damy, narzekającej, że jak tak dalej pójdzie to poprosi o zastąpienie jej innym obrazem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara i Laurel z niecierpliwością wypatrywały bliźniaków, prześlizgując się wzrokiem po wychodzących Gryfonach. Jednak zanim dostrzegły solenizantów, zaczepił je Percy Weasley.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I jak? Wszystko gotowe? — zapytał, podchodząc do nich. Obie pokiwały głowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Posągi na pierwszym, trzecim, piątym i siódmym piętrze będą śpiewać — odparła Laurel, uśmiechając się. Chłopak odwzajemnił to, wyglądając na szczególnie zrelaksowanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To dobrze — odparł a tymczasem za nim usłyszały głos Wooda:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To wy w tym wieku potrafcie takie zaklęcia?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel naturalnie odjęło mowę, toteż Clara poczuła się w obowiązku włączyć się do rozmowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wystarczyło trochę poćwiczyć — powiedziała, śmiejąc się trochę na widok zdezorientowanej twarzy chłopaka. Ten jednak po chwili się opanował, kręcąc z niedowierzaniem głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No tak, w końcu Krukonki — odparł, szczerząc zęby. — I jak coś, już długo nie będziecie musiały na nich czekać — dodał, patrząc przez ramię. — Już idą — to mówiąc skierował się w dół schodów a Percy ruszył tuż za nim, wołając, aby na niego poczekał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyżbyście na nas czekały? — usłyszały obie głos Freda. Natychmiast odwróciły się na piętach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Obaj chłopcy szczerzyli się do nich. Fred miał na głowie fikuśny beret z niebieskimi kwiatkami ozdabiającymi nakrycie głowy a George papierową, czerwono złota koronę, co w ogóle nie zdziwiło dziewczynek. Percy wyjaśnił im już wcześniej, że swoistą tradycją Gryfonów było właśnie prezentowanie takich czapek solenizantom. Obie rzuciły się każdemu z nich na szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wszystkiego najlepszego! — wykrzyknęły, na co chłopcy zareagowali śmiechem, obejmując każdą z nich. Kiedy ich puściły zaczęły jedna przez drugą składać życzenia, które koniec końców wyszły tak pokrętnie, że sądząc pod minach Weasleyów nie wiedzieli już czy życzą im radości czy śmierci. Podziękowali jednak za prezenty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To co zamierzacie dzisiaj robić? — zapytała Laurel, gdy zaczęli schodzić w stronę Wielkiej Sali. Obaj chłopcy wzruszyli ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myśleliśmy trochę i chyba zrobimy sobie wolne — powiedział powoli Fred. Dziewczynka kilkakrotnie zamrugała oczami, wymieniając zdumione spojrzenie z Clarą, która również przypatrywała się chłopcom w niemym szoku. — No co? Każdy zasługuje na odpoczynek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No tak, ale... — zaczęła niepewnie brunetka, stając w progu drzwi do Wielkiej Sali i starając się ignorować głośne wiwaty dochodzące z niemalże wszystkich stołów. — Myślałyśmy, że na swoje urodziny będziecie chcieli wyjątkowo poszaleć. Nie wiem, spróbować wysadzić lochy albo coś...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak — odparł George, machając dłonią niczym król w stronę każdego z uczniów, którzy ponownie zaczęli śpiewać "Sto lat". — I pewnie tak zrobimy... wieczorem. Znaczy, nie chodzi mi o lochy oczywiście, słabo by było umrzeć w dniu własnych urodzin... Ale mamy plan, który również ma w sobie was także... Co wy na to? Ósma wieczorem, na drewnianym moście? — zapytał, zerkając w stronę przyjaciółek. Obie założyły ręce na piersiach. Clara uniosła brew.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rozumiem, że nie dowiemy się co to ma być aż do wieczora, prawda? — zapytała. Obaj chłopcy pokiwali głowami. Dziewczynki wymieniły spojrzenia. — No dobra — westchnęła w końcu, rozkrzyżowując ręce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale tylko dlatego, że są wasze urodziny! — zastrzegła Laurel, odchodząc w stronę stolika Krukonów, podczas gdy od strony gryfońskiej usłyszały głośny krzyk Lee Jordana "JACY WY JESTEŚCIE STARZY".</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Z kolei przy ich ławie dostrzegły jakieś dziwne zgromadzenie. Połowa drużyny Krukonów oraz jeszcze jacyś ludzie, których nie znały, pochylali się nad pewną osobą, zupełnie zasłoniętą przez tłumek. Natychmiast przebiegły naokoło stolika tak, żeby zobaczyć kim był nieznajomy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Ku ich zdumieniu był to Patrick. Chłopak wyglądał na wyraźnie czymś podłamanego. Twarz miał schowaną w dłoniach, okulary odłożone gdzieś na bok a ramiona mu drżały. Obejmujący go lekko Harrison uniósł głowę, a zauważając obie dziewczynki uśmiechnął się smutno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pat... — zaczął delikatnie. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Pond i Burton tu są.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na te słowa chłopak oderwał ręce od twarzy. Clara zauważyła, że jego oczy były wyraźnie załzawione i zaczerwienione, jakby przed chwilą płakał. Szesnastolatek przywołał na twarz chyba najbardziej fałszywy uśmiech jaki kiedykolwiek widziała, co sprawiło, że przestraszyła się jeszcze bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej. Jak tam urodziny bliźniaków? — zapytał lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknął więc i spróbował ponownie. — Wszystko w porządku?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— O to samo mogłybyśmy zapytać ciebie — odpowiedziała Laurel, siadając. — Co się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nic — odpowiedział chłopak odwracając wzrok. Clara posłała błagalne spojrzenie Harrisonowi, lecz ten tylko pokręcił głową w zrezygnowaniu. Gdzieś obok niego usłyszała jednak niezadowolone cmoknięcie, więc to właśnie tam skierowała wzrok. To Rani kręciła głową z dezaprobatą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chodzi o Ratio — powiedziała teatralnym szeptem. Patrick i Harrison spojrzeli na nią z oburzeniem w oczach na co dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. — No co? Powinny wiedzieć — po czym ponownie zwróciła się do dziewczynek. — Podobno znalazła sobie chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Podobno to mało powiedziane — rzuciła jakaś dziewczyna, której nie znały. — Trajkotała o nim w pokoju wspólnym wczoraj.... </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— CO?! — wyrwało się Clarze. Spojrzała na Patricka, który skulił się w sobie jeszcze bardziej. Czuła, że serce jej się ściska na ten widok. — Ale przecież...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Uwierz mi, sama byłam w szoku — odparła Rani, klepiąc chłopaka po ramieniu. — W końcu w Walentynki widziałam ich u pani Puddifoot...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak samo jak my ciebie z Harrisonem — mruknął Patrick kąśliwie, po czym zerknął w stronę kapitana Krukonów. — Wybacz stary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Ten tylko wzruszył ramionami a Rani wyraźnie się zarumieniła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niczego nie żałuję — powiedział chłopak, spoglądając na dziewczynę, której kąciki ust zadrżały w lekkim uśmiechu. Tylko przyjaciele, jasne, Rani, pomyślała w duchu Clara sarkastycznie. — Poza tym ona także wyglądał na zadowoloną. Co skopałeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A bo ja wiem... — jęknął ze zrezygnowaniem Patrick.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A czy... Czy Fia w ogóle wie? — zapytała wyraźnie zdezorientowana Laurel. Wzrok całej grupki skupił się na niej. Dziewczynka w zdenerwowaniu przełknęła ślinę. — No wiecie no... — dodała, lekko pocierając nadgarstki. Smutny uśmiech pojawił się na twarzy Patricka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy serio wszyscy oprócz niej wiedzą?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— TAK?! — rozległy się głosy wszytkach zgromadzonych wokół niego Krukonów. Zamrugał kilkakrotnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Aha... Okay?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Musisz jej powiedzieć! — wykrzyknęła Clara w determinacji. Laurel żarliwie pokiwała głową, w kontraście do Patricka, kory zaczął swoją kręcić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niby po co? Nie chcę stać na drodze jej związku — jęknął, ponownie chowając twarz w dłoniach. Wszyscy równocześnie westchnęli.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Gościu, serio — mruknął O'Hara, wspierając się na stojącym nieopodal Nielsonie. — Laska zasługuje na to, żeby chociaż wiedzieć a ty też przynajmniej będziesz mieć to z głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dokładnie — poparł kolegę Harrison. — Chłopie, byłeś w stanie się postawić Forrestoriwi kilkakrotnie a nie możesz powiedzieć dziewczynie, że ci się podoba? I to od paru lat? Jestem pewien, że nawet nauczyciele o tym wiedzą! — na te słowa chłopak jeszcze bardziej się w sobie schował. Krukon westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A propo, gdzie jest Goldberg? — mruknęła Clara do Rani, prześlizgując wzrokiem po stole nauczycielskim i zauważając wyraźny brak kobiety. Ta wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Słyszałam, że wzięła chorobowe — mruknęła po prostu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to zrobisz, postawię ci piwo kremowe — odezwał się jakiś nowy głos. Wszyscy w niedowierzaniu spojrzeli w tył, aby zobaczyć samego Derrika Forrestera. Ten wyciągnął przed siebie ręce. — No co? Nie lubię gościa, to fakt, ale to się zaczyna robić żałosne. Tak wiem, że często się z tego śmiałem, ale no... Męska solidarność czy coś...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślałam, że istnieje tylko kobieca... — mruknęła na to dziewczyna, którą Clara widziała, jak rozmawiała z Patrickiem po wróżbiarstwie. Przez tłumek przebiegł cichy pomruk śmiechu. Nawet sam zainteresowany się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Właśnie doświadczam cudu... — odparła w niedowierzaniu Rani. — Adair, to jest znak. Musisz jej powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobra... — mruknął w końcu chłopak. — Po kolacji z nią porozmawiam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Wszyscy od razu odetchnęli z ulgą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— W końcu — mruknęła cicho Clara do Laurel. Ta się zaśmiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trzymamy za słowo — rzucił Harrison, siadając na swoim zwyczajowym miejscu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak tego nie zrobisz, to ty stawiasz piwo mi! — dodał Forrester. Chłopak uśmiechnął się słabo, zakładając okulary, choć po jego minie brunetka była w stanie odczytać, że w jego głowie powtarza się jedna, jedyna myśl: "co ja właśnie zrobiłem".</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Reszta dnia upłynęła dziewczynkom w niemym oczekiwaniu na wieczór. Niestety wiedziały, że ominą wielki moment Patricka, bo w końcu obiecały już bliźniakom spotkanie. Laurel wyraźnie nie mogła tego przeboleć, ponieważ przez większą cześć dnia narzekała Clarze, że nie może tak być, że przegapi wydarzenie roku, ale no trudno. Już obiecały. Poza tym pocieszały się myślą, że może jak wrócą, to nie będzie tak późno, aby nie zapytać jakiegoś Krukona o to jak poszło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Także punkt ósma stały na drewnianym moście w oczekiwaniu na bliźniaków. Na ich szczęście nie musiały być tam długo, bo, o dziwo, chłopcy pojawili się punktualnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A więc? Gdzie się wybieramy? — zapytała Laurel na widok chłopców. Ci wyszczerzyli zęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Do Zakazanego Lasu, oczywiście — powiedział Fred i już chciał ruszyć kiedy zatrzymało go głośne "CO?" przyjaciółek. — O co wam chodzi? — zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba żartujecie — wykrztusiła Clara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No nie — odparł George. — My tak na serio. Poza tym uspokójcie się, nie zamierzamy iść daleko. Chcemy tylko coś sprawdzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co dokładnie? — zapytała Laurel, zakładając ręce na piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zobaczycie — odparł Fred popychając dziewczynki do przodu. — Nasze urodziny, także nie odpowiadamy na pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara pokręciła głową w dezaprobacie. Nie podobało jej się to ani trochę. Nie chciała znowu iść do Lasu, szczególnie, że dla niej już dość tam była i wystarczyło jej na cały rok. Poza tym czuła, że już raz przeżyła taką sytuację, ale nie była w stanie sobie przypomnieć gdzie. Wiedziała tylko, że nie skończyła się ona dobrze. Ale, niestety, obiecała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Także szli w stronę ciemnej ściany Lasu. Kiedy zaś weszli w gęstwinę wokół nich zrobiło się tak cicho, że słyszeli niemal każdy szczęk gałęzi. Nie śpiewały żadne ptaki. Nawet wiatr nie szumiał pośród liści, co jeszcze bardziej skonsternowało Clarę. W końcu, mimo wszystko, las to las. Dom wielu zwierząt. Nigdy nie było w nim aż tak cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Reszta chyba też zauważyła, że coś jest nie tak, bo Laurel skuliła się a bliźniacy nie wyglądali już na tak pewnych siebie. Podczas gdy kolejny szczęk gałązki przyprawił ich niemal o atak serca, Fred w końcu powiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiecie co? Może to przełożymy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Właśnie wtedy usłyszeli głuchy huk, jakby coś z mocnym impetem uderzyło w drzewo. Cała czwórka z krzykiem podskoczyła. Przez chwilę panowała upiorna cisza. Wszyscy instynktownie chwycili się za ręce, uważnie nasłuchując. Po chwili huk się powtórzył i dołączył do niego tętent kopyt, tak głośny, jakby znajdował się tuż obok nich. Nagle znikąd doszedł ich męski krzyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kto to był? — pisnęła histerycznie Clara. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W tym momencie uczucie <i>deja vu</i>, które towarzyszyło jej od chwili wejścia między gęstwiny jeszcze bardziej się nasiliło. Jakaś czerwona lampka zapaliła jej się w głowie, ale nie była w stanie przypomnieć sobie o co chodzi. Poczuła tylko jak krew zastygła jej w żyłach a sama zaczęła drżeć ze strachu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem... — mruknął cicho Fred. — Nie wiem czy chcę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Możemy się dowiedzieć — przerwał mu George, wyjmując z kieszeni Mapę. Dziewczynce nie umknął fakt, że podczas wymawiania hasła głos mu lekko drżał, podobnie jak i ręce. Po chwili upiornej ciszy chłopak wydał z siebie zduszony okrzyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Spojrzał na resztę i powiedział cicho:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem, czy chcecie to wiedzieć...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mów — powiedziała cichutko Clara, kierując swój przerażony wzrok na niego. Kiedy George przełknął głośno ślinę, zaciskając mocno palce na Mapie, dziewczynce zdawało się, że wie już przed nim jakie imię wymieni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To Patrick — wyszeptał z trwogą.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #b4a7d6;">PAM PAM PAAAM. Brzmi znajomy również Wam, drodzy czytelnicy? Bo powinno ;)</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #b4a7d6;">Szczęśliwego Nowego Roku Wam wszystkim tak w ogóle! Mam nadzieję, ze 2019 będzie owocował w jeszcze więcej weny i napisanych rozdziałów! Nie mogę się doczekać pisania części trzeciej! I w mnóstwo wolnego czasu (haha, matura, haha, tak, mnóstwo wolnego czasu... Szczególnie w maju tego roku, prawda? :)) )</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #b4a7d6;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-9444592463196691012018-12-21T11:52:00.002-08:002019-01-19T07:24:35.080-08:0022. Smak przegranej<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania ravenclaw team vs slytherin" src="http://static.hogwartsishere.com/media/post_imgs/2023026_SlyvsRav.jpg" height="160" width="320" /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Atmosfera w szatni była gęsta jak zupa. Wszyscy byli wyraźnie spięci, a już w szczególności Harrison. W końcu biedak obrał sobie za punkt honoru wygraną ze Ślizgonami. Poza tym powszechnie wiadomo był, że tym razem nie chodziło tylko o Puchar Domów, ale i o udowodnienie sobie i szkole czegoś. Dlatego też, inaczej niż Clara była przyzwyczajona, w szatni panowała zupełna cisza, przerywana tylko chrząknięciami czy przypadkowym przesuwaniem ławek. Nikt nie żartował. Nikt ze sobą nie rozmawiał, a kiedy Harrison zaczął swoją przemowę, żadna osoba z drużyny nie zwróciła mu uwagi, że powtarza im to samo, co mówił poprzedniej nocy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Kiedy wyszli na dwór czuli się tak, jakby padał deszcz a nie świeciło słońce. Poza tym tak samo zachowywali się uczniowie siedzący na trybunach. Na razie na stadionie panowała nienaturalna cisza a powietrze było przesiąknięte napięciem. Jakiś zbłąkany ptaszek cicho sobie podśpiewujący wydawał się być zupełnie nie na miejscu.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Pani Hooch naturalnie kazała kapitanom podać sobie ręce. Harrison sztywno wyciągnął swoją, podobnie zresztą jak i Ślizgon wiodący w tym roku swoją drużynę. Clarze wydawało się, że nazywał się Marcus Flint. Obaj chłopcy sztywno uścisnęli, choć bardziej adekwatnym słowem byłoby zmiażdżyli, sobie ręce. Ślizgon uśmiechał się kpiąco w stronę Krukona, ale ten ani drgnął. Pani Hooch kazała im wsiąść na miotły, a Clara z Daviesem odeszli na ławki. Po całym boisku rozległ się dźwięk gwizdka.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Do kafla natychmiast dopadła Geddes. Widząc lecącego na nią ścigającego przeciwnej drużyny, odrzuciła piłkę w stronę Jonesa, a ten poleciał z nim dalej. Zamachnął się, aby podać do lecącego w pobliżu Harrisona, lecz nagle piłka została mu wytrącona mu z dłoni przez jednego ze ścigających Ślizgonów. W tym momencie do Clary dotarł komentarz Jordana, który tym razem naprawdę miał trudności z utrzymaniem nerwów na wodzy. Mimo wszystko to jego drużynie oberwało się najbardziej podczas tegorocznych rozgrywek.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jones traci kafla.... Flint leci naprzód, niemalże taranując Geddes.... podaje w stronę Puccey'a, ten rzuca... Norman złapał i, bardzo dobrze, brawo... Pani profesor, spokojnie... Odrzuca do Geddes ta zlatuje w dół, zręcznie wymija Puccey'a... GEDDES UCHYL SIĘ!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Na to ostrzeżenie, dziewczyna schyliła głowę w samą porę przed tłuczkiem. Krzyknęła gdzieś w dal szybkie podziękowania w stronę komentatora, podczas gdy Duncan posłał tłuczek w stronę Flinta. Ten jednak uchylił się i przed nim, i przed kolejną metalową piką, wyraźnie obierając sobie za cel ścigającą Krukonów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Flint chyba się zbyt zapatrzył w Geddes żeby uważać teraz na grę, ale nie ma się co dziwić ładna dziew... CO TY ROBISZ? Tak się nie zatrzymuje damy! — zakrzyknął Jordan widząc, że chłopak łapie końcówkę miotły dziewczyny, aby ją spowolnieć. Cała szkoła krzyknęła z oburzenia, włączając w to i Clarę i Daviesa. Pani Hooch natychmiast odgwizdała faul, dzięki czemu Krukoni mieli ponownie piłkę przy sobie. Dzięki temu udało im się wbić pierwszy w tym meczu gol, co cała szkoła przywitała szczęśliwym rykiem z niemalże wszystkich trybun.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Lecz radość ta była, niestety, chwilowa. Ślizgoni w ciągu następnych dziesięciu minut odrobili tę bramkę i to jeszcze z nadwyżką. Ściągający robili co mogli, żeby im przeszkadzać a Norman to już w ogóle niekiedy nie wiedział co ma robić i kilkakrotnie zawieszał się jedną nogą i ręką na miotle pozostawiając pozostałe kończyny na wietrze, aby lepiej łapać piłki, jednak gdy jeden z tłuczków trafił mu prosto w dłoń był zmuszony zmienić pozycję.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W pewnym momencie, gdy Jones był przy kaflu, ponownie zamachnął ręką, żeby rzucić, kiedy nagle z całej siły uderzył w niego z rozpędu Montague, sprawiając, ze Krukon niemalże spadł z miotły głową w dół na ziemię. Ryk oburzenia, jaki wyrwał się z gardeł uczniów był porównywalny do ryku lwa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— TY CHOLERNY TŁUMOKU! — wyrywało się Clarze, która w złości aż stanęła na ławce, wymachując pięścią w stronę Ślizgona. Ten wyraźnie tłumaczył się rozjuszonej pani Hooch, ale ta widocznie nie dała się przekonać, że chłopak po prostu nie widział drugiego ścigającego. Po tym, jak Harrison się upewnił, że wszystko z Jonesem dobrze, odgwizdała karny, który, ku radości brunetki, okazał się być trafny, lecz wciąż Krukoni zostawali w tyle.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze, także po tym oburzającym faulu, który OCZYWIŚCIE mógł się zdarzyć każdemu mamy wynik dwudziestu do pięćdziesięciu dla Ślizgonów... Lećcie kruki nie zawiedźcie nas — skomentował Lee, podczas gdy Harrison zręcznie wyminął tłuczek posłany w jego stronę. Chłopak zamachnął się i już po chwili słychać było radosny krzyk Jordana, ogłaszający kolejny gol dla Krukonów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Mimo to, dobra passa nie trwała długo. Obie drużyny chyba powoli zaczynały się robić zmęczone, ponieważ Rani zdążyła ze trzy razy oberwać tłuczkiem, Harrison zaczął coraz częściej tracić kafel a O'Hara, okrążający boisko, usiłujący wyminąć liczne ciosy, jakie wymierzali w niego pałkarze Ślizgonów, nadal nie był w stanie dostrzec znicza. Po pół godzinie meczu wynik był już remisem, sto dziesięć punktów dla obu drużyn, co wyraźnie zaczęło rozwścieczać również i drużynę przeciwną, bo zaczynali grać coraz mniej czysto. Jonesa wzięli w kleszcze, popychając go tak, aby w końcu upuścił kafla, O'Harę ktoś chwycił za głowę, sprawiając, że chłopak niemal nie nabił sobie pokaźnego guza na czole, a Rani w pewnym momencie zaklęła głośno, podczas gdy dwa tłuczki na raz smagnęły jej włosy, za co nieomal otrzymała reprymendę od pani Hooch, ale na jej szczęście zagłuszył ją Jordan drąc się tak bardzo, że z punktu widzenia Clary profesor McGonagall próbowała mu siłą wyrwać magiczny megafon.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Dawny spokój na trybunach już dawno znikł, w fali krzyków, przekleństw i wiwatów. Gra tak się rozkręciła, że Jordan niekiedy miał problemy z komentowaniem, bo nie nadążał. Piłki latały już tak szybko, że parę razy nikt nie był w stanie dostrzec tłuczka, nawet jeśli był on tuż przed jego nosem, o kaflu nie wspominając. Od pewnego momentu jednak Ślizgoni jakby się uspokoili. Zaczęli grać wolniej, podczas gdy Krukoni wbili jeszcze dwa gole, zyskując przewagę, co nieco zaalarmowało Clarę. Wydawało jej się to dziwne, że przeciwnicy nagle zaczęli grac bardziej fair play gdy zaczęli przegrywać. Jakby mieli jakiś plan.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W końcu po czterdziestu pięciu minutach Harrison uniósł ręce w stronę pani Hooch, prosząc o czas. Ta skinęła głową z widoczną ulgą, sama opadając na ziemię.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Kapitan Krukonów machnął również ręką w stronę Clary i Daviesa. Ci natychmiast do nich podbiegli, ustawiając się w kole stworzonym już przez drużynę. Szesnastolatek przejechał sobie ręką po twarzy zanim zaczął mówić, lekko zadyszanym głosem:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobra, chcę od was słyszeć prawdę. Jak się czujecie? Błagam bez kłamstw, muszę wiedzieć czego mam od was wymagać — po minucie wyszło na to, że najmniej tknięci byli pałkarze, a najbardziej drugi ścigający. Harrison westchnął. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Dobra. O'Hara oczy na zniczu, ale nie możesz go złapać, dopóki nie damy rade prześcignąć Ślizgonów o co najmniej kolejnych dwadzieścia punktów jasne? </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> szukający skinął głową. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Świetnie. Davies, Pond, czy na dole coś zauważyliście? Coś co byłoby nam w stanie pomóc?</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Młodsi Krukoni wymienili spojrzenia. Clara zmarszczyła brwi, nadgryzając sobie paznokieć podczas gdy chłopiec milczał.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ślizgoni wydają się na coś czekać — powiedziała w końcu, unosząc wzrok, ale pesząc się nieco gdy spostrzegła, że cała drużyna wlepiła w nią oczy. — Nie chcę być tutaj tą, która niszczy ducha drużyny, ale wydaje mi się, że mają jakiś plan. Bo sami zobaczcie, mamy w tym momencie przewagę a oni nic sobie z tego nie robią. Na początku faulowali tak, że jak byśmy grali w piłkę nożną to każdy z nich dostałby po czerwonej kartce — uniosła wzrok. Tylko O'Hara zdawał się rozumieć o co jej dokładnie chodzi, podobnie zresztą jak i Harrison.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— W quidditchu już dawno powinni to wprowadzić — mruknął kapitan, po czym dodał głośniej. — Pond ma rację. Coś się szykuje i nie podoba mi się to. Geddes jak się czujesz po tych tłuczkach?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Zagram do końca — odparła natychmiast dziewczyna, nawet nie mrugając powieką. Nie ugięła się nawet pod ciężkim spojrzeniem chłopaka. — Eddie, serio, dam sobie rade — dodała, kładąc mu dłoń na ramieniu. Ten mimo wszystko lekko się uśmiechnął. — I wytrzyj sobie krew z nosa — dodała. Przez drużynę przebiegł zduszony śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dobra. Geddes, Jones, skupiamy się na golach, ale O'Hara, jedyna nadzieja w tobie. Musisz złapać znicz, jasne? — szukający wyraźnie pobladł, ale skinął głową. — Dobra, wracamy w górę. Dzięki, Pond — i znów wzbili się w górę. Clara odwróciła się w stronę ławki, aby na niej usiąść, ale zatrzymała ją ręka Daviesa na jej ramieniu, który pociągnął ją w tył.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— O co ci chodzi? — syknęła.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie chwal się tak — mruknął. — Bo to się źle skończy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tego nie było w umowie — odparła, siadając i wlepiając wzrok w górę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— To chyba będziemy musieli ja sobie przypomnieć — syknął. Wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie mogę się doczekać — odparła zjadliwie, ponownie skupiając wzrok na grze.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze, zatem jest po przerwie... Dla przypomnienia mamy sto trzydzieści punktów do stu dziesięciu. Rozpoczyna Harrison, przerzuca do Geddes, ta spokojnie leci... Przerzuca do Jonesa... Ten wykonuje zamach... GOL DRA KRUKONÓW!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Następne kilka minut to było istne pasmo zwycięstw Krukonów. Kafel wpadał do bramki coraz częściej, ale, ku zdumieniu Clary Ślizgoni nadal się nie odgrywali. Gdyby nie widziała tej drużyny wcześniej na boisku pomyślałaby, ze się poddają, ale to było niemożliwe. W naturze Ślizgonów należała walka do końca, nie było opcji, żeby tak nagle pogodzili się z porażką.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Jednak w momencie gdy Jordan ogłosił, że mecz trwa już ponad godzinę O'Hara nagle drgnął, podobnie zresztą jak znajdujący się po drugiej stronie boiska szukający Ślzigonów. Clara wstrzymała oddech, podobnie zresztą jak reszta szkoły, gdy zrozumiała co się stało. Znicz wreszcie został zauważony.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— I wystrzelili obaj... Nie ma mowy, żeby Higgs zdążył, ma wolniejszą miotłę od O'Hary... Leć chłopie, leć, dasz radę... Już prawie tam jest... O'Hara wyciąga dłoń.... Wzbija się w górę, Higgs tuż za nim, siedzi mu na ogonie... Spróbuj go kopnąć! Um... Gol dla Krukonów, brawo Geddes.... Leci, Leci, iii...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
I w tym momencie Clara za późno zorientowała się, o co chodziło Ślizgonom. Dopiero gdy tłuczek uderzył ze zdwojoną siłą w ich szukającego, zrzucając go z miotły z wysokości niemalże pięćdziesięciu stóp a ona wrzasnęła tak głośno, że gdyby nie pisk dobiegający z każdej jej strony z trybun, była pewna, że cała szkoła by ją usłyszała, dotarło do niej, że Ślizgoni celowo pozwalali Krukonom na wygraną. Przez to, że wszyscy skupili się na golach nikt nie dostrzegł kilku prób synchronizacji pałkarzy Slytherinu. Obaj widocznie czekali tylko na moment, żeby wyeliminować szukającego Krukonów z gry. I im się to udało niemalże w ostatniej chwili, gdy równocześnie uderzyli w tłuczek, który ze zdwojoną siłą trafił w chłopaka. Higgs zdołał złapać znicza przy szczęśliwym ryku wszystkich Ślizgonów, jednakże nawet Jordan, zbyt skupiony na spadającym O'Harze to przeoczył. Profesor McGonagall również nie zwróciła mu na to uwagi, gdyż wszyscy wpatrywali się w Krukona, który zaczął być coraz bliżej i bliżej ziemi... gdy nagle cudem Duncan i Rani zdołali się z nim zrównać i równocześnie chwycili go pod pachy. Szkoła zamarła. Słuchać było tylko świst wiatru, gdy ścigająca i pałkarz z całych sił pociągnęła chłopaka w górę, spowalniając spadanie, ale niezupełnie go hamując. Do Clary doszedł krzyk Rani:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Rick! Nie dam rady! — i dziewczyna jakby powoli sama zaczęła zsuwać się z miotły. Cała szkoła wydała z siebie zduszony okrzyk, a Clara poczuła jak krew jej się ścina w żyłach. Nie tego się spodziewała, nie tego się spodziew...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Wtedy doleciała do nich reszta drużyny. Harrison wsparł Geddes, Nielson i Norman ustawili się pod O'Harą i w końcu, wspólnymi siłami, odstawili go na ziemię. Dopiero wtedy szkoła zaczęła głośno klaskać i wiwatować.</div>
<div style="text-align: justify;">
— CUDOWNA AKCJA RATUNKOWA W WYKONANIU KRUKONÓW! — wykrzyknął Jordan. — I oficjalnie, Slytherin wygrywa tegoroczny Puchar Domów!...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Tłumy wylały się na boisko, fala Ślzigonów uniosła swoich graczy, aby odebrali Puchar, za to większość uczniów wybiegła, aby sprawdzić co z O'Harą, Clara i Davies, z racji że od początku siedzieli na boisku byli przy nim pierwsi.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Na widok leżącego niemalże bez życia, bladego jak ściana O'Hary Clara poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Harrison siedział, rozpaczliwie klepiąc kolegę po policzku żeby się obudził, Rani stała z przerażeniem w oczach i ręką przy ustach. Jones wyglądał jakby sam miał zemdleć a pałkarze i obrońca sprawiali wrażenie, jakby musieli się powstrzymywać od rozniesienia boiska na strzępy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Przepuśćcie mnie! — usłyszeli gdzieś z tyłu głos pani Hooch. Clara uniosła wzrok. Sędzina przebijała się przez tłum ciekawskich uczniów, ciągnąc za sobą za rękę profesor McGonagall. Wokół nich tłum się rozstępował niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem. Gdy obie kobiety dotarły do drużyny Clara dodatkowo dostrzegła bieżącego ku nim profesora Flitwicka, który z racji wzrostu został nieco zasłonięty przez nauczycielki.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Co z nim? — zapytała oschle pani Hooch. Harrison uniósł na nią zbolałe spojrzenie. Usta mu lekko drżały, ale starał się trzymać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> N... nie wiem, pani profesor <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> wycharczał wyraźnie zdartym głosem. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Oddycha, ale..... Proszę pani on chyba nie...</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie bądź śmieszny, Harrison! — rzuciła natychmiast profesor McGonagall, choć jej samej głos lekko się załamał. — Filulusie, mógłbyś...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Opiekun Krukonów kiwnął głowa i machnął różdżką, wyczarowując nosze. Nauczyciele oddelegowali kilku uczniów, aby odnieśli szukającego do skrzydła szpitalnego. Cała drużyna tymczasem wzbiła się w jedną grupkę, podczas gdy wokół nich uczniowie co i rusz klepali kogoś po ramieniu, po prostu pocieszając. Clara nawet dostrzegła Wooda, który bez słowa wyciągnął ręce w stronę Harrisona, który natychmiast z tego skorzystał i się przytulił do przyjaciela. Gdy ramiona zaczęły mu lekko drżeć, dziewczynka taktownie odwróciła wzrok. Do niej samej przyszli bliźniacy i Cedrik, a obok siebie usłyszała głos Fiony, pocieszającą Rani i Patricka szepczącego coś do Jonesa.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W końcu jednak szkoła się rozeszła a drużyna Krukonów została sama na boisku. Wszyscy spojrzeli po sobie i w milczeniu, przerywanym tylko cichym pociąganiami nosami zwrócili się w stronę szatni.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W budynku panowała zupełna cisza. Nikt się do siebie nie odzywał, każdy był bardziej skupiony na sobie. Niektóre osoby szukały lodu, ktoś poszedł się umyć. Clara dopiero co przyłożyła lód do twarzy Rani, kiedy tej ciszy w końcu nie wytrzymał Davies.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jakbym grał, to byśmy wygrali.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Cała szatnia zamarła, włącznie z samym zainteresowanym, który dopiero po czasie zorientował się, że to, co docelowo chciał mruknąć pod nosem zabrzmiało o wiele głośniej niż było to zamierzone. Ale stało się. Harrison uniósł głowę, niebezpiecznie zmrużył oczy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Coś ty powiedział? — syknął, wstając z ławki i kierując się w jego stronę. Chłopiec za późno zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Skulił się wiec tylko w sobie i wyjąkał:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— N... nic?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Och, ale przecież, że tak — odparł kapitan, krzyżując ręce na piersi i mierząc go wzrokiem. — No, powtórz, żeby każdy się dowiedział o co ci chodzi. Może jeszcze dodaj w kogo celowałeś, hm? We mnie? Geddes? Jonesa? A może O'Hara jest tutaj winien, co?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Bo jest! — wykrzyknął poirytowany Krukon, samemu wstając. Clara nie mogła się powstrzymać od zasłonięcia dłońmi ust. W niemym szoku wpatrywała się w rówieśnika. Co on wyprawia? <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Mógł go złapać!</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— I oczywiście jakimś cudem przewidzieć pałkarzy, którzy postanowili go prawie zabić?! — wykrzyknął szesnastolatek. — Czy ty sam siebie słuchasz, Davies?! Co by twoja gra nam pomogła?! Nikt tego nie był w stanie przewidzieć! Jedna Pond zauważyła, że coś jest nie tak!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Pond pewnie wymyśliła to na poczekaniu! — odparował chłopak, rzucając wściekłe spojrzenie w stronę Clary. Ta aż się skuliła, czując, że Rani obejmuje ją opiekuńczo ramieniem. Tymczasem Harrison zamknął oczy, biorąc przy tym głęboki wdech przez nos.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Wyjdź stąd — powiedział niebezpiecznie spokojnym tonem głosu. Kiedy Davies ani drgnął, powtórzył. — OGŁUCHŁEŚ?! WYNOCHA!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy aż podskoczyli, a z kolei chłopiec chwycił swoją torbę i wybiegł z szatni, z całej siły trzaskając drzwiami. Oczy każdej osoby z drużyny skupiła się na kapitanie, który na chwilę schował twarz w dłoniach i głęboko oddychał, po czym uniósł głowę i słabo uśmiechnął się w stronę Clary.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie bierz tego do siebie, Pond. On nie wie co mówi. I w ogóle ludzie, to był dobry mecz, gdyby nie Ślizgoni, jestem pewien, że byśmy wygrali. Także nie przejmujcie się tym. Za rok damy radę <span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;"> i, jak gdyby nigdy nic, wrócił do swojej półki.</span></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Dziesięć minut później Clara siedziała sama w opustoszałej już szatni, polerując swoją miotłę. Jakoś nie miała ochoty wracać do pokoju wspólnego po ich porażce. Nie byłaby w stanie ścierpieć tych wszystkich zawiedzionych spojrzeń Krukonów albo tym bardziej współczucia. Wolała zostać sama, a że nie miała przy sobie Mapy, nie wiedziała jak się po chichu przemknąć do Izby Pamięci czy sowiarni. Poza tym martwiła się o O'Harę. Jasne, że przecież z tego wyjdzie, ale mimo wszystko... to wyglądało przerażająco.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Westchnęła, chowając swoją miotłę do szafki i przyglądając się innym. Może one też potrzebują polerowania? Przynajmniej będzie miała czym zająć ręce i zrobi coś produktywnego, zamiast użalać się nad samą sobą. Wybrała więc pierwszą lepszą miotłę i wróciła do ławki.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Tak wciągnęła się w pracę, że nie usłyszała, jak ktoś otwiera a potem ponownie zamyka drzwi. Dopiero czyjś głos wyrwał ją z pracy:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Bawisz się w dobrego Samarytanina, Pond? Jeszcze nie do końca zabłysłaś?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Nawet nie uniosła wzroku.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Davies — mruknęła. — Nie teraz.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Och, ależ teraz — odparł. Po dźwiękach dziewczynka wywnioskowała, że opadł na ławkę przed nią. — Przecież tak się wkupiłaś w łaski drużyny, że nie mogło być lepiej, prawda? Pamiętasz przecież, to ja jestem tym złym.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Zacisnęła palce na rączce, ale nie dała mu się sprowokować.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jakbyś sam nie nadskakiwał Harrisonowi, to by ci się nic nie stało — odparła. — Sam się podstawiłeś, teraz cierp a nie zrzucasz to na mnie. Na przyszłość mów ciszej, to może nic ci się nie stanie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Znów wnioskując po odgłosach stwierdziła, że chłopiec gwałtowanie wstał. Nie mogła sobie odmówić ironicznego uśmieszku.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Uważaj — syknął, a jego głos zabrzmiał niebezpiecznie blisko dziewczynki. Ta jednak nadal nie zaszczyciła go spojrzeniem. — Bo ktoś może się o czymś dowiedzieć...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A właśnie, jak już sam się tak cudownie podstawiasz — odparła unosząc głowę i starając się nie wzdrygnąć, gdy zobaczyła, że twarz Daviesa jest tuż przy jej. <span style="text-indent: 1cm;">— To może powiesz mi, o co chodziło z tymi zielonymi włosami, co? Myślałam, że mieliśmy umowę. Ja miałam milczeć, moi przyjaciele mieli o niczym nie wiedzieć, a ty się zachowywać.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jakoś nie przypominam sobie tej ostatniej części — syknął.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Och, przykro mi niezmiernie — odparła, z furią odgarniając włosy opadające jej na twarz. — Ale serio, jeśli czegoś ode mnie masz oczekiwać, to ja tak samo mogę mieć coś do ciebie. Zostaw w spokoju bliźniaków, Laurel, Wooda, Cedrika, Fione, Patricka nie wiem kogo jeszcze, ale odpuść sobie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Bo co? — odparł. Po czym na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek. — Przecież ty nic nie możesz mi zrobić. Masz związane ręce, szlamo.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Clara naprawdę była z siebie dumna, że nie dała mu w twarz.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Może i mam — odparła, wstając. — A może i nie mam — odparła starając się wyglądać tak pewnie jak Davies. Było oczywistym, że blefowała, ale w duchu miała nadzieję, że może on tego nie wychwyci i chyba jej się udało. Ten wyraźnie był lekko skonfundowany.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jak to? — zapytał. — Co niby takiego masz?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie muszę się z tobą tym dzielić — odparła, dumnie unosząc głowę. — W końcu ty też trzymasz swoje karty przy sobie. Oboje się nimi nie dzielimy.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak! — odparł, już wyraźnie zdenerwowany. — Ale ty tego nie możesz, podła szlamo!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— JAK TY JĄ NAZWAŁEŚ?! — nowy głos pojawił się tuż za nimi. Oboje wystraszeni odwrócili się na piętach. <span style="text-indent: 1cm;">W drzwiach stała wyraźnie rozwścieczona Rani.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Powtórz to! — krzyknęła, podchodząc do Daviesa szybkim krokiem. — Powtórz to, bo inaczej nic cię nie uratuje! Zresztą, nawet mnie to nie obchodzi! Czy Harrison nie kazał ci się stąd wynosić?! — darła się dalej, podczas gdy obaj Krukoni stali, zupełnie wbici w ziemię. — Serio, wychodź stąd! Bo przysięgam, że naślę na ciebie profesora Flitwicka!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Daviesowi nie trzeba było tego kolejny raz powtarzać. Natychmiast wypadł z szatni. Kiedy tylko zniknął twarz Rani w zupełności złagodniała. Położyła Clarze ręce na ramionach, pochylając się.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Wszystko w porządku? — zapytała. Dziewczynka kiwnęła głową, ale dziewczyna tylko zmarszczyła brwi. — Nie, nie jest — dodała. — Czego on chciał?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">— </span>Porozmawiać — odpowiedziała słabo Clara, siadając. Ścigająca posłała jej pełne niedowierzania spojrzenie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Ładna mi rozmowa — skomentowała. — Niech się tylko Harrison o tym dowie...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— NIE! — wykrzyknęła Clara, czując, że panikuje. — To znaczy... — dodała, widząc zaszokowany wzrok znajomej. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Nie, serio, nie informujmy go o tym. On i tak ma na głowie za dużo zmartwień, nie chcę mu dokładać. Poza tym, to nie jest coś, z czym nie jestem w stanie sobie poradzić.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jesteś pewna? — zapytała Rani, łapiąc ją za dłoń. Dziewczynka nie mogąc znieść jej pełnego zmartwienia spojrzenia opuściła wzrok na kolana, kiwając głową. Tamta westchnęła. — Adair i Ratio wiedzą? — pokręcenie głową. — Ktokolwiek wie? — skinięcie. — Chociaż tyle.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę panowała między nimi cisza, która postanowiła przerwać Clara.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Tooo... O co chodzi z tobą i Harrisonem?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— A o co ma chodzić? — zapytała Rani, wyraźnie podniesionym tonem. Dziewczynka uniosła głowę z uśmiechem.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— No dawaj! Nikomu nie powiem! Obiecuję!</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ta przewróciła oczami.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Nic takiego się nie dzieje. Po prostu jesteśmy przyjaciółmi, okay?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Okay — jęknęła dziewczynka, z całej siły powstrzymując się od skomentowania sytuacji jaka zaobserwowała w trakcie Walentynek. — A czemu w ogóle zerwał ze Stark?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Podobno była zbytnio zazdrosna — odparła dziewczyna, nawet nie próbując powstrzymać uśmieszku. — Ale jak coś, nie wiesz tego ode mnie! — dodała szybko. Clara ze śmiechem skinęła głową, dzięki czemu i druga ścigająca się uśmiechnęła. — A teraz chodź do pokoju wspólnego. Tutaj mimo wszystko nie jest ciepło.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jest! — zaoponowała zdumiona Krukonka, ale mimo to stanęła. Rani obrzuciła ja wzrokiem.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Jestem Hinduską — powiedziała. — Mi jest wszędzie zimno, więc chociaż mi oszczędź wyziębienia się, okay?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
— Okay — odparła dziewczynka i obie wyszły z szatni.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">WESOŁYCH ŚWIĄT, KOCHANI! (wiem, wcześnie to mówię, ale no, łapiecie o co mi chodzi). Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał ^^</span></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Do zobaczenia niedługo!</span></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-26726791660283918642018-11-23T04:47:00.003-08:002018-11-23T04:47:41.299-08:0021. Związane ręce<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania eliksiry hp" src="http://i.imgur.com/HpXOaeQ.png" height="136" width="320" /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Nastał marzec, a z nim coraz więcej nauki oraz finał rywalizacji domów w Quiddtichu. Gryfoni niestety przegrali ze Ślizgonami miażdżącą przewagą dwustu pięćdziesięciu punktów do zera co bardzo mocno podłamało Wooda. Często widywano go snującego się po korytarzach z bardzo przygnębioną miną, podobnie zresztą jak bliźniaków i w ogóle całą drużynę Gryfonów. W pewnym momencie całej szkole było ich tak szkoda, że nawet Ślizgoni nie mieli serca robić sobie z nich żartów. Przecież też byli ludźmi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W kontraście Harrison, widząc jak bardzo jego znajomy przeżywa przegraną <span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">chyba</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 1cm;">obrał sobie za punkt honoru aby wygrać mecz. Clarze wydawało się własnie, że robił to już nie tylko dla Krukonów, aby przynieść chwałę ich domowi, ale po to, żeby właśnie pokazać, iż tegorocznej drużynie Ślizgonów da się przeciwstawić. A w związku z tym cała drużyna trenowała trzy razy bardziej niż zazwyczaj.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mimo że Clara i Davies byli w rezerwie, i przez cały luty kapitan zazwyczaj dawał im wolne, odsyłając ich z powrotem do pokoju wspólnego to na początku marca, tuż po przegranej Gryffindoru jakby na nowo chciał ich włączyć do ćwiczeń drużyny. W efekcie wszyscy wracali do zamku przemoczeni, zabłoceni i przemarznięci do szpiku kości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez to Clara nie miała za bardzo czasu, aby zapytać Fionę i Patricka o ich spotkanie u pani Puddifoot. Częściej niż z prefektami rozmawiała ze znajomymi z drużyny, lub po prostu uczyła się, także najzwyczajniej w świecie nie miała głowy do romansów. No i to też nie było tak, ze Patrick i Fiona zaczęli się zachowywać jakoś inaczej w stosunku do siebie nawzajem. Nadal się sprzeczali, dbali o Clarę i po prostu zachowywali się jak przyjaciele.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy nadszedł dzień meczu ze Ślizgonami przy śniadaniu Clara doświadczyła bardzo, bardzo dziwnej sytuacji. Zazwyczaj siadywała tak, żeby widzieć stół Gryfonów, w linii wzroku bliźniaków. Dzięki temu często mogli się skontaktować za pomocą wzroku kiedy chcą wyjść, bez krzyczenia do siebie. Poza tym była fanką przedziwnych sytuacji jakie czasami zdarzały się przy tym stole jak od czasu do czasu wybuchająca waza. Jednak tym razem zobaczyła tam coś, co było definitywnie ostatnią rzeczą, jaką by się spodziewała,</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mianowicie tuż za bliźniakami, śmiejąc się i żartując stał... Davies. Ku zupełnym osłupieniu dziewczynki żaden z Weasleyów nie wyglądał, jakby chciał się na niego rzucić i zamordować na miejscu. Wręcz przeciwnie śmiali się wraz z nimi i bynajmniej nie wyglądał to na wymuszone zachowanie. Clara siedziała, w niemym osłupieniu przypatrując się tej surrealistycznej scenie tak długo, że wszyscy trzej poczuli jej wzrok na sobie. Bracia pomachali do niej ze szczerymi uśmiechami na ustach. Ponad nimi Davies posłał w jej stronę nieco ironiczny uśmieszek, który sprawił, że zrobiło jej się zimno. Mimo to zdobyła się na fałszywy uśmiech, odmachując bliźniakom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A ty co tak się gapisz jak cielę na malowane wrota? — usłyszała tuż nad uchem głos Patricka. Zamrugała kilkakrotnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co? — zapytała głupio. Chłopak zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przysięgam, ten twój stres co i rusz przyjmuje nową formę — powiedział. — Ale przynajmniej teraz już jesz, więc jest pół sukcesu...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ha, ha — mruknęła dziewczynka sponad kanapki. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Mam jeszcze pół dnia na zamartwianie się </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> dodała, znów skupiając uwagę na stole Gryfonów. Davies chyba już zbierał się do wyjścia, bo klepnął bliźniaków po ramionach i odwrócił się, przesuwając dłonią nad stołem. Chyba ponownie poczuł wzrok dziewczynki na sobie, bo wyszczerzył w jej kierunku zęby. Ta natychmiast opuściła wzrok, jednym uchem słuchając opowieści Patricka o tym jak ostatnio musiał się użerać z kimś z jej roku. Sama zaś skupiła się na bliźniakach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Chwilę jej zajęło, żeby przerwali swoją rozmowę i spojrzeli na nią. Dopiero wtedy wskazała delikatnie głową w stronę drzwi. Tamci kiwnęli swoimi a Fred uniósł delikatnie zaciśnięta pieść. Dziewczynka zaś pokazała pięć placów. Ci znów skinęli i wrócili do przerwanej rozmowy a Clara oddała już swoją pełną uwagę Patrickowi, który zupełnie nie zauważył, że w pewnym momencie przestała go słuchać. Akurat trafiła na moment, w którym opowiadał jej, że Snape'owi zaginęła buteleczka z jakimś eliksirem, ale jakim nie był w stanie powiedzieć. Clara kiwała głową, klepiąc go po ramieniu. Po chwili dołączyła do nich Fiona, ale za to dziewczynka przeprosiła i przelazła przez ławkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Jeszcze chwilę musiała postać, zanim dołączyli do niej bliźniacy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, co chciałaś? — zapytał George. Ta założyła ręce na piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lepszym pytaniem byłoby czego chciał Davies? — zapytała prosto z mostu. Chłopcy unieśli brwi, po czym wymienili spojrzenia. W końcu się zaśmiali. — Co jest? — zapytała nieco poirytowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, nic — odparł spokojnie Fred. — Po prostu... To urocze, że się martwisz, ale spokojnie. Facet po prostu chciał nas o coś zapytać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clarze w jednej sekundzie milion myśli przeszło przez głowę. Jeszcze mocniej zacisnęła ramiona na piersi i odezwała się, starając się, żeby jej głos brzmiał spokojnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Serio? O co?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Coś tam czy nie mamy przewidywań co do dzisiejszego meczu — odparł George z uśmiechem. Dziewczynka sama też poczuła, że się uśmiecha. Czyli było bezpiecznie. No, chociaż tyle. Przynajmniej raz miała nieco mniej powodów do zamartwiania się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I co powiedzieliście? — zapytała, kierując się w stronę wyjścia na dziedziniec. Chłopcy poszli za nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oczywiście, że wam! — zakrzyknęli obaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Serio, Clar, myślę, że to jest jedna z tych niewielu gier, kiedy cała szkoła kibicuje drużynie która nie jest ślizgońska — dodał Fred. — O, hej, Lori!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej — odparła dziewczynka, która spokojnie siedziała pod ścianą, nieco z dala od klasy. Uniosła na ich wzrok, po czym zmrużyła nieco oczy. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Czy to coś ze mną, czy wy macie końcówki włosów zielone?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Zdziwiona Clara sama również spojrzała na bliźniaków. Faktycznie, słabe marcowe słońce, które odbijało się w ich włosach sprawiało, że ich refleksy wyglądały na zielonkawe, ale chłopcy tylko wzruszyli ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To pewnie przez stres Arie — rzucił wesoło George. Ta przewróciła oczami, ale nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż gong ogłaszający lekcje zupełnie by ja zagłuszył. Ograniczyła się więc tylko do wymownego przewrócenia oczami. Odwróciła się w stronę drzwi by wraz z klasą ustawić się w ogonku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Tego dnia na transmutacji dostali dość proste zadanie, przynajmniej dla Clary. Po rutynowym zapisaniu kilku regułek dostali do ręki żuka, którego mieli przemienić w guzik. Tak jak Laurel i Clarze dość dobrze szło, to reszta klasy zdawała się być nieco w tyle. Fred na przykład zaczął cicho narzekać, że jego guzik ma jeszcze czułki i zaczął się zastanawiać, czy nie powinien ich oderwać, żeby zaliczyć, ale spojrzenie, jakim obrzuciła go Laurel natychmiast wybiło mu ten pomysł z głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dopiero Clarze udało się dojść do tego, co chłopak robił źle. Według niej w złym miejscu machał różdżką podczas wypowiadania zaklęcia. Także szeptem nieco mu podpowiadała, korzystając z tego, że jej przyjaciółka ją zasłania. Na szczęście nauczycielka jej nie zauważyła, a chłopakowi w końcu wyszło. Uśmiechnął się z wdzięcznością do Clary, która tylko z skinęła głową, jednak w pewnym momencie uniosła wzrok na jego włosy. Gwałtownie wzięła wdech zasłaniając sobie usta dłonią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co jest? — zapytał Fred, próbując się przyjrzeć własnej głowie. Kiedy dziewczynka nic nie odpowiedziała, ten odwrócił się w stronę brata. — Georgie co... — zaczął, ale urwał widząc brata. Ten z kolei w niemym szoku wpatrywał się w niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Masz zielone włosy! — wyszeptali obaj przerażeni, wskazując na siebie palcami. Na te słowa Laurel, która była mocno skupiona na przemienianiu kolejnego żuka uniosła na nich wzrok. Zakryła usta, kaszlem zamaskowując śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co to za rozmowy? — usłyszeli podniesiony głos profesor McGonagall z katedry. Cała czwórka wymieniła spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nic takiego, pani profesor! — odparła Clara. Kobieta nawet nie spojrzała w ich stronę kiwając lekko głową, toteż dziewczynka natychmiast odwróciła się do bliźniaków, którzy w przerażeniu zaczęli nawzajem przejeżdżać rękami po włosach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślicie, że to od zaklęcia? — zapytał Fred. Obie dziewczynki wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niby metamorfomagię mamy mieć dopiero w piątej czy szóstej klasie... — powiedziała spokojnie Laurel, z ciekawością przypatrując się bliźniakom. — ...ale niewykluczone, że przez przypadek odkryliście, jak to zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Po prostu pójdźcie do niej po lekcji — dodała Clara. — W końcu jest wasza opiekunką, aż tak się nie powinna wściec.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ty jej nie znasz jak my... — odparł martwo Fred. — Ale chyba nie będziemy mieli innego wyjścia. Poczekacie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Poczekały. Na widok bliźniaków przez twarz pani profesor przemknęło coś na kształt uśmiechu. Lecz po kilku nieudanych próbach odczynienia domniemanego zaklęcia zmarszczyła brwi. W końcu machnęła różdżką, wykonując nią jakieś skomplikowane ruchy, by w końcu pokręcić z dezaprobatą głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nie przez wasze nieudane zaklęcie — orzekła w końcu. — Ale przez jakiś eliksir. Musicie z tym iść do profesora Snape'a. Powinien wam z tym pomóc, a chyba teraz macie z nim lekcje, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, to już jesteśmy martwi — mruknął Fred, kierując się w stronę lochów, gdzie właśnie miała się odbyć lekcja. — Snape prędzej poda nam truciznę niż nam to odczyni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jest nauczycielem — zaoponowała Clara. — Poza tym Patrick mówił, że...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Stanęła, przypatrując się podłodze ponieważ nagła myśl przyszła jej do głowy. Rano Patrick mówił, że nauczycielowi eliksirów coś wykradziono. Z kolei Davies był dziś przesadnie miły dla bliźniaków. I to przesunięcie ręką nad stołem.... To było dość dziwne. Czy akurat tam nie stały kubki bliźniaków? Może on dolał tam eliksiru... Ale w sumie po co by to robił?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra, ale no... Clara? Clara! — głos George'a wyrwał ją z myśli. — Co jest? Co tak stoisz? Coś nie tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, nic, nic — odparła z uśmiechem. — Co mówiłeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Że ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy to bycie chodzącą reklamą Slytherinu w dniu meczu — odpowiedział za brata Fred. — Serio, wy macie dziś ten finał po obiedzie, a my wyglądamy tak, jakbyśmy zamiast wspierać was, wspieramy całym sercem Ślizgonów...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Czyli o to mu chodziło?, zapytała samą siebie Clara. Żeby ich upokorzyć? Ale po co? I tak przecież to nic nie znaczy. Snape powinien im dać antidotum, a nawet jeśli nie, to Laurel ma przecież dwie niebieskie bandany, więc mogą je sobie po prostu zawiązać na włosach. Tą myślą podzieliła się na głos. Chłopcy natychmiast błagająco spojrzeli na Laurel i zaczęli niemalże na wyścigi składać jej coraz to większe obietnice, aby tylko im pożyczyła chustki. Ta tylko lekko skinęła głową, ale i tak odesłała ich wzrokiem do Snape'a.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Nauczyciel eliksirów wyraźnie był tego dnia nie w humorze gdyż od razu po wejściu do klasy kazał im zająć się swoimi kociołkami i się nie odzywać. Lecz gdy jego wzrok spoczął na bliźniakach, pierwszym co zrobił to oskarżył ich o kradzież eliksiru. Za nic miał sobie tłumaczenia Weasleyów, że jak raz w życiu to nie oni. Fred w dodatku na swoje nieszczęście skomentował, że przecie nie są tacy głupi, żeby akurat na lekcję eliksiru zażywać to, co rzekomo ukradli tylko po to żeby dostać szlaban. Snape tylko warknął, że mają być cicho, a jeśli koniecznie muszą wiedzieć, to płyn sam z siebie miał przejść po dwunastu godzinach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara, podczas całej tej sprzeczki uważnie obserwowała siedzącego niedaleko niej Daviesa. Ten wydawał się być zupełnie nieprzejęty całą tą sytuacją. Sprawiał wrażenie, że jest zupełnie pochłonięty swoim kociołkiem, jednak Clarze nie umknął fakt, że gdy Snape za pyskowanie dał obu bliźniakom po tygodniu szlabanu, Krukon uśmiechnął się zjadliwie. Dziewczynka tylko mocno zacisnęła zęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mogła oczywiście zacząć bronić przyjaciół i oskarżyć Daviesa, ale nie miała na to dowodów, tylko własne słowa. A była w zupełności pewna, że nawet gdyby nie była szantażowana przez chłopaka i mogłaby się odezwać, to taki nauczyciel jak Snape od osoby która nie byłaby Ślizgonem potrzebowałby niezbitych dowodów, których, niestety, nie miała. Na domiar złego po skończonej lekcji Davies podczas odkładania składników na półki wyjął z kieszeni buteleczkę i odstawił ją na miejsce, więc Clara miała już zupełną pewność, że to on. Westchnęła. Ta bezsilność ją wykańczała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Smętnie poszli więc na obiad. Podczas niego Clara, zatopiona w myślach jednym uchem słuchała rozmowy Fiony z Laurel, która zrelacjonowała jej wydarzenia sprzed kilku godzin. Czuła, że coś zawiązuje jej się w żołądku i bynajmniej nie było to z powodu ostatniego meczu w tym sezonie. No, połowicznie przez to pewnie też, ale w duchu wiedziała, że będzie też musiała porozmawiać o tym incydencie z Daviesem. To, że ona ma związane ręce nie znaczy, że będzie pozwalała na takie traktowanie swoich przyjaciół. W końcu dziś mogli być bliźniacy następnego dnia może i Laurel! Musi znaleźć sposób , żeby obiecał jej, aby sam robił to, czego oczekiwał od niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Tak długo myślała nad tym, co ma mu powiedzieć, że obiad minął. Z rozmyślań wyrwało ją klepnięcie w ramię od Rani. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i głową wskazała na wyjście, gdzie już zbierała się jej drużyna. Clara natychmiast wyskoczyła z ławki i pognała w stronę innych Krukonów, odprowadzona jeszcze okrzykami "powodzenia" przez swoich przyjaciół.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Mamy kolejny spokojny rozdział, ale osobiście sądzę, że takie są potrzebne. Poza tym nie martwcie się, następny będzie już pełen akcji ^^</span></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Jak Wam mija ten dzień? Ja po trzech dniach próbnych maturek idę się zrelaksować i obejrzeć nowe Fantastyczne Zwierzęta. Mam taką ogromną nadzieję, że mi się spodobają ^^</span></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-80310981530310633312018-11-09T07:25:00.005-08:002019-06-21T17:19:02.550-07:0020. Przez lustro<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania hogsmeade" height="115" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/c/cd/Pottermore-poa8.png/revision/latest?cb=20161208133044" width="320"></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Z Cedrikiem rozstali się przy Wielkiej Sali a korzystając z tego, że go nie ma, Fred zatrzymał obie dziewczynki na półpiętrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra, także ja i George trochę myśleliśmy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...i uznaliśmy, że najlepiej będzie odkrywać i to hasło i przejście razem — dokończył za brata drugi z bliźniaków. — No a że w Walentynki jest wypad do Hogsmeade... W sensie nie w Walentynki Walentynki, ale w sobotę po nich*...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
—...to stwierdziliśmy, że to najlepsza data na tę eskapadę. Wiecie, zawsze możemy wtopić się w tłum par. No bo jakbyśmy poszli w dzień, w którym nie ma wycieczki, no to trochę dziwnie byśmy wyglądali. Poza tym, potrzebujesz odpoczynku, Clar. Co wy na to?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne! — zakrzyknęła Clara. — Już nie mogę się doczekać!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja też nie — uśmiechnęła się Laurel. Obaj bliźniacy pokiwali głowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, to ustalone. W Walentynki wyruszamy.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dożycie Walentynek okazało się dla Clary szczególnym wyzwaniem. Kiedy bowiem odpadły jej treningi quidditcha, nauczyciele jakby sobie przypomnieli, że dawno uczniowie nie mieli nawału prac domowych. Także dzień w dzień siedziała w bibliotece ucząc się. Niestety biblioteka powoli robiła się coraz bardziej zatłoczona. Mimo że do egzaminów zostało relatywnie sporo czasu, ci ambitniejsi już zaczynali się uczyć. Szczególnie dom Ravenclawu wpadł w ferwor nauki, także kiedy Clara poszukiwała ciszy do uczenia, musiała chodzić aż do Izby Pamięci lub sowiarni, żeby zaznać trochę spokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Właściwie od pewnego czasu to właśnie Izba Pamięci stała się jednym z jej ulubionych miejsc w Hogwarcie. Nie dość, że miała tam ciszę, tak potrzebną do uczenia się, to rzadko kiedy tam ktokolwiek zaglądał a Clarze właśnie o to chodziło. W ten sposób mogła unikać Daviesa, który od czasu meczu bardzo uważnie jej się przyglądał. Dziewczynka miała wrażenie, że chłopak tylko szuka pretekstu do tego, żeby ona złamała umowę, ale mu się nie dawała. Wszyscy, jak na razie, trzymali się swojej obietnicy i ani Davies nie doświadczał żadnych nieprzyjemności ze strony jej przyjaciół, ani też żaden z jej starszych znajomych nic nie wiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Tyle że Laurel nadal nie wydawała się przekonana ani do tego planu, ani w ogóle do słów Clary. Brunetka widziała to już gdy rozmawiała z całą czwórką. Jak jeszcze bliźniacy i Cedrik wyglądali tak, jakby jej wierzyli to blondynka wyraźnie dawała jej do zrozumienia, że nie kupuje ani jednego słowa przyjaciółki. Ale wyglądało na to, że na razie jej odpuszczała. Dziewczynka wyraźnie obrała taktykę smutnego patrzenia się na przyjaciółkę, jakby w nadziei, że ta pęknie i powie prawdę. Ale Clara nie mogła się jej dać, nawet jeśli zabijało ją to od środka. Musiała ją chronić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu jednak upragniony dzień nadszedł i Clara kłamałaby, gdyby powiedziała, że nie przywitała tego święta z wielką ulgą. Większość uczniów wybierała się do Hogsmeade, dzięki czemu szkoła była mniej zaludniona i o wiele cichsza, co dziewczynka niemalże świętowała z ogromną radością. Korytarze były niemal puste, także ona i Laurel o wiele szybciej niż zazwyczaj spotkały się z bliźniakami tuż przy portrecie Percivala Pratta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Już wcześniej ustalili, że lepiej by było zacząć od odkrywania hasła niż tajnego wyjścia z zamku. W końcu, ile może zająć dogadanie się z obrazem, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No to co? Gotowe uruchomić swoje krukońskie zdolności? — zapytał wesoło George. Obie dziewczynki zgodnie skinęły głowami, toteż chłopiec odwrócił się w stronę portretu i zapytał: — Czy możemy skorzystać z twojego przejścia?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Namalowany mężczyzna uniósł sceptycznie brwi. Po chwili przebiegły uśmiech przeszedł mu przez twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Szukaj trzech twarzy a dowiesz się, o czym marzysz — odparł nieco tubalnym głosem. Kiedy George się odwrócił, to jego mina była tak bezcenna, że wszyscy troje parsknęli.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ha, ha. Bardzo śmieszne — odparł. — Jakiś pomysł co to znaczy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Um... Wiecie co... Jest taki jeden portret — zaczęła Laurel. — No... Niedaleko czwartego piętra. Zabijcie mnie, jak chcecie, ale nie pamiętam jak on... Lub oni się nazywają....</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to oni? — zapytał zaskoczony Fred.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Za każdym razem, kiedy ten portret się odzywa, referuje do siebie w liczbie mnogiej i zazwyczaj mówi o sobie jak o trio — wyjaśniła natychmiast dziewczynka, przygryzając wargę. — Pewnie jest już stary i wariuje, ale... Można by go zapytać, czy nie zna hasła, prawda? W końcu, co nam szkodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne. No to na czwarte pię... — zaczął Fred, jednak urwał, gdy schody oderwały się od ziemi akurat gdy postawi jedną stopę na nich — ...tro? — dokończył, widząc, że tylko on się wyrobił. Reszta stała, patrząc, jak schody przesuwają się, prowadząc już na drugą kondygnację.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Spoko! — odkrzyknęła Clara. — Spotkamy się przed obrazem!</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Niestety, okazało się, że obraz nie znał hasła. Kiedy Laurel uprzejmie zapytała, czy przypadkiem nie obiło mu się o uszy, odesłał ich do profesora Fronsaca. Jednakowoż stary nauczyciel, po tym, jak pochwalił ich za ciekawość, odesłał przyjaciół do jednego z obrazów, wiszących na drugim półpiętrze, nazywanym przez uczniów "pastereczką".</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Był to jeden z bardziej lubianych przez nich dzieł. Kobieta na obrazie nigdy nie przepuszczała okazji, aby nie skomplementować przechodzącego obok Hogwartyczyka, dlatego swoistą tradycją stało się odsyłanie nieco przybitych przyjaciół właśnie pod ten obraz. Jednak po serii komplementów, jakie otrzymało każde z nich, pastereczka tylko odesłała ich do portretu Googla Kikuta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jeśli on nie będzie znał hasła, to coś wysadzę — zagroził zadyszany Fred, gdy schodzili po schodach aby dostać się do sali tuż przy kolumnadzie. — Pół zamku przejść dla jednego hasła? To jest nienormalne...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mam tylko nadzieję, że to będzie przydatne przejście — zgodziła się z nim Laurel. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Na przykład prowadziłoby od zamku do sowiarni...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— W sowiarni nie ma obrazów — zauważyła przytomnie Clara. — Ale też bym wolała, żeby to nie było przejście, które prowadzi dwa kroki od Pratta...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mówiąc to podeszła do obrazu. Przegarnęła włosy na prawą stronę i uśmiechnęła się promiennie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przepraszam? Panie Kikut? — zapytała, próbując nie roześmiać się na dźwięk tego ostatniego słowa. — Czy zna pan może hasło...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— NIC CI NIE POWIEM! — zakrzyknął namalowany człowiek. Clara zamrugała. — Nic ci nie powiem, dopóki ci dwaj są tutaj! <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> dodał, wskazując na coś tuż za nią.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka odwróciła się zszokowana, z góry zakładając, że chodzi o Freda i George'a, ale nie. Namalowany palec wyraźnie wskazywał na dwójkę Ślizgonów z czwartej klasy. Spojrzała wymownie na przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Serio? — wyrwało się Laurel. — Jak mamy ich przegonić? Wszcząć pojedynek czy co?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Użyjcie sprytu! — zaskrzeczał Kikut, po czym zamilkł.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Fred... Chciałeś coś wysadzić, prawda? — zapytała Krukonka, patrząc wymownie na przyjaciela. Ten mocno pokręcił głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie w czwartoklasistów! — natychmiast zaoponował. — Jeszcze mam swój honor! I ja naprawdę chcę żyć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra, spokojnie, to był tylko luźny pomysł — uspokoiła go Clara. — Ale serio... Jak mamy sprawić żeby sobie poszli?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie możemy... No wiecie... Poczekać? Jak każda racjonalna osoba by zrobiła? — zapytał George, pocierając sobie niepewnie kark.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Normalnie tak bym zrobiła — odparła Clara. — Ale dzień krótki a my mamy jeszcze w planach to przejście i...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W tym momencie u szczytu schodów rozległ się czyjś znajomy głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rosemary! Daniels! Pozwólcie na chwilę!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
To profesor McGonagall zawołała Ślizgonów na górę. Cała czwórka stanęła jak wryta, wpatrując się w kobietę z niedowierzaniem</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wygodne! — zawołał Fred, jak już otrząsnął się z pierwszego szoku i ruszył w stronę portretu. — Teraz co do hasła...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— <i>Volo futurus unus</i> — odparł szybko Kikut. Wszyscy zamrugali w niemym niezrozumieniu wpatrując się w obraz. — O co chodzi z waszymi spojrzeniami? — zapytał, wyraźnie zdziwiony obraz. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> To moje hasło!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Umm... I dziękujemy ci za nie — wtrąciła szybko Laurel, stając przez Fredem, który wydał z siebie nieartykułowany dźwięk. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Ale właściwie chcieliśmy cię zapytać, czy nie znasz może hasła Percivala Pratta?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Portret wyraźnie się zamyślił.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hm... — powiedział w końcu. — Kiedyś... Kiedyś je znałem... — cała czwórka spojrzała na niego jak na wyrocznię. Jednak natychmiast nadzieja ich opuściła, ponieważ portret dokończył. — Ale już nie pamiętam. Lecz nie martwcie się tym tak! <span style="text-indent: 37.7953px;">— dodał, widząc ich zawiedzione miny. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Spróbujcie porozmawiać z portretem Giffarda Abotta! To świetny człowiek, na pewno wam pomoże! Jak przejdziecie przez moje przejście, znajdziecie się całkiem szybko obok niego!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay — westchnęła Clara. — <i>Volo futurus unus</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Ramy obrazu odsunęły się od ściany a przyjaciele weszli do środka korytarza, przy smętnym śpiewie Freda, powtarzającym jak mantrę "zabije się, zabije się, zabije się..."</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na całe ich szczęście ten portret już znał hasło. Najpierw, widząc błagalną minę Freda pocieszył go, mówiąc, że ich nie zawiedzie i zdradził im tę tajemnicę która brzmiała...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hasło. Jest. Głupie — wycharczał George w stronę Percivala Pratta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zagadka rozwiązana. Brawo! Zasłużyliście na tę nagrodę! Przechodź przyjacielu, nie otwieram się dla wielu — wykrzyknął namalowany mężczyzna i odsunął się poza swoje ramy. Cała czwórka spojrzała po sobie i z ciężkim westchnięciem weszła w obraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zabiję się — powtórzył po raz któryś tego dnia Fred.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, wiemy, Freddie — mruknęła Laurel, klepiąc go po ramieniu. — Ale będzie dobrze. Zobaczymy tylko gdzie to prowadzi i wyruszymy na poszukiwanie przejścia. W końcu jeszcze jest jasno a ludzie pewnie nie wrócą przed kolacją...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— W ogóle, też wam tak zimno? — zapytał George.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara przyznała mu rację. Ten tunel było o wiele chłodniejszy od tego, który był przy astronomie lub profesorze Fronsacu. Miała wrażenie, że wychodzi się na dwór... Co okazało się nie być tak dalekie od prawdy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy bowiem wyskoczyli z ram obrazu stali w... hangarze na łodzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— CZY WY SOBIE ZE MNIE ŻARTUJECIE?! — wykrzyknął poirytowany Fred tak głośno, że mewy, które przycupnęły na jednym z cokołów poderwały się do lotu.</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ciszej! — syknęła Laurel. — Dźwięk się niesie po wodzie, tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobra, ale... Hangar na łodzie? Serio? <span style="text-indent: 37.7953px;">— jęknął zrezygnowany.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Cóż... Chcieliśmy skrót przez pół zamku? To go mamy — odparła Clara, starając się podtrzymać przyjaciela na duchu. — A teraz serio, wracajmy. Naprawdę mam nadzieję, że to drugie przejście nas nie zawiedzie...</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mapa Huncwotów zaprowadziła ich na jeden z korytarzy czwartego piętra. Jak przytomnie zauważyła Clara, było to jedno z tych mniej używanych pomieszczeń w szkole. Zazwyczaj uczniowie przechodzili głównym, a ten na uboczu był... No z lekka zapomniany, delikatnie mówiąc.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Stało w nim dużo rzeźb, przypominających figury szachowe i kilka zbrój, które definitywnie wymagały czyszczenia i polerowania. Na samym zaś środku korytarza wisiało dość duże lustro. Przyjaciele spojrzeli po sobie sceptycznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No chyba nie przez lustro — mruknęła dziewczynka, dotykając palcami chłodnej tafli szkła. — To byłoby za proste. Poza tym nie bawmy się w Alicję...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— W kogo? — zapytał George, unosząc wzrok sponad Mapy. Clara westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Alicja po drugiej stronie lustra — powiedziała a widząc zdumione spojrzenia przyjaciół, dodała: — Mugolska bajka dla dzieci. Kiedyś wam opowiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay... Ale sądząc po mapie, właśnie to musimy zrobić — odparła Laurel. Zaskoczona dziewczynka zerknęła przyjaciółce przez ramię. Przy kropkach oznaczonymi ich nazwiskami pojawił się nowy wyraz, wypisany bardzo ładnym charakterem pisma, zupełnie innym od czegokolwiek napisanego na Mapie. Przyjaciele spojrzeli po sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Brzmi jak zaklęcie... — powiedział niepewnie Fred. — Spróbować?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A jak wybuchniesz? — ofuknęła go blondynka. — Przecież to Huncwoci! Mogą robić sobie z nas żarty, tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To po prostu się odsuńcie — odparł chłopak wzruszając ramionami i stanął tuż przed lustrem. Zerknął jeszcze na nich, by potem skupić wzrok na Mapie. Po czym trzy razy uderzył końcem różdżki o środek lustra, mrucząc przy tym: — <i>Pervitrum</i>!**</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez chwilę nic się nie działo, także Gryfon nieco zrezygnowany odwrócił się w stronę przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba mu... — zaczął, ale wtedy tuż za nim tafla szkła jakby zmarszczyła się. Przez chwilę wirowała, tworząc w swoim środku spiralę tak silną, że stojący nieco dalej od chłopaka przyjaciele poczuli ruch powietrza. Nagle, jakby niewidzialna siła wciągnęła Freda do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— FRED! — wykrzyknął zaszokowany George, natychmiast podbiegając w stronę lustra. Jednak jego brata już nie było. Ten zaczął bardzo szybko i nierówno oddychać. Upadł na kolana, próbując się uspokoić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— George... George spokojnie... — powiedziała Clara siląc się na spokojny ton głosu, kładąc mu rękę na ramieniu. Sama jednak była nieco przerażona. W końcu na jej oczach właśnie wciągnęło jej przyjaciela do lustra co było, szczerze mówiąc, ostatnią rzeczą, jaką się spodziewała. — Może już jest po drugiej stronie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Może tak — odparł chłopak słabo, podnosząc. — Zaraz zobaczymy — dodał, ściągając niebezpiecznie brwi. Wyciągnął swoją różdżkę. Stojąca za nimi Laurel spojrzała na niego z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba żartujesz — powiedziała. — To lustro właśnie wciągnęło ci brata.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To go odda — odparł buńczucznie Gryfon, jednak zanim sam powtórzył zaklęcie, odwrócił się w stronę przyjaciółek. — Idziecie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zerknęła wymownie na Laurel. Ta westchnęła, ale podeszła kilka kroków do przodu, żeby zrównać się z nią i drugim z bliźniaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak umrzemy <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> powiedziała. — To was zabiję.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Spoko — odparł George z fałszywym uśmiechem. — <i>Pervitrum</i>!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Lustro ponownie zadrgało a Clara instynktownie zamknęła oczy, łapiąc za rękę George'a,. Poczuła, że Laurel zrobiła to samo po jej drugiej stronie. Nagły podmuch wiatru, taki sam jak przy Fredzie sprawił, że nie była w stanie ustać w miejscu. Chciała krzyknąć, ale jej głos został jakby zassany.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W następnej sekundzie poczuła, jak uderza głową o coś twardego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziesięć punktów kolejno dla Ravenclawu i Gryffindoru za lądowanie — usłyszała znajomy głos. Otworzyła oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Znajdowała się w jakimiś wilgotnym korytarzu, leżąc na twarzy. Z jękiem odwróciła się na plecy i powoli usiadła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wszyscy żyją? — zapytała. Dwa inne odgłosy potwierdziły, że owszem, wszyscy są relatywnie żywi. — Fred? Jesteś tu?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jestem — usłyszała głos gdzieś za sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Odwróciła się. Gryfon siedział oparty o taflę lustra. Ku zaskoczeniu dziewczynki nie odbijało ono tunelu, w którym właśnie się znajdowali. Wręcz przeciwnie. Po drugiej stronie widać był wnętrze korytarza z którego zassało ich do środka. Zaciekawiona, podeszła do niego, przyglądając się uważnie pomieszczeniu przed nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Lustro fenickie — wyszeptała zachwycona. Czując wzrok przyjaciół na sobie, machnęła tylko ręką. — Mugolskie urządzenie. My widzimy co jest po tamtej stronie, ale oni nie widzą nas.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Super! — wykrzyknął z ekscytacją George. — Czyli teraz, jeśli byśmy myszkowali na czwartym piętrze możemy się po prostu tu schować! Genialne!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Jego ekscytację przerwał Fred.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Au! — wykrzyknął. W nikłym świetle, jaki dawał blask pochodni zza lustra, dziewczynka spostrzegła, że trzyma się za zaczerwieniony policzek. — Za co?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem o czym mówisz — odparła Laurel, podejrzanie spokojnym tonem głosu. — Naprawdę, Freddie! — dodała. — To przez przypadek! Jest tu tak ciemno, że po prostu cię nie widziałam!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A właśnie... Czy ktoś może rzucić lumos? — zapytała Clara. — Nic nie widać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne... — mruknął Fred zrzędliwie. — Wszystko, żebym nie dostawał od Lori po twarzy... <i>Lumos</i>!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Nikłe światło różdżki rozświetliło nieco pomieszczenie. Przyjaciele spojrzeli po sobie a następnie ruszyli w ogonku przed siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Korytarz był bardzo, bardzo długi. Ponadto był bardzo wilgotny i w niektórych jego miejscach tak śmierdziało, że przyjaciele musieli sobie zatykać usta i nosy szalikami. Światło różdżki Freda nieco pomagało, ale i tak Clara kilkakrotnie potknęła się o wystający korzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mimo to nie poddawali się. Perspektywa zobaczenia Hogsmeade w pełnej krasie dodawała im nieco otuchy, także z uporem szli dalej. W pewnym momencie ścieżka zaczęła piąć się w górę, co Laurel przywitała z jękiem. Jednakże machnęła na Freda, gdy ten zaproponował, trochę ironicznie, że może ją ponieść.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu po jakimś kwadransie dotarli do czegoś na kształt schodków. Bardzo, bardzo ostrożnie zaczęli się po nich wspinać. W paru momentach musieli łapać się jedno drugiego, bo stopnie były śliskie, a nie było poręczy. W pewnym momencie do ich nosów zaczął dochodzić zapach czegoś co przypominało im świeżo wystrzelony proch. Niepewnie spojrzeli po sobie, ale szli dalej aż w końcu Fred uderzył się w głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Au! — syknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nie ja! — odparła natychmiast Laurel, unosząc ręce w górę. Chłopiec zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiem — powiedział, rozcierając sobie <span style="text-indent: 37.7953px;">głowę </span><span style="text-indent: 1cm;">dłonią. — To przez tę klapę na górze — i już uniósł ręce, żeby ją podnieść, kiedy powstrzymała go Clara.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Poczekaj! — zaprotestowała cicho. — A co jeśli ktoś tam jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Gryfon tylko przyłożył palec do ust. Przez chwilę nasłuchiwali, ale nic nie usłyszeli, także Fred wzruszył ramionami i odepchnął klapę. Po kolei zaczęli wychodzić, podając sobie ręce i pomagając sobie nawzajem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy i Clarze udało się wyleźć z dziury, uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Byli w czymś na kształt magazynu. Wszędzie walały się pudła z przeróżnymi gadżetami. Fred z ciekawością podszedł do jednego z nich. W świetle jego różdżki wyraźnie było widać napis. "Zonko". Chłopak odwrócił się w stronę brata.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślisz, że mógłbym...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Absolutnie nie — zaoponował George. — Jak już, to musimy sami kupić, nie kraść. To nie fair, Freddie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale tu mogą być prototypy! — próbował się kłócić. — A jeśli my szybciej zrozumiemy jak to działa...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, Fred — odparł stanowczo jego brat. — Trzeba być uczciwym. Poza tym minie sporo czasu zanim...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ciii! — syknął, spoglądając na przyjaciółki. Tym w trakcie sprzeczki wzrok szedł od jednego do drugiego, jak na meczu tenisa. Kiedy jednak <span style="text-indent: 1cm;">uciszył George'a, obie uniosły pytająco brwi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay, o co wam chodzi? — zapytała Clara, zakładając ręce na piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— O nic — odparli obaj natychmiast.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak to o nic? — prychnęła Laurel. — Ostatnio albo się kłócicie albo jesteście w świetnym synchronie... Poza tym tobie George zaczęły podskakiwać stopnie. Teraz się sprzeczacie o prototypy..</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
—...nie wspominając o tej spektakularnej kłótni z listopada — dodała brunetka. — Zakładacie skl...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W tym momencie usłyszeli jakieś głosy zza zamkniętych drzwi. Wymienili spojrzenia i natychmiast skoczyli za regał, stojący najbliżej wyjścia. Te się otworzyły i do środka wszedł jakiś mężczyzna, mrucząc coś pod nosem. Przyjaciele, niewiele się zastanawiając skoczyli przez otwarte drzwi, wybiegając prosto na środek sklepu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To było łatwe — przyznał Fred. — To teraz... Kto chce zwiedzić Hogsmeade?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel zmierzyła go wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie myśl sobie, że cię ominie ta rozmowa, Fredericku — mruknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie mogę się doczekać — odparł chłopiec, szczerząc zęby. — Ale na razie... Chodźmy się zrelaksować, co?</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na szczęście Hogsmeade tak zachwyciło dziewczynki, że niemal zupełnie zapomniały o ich wymianie zdań w magazynie Zonko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Wioska wyglądała szczególnie malowniczo. Clarze przypominała nieco ulicę Pokątną, ale o wiele, wiele większą. Mnóstwo czarodziejów przewijało się przez ulice, otwarcie rozmawiając o magicznych sprawach. Każdy ze sklepów miał w sobie coś... Coś czego nie była w stanie ująć słowami. Jakby od każdego miejsca wręcz wylewała się magia. Nawet zwykły chrzęst śniegu pod stopami wydawał się być jakiś bardziej szczególny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Gdzieś w oddali usłyszeli spokojne bicie dzwonu a tłum ludzi rozmawiających ze sobą wpływał na nich w pewien sposób relaksująco. Jakiś grajek nakręcił kilka pozytywek naraz, wysyłając w świat delikatne dźwięki muzyki. Clara myślami wybiegła do trzeciej klasy, gdy będzie mogła w spokoju siedzieć w jednej z licznych kawiarenek, popijając kawę (pewnie bez kofeiny, bo Fiona by ją zamordowała) i w spokoju się ucząc albo spotykając z przyjaciółmi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez parę pierwszych minut zwyczajnie krążyli po placu, nie do końca wiedząc, co zrobić. Zimny wiatr gwizdał im w uszach, ale im to nie przeszkadzało, gdyż byli zbyt zachwyceni domkami i sklepami przed nimi. George zaproponował najpierw, żeby skoczyć do pubu Pod Trzema Miotłami, ale wszyscy natychmiast się wycofali, widząc przez witrynę tłum, jaki był w środku pomieszczenia. Poza tym, Fred jeszcze dostrzegł w środku profesor Goldberg, więc tym bardziej pomysł odpadł. Dziewczynce przy tym nie umknął fakt, że nauczycielka obrony wydawała się mocno czymś przybita. Mimo to, niemal natychmiast o tym zapomniała, słysząc jak Laurel zaproponowała pójście do herbaciarni madame Puddifoot. Jednak i ten pomysł nie był zbyt trafiony, bo jak w pubie był tłum singli tak w kawiarence aż roiło się od par. Cała czwórka wymieniła zdegustowane spojrzenia i już miała wychodzić, kiedy Clara pisnęła zasłaniając sobie usta dłońmi:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy to nie Harrison? Z Rani? — zapytała zaskoczona. Laurel na te słowa natychmiast przeskanowała pomieszczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Faktycznie! — wykrzyknęła. — Myślałam, że jest ze Stark?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja też tak myślałam! — odparła dziewczynka. — Kiedy zerwali?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> Może zerwali, może nie zerwali, idźmy stąd , błagam. Patrick i Fiona też tu są <span style="font-family: sans-serif; text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> odparł George, popychając przyjaciółki w stronę drzwi, ale one na te słowa natychmiast się odwróciły.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— CO?! — wykrzyknęły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Faktycznie. W jednym z cichszych zakątków herbaciarni siedzieli na przeciw siebie przyjaciele Krukonek. I wyglądali na bardzo zadowolonych ze swojego towarzystwa. Fred jęknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jezu no, wypytacie ich o to jak będziemy w zamku — mruknął. — Ja wiem, ekscytacja i te sprawy, ale jesteśmy tu nielegalnie, tak? A oni są prefektami, więc dziewczyny...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel przewróciła oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie ma z wami żadnej zabawy — jęknęła. Gryfon wydał z siebie obrażone dźwięki, teatralnie kładąc sobie dłoń na sercu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ranisz mnie, Lori — powiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Taki był mój cel — odpowiedziała z uśmiechem, poprawiając sobie na głowie jasnoróżową bandankę. Clara i George wymienili spojrzenia. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 1cm;"> To co? Gdzie teraz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Finalnie stanęło na tym, że poszli do Miodowego Królestwa. Sklep, co prawda zatłoczony, był bardzo przytulny. Wszędzie gdzie tylko nie spojrzeli leżały przeróżne słodycze. Przyjaciołom aż zaświeciły się oczy. Zerknęli po sobie i natychmiast poszli w ślad za tłumem uczniów, akurat okupujących sklep, rzucając się na półki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Po godzinie, najciszej jak tylko mogli, przemknęli się do swojego przejścia. Każde z nich niosło po jednej torbie swoich zakupów przed sobą. Powrót był już o wiele przyjemniejszy. Pomimo, że wszyscy czuli się niewyobrażalnie zmęczeni, jakoś raźniej im się wracało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dzięki Mapie Huncwotów udało im się przemknąć przez korytarze Hogwartu tak, żeby nikt nie zauważył ich toreb. Gdy dziewczynki dotarły do swojego dormitorium natychmiast schowały słodycze do swoich kufrów i obie rzuciły się na łóżka. Clara bardzo próbowała nie spać, oczekując na Patricka i Fionę, ale emocje z tego dnia w końcu wygrały i po pięciu minutach walki ze samą sobą odpłynęła w objęcia Morfeusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><b><i>* Nie mogłam dać w Walentynki, ponieważ w roku 1990 wypadał w środę</i></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;"><b><i>** Ja i moja znikoma znajomość łaciny twierdzą, że to dosłownie oznacza "przez szkło"</i></b></span><br>
<span style="color: #8e7cc3;"><b><i>Hej, wiem, że rozdział taki fillerowy, ale takie tez niekiedy są potrzebne. Mimo wszystko, mam nadzieję, że się podobał ^^ Dedyk dla Atari mojej kochanej za cudowny wierszyk utworzony z mojego błędu :P</i></b></span><br>
<span style="color: #8e7cc3;"><b><i>Sonia</i></b></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-64943292747727009492018-10-26T04:55:00.001-07:002018-10-26T04:55:44.543-07:0019. Jak ptak w klatce<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania skrzydÅo szpitalne" src="http://images4.wikia.nocookie.net/__cb20120605132250/pottermore/images/3/34/B1C17M2.jpg" height="124" width="320" /></div>
— TO TWOJA WINA! — wykrzyknął Davies w stronę Clary, jak tylko drzwi szatni zamknęły się za ostatnią osobą. Dziewczynka parokrotnie zamrugała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Słucham?! — zapytała zdziwiona, siadając na jednej z ławek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Słyszałaś! To! Twoja! Wina! — darł się nadal Krukon, stając tuż przed nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Niby dlaczego?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo to twoi przyjaciele? Pewnie im coś nagadałaś a teraz oni się mszczą! Co ja takiego ci zrobiłem, hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Davies, uspokój się! — huknął nagle za nimi Harrison. — I zejdź z Pond — dodał. Poczekał, aż wszyscy usiądą i powiedział: — Dobra. Na spokojnie. Davies, czemu uważasz, że w twój domniemany zamach maczała palce Pond?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo Weasleyowie to jej przyjaciele? I mnie nie lubią? Jako pałkarze daje im to przewagę i mogą szastać we mnie tłuczkami jak im się podoba!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och, na litość boską! — wykrzyknęła wyraźnie rozsierdzona Rani, siedząca obok Clary. — I co z tego? Przecież Clara też dostała od nich tłuczkiem! I to w bark! Żaden z Weasleyów nie dawał jej forów, przez to, że się z nią przyjaźnią, także dlaczego mieliby się mścić akurat na tobie? Ja też dostałam od nich tłuczkiem!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A właśnie, Pond... Jak twój bark? — zapytał Harrison.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nadal boli — przyznała dziewczynka. Kapitan spojrzał prosząco na drugą ścigającą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Sprawdzę jej to, jak już wszyscy wyjdziecie. Ale ty może na razie unikaj Ratio i Adaira w pokoju wspólnym — obiecała. Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobra, ale mogli to robić, żeby odwrócić uwagę! Poza tym, wy wszyscy dostawaliście w trakcie meczu! Ja tuż po zakończeniu! — próbował nadal kłócić się Davies, ale kapitan uniósł dłoń w górę, natychmiast go uciszając.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To są tylko twoje domysły — odparł spokojnie. — Jakiś dowód? — Davies zacisnął usta w cienką kreskę, ale tylko pokręcił głową. — No właśnie. Ostrzegam cię, że takie bezpodstawne oskarżania nie będą tolerowane w przyszłości. Także pilnuj się, bo możesz stracić rezerwę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na te słowa chłopak totalnie zamarł. Otwierał i zamykał usta jak ryba wyjęta z wody, jednak żaden dźwięk nie był w stanie się z nich wydobyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale... — wykrztusił w końcu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Żadnego ale — uciął natychmiast Harrison. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> I koniec tematu </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— po czym na twarz przywołał ciepły uśmiech. </span><span style="text-indent: 37.7953px;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">No dobrze, jak już to mamy z głowy...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez następne kilka minut kapitan chwalił drużynę za dobry mecz. Kazał im odpocząć i skorzystać z przyjęcia, które Krukoni wydali na ich cześć, przy okazji napomykając, że muszą się dobrze przygotować do meczu ze Ślizgonami, bo z nimi podobno ma być znacznie trudniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pond, Davies... Pomimo sytuacji sprzed chwili, graliście naprawdę dobrze, oboje macie talent. Jak na razie jednak oboje zostaniecie na ławce rezerwowych, ale zobaczymy w następnym roku, okay?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne — odparła Clara z uśmiechem, w kontraście do ponurego "spoko" mrukniętego przez ścigającego. Siłą woli powstrzymała się od przewrócenia oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra, to wszystko. Chłopaki, lepiej się zbierajmy, żeby Rani mogła w spokoju sprawdzić bark Pond...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Parę minut później Clara już była w zamku, kierując się w stronę skrzydła szpitalnego. Według koleżanki będzie żyć, ale ogromny siniak mógł jej sprawić ból co najmniej przez miesiąc, także dziewczyna wysłała ją do pani Pomfrey po coś przeciwbólowego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Zaczęła kluczyć pomiędzy korytarzami, próbując tam dotrzeć, kiedy nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za prawy bark, ciągnąc ją do tyłu. Próbowała krzyknąć, ale ten ktoś zasłonił jej usta ręką. Starała więc się tej osobie oprzeć, ale tamta była silniejsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Zaciągnięto ją do pustej klasy i z łoskotem zamknięto drzwi. Dopiero wtedy dziewczynka poczuła, że napastnik ją puszcza. Natychmiast odwróciła się na pięcie, machinalnie wyjmując różdżkę z rękawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rozum ci odjęło, Davies?! — wydarła się, gdy tylko zobaczyła kto za nią stoi. Chłopak tylko się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak samo jak i tobie, Pond — mruknął, opierając się o framugę drzwi. Clara zamarła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Daj mi wyjść — pozwiedzała spokojnie, kierując czubek różdżki w stronę Ktukona, ignorując przenikliwy ból w ramieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dam, jak wysłuchasz mnie do końca — odparł, uśmiechając się leniwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mogę to zrobić idąc do skrzydła szpitalnego — zauważyła przytomnie. — Teraz przestań się zachowywać jak psychol i mnie stąd wypuść. Bo zacznę krzyczeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nawet jak zaczniesz, to nikt cie nie usłyszy. Rzuciłem na drzwi Muffilato, także powodzenia. Poza tym chciałem z tobą porozmawiać na osobności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Super — warknęła, odgarniając włosy z twarzy. — Nadal ci chodzi o ten tłuczek? Bo jeśli tak to...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Słyszałem twoją rozmowę sprzed tygodnia — przerwał jej. Dziewczynka zamarła z dłonią we włosach. Zamrugała kilkakrotnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem o czym mówisz — odpowiedziała, starając się, aby jej głos brzmiał beznamiętnie. Ten ponownie się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Doskonale wiesz, Pond — odparł. — Och, biedna ja, mam złego kolegę w klasie, ale będę tajemnicza i zrobię z tego wielką sprawę! Litujcie się nade mną! Brońcie mnie! — dodał, imitując jej głos i trzepocząc rzęsami. Clara przewróciła oczami, zresztą podobnie jak i Davies, który jeszcze splunął. — Żałosne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co ma moja rozmowa z moimi przyjaciółmi do ciebie? — zapytała, pozornie opanowanym tonem głosu, chociaż sama czuła się nieco wyprowadzana z równowagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oboje chyba wiemy. Weasley powiedział, że w trakcie meczu spróbuje się na mnie odegrać. I co się stało? Odegrał się. Tylko, że nikt nie może mu tego udowodnić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mhm, tak, na pewno. Wiesz co? Chyba dostałeś tym tłuczkiem mocniej niż myślałam! — prychnęła, zakładając przy tym ręce na piersi, próbując ukryć tym samym drżenie rąk. Coraz mniej jej się to podobało. Po co w ogóle ją tu zaciągał? I to jeszcze w taki sposób! Przecież nie po to, żeby jej to po prostu oznajmić, tak? Miał w tym jakiś cel...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oboje wiemy, że to prawda, ale niestety, nikt nam nie uwierzy, prawda? A tym bardziej mnie — syknął, podchodząc do niej bliżej. Dziewczynka za to instynktownie zrobiła krok w tył. — To ja jestem tym złym, co nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nikt tak... — zaczęła niepewnie, ale Davies natychmiast jej przerwał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zamknij się! — krzyknął. — Cała drużyna teraz mnie widzi jako nienormalnego!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tia, doskonale to udowadniasz zamykając mnie tutaj <span style="text-indent: 37.7953px;">— prychnęła po czym dodała z przekąsem: </span><span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> To czemu nie powiedziałeś im o tej podsłuchanej rozmowie, co? Miałbyś punkty u nich!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kto by mi uwierzył? Harrison działa na dowodach a nie na opowieściach, chyba już zauważyłaś! — odparował, robiąc kolejne kroki w jej stronę, a ta skrupulatnie się cofała. Nagle uśmiechnął się zimno i poprawił sobie grzywkę. — W każdym razie... Mam być tym złym? Więc niech tak też będzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czego ty w ogóle chcesz? — zapytała Clara z niezadowoleniem odkrywając, że jej głos się zaczął nieco łamać. To się zaczynał robić coraz bardziej niebezpieczne. Przez myśl przemknęło jej czemu właściwie nie zacznie uciekać. Davies raczej niewiele może, są w tej samej klasie, więc... Ale z drugiej strony on został wychowany w rodzinie magicznej. Może potrafi rzucić jakieś zaklęcia, których ona nie potrafi? W końcu Muffialto nie było w ich programie nauczania...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Umowy. Upewnisz się, że ani bliźniacy, ani ten twój Puchon, ani ci twoi przyjaciele prefekci nie zrobią mi nic. NIC, jasne? Żadnego dyscyplinarnego zwolnienia z drużyny, żadnych odjętych punktów czy żartu na mnie. Od tej chwili jestem nietykalny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo co?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo inaczej spotkamy się w... Mniej sprzyjających okolicznościach — odparł. Coś w jego uśmiechu nie podobało się Clarze. Był zbyt pewny siebie, jakby już wiedział, że ją miał. Jednak w sumie, co dokładnie na nią miał? Gdyby powiedział o sytuacji, to Clara może by dostała jakąś reprymendę a bliźniacy...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Zamarła na chwilę. No tak. Weasleyowie mają i tak za dużo problemów. Poza tym to też nie jest tak, że ona sama ich nie podejrzewała o celowy atak. A za takie coś mogą być zawieszeni, ich mama będzie zła a z tego co Clara pamiętała, nie do końca im się z nią układało. W dodatku jeszcze te małe spięcia w trakcie roku... Nie chciała żeby jej sprawa jakoś wpłynęła na relacje braci między sobą.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Także zmusiła się, żeby spojrzeć Daviesowi w oczy. Z całej siły powstrzymała się od wzdrygnięcia, widząc jakie są zimne. Wzięła głęboki oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra — powiedziała. — Niech ci będzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Widzisz? Wiedziałem, że można się z tobą dogadać — odparł, klepiąc ją w ramię. Clara syknęła z bólu. — Och, wybacz! Czyżby to był twój biedny bark? Może powinnaś iść do skrzydła szpitalnego, bidulko? — zapytał kpiąco przesłodzonym tonem, odsuwając się od niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka natychmiast z tego skorzystała i podbiegła do drzwi. Chwyciła za klamkę próbując je otworzyć jednak ta nie puściła. Za sobą usłyszała śmiech. Wzdrygnęła się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hmm, no tak, zapomniałem wspomnieć, że je zamknąłem. Spróbuj Alohomory! Taka szlama jak ty chyba sobie poradzi z takim prostym zaklęciem, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Słysząc te słowa Clara natychmiast się odwróciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Coś ty powiedział? — syknęła. Ten ani drgnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To, co słyszałaś. Ale ups, chyba nie będziesz mogła nikomu o tym powiedzieć, co? — odparł. Dziewczynka zacisnęła dłoń na różdżce, unosząc brew. — A, a, a, Pond! Sama też nie możesz się na mnie mścić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dlaczego? Przecież grozisz tylko mi — odparła, unosząc różdżkę wyżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, nie do końca — odpowiedział. — Widzisz... Jakbyś też rzuciła na mnie zaklęcie... C<span style="text-indent: 37.7953px;">hyba sama już sobie uświadomiłaś w jakie kłopoty mogliby wpaść bliźniacy, gdyby cała sprawa wyszła, nie mówiąc już o tobie. Mamy cały rok, ja jestem w stanie znaleźć dowody, o to się nie martw...</span><span style="text-indent: 1cm;"> Poza tym </span><span style="text-indent: 37.7953px;">Oliver Wood nagle by się dowiedział o tym, jak bardzo nim jest zauroczona Laurel... Tak samo jak Fiona o Patricku... I Cedrik o tobie.</span><span style="text-indent: 1cm;"> </span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">— Nie zrobiłbyś tego — wyszeptała, patrząc na niego z przerażeniem. Ten tylko uniósł brew. - Czekaj... Skąd ty to w ogóle wszystko wiesz? Czy ty mnie szpiegowałeś?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tu nie trzeba szpiega, wszystko widać z kilku mil. Serio Pond, powinnaś nauczyć się kontrolowania swoich uczuć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To jest szantaż — powiedziała. — Zdajesz sobie sprawę, że jak to wyjdzie, to cię wyrzucą? Albo zawieszą?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Po pierwsze nie wyjdzie to poza tę klasę, jeśli chcesz utrzymać swoje głupie sekreciki oraz uchronić Weasleyów od zawieszenia. Po drugie... Pieniądze, Pond, pieniądze. Myślisz, że ta szkoła nie jest przekupna? Ja dostanę tylko po rękach i znowu wrócę. Także radzę ci trzymać się tej umowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara patrzyła na niego z niedowierzaniem. Jakim cudem on na to wszystko wpadł w mniej niż kilka minut? To było aż za dobrze rozplanowane. Podejrzanie za dobrze! Ale... Dopóki on grał mistrza gry, ona musiała się go słuchać. Odwróciła się do niego tyłem i mrucząc zaklęcie otworzyła drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jesteś chory — rzuciła tylko i pognała w stronę skrzydła szpitalnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Naprawdę wiele energii kosztowało jej przekonanie pani Pomfrey, że jej szybki puls to tylko skutek tego, że biegła. To przecież wcale nie tak, że jest przerażona Daviesem. O nie. To przez bieg. I adrenalinę po meczu. Tak. To tylko i wyłącznie to, pani Pomfrey.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na jej szczęście pielęgniarka tylko uniosła brew na jej wymówki, ale o nic nie pytała. Ku jej zaskoczeniu kobieta nawet nie powiedziała słowa, gdy w trakcie opatrywania jej barku do skrzydła wpadli bliźniacy, Laurel i Cedrik. Na chwilę tylko odgrodziła ją parawanem, żeby chłopcy nie podglądali, ale gdy skończyła, dała jej tylko buteleczkę eliksiru z przykazaniem, żeby brała łyk raz na dzień. Po tym po prostu wyszła do swojego gabinetu, zostawiając przyjaciół samych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez chwilę patrzyli po sobie w zupełnej ciszy. W końcu Cedrik się odezwał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Także... Jest po meczu...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nom... — westchnęła Clara, podciągając nogi pod siebie. — Chyba winnam wam wyjaśnienia, prawda? — wzrok jej przyjaciół mówił sam za siebie. — Okay — powiedziała, biorąc głęboki oddech i próbując zebrać myśli. Stwierdziła, że może jak nie będzie na nich patrzeć, to może pójdzie jej lepiej. — A więc... Pamiętacie nasz mecz z Puchonami? Ten z listopada — wszyscy kiwnęli głowami. — No to, gdy już się skończył, Harrison chciał porozmawiać ze mną i z Daviesem na osobności. Bo wiecie, był zraniony, twierdził, że w dzisiejszym na pewnie nie zagra... A miał dwóch rezerwowych na składzie, prawda? Także... Stwierdził, że nie chce aby któreś z nas czuło się pokrzywdzone. Umówił się z Jonesem, że ten również ustąpi miejsca, abyśmy oboje mogli zagrać. Tylko że... — tutaj Clara przerwała na chwilę biorąc oddech. — Postawił nam warunek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czego dotyczył? — zapytał Fred.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja i Davies musieliśmy się nauczyć dogadywać. Brak docinek, ale w miarę normalne, zdrowe koleżeństwo — i spójrzmy do czego to doprowadziło, pomyślała gorzko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Sęk w tym, Clari, że ty próbowałaś, a on... — powiedział Cedrik. Clara pokręciła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, to nie tak! — wykrzyknęła, unosząc na nich wszystkich wzrok. To był błąd. Trzy pary oczu wpatrywały się w nią z takim napięciem, że ona sama znów musiała spojrzeć w dół. Musiała coś wymyślić, żeby nie postawić Daviesa w złym świetle, ale żeby też nie odchodzić od prawdy... Za bardzo. — Po prostu... Po prostu on ma z tym trudności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, szczególnie było to widać, gdy niemalże wyzwał cię od szlam — rzuciła kąśliwie Laurel. Chłopcy pokiwali głowami, za to Clara pokręciła swoją.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, to nie o to chodzi — powtórzyła, starając się, aby jej głos brzmiał przekonująco. Chyba jej nie wyszło, bo odezwał się George.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A o co? Arie, serio, jestem pewien, że jak tylko zniknęliście w szatni to on zaczął cię obwiniać o ten tłuczek, którym dostał!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czekaj co? — zdziwił cię Cedrik. — Kiedy on dostał tłuczkiem? Z tego co widziałem, to celowaliście tylko w Clarę i Geddes?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I tak, i nie — odpowiedział Fred. — W ogóle, Clar, dobrze się czujesz? Nadal czuję się winien za ten bark...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka uniosła wzrok, szczęśliwa, że na chwilę temat się zmienił. Skupiła się na szczerzącym się Fredzie, starając się zupełnie zignorować zmartwione spojrzenie, jakie Laurel posyłała jej z boku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jest okay, pani Pomfrey działa cuda — powiedziała, zmuszając się do uśmiechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No ba — odparł George. — W każdym razie, wiem, że było to trudno zauważyć, Diggory, ale właśnie na tym polegał geniusz całego planu. Widzisz, kiedy cała szkoła była skupiona na O'Harze i jego zniczu, nikt nie zwrócił uwagi na tłuczka...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...początkowo faktycznie posłaliśmy go w stronę Geddes — wtrącił Fred. — Ale to jest szybka dziewczyna, wiedzieliśmy, że zdąży się z tym tłuczkiem minąć. Za to Davies.... No, on ma nieco wolniejszą miotłę niż ona, poza tym był nieco dalej...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...więc tłuczek uderzył go w bok głowy. Nie martw się, nie uderzyliśmy na tyle mocno, żeby go zabić czy też poważnie zranić. Znamy swoją siłę — dodał szybko George, widząc przerażone twarze Cedrika i Clary. Czyli faktycznie oni to zaplanowali, pomyślała. Mimo wszytko poczuła się trochę lepiej. Czyli to ukrywanie ich, osobliwa rozmowa z Daviesem miała jakiś sens. Z drugiej strony... Teraz, mając to potwierdzenie od bliźniaków poczuła, że naprawdę utknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem czy mam być przerażony, czy powinienem was podziwiać. Plan godny Ślizgona — powiedział szczerze Puchon. Obaj bliźniacy uśmiechnęli się od niego, ale zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, odezwała się Laurel:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I super, cieszy to nas wszystkich, ale to nadal nie wyjaśnia, dlaczego Clara broni Daviesa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka przygryzła wargę. Dzięki, Lori, pomyślała w duchu. Ponownie opuściła wzrok, odgarniając włosy do tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No bo... — zaczęła. Na gacie Merlina, jak ona ma go wytłumaczyć?! — No bo on mi zazdrości, że mam więcej przyjaciół i się dogaduję z ludźmi a on nie, i musiał to sobie jakoś odbić, i...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clara! Czy ty sama siebie słyszysz?! Odbić? To czemu akurat na tobie? Od odbijania są poduszki! — wykrzyknął wściekły George. Reszta solidarnie pokiwała głowami, ale dziewczynka tylko westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wiem — przyznała szczerze. — Ale po drodze na niego wpadłam — dodała szybko, ponownie podnosząc wzrok na przyjaciół. Po minie bliźniaków domyśliła się, że już o tym wiedzieli. No tak, Mapa była w tym tygodniu ponownie w ich rękach. Penie w taki sposób zebrali cała ekipę i poszli w ogóle do skrzydła, zamiast czekać na nią niewiadomo gdzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co powiedział? — zapytał Cedrik.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przeprosił — skłamała, zaczynając bawić się swoimi palcami i unikając wzroku przyjaciół. Laurel wymownie uniosła brew, ale nic nie powiedziała. — Obiecał, że się poprawi i że w ogóle jest mu przykro. Poza tym, jest już po meczu, nie rywalizujemy o pozycję, skoro Harrison wystawia do gry normalny skład w meczu ze Ślizgonami, także sprawa zamknięta, prawda? — zapytała, próbując włożyć w swój głos jak najwięcej optymizmu. Spojrzenia z którymi się spotkała wyrażały coś zupełnie przeciwnego. Laurel westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clar. To nie może przejść bez echa — zaczęła bardzo spokojnie. — Chłopak męczył cię od jakiegoś czasu...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
—...wyzywał... — rzucił Fred.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...sprawiał, że czułaś się beznadziejnie... - dorzucił George.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 37.7953px;">—</span> ...w ogóle uprzykrzał ci życie — zakończył Cedrik. Laurel obdarzyła ich wszystkich łaskawym uśmiechem, po czym nachyliła się w stronę Clary, łapiąc ją za rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rzecz w tym, że on nie może nie zostać w jakikolwiek ukarany — powiedziała. <span style="font-family: sans-serif; text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Serio. Musisz powiedzieć przynajmniej Patrickowi i Fionie o tym, jak cię traktował. No dobra... — dodała po chwili namysłu. — Może Fii nie, bo od dwudziestu minut ochrzania Harrisona o twój bark... Bliźniacy w porę wysłali po mnie Chang, bo tam już chyba doszło do rękoczynów...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— I nas to ominęło!? — jęknęli obaj Weasleyowie. Przez twarz Laurel przemknął cień uśmiechu, ale natychmiast spoważniała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chociaż Flitwickowi. To nie może być tak, że on cię dręczył i w zamian nie dostaje żadnej nauczki. To nie fair.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie możemy... Nie wiem, poczekać? — zapytała Clara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na co ty chcesz czekać, Clari? — zapytał zaszokowany Cedrik. — Przecież wszystko masz na tacy!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, ale... — urwała. Jak ich przekonać, żeby nic nie robili? — Fred, George, jedyną przyczyną, dzięki której wasz plan wypalił było to, że nie było dowodów, że to wy — powiedziała, kierowana nagłą myślą. — Harrison sam powiedział, że to tylko słowa Daviesa. Co jeśli tak samo pomyśli o mnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ty masz nas za świadków — zaoponował George, ale Clara pokręciła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale wy jesteście stronniczy — powiedziała. — Potrzebujemy po prostu jakiegoś dowodu, innego niż nasze słowa przeciwko jego słowom. Znaczy, ja wiem, że Patrick i Fiona nam uwierzą, ale profesor Flitwick? Lub Dumbledore? Oni na pewno będą potrzebować czegoś silniejszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Reszta zamarła. Przez chwilę w pomieszczeniu znowu panowała cisza, aż w końcu odezwała się Laurel.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay — powiedziała. — Masz rację. Potrzebujemy dowodów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dokładnie — podchwyciła natychmiast dziewczynka. — On sam musi się wydać. Także wiecie, żadnych żartów czy docinków z naszej strony w jego. On sam musi się wydać. Okay?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay — powiedzieli wszyscy. Clara w końcu poczuła, że może prawdziwie odetchnąć z ulgą. Zrobiła to. I oni są uspokojeni i Davies ma co chciał. Jakimś cudem z tego wybrnęła. — A teraz naprawdę, zabierajmy się stąd, bo chcę trochę skorzystać z imprezy na cześć mojej drużyny — dodała wesoło, i zeskoczyła z łóżka. Skierowała się do wyjścia ze skrzydła a reszta ruszyła za nią.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Hej ^^ Jak Wam się podoba ten rozdział? Naprawdę długo nad nim pracowałam i chciałam, żeby wyszedł jak najlepiej. Ocenę pozostawiam oczywiście Wam, ja jednak muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona.</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">I dziękuje za feedback w sprawie zakładki z bohaterami. Ja sama jeszcze muszę to rozplanować, ale ten odzew jest naprawdę bardzo ważny, więc ślicznie dziękuję ^^</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Pozdrawiam</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-14769934928124173242018-10-12T04:22:00.000-07:002019-04-07T02:00:13.383-07:0018. Zabłąkany tłuczek<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania quidditch harry potter" height="131" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/d/de/Angelina_Quidditch.jpg/revision/latest?cb=20160730192124" width="320" /> </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Następny tydzień upłynął Clarze na bardzo intensywnych treningach. Jeśli myślała, że na rezerwie miała trudno to teraz, kiedy oficjalnie miała być wystawiona do gry, wymagano od niej większego zaangażowania niż dotychczas. No, ale trudno się dziwić. W końcu reprezentowała swój dom, więc odpowiedzialność była mocno odczuwalna. Radziła sobie zresztą całkiem nieźle, jednak nie była w stanie uniknąć pewnych problemów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Jak jeszcze dobrze jej się grało wraz z Rani, tak z Daviesem już nie bardzo. Tam, gdzie koleżanka podawała i współgrała z nią fair play, chłopak oddawał kafel bardzo niechętnie. Może nie na tyle, żeby zauważył to Harrison, ale obie szukające czuły, że Krukon nie do końca lubi dzielić się piłką, a z tym również sławą czy jakkolwiek on się na to zapatrywał. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na dodatek mecz miał się odbyć w połowie stycznia, więc Clarze, w powietrzu, było przeraźliwie zimno. Oczywiście, stroje zaczarowano na tyle, żeby trzymały ciepło, ale to nie zmieniło faktu, że jak tylko wracała do pokoju wspólnego to była przemarznięta. Wtedy do akcji wkraczała Fiona, natychmiast rozganiając inne osoby tak, aby dziewczynka mogła siedzieć przy kominku z herbatą zdobyta jakąś pokątną drogą. Zazwyczaj przy tym mruczała coś na Harrisona, jednak zawsze uważała, żeby jej uwag nie usłyszała Lindsey.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W ogóle, gdyby nie pomoc Fiony, Patricka i Laurel, Clara czuła, że byłaby na poważnie w tyle z nauką. No, może nie aż tak, by na przykład nie zdać sprawdzaniu, ale mogła go zaliczyć na miarę Freda a to jej zupełnie nie satysfakcjonowało. Na szczęście przyjaciele cierpliwie zostawali z nią i pomagali jej się uczyć, szczególnie, że prefekci mieli jednak nieco więcej czasu wolnego niż drugoklasiści. Dzień przed meczem jednak oboje odesłali zestresowaną dziewczynkę wcześniej do łóżka, mając nadzieję, że się wyśpi. Nie mogli się bardziej mylić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czy. Ona. W. Ogóle. Spała? — wykrzyknęła <span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">rano </span><span style="text-indent: 1cm;">przy stole Fiona, mierząc Clarę wzrokiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka faktycznie wyglądała, jakby przez całą noc nie zmrużyła oka. Jej cera pobladła, przez co fioletowe sińce pod oczami były bardziej widoczne, tak samo jak z lekka zaczerwienione oczy. Mętnym wzrokiem wpatrywała się w swoją kanapkę, przeganiając włosy związane w bardzo niedbały kok, z którego już wymykały się kosmyki. Siedząca obok niej Laurel westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Szczerze? Na pewno poszła spać wcześniej ode mnie, ale wstała też wcześniej. Nie wiem, ale poważnie myślę nad tym, że ona i bliźniacy założyli się z Krwawym Baronem o to, kto będzie dzisiaj gorzej wyglądał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Fiona zerknęła przez ramię na stolik Gryfonów. Faktycznie, Fred i George pomimo, że był to <span style="text-indent: 37.7953px;">już</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 1cm;">ich drugi mecz, wyglądali jak dwa duchy. Siedzący obok nich Percy starał im się jakoś przemówić do rozsądku, ale sądząc po jego minie nie do końca mu to wychodziło.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Myślę, że Wood na razie wygrywa tę konkurencję — rzuciła Krukonka, prześlizgując wzorkiem po stole Gryfonów. — Ten to już na pewno nie złapał ani krztyny snu...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na Merlina, wyglądasz jak wyjęta psu z gardła — skomentował Patrick, przełażąc przez ławę i siadając obok Clary. Ta spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Sam nie wyglądasz lepiej po nocy patrolu <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> rzuciła kąśliwie. Ten uśmiechnął się przekornie, czochrając jej włosy. Prychnęła, za to chłopak powiedział:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja przynajmniej mam kawę. A ty masz Fię, która prędzej umrze niż da ci się jej napić przed ukończeniem czternastego roku życia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zaśmiała się słabo, skupiając się teraz bardziej na chłopaku. Ciekawe, czy będzie mu tak do śmiechu po meczu. W końcu on, tak samo jak i Laurel, wiedział o warunku, jaki przedstawił jej i Daviesowi Harrison, i nawet mu się podobał. Jednak dziewczynka ani razu mu nie wspomniała co dokładnie chłopiec robił na treningach oraz poza nimi. Będzie na nią zły? Nie, chyba nie... Przecież bliźniacy podali go jak osobę, która się o nią martwi, prawda? Więc w sumie czemu miałby się na nią złościć? </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk odsunięcia się ławki po drugiej stronie. To jej drużyna szykowała się do wyjścia. Dziewczynka natychmiast poszła w ich ślady, ale przed wybiegnięciem powstrzymał ją jeszcze głos Fiony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clara! Masz zjeść! </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przewróciła oczami i wróciła do stołu. Chwyciła kanapkę w dłoń i wepchnęła ją sobie na raz do ust.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie udław się — rzucił Patrick. — Bo Harrison nas zabije.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Połalłam się — wymamrotała Clara. — Już? — dodała po przełknięciu, kierując to pytanie w stronę Fiony. Ta kiwnęła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Leć. I powodzenia! — odparła. Dziewczynka uśmiechnęła się i wybiegła z Wielkiej Sali.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W szatni, tym razem inaczej niż przy pierwszym meczu, postanowiła uważnie słuchać Harrisona, nawet jeśli wykład miałby trwać i z dziesięć minut. Chłopak pomimo tego, że tym razem nie grał, nadal musiał się pokazać, no i nie przepuściłby przecież okazji, aby nie dać drużynie jeszcze kilku ostatnich rad.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay. Wiem, że dziś jest trochę kiepska pogoda, ale musimy się postarać. Gryfoni są bardzo zdeterminowani po porażce z Puchonami, także postarają się na nas odegrać, żeby skoczyć wyżej w tabeli. Nie możemy sobie na to pozwolić, dlatego naprawdę chciałbym, żebyście wszyscy na siebie uważali. Mówię serio. Duncan, Nielson, pilnujcie tłuczków. Pond, nie obraź się, ale nie ufam Weasleyom na tyle, żeby nie skrzywdzili mojej drużyny — powiedział, ostatnie zdanie kierując do Clary. Ta kiwnęła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Sama bym im nie ufała — odparła z uśmiechem. Przez twarz kapitana również przemknął uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No, słyszeliście, a Pond jest ekspertką od Weasleyów. Na tłuczki uważacie wszyscy. Rani, ty szczególnie, bo jak mi się znajdziesz w skrzydle szpitalnym to ja nie wiem co zrobię...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wtedy będziesz musiała ogarniać Daviesa sama — wyszeptała Krukonce do ucha druga ścigająca. Dziewczynka z całej siły powstrzymała się od chichotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clara, ty też bo grasz relatywnie dobrze, jeśli o nich nie zapominasz. Próbuj być wszędzie, gdzie widzisz dziury a sobie poradzisz. Davies, pamiętaj na boisku nie jesteś sam. Pojedynczo grać może tylko Nick. Ty masz jeszcze dwie panie do współgrania, radziłbym ci z tego skorzystać. Szczególnie, że Wood jest naprawdę dobrym obrońcą, nie wiem, co mu się stało w tym roku, ale i tak zazwyczaj trudno go ograć w pojedynkę. Poza tym jak postaracie się nieco bardziej to nic się nie stanie. Musisz myśleć o innych, nie o sobie, bo przez swoje ego możesz pociągnąć całą drużynę w dół. A jak już nie chcesz na to patrzeć przez pryzmat drużyny to przez zwykłe dżentelmeństwo. Dziewczyny na to lecą... — powiedział, ale widząc wymowne spojrzenie obu ścigających natychmiast się zreflektował. — Panie mi wybaczą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Panie się zastanowią — ofuknęła go Geddes. Kapitan znowu niemalże się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra, mam nadzieję, że panie do końca meczu zmienią zdanie. Norman, bramki masz trzy, nie jedną, pamiętaj, żeby je okrążać. Te ścigające Gryfonów są naprawdę dobre i szybkie, więc musisz uważać. Nick, oczy na zniczu i...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...i na tłuczkach — powtórzyła monotonnie cała drużyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wiemy, Eddie — powiedział Duncan, zarzucając sobie kij na ramię. — Damy radę. Weasleyowie go nawet nie musną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Trzymam was za słowo. Serio jak całą drużynę ma Wood dobrą, to ten ich szukający jest beznadziejny... Biedny chłopak...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jeszcze trochę będzie mówił o tym kapitanie Gryfonów to pomyślę, że się zakochał — powiedziała półgębkiem Geddes do Clary. Ta się rozkaszlała, próbując tym samym zakryć nagły atak śmiechu. Siedzący trochę na uboczu Davies spiorunował je obie wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dobra. To chyba wszystko. Jak coś będę siedział na ławce i was obserwował, po meczu omówimy ewentualne błędy. A! I nie dajcie się Jordanowi! Ja wiem, że to komentator, ale chłopak ma swój styl i potrafi być naprawdę rozpraszający. Wychodzimy — z tymi ostatnimi słowami na ustach otworzył drzwi od szatni i wyszedł a cała drużyna ruszyła za nim.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Jak zwykle sędziowała pani Hooch. Stała na środku boiska, z rękami opartymi na bokach, czekając aż obie drużyny wyjdą. Obok niej leżała miotła. Clara, na lekko drżących nogach, szła w ogonku tuż za drugą ścigającą. Czuła jak nieprzyjemny węzeł zawiązuje jej się w żołądku. Wzięła głęboki oddech aby się rozluźnić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kapitanowie drużyn, proszę podać sobie ręce — powiedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Harrison wyciągnął rękę w tym samym momencie co Wood. Obaj uśmiechnęli się do siebie, choć ten Gryfona wyglądał nieco blado. Za jego plecami Clara dostrzegła, że bliźniacy mrugają do niej. Uśmiechnęła się do nich, czując się już nieco lepiej na widok znajomych twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Powodzenia, Wood — powiedział Krukon</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tobie również, Harrison — odparł chłopak. — Szkoda, że sam nie możesz grać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zawsze możemy poćwiczyć na osobności po mojej wygranej — rzucił, szczerząc zęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie pusz się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Rani odwrócił się do Clary, bezgłośnie wymawiając "mówiłam ci".</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobrze, chłopcy pogaduszki później — przerwała ten flirt pani Hooch. — Miotły w dłoń <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> i kobieta zadęła w gwizdek, a drużyny wzbiły się w górę. Gra się rozpoczęła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Nauczycielka rzuciła w górę kafel. Geddes natychmiast wystrzeliła do przodu, łapiąc go tuż przed Katie Bell. Clara pomknęła za nią, trzymając się w miarę blisko. Kątem oka zauważyła, że Davies ustawił się mniej więcej w jej linii po drugiej stronie. Dobrze, czyli idą w głowę jastrzębia, nie ma sprawy, pomyślała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Pond, uważaj! — usłyszała obok głos Daviesa. Instynktownie uchyliła się, w samą porę przed tłuczkiem. Kątem oka spostrzegła George'a. Uniosła lekko brew. Dobiegł ją również głos Lee Jordana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jeden z Weasleyów już sobie obrał Pond za cel... Czyżby jakiś rozłam w przyjaźni?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara przewróciła oczami akurat na moment w którym Rani udało się ograć Wooda. Mieli pierwszy gol dla swojej drużyny. W przelocie przybiła ze ścigającą piątkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobrze, to dopiero pierwszy gol! — skomentował Jordan. — W każdym razie, Wood odrzuca piłkę do Angeliny Johnson... Ta leci, leci... Nurkuj, Angelino, to tłuczek! O nieee, wypuszcza kafel, prosto w ręce Pond... No, brawo Pond, przygotowana jesteś... Odrzuca w stronę Daviesa, zawracając... Ten znów do Pond... Ona na dół do Geddes.... Która nie łapie! Kafel po stronie Gryfonów!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara i Davies zerknęli wymownie na Krukonkę. Ta wykrzyknęła:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przepraszam! — i natychmiast pomknęła za ścigającym drużyny Gryfonów, lecz tamten był już za daleko. Wrzucił kafel do bramki, niestety nie zauważając tłuczka posłanego w jego stronę przez Duncana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To był f... JAK TO NIE FAUL!? Duncan wyraźnie chciał go zabić! — pieklił się Jordan, ale decyzja pani Hooch była niezmienna. Pałkarz Krukonów żadnej z zasad nie złamał. — No dobrze... Piłka po stronie Krukonów... Davies leci w górę, leci... No, gdyby nie Nielson to już by go nie miał... I zrzuca, prosto w ręce Pond... Która pikuje, pikuje... Czy to nie znicz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zupełnie zignorowała te uwagę. Już w zeszłym roku przyzwyczaiła się, że Jordan dość często robił takie uwagi, żeby zdezorientować graczy drużyny przeciwnej niż Gryfoni. Dlatego też z łatwością wbiła Woodowi kolejną bramkę, dopiero po której zerknęła w górę na krążącego wyżej Nicka. Ten nawet nie drgnął, ergo brak znicza. Pozwoliła więc<span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">sobie</span><span style="text-indent: 1cm;"> na tryumfujący uśmiech w stronę Geddes, która uniosła dwa kciuki w górę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Mecz jednak robił się powoli coraz trudniejszy. Podczas gdy ona i Rani naprawdę współpracowały, Daviesowi chyba zaczęło powoli przeszkadzać to, że z kolejnych sześciu goli dla Krukonów, on sam wbił tylko jednego. Okazjonalnie im podawał, owszem, ale w paru sytuacjach wolał sam przebić się przez jedną ze ścigających Gryfonów niż podać do lecącej obok niego koleżanki drużyny. Za każdą taką sytuacją dziewczyny wymieniły spojrzenia, ale co mogły zrobić? Przynajmniej jeszcze wygrywali.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W pewnym momencie Clarze udało się odebrać kafla Johnson i już miała wbijać następnego gola kiedy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
ŁUUUP! Dostała tłuczkiem prosto w bark, przez co upuściła piłkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jezu, Fred! Zabiję cię! — krzyknęła w przestrzeń, rozcierając sobie bolące miejsce. Zawołany patrzył na nią z przerażeniem w oczach, tak samo zresztą jak i Rani.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Będę żyć, nie dawajcie pauzy... — mruknęła, widząc ich miny. — NIE DAWAJCIE PAUZY! — powtórzyła głośniej, dostrzegając, że na dole Harrison już zaczął unosić ręce w górę a Davies zdołał złapać jej piłkę i kierował się na bramkę. No przecież mu tego nie odbierze, tak? Poza tym wolała nie odbierać my tych pięciu minut sławy...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kapitan na dole skinął głową a Clara tylko pomodliła się w duchu, żeby Fiona go<span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">potem</span><span style="text-indent: 1cm;"> nie dopadła gdzieś w ciemnym korytarzu. W sumie jego albo któregoś z bliźniaków. </span><br />
<span style="text-indent: 1cm;"></span>
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">Gra toczyła się dalej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— No dobrze! Dla przypomnienia! Mamy sto punktów do trzydziestu! No gdzie jest ten znicz, niech ten mecz się już zakończy... — powiedział po pewnym czasie Jordan.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Chcąc nie chcąc, dziewczynka musiała przyznać mu rację. Z bolącym prawym barkiem grało jej się znacznie gorzej. W końcu to była jej ręka wiodąca, lewą grała znacznie gorzej także, niestety, musiała trochę usunąć się w cień. Na szczęście Rani i Davies radzili sobie całkiem nieźle bez niej. Duncan i Nielson jeszcze bardziej uważali na tłuczki od Weasleyów, które to z kolei zdawały się już ją omijać. Dziewczynce przemknęło przez myśl, że może chcieli zrekompensować jej trochę początek i teraźniejszy przenikliwy ból, który na pewno będzie jej towarzyszył co najmniej do końca meczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Z takimi myślami odrzuciła kafel do Daviesa, nie chcąc ryzykować straty punktu. Wtem ruch wyżej przykuł jej uwagę. Nick chyba nareszcie spostrzegł znicza, ponieważ nagle zanurkował, a tuż za nim szukający Gryfonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...chyba O'Hara zauważył wreszcie znicz... No ma szczęście, że Duncan go pilnuje.... No lećże za nim Beadles, przytrzymaj mu chociaż miotłę, żeby zwolnił... TO BYŁ ŻART PANI PROFESOR, NIE BEADLES, NIE RÓB TEGO... Na gacie Merlina, ten chłopak przecież zaraz rozbije się o ziemię!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Ale Nick doskonale wiedział co robi. Kiedy już wszystkim, włączając w to jego drużynę, wydawało się, że z tego meczu trzeba go będzie odnosić do skrzydła szpitalnego na patelni, ten poderwał się z ręką w górze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— NO NIE WIERZĘ, ŻE DAŁ RADĘ! — wydarł się Jordan.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Szukający trzymał trzepocący się, złoty znicz. Cała drużyna Krukonów wydarła się z radości na całe boisko i już zaczęła lądować, przy okrzyku Jordana, który powściągliwie ogłosił, że mecz zakończył się wynikiem dwustu sześćdziesięciu do trzydziestu, kiedy usłyszeli głośny krzyk:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ZABIJĘ CIĘ, WEASLEY!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara odwróciła głowę. Za nią zniżał się do lądowania George wraz ze wściekłym Daviesem, trzymającym się za bok głowy. Z kolei niedaleko jej nogi leżał zaryty w ziemię tłuczek. Konkluzja? Ścigający jej drużyny dostał w głowę i obwinia o to jej przyjaciela.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W tym momencie przypomniała jej się rozmowa z bliźniakami i Laurel sprzed tygodnia. "Sami nie będziemy się mścić na Daviesie. Ale po meczu lub w jego trakcie...". Dziewczynka poczuła, jak robi jej się zimno. O nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Człowieku, o czym ty mówisz?! — odparł George, zeskakując z miotły. — To nie ode mnie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To od twojego brata! Od któregoś z was na pewno! — pieklił się nadal chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jesteś pewien, że to nie tłuczek, którego odbiłem w stronę Geddes tylko, że akurat na ostatku ty się napatoczyłeś? — rzucił kąśliwe Fred, podlatując w ich stronę. — Daj spokój, chłopie! Jeśli pani Hooch nie odgwizdała, to nic się nie stało!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara w duchu musiała przyznać mu rację. Nauczycielka nie bez powodu miała oczy przyrównywane do jastrzębich. Nic nie umknęło jej uwadze, a już na pewno nie swoisty zamach na uczniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mogła nie zauważyć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Drużyna Krukonów spojrzała po sobie. W końcu Harrison westchnął i podszedł do Daviesa, uważnie egzaminując mu głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Będziesz żył — mruknął po czym krzyknął w tył: — Wood! Pozwól na chwilę!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Gryfon podszedł w jego kierunku. Clarze wydawało się, że wyglądał na strasznie zmęczonego. Harrison chyba również to zauważył, ponieważ zanim się odezwał, poklepał Szkota po ramieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wybacz, stary, ale chyba mamy problem — powiedział. — Serio, nie chcę ci dokładać...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dam radę — mruknął Wood zmęczonym głosem, ściskając przy tym sobie grzbiet nosa. — O co chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Według mojego ścigającego, któryś z Weasleyów prawie go zabił, moment po meczu...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To był zamach! — wtrącił się Davies.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zamknij się — odparowali bliźniacy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— CISZEJ! — huknęli obaj kapitanowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To się nazywa synchronizacja — rzucił Harrison, puszczając oko w kierunku Wooda. Ten lekko się uśmiechnął. — W każdym razie, to trzeba będzie załatwić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Definitywnie — odparł Gryfon. — Masz jakieś dowody, że to byli akurat moi pałkarze? A nie, na przykład, nie wiem, zabłąkany tłuczek? — Harrison zerknął na Daviesa. Ten tylko wzruszył ramionami, patrząc nienawistnie w stronę bliźniaków. — W takim razie sprawa zakończona. Harrison, widzimy się potem tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dogadamy się — odpowiedział z lekkim uśmiechem. — I... Wood? — rzucił, widząc że chłopak już odwraca się do wyjścia. Ten odwrócił się, patrząc na niego lekko pytająco. — To był dobry mecz. Serio.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dzięki — mruknął na odchodnym szatyn. I powlókł się smętnie w stronę szatni Gryfonów z Weasleyami za sobą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara kątem oka dostrzegła Laurel, która przyglądała się całej tej sytuacji, wyglądając na lekko rozdartą. Gdy brunetka złapała z nią kontakt wzrokowy skinęła głową w stronę Wooda. Ta uśmiechnęła się z wdzięcznością i pognała za chłopakami. Za to dziewczynka ruszyła za swoją drużyną, mentalnie przygotowując się na to, co może nadejść.</div>
<div style="text-align: center;">
***<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #b4a7d6;"><b><i>Hej ^^ </i></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #b4a7d6;"><b><i>Jak Wam się podobał rozdział? Ja muszę przyznać, że jest to chyba jeden z moich ulubionych. Bardzo lubię pisać te rozdziały o quidditchu ^^</i></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #b4a7d6;"><b><i>Dedyk dla Wężogłowej, za to, że się przebiła przez wszystkie stare rozdziały ^^</i></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #b4a7d6;"><b><i>Sonia</i></b> </span><br />
<span style="color: #b4a7d6;"><i><b>P.S. Ach i jeszcze małe pytanie: czy wolelibyście, żeby zakładka "Bohaterowie" została tak, jak jest teraz czy lepiej by było, gdybym podzieliła to na części to jest stworzyć podstrony z bohaterami pod tytułem "Bohaterowie "Kruk i Lew" i tym podobne? Wtedy napisałabym coś o profesor Goldberg i Bowman itd., w odpowiednich rubrykach skoro na przykład taka Bowman raczej dalej nie weźmie udziału a jest to swojego rodzaju OCka? Proszę, wypowiedzcie się na ten temat.</b></i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #b4a7d6;"><i><b>P.S.2 No, i uznajmy, że wszystkiego najlepszego Sonia z okazji osiemnastki (mimo, że urodziny mam 15.10, ale ciiiii xdd)</b></i></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-31334099950249305372018-09-21T06:22:00.003-07:002018-09-21T06:22:45.602-07:0017. Bezruch<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania hogwart's library" height="177" src="https://vignette.wikia.nocookie.net/harrypotter/images/e/e8/Books_at_Hogwarts_Library_Restrictred_Section.JPG/revision/latest?cb=20090925015558" width="320" /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Święta minęły Clarze i Laurel naprawdę bardzo szybko. Zresztą, nie ma czemu się dziwić. W końcu w dobrym towarzystwie czas szybko płynie, a rodzice Clary tak zaaranżowali im przerwę świąteczną, że absolutnie nie miały czasu na rozmyślanie o nauce czy martwienie się o drużynę. Właściwie żadnej z dziewczynek nawet przez myśl nie przemknął Hogwart. Laurel była zbyt zafascynowana światem mugolskim, żeby przejmować się tym magicznym a Clara zbyt zmęczona, żeby przejmować się Daviesem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dopiero pod koniec ferii przypomniały sobie o szkole, zresztą, o dziwo, za sprawą bliźniaków. Pod wieczór, kiedy obie dziewczynki, wykończone do szpiku kości po całym dniu zakupów, leżały twarzami w dół na łóżku Clary do pokoju wleciał mdlejący Errol, stary puchacz rodziny Wesleyów. Clara jęknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oni wykończą tego ptaka — mruknęła. Zmusiła się do podniesienia się z posłania i odniosła sowę do klatki Morgany. Odwiązała mu od nóżki list i skoczyła z powrotem na łóżko z takim impetem, że leżąca na nim Laurel kilka razy odbiła się od materaca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Au... — jęknęła przyjaciółka, <span style="text-indent: 37.7953px;">doczołgując się</span><span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 1cm;">na łokciach do dziewczynki. — Co napisali? — zapytała, kładąc się na jej kolanach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jeszcze nie wiem, przecież nie otworzyłam — ofuknęła ją Clara. Oparła się o ścianę za sobą i rozerwała przy tym kopertę. List, który z niego wyjęła, okazał się zaskakująco długi, szczególnie jak na standardy bliźniaków. Wymieniła z Laurel zdumione spojrzenia i zaczęła czytać:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Hej, Arie! Witaj ukochana panienko Lori Burton!</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Aby uspokoić Wasze, zapewne niezwykle zaniepokojone, umysły od razu przekazaliśmy sprawę z kluczami do taty. Clara, dziękuj George'owi za to, że wyperswadował mu z głowy przyjście do Was od razu po świętach. To nie skończyłoby się dobrze ani dla niego, ani dla Twoich rodziców, uwierz nam. Tata za bardzo kocha mugolskie rzeczy, żeby nie zapytać o działanie niektórych z Waszych urządzeń. A że Twoi rodzice wiedzą o naszym świecie, nie musiałby się hamować, także... Bądź wdzięczna.</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Jak minęły Wam święta? Laurel nie zabiła się o nic mugolskiego w Twoim domu, Arie? Lekcje odrobione? Obaj mamy nadzieję, że tak, bo mamy w planach malutką przygodę a nawet dwie, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla naszej czwórki. Żadnych dodatkowych gości, bardzo prosimy! </i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>W czym rzecz? Trochę nam się nudziło, także zaczęliśmy jeszcze raz przeglądać Mapę. I wiecie co? Odkryliśmy, że z siedmiu tajemnych przejść wychodzących poza zamek, Wy nie użyłyście żadnego a my tylko jednego z nich. Wiecie, kiedy byłyście zajęte tak cudownymi rzeczami jak zapamiętywanie planu my w pierwszym tygodniu szkoły odkryliśmy przejście za posągiem Grzegorza Przymilnego. Także jedno, na szczęście, odpada.</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Zapewne Lori jest teraz na nas niezwykle obrażona, że nic wcześniej nie mówiliśmy...</i></div>
(w tym momencie Clara zerknęła na przyjaciółkę. Faktycznie miała ona bardzo obruszoną minę. Lekko się uśmiechnęła i wróciła do czytania)<i> ...także już się tłumaczymy. Nie wiemy, czy jeszcze pamiętacie, ale na początku roku miałyście taką obsesję na punkcie przestrzegania reguł, że zwyczajnie baliśmy się Wam cokolwiek mówić. Kto wie, może któraś z Was poleciałaby z tym do nauczycieli a wtedy żegnaj przejście...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wcale nie! — wykrzyknęła oburzona Laurel. Przyjaciółka tylko położyła jej dłoń na ustach i kontynuowała czytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Lori, nie gniewaj się, ale twoja wewnętrzna buntowniczka obudziła się dopiero po świętach, także co mieliśmy robić?</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>W każdym razie, prawie zapomnieliśmy Wam wspomnieć gdzie konkretnie przejście prowadzi. Otóż do Hogsmeade. Lori, wyjaśnij Clarze za nas jakim cudownym miejscem jest ta mieścina, bo ten list już się robi za długi, a gdybyśmy do tego jeszcze dodali opis najcudowniejszego miejsca na ziemi, Errol chyba by umarł na Waszym progu...</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka zerknęła pytająco na przyjaciółkę. Ta tylko machnęła ręką, ale mimo to zaświeciły jej się oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wyjaśnię ci jak przeczytasz do końca — obiecała. Clara westchnęła i wróciła do listu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Niestety to przejście odpada. Nie mówiliśmy Wam, ale gdy wychodziliśmy z tego przejścia za Grześkiem </i><i>o mały włos nie natrafiliśmy na Panią Norris. Gdyby nie Mapa mielibyśmy o jeden szlaban więcej. A obaj wiemy jak bardzo nie lubicie tracić Waszych ukochanych, krukońskich punktów. Sprawdziliśmy więc, czy Filch nie zna jeszcze jakichś. No, niestety, zna ich aż cztery, ale nie bójcie się! Trzy nadal perfekcyjnie nadają się do bezpiecznego użycia!</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Jedno z nich jest tuż przy Wierzbie Bijącej, więc nie ma mowy, tamtędy nie idziemy. Chyba wszyscy się zgodzimy, że mamy dość tego drzewa do końca naszej edukacji w Hogwarcie. Drugie jest gdzieś w pobliżu jednookiej wiedźmy i choć nad nią pojawia się zaklęcie, które by pewnie ułatwiło nam sprawę, mamy nieco dość posągów także pozostaje nam jedno. Na czwartym piętrze jest droga wychodząca poza Mapę, także naszym zdaniem fajnie byłoby sprawdzić, gdzie prowadzi. Jasne, że do Hogsmeade, ale nigdy nie wiesz, gdzie dokładnie, prawda?</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Druga malusieńka przygódeczka jest specjalnie dla Was. Pamiętacie te tajemne przejścia za obrazami, o których mówił nam Patrick w zeszłym roku? Pewnie tak. Widzicie, ostatnio naszą uwagę przykuł obraz Percivala Pratta, wiecie, tego faceta w różowej sukience, wiszący przy Wielkich Schodach mówiący zagadkami. Jedna z nich, według nas, wyraźnie sugerowała, że znajduje się za nim jakieś przejście.</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Oczywiście, pewnie sami dalibyśmy sobie z nim radę, ale jaka to by była zabawa? Poza tym czy naturą Krukonów nie jest ciekawość? Dlatego wspaniałomyślnie oferujemy Wam pomoc przy odkrywaniu hasła.</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Co myślicie? Piszecie się na to? Jeśli tak, nie używajcie Errola. Arie, on chyba będzie musiał u Ciebie zostać przez kilka dni. W święta ma takie wzięcie, że aż dziw, że żyje. Swoją drogą to chore, że w tak wielkiej rodzinie, jak nasza jest tylko jeden, zresztą i tak już stary, puchacz... W każdym razie, użyjcie Morgany, okay? W szkole jakoś się dogadamy. </i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Do zobaczenia wkrótce!</i></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: "mistral"; font-size: 20pt;">Fred i George</span><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>P.S.Lori, ta książka, ku mojemu zdumieniu, była całkiem interesująca. Nie wiem, skąd wzięłaś pomysł na podręcznik substancji magicznych, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Także uroczyście Ci dziękuje. (Fred).</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>P.S.2 Arie, Twój prezent także był świetny. Skąd ty wzięłaś trotyl? I ten zestaw małego chemika? Czy można to kupić w mugolskich sklepach? Ile to kosztuje? (George)</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— WYSŁAŁAŚ IM TROTYL?! — wydarła się Laurel.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jezu, ciszej — mruknęła Clara, zwijając list. — Nie na tyle, żeby wysadzili swój dom. W końcu lubię ich mamę i chciałabym, żeby ona lubiła mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To ma sprawić, że poczuję się lepiej? — nadal drążyła przyjaciółka, ale Clara zerknęła tylko na nią przekornie. Laurel przewróciła oczami. — Dobra, niech będzie, że ci ufam — powiedziała. — W każdym razie... Zgadzamy się, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zależy... — odparła Clara. — Co takiego cudownego jest w Hogsmeade?</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Na całe szczęście dla bliźniaków, Laurel tyle naopowiadała przyjaciółce o Hogsmeade, że ta już nie mogła się doczekać wyprawy w to miejsce. Także, jak tylko wróciły do szkoły, pierwszym celem Clary było odnalezienie braci i ustalenie daty spotkania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Niestety, nie było to proste zadanie. Nauczyciele powoli zaczynali zadawać im jeszcze więcej pracy domowej niż w poprzednim roku. Łącząc to z treningami Clary i Weasleyów prawie niemożliwe było jakieś konkretne dogadanie się. Krukonki coraz więcej czasu spędzały w bibliotece, próbując rozpaczliwie nadgonić punktami za naukę miażdżącą przewagę Ślizgonów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Cały ten konkurs domów jest po prostu beznadziejny — wyrywało się Clarze podczas pisania eseju na eliksiry. — Co z tego, że się napracujemy, zdobędziemy miliard punktów, skoro Snape i tak je nam odbierze...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie jęcz, pisz — mruknęła sennie Laurel sponad swojego pergaminu. Tamta tylko westchnęła, odrzucając głowę do tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kiedy to jest naprawdę niesprawiedliwe... Najchętniej bym to olała, wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oho, co ja słyszę? Krukonka chcąca zignorować lekcję? Niedopuszczalne! — usłyszała nagle tuż przy uchu głos Freda.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jezu, ciszej, głowa mi pęka — zajęczała Laurel, unosząc wzrok na chłopaka. Ten uśmiechnął się filuternie, ale nagle zamarł, skupiając wzrok na przyjaciółce. — Co jest? — zapytała, próbując przyjrzeć się własnemu czubkowi głowy. — Mam kurz we włosach? Jak tak to nie moja wi...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, nie masz — zaprzeczył, przekrzywiając głowę. — Ale masz... Chustkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zachichotała cicho. Rzeczywiście, tego dnia Laurel postanowiła zawiązać sobie na włosach jedną z wielu różnokolorowych bandan, które kupiła gdy były w Camden City. Dziewczynka tak się nimi zachwyciła, że z miejsca wybrała sobie z sześć. W tym momencie miała akurat niebieską.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bandany nigdy nie widzieliście? — rzuciła w tył. George, który do tej pory stał za nią, przysunął sobie krzesło i usiadł. Wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jakoś nigdy wokół nas ich nie nosił...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A co? Źle wyglądam? — zapytała Laurel, kurcząc się nieco pod intensywnym spojrzeniem Freda. Ten przyglądał się jej przez chwilę, zanim zadecydował:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie. Powiedziałbym, że nawet całkiem fajnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka uśmiechnęła się i już otworzyła usta, kiedy chłopak dodał:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Specjalnie dla ciebie napomknę o tym Woodowi na następnym treningu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel natychmiast spiorunowała go wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chciałam ci podziękować, ale teraz nie wiem, czy cie uderzyć czy nie — powiedziała. Fred uśmiechnął się leniwie. Za nim pozostała dwójka wymieniła spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Możesz mi podziękować, ustalając w końcu z nami datę naszej małej przygody — odparł, ściszając nieco głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chciałybyśmy — wtrąciła się Clara, nachylając się do przodu. — Ale to jest prawie niemożliwe. Za tydzień mamy mecz. I to jeszcze przeciwko wam, także zapowiada się wesoło...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mówiąc o meczu... Weźcie nie wygrajcie... Wood się chyba załamie jak znowu przegramy — powiedział George. — Serio, na ostatnim meczu z Puchonami myślałem, że się popłacze... No bo w końcu... Przegraliśmy z PUCHONAMI!</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Puchoni nie są źli — natychmiast zaoponowała dziewczynka. — Nie wiem, może Wood po prostu się stresuje tą rolą kapitana?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie mów tego przy nim, błagam cię — mruknęła Laurel, zerkając na nią z ukosa. — Rozmawiałam z nim ostatnio i... Delikatnie mówiąc, nie czuje się dobrze. Stres to jedno, ale wiecie, on naprawdę chciał<span style="text-indent: 37.7953px;">by</span><span style="text-indent: 1cm;"> dorównać Charliemu, a ta ostatnia porażka okropnie go zdeprymowała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Wszyscy westchnęli.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak już chcecie mi pomóc to celujcie tłuczkami w Daviesa... — mruknęła po chwili Clara, kładąc sobie głowę na rękach. — Powoli zaczyna doprowadzać <span style="text-indent: 37.7953px;">mnie</span><span style="text-indent: 1cm;"> do szału.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— To czemu się z nim przyjaźnisz? — zapytał zdziwiony George. — Przed świętami prawie nazwał cię... Nazwał cię <i>tym słowem</i> a ty, jak gdyby nigdy nic, nadal mu oferujesz pomoc w nauce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Koleguję jak już — poprawiła go. — Poza tym co? Zazdrosny?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, ale muszę się zgodzić z Cedrikiem. Ta znajomość się nie skończy dobrze. To nie może być tak, że ty się starasz, wypruwasz sobie żyły a jego to nie obchodzi — odparł chłopak, kręcąc głową. — Serio. To nie może tak wyglądać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— A wiesz, jeśli którekolwiek z nas zgadza się z Cedrikiem, to musi być poważnie. Serio, Clar, musisz o tym powiedzieć Patrickowi albo Harrisonowi — dodał Fred. Dziewczynka zamarła, jednak po chwili się uspokoiła. Zerknęła na nich z ukosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czyli jednak podsłuchiwaliście! — wykrzyknęła, usilnie próbując zmienić temat. — Wiedziałam, że kłamaliście! — wzrok całej trójki natychmiast ją uciszył. Przewróciła oczami, wzdychając.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przyznaję, podsłuchiwaliśmy. Żebyś się nie złościła nawet dodam, że Lori próbowała nas przed tym powstrzymać, ale trudno, stało się. Musze przyznać, że poczułem się nieco urażony, gdy Cedrikowi obiecałaś wytłumaczenie a nam nie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wam też zamierzałam powiedzieć — przerwała mu natychmiast Clara. — Tylko nie mogę teraz...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tak, wiemy, wiemy. Po meczu — westchnął George. — Ale Arie... To nie jest zdrowe. Serio. Musisz o tym pogadać z Harrisonem. Nie może cię przecież tak traktować...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie mogę o tym mówić nikomu! Szczególnie Harisonowi, jasne! — wybuchnęła nagle Clara. — Nie mogę o tym powiedzieć NIKOMU! Inaczej pewnie wylecę z drużyny! Myślicie, że mi się to podoba? NIE! Nie podoba mi się to w ogóle, ale muszę! Musze, bo inaczej wszystko na co pracowałam przepadnie! I zawiodę wszystkich! Siebie, mamę, tatę, Cedrika, was, Patricka, Fionę... Ba, nawet Harrisona! — te dwa ostatnie zdania już powiedziała przez łzy. Ukryła twarz w dłoniach, próbując złapać oddech, w jakiś sposób ułożyć sobie myśli. Wiedziała, że mocno przesadziła. Przecież to nie jest aż takie straszne, jak się to dzieje w jej głowie, ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Przez chwilę panowała cisza. W końcu odezwał się Fred.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czekaj... Czy ty chcesz powiedzieć...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nic nie chcę powiedzieć. Nie teraz. Proszę, nie próbuj ze mnie nic wyciągać — poprosiła go dziewczynka, odrywając dłonie od twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay, spokojnie — odparł i przysunął się nieco bliżej niej. Jego brat objął Clarę ramieniem po drugiej stronie. — Nic na siłę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— W każdym razie, Arie... Nikogo nie zawiedziesz. A już szczególnie nie nas — dodał George z uśmiechem. — Dla siebie powinnaś być najważniejsza. Ale jeśli bycie w drużynie tak cię wykańcza, może powinnaś zrezygnować. Jednak jeśli nadal chcesz tam być... — dodał szybko, czując, że Clara kręci głową. — ...to daj sobie pomóc.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Serio, Clar, nie musisz być w tym sama — poparła go Laurel, nachylając się, żeby złapać przyjaciółkę za rękę. — Wiem jak to jest, nie widzieć wyjścia z sytuacji, ale zobacz ile masz ludzi wokół siebie. Masz nas, Patricka, Fionę. Te wszystkie osoby o których mówiłaś, że się na tobie zawiodą, wcale tacy nie będą. Przecież widzimy jak cie to gryzie i dla nas twoje szczęście jest najważniejsze. Serio, jakbyś widziała minę Ceda i bliźniaków, kiedy Davies bezkarnie cie obrażał to byś zrozumiała o czym mówię.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Właśnie. Żadne z nas nie rzuciło się do walki, bo wiedzieliśmy, że możemy ci zaszkodzić. W końcu wiesz, że ani ja ani George jakoś szlabanami się nie przejmujemy, ale to, że ty pozostawałaś spokojna nas zaalarmowało — zgodził się z Laurel Fred, na co ta zareagowała wdzięcznym uśmiechem. Chłopiec tylko lekko skinął głową. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Także do meczu możemy ci obiecać dwie rzeczy — powiedział spokojnie George. — Sami nie będziemy się mścić na Daviesie. W każdym razie dopóki nam nie powiedz dokładnie o co chodzi. Tak samo nie będziemy o tym mówić Patrickowi. Ale po meczu..</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...lub w jego trakcie... — mruknął cicho Fred. Przez twarze Laurel i George'a przemknęły szelmowskie uśmiechy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— ...to już zupełnie inna historia. jak powiesz nam o co chodzi, idziemy z tym do Patricka. To nie może być tak, ze ty sobie pozwalasz na to, żeby się krzywdzić tylko dla gry, okay?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ale... Co jeśli Patrick pójdzie z tym do Harrisona i tak na niego nakrzyczy, że on mnie usunie z drużyny? Albo...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Patrick coś wymyśli — przerwała Clarze Laurel, ściskając jej dłoń pocieszająco. <span style="text-indent: 37.7953px;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Poza tym Harrison bardzo dba o drużynę, więc myślę, że na serio to przemyśli. Serio. Zaufaj nam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara wzięła głęboki wdech. W sumie to mieli rację. Ona sama powinna wytrwać do meczu. Potem wszystko jakoś się ułoży. Musi, prawda? No i... Skoro oni mówią, ze nie będzie sama...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay — powiedziała w końcu, uśmiechając się. — Dziękuję — dodała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie ma za co — odparli. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel okrążyła stół a Fred wstał z krzesła. Cała czwórka przytuliła się, śmiejąc się, gdy blondynka w pewnym momencie straciła równowagę, wywracając wszystkich na podłogę. Clara uśmiechnęła się. Wszystko będzie dobrze. Musi być.</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
***<br />
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: #b4a7d6;"><b>Hej ^^ Jest nowy rozdział ze spanikowaną Clarą i długim listem w pakiecie... No cóż, życie nie pieści... Jak widzicie nie zniknęłam znowu po jednym rozdziale na pół roku, staram się XD Do zobaczenia w następnym <3</b></span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="color: #b4a7d6;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<i></i></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7479705364766022745.post-47135061748168231982018-09-02T09:50:00.002-07:002019-04-09T12:11:48.237-07:0016. Boże Narodzenie<div style="text-align: center;">
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania christmas in england" height="138" src="https://www.zicasso.com/sites/default/files/styles/tour_header_image_style_standard_1x/public/england_bath_winter_scenery_showing_bath_abbey_surrounded_by_georgian_architecture_and_countryside_h1.jpg?timestamp=1440191360" width="320"></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
W ciągu następnej godziny Hogwart Express dojechał na peron. Bliźniacy pomogli dziewczynkom zdjąć ich bagaże. Przytulili się na pożegnanie, życzyli sobie Wesołych Świąt i rozeszli się. Clara pociągnęła Laurel za rękę, chcąc jak najszybciej zobaczyć się z rodzicami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Odwrotnie niż w zeszłym roku, tym razem naprawdę się za nimi stęskniła. No, ale nie można jej się dziwić. Nie widziała ich przecież od połowy lipca. Oczywiście, pisali do siebie, ale rozmawiać twarzą w twarz a wyrażać siebie na papierze to dwie zupełnie inne rzeczy. Poza tym Clara naprawdę potrzebowała rodziców. I podskórnie czuła, że Laurel też.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Także niemal przebiegła przez barierkę, nie zważając na słabe protesty czarodzieja odpowiedzialnego za spokojne przepuszczanie uczniów. Gdy dziewczynka znalazła się już po drugiej stronie z niecierpliwością zaczęła się rozglądać, szukając swoich rodziców w tłumie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Natychmiast się odwróciła. Za nią był jej ojciec, uśmiechający się do niej radośnie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tata! — wykrzyknęła, rzucając mu się na szyję. W ferworze uczuć nie spostrzegła, że mężczyzna był właściwie na kuckach toteż siła jej przytulenia nieomal go przewróciła. Ten jednak tylko się zaśmiał, jedną ręką obejmując córkę a drugą się podpierając. Zawołał gdzieś w tył:<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Rose! Znalazłem je!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Och, nareszcie! — Clara usłyszała gdzieś nad sobą głos mamy. — Już się bałam, że poszłyście zwiedzać bez nas!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie no coś ty, mamo — fuknęła dziewczynka. — W życiu! — dodała nadstawiając policzek do pocałunku. Kobieta również się zaśmiała, nachylając się aby cmoknąć córkę, po czym odwróciła się w kierunku Laurel, która nieco speszona stała na uboczu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Witaj, Laurel — powiedziała, uśmiechając się do niej ciepło. Ta nieśmiało odwzajemniła uśmiech.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dzień dobry, pani Pond — powiedziała, podchodząc do nich ze swoim wózkiem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Brad, pomóż jej z walizkami — poleciła mężowi. — Jak wam minęła podróż? — zapytała, zaczynając iść w stronę wyjścia z dworca. Reszta potulnie podążyła za nią.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bardzo dobrze, pani Pond — odparła Laurel. Kobieta uśmiechnęła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Cieszę się. Laurel, Clara wysłała nam parę miejsc, które chciałabyś zobaczyć w Londynie... Może chciałabyś...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Brunetka odcięła się od tej rozmowy, pozostając nieco w tyle, patrząc pytająco na tatę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Mama trochę się martwi o tę dziewczynkę — powiedział od razu. — Z tego co nam nakreśliłaś w listach, potrzebuje nieco opieki. Nie znam się na tych skrzatach domowych, nie oceniam, ale myślę, że nie zastąpią one rodziców. Pomyśl tylko, gdybyś miała do wyboru super istotkę, robiącą wszystko na twoje polecenie i nas, to kogo byś wybrała?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Was — odpowiedziała natychmiast Clara, patrząc jednak nieco zazdrośnie na mamę i Laurel z przodu. Jej ojciec uśmiechnął się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie bądź zazdrosna — powiedział wesoło. Dziewczynka spojrzała na niego wymownie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie jestem!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ależ jesteś. Uwierz mi, jestem twoim tatą, znam cię na wylot. To jest twój wzrok "halo-potrzebuje-miłości-oddajcie-mi-ją". Bardzo często tak robiłaś, jak byłaś młodsza szczególni kiedy na chwilę podkradałem ci mamę — Clara przewróciła oczami. — Nikt ci jej nie zabierze. Ale wiesz jaka jest mama. Niebo i ziemię chciałaby wszystkim przybliżyć.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka westchnęła, ale musiała mu przecież przyznać rację. Jej mama zawsze była typem osoby, która zajmowała się absolutnie każdym w zasięgu jej wzroku. Kupowała jedzenie dla żebraków, włączała się w różne akcje charytatywne... Nie powinno więc dziwić jej to, jak szybko zaopiekowała się Laurel. Ale mimo wszystko... Poczuła jak coś<span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">wiąże</span><span style="text-indent: 1cm;"> się jej w żołądku. Postanowiła jednak to zignorować i uśmiechnęła się do taty.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Masz rację.<br>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<span style="text-indent: 1cm;">Podróż do domu była bardzo długa co w sumie nie dziwiło dziewczynki. Przebić się z centrum Londynu na jego przedmieścia w przeddzień Bożego Narodzenia równało się z cudem. Jednak nikomu to nie przeszkadzało. Jazdę spędzili na rozmowie. Clara i Laurel mnóstwo opowiadały o szkole i o quidditchu, zresztą na prośbę państwa Pond, którzy byli nadal bardzo zaciekawieni tym relatywnie nowym światem. Na szczęście dziewczynki, jej przyjaciółka skrupulatnie ominęła jej ucieczkę do Zakazanego Lasu i bardzo rzadko napomykała o Cedriku, za co była jej bardzo wdzięczna.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy wreszcie udało im się przebić przez niekończące się korki, dość szybko dotarli pod dom Clary. Dziewczynka uśmiechnęła się, widząc, że nie został on jeszcze przystrojony. Odwróciła się w stronę rodziców.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Kiedy zaczynamy ozdabiać? — zapytała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jak tylko zjemy obiad. Clar, Laurel będzie spać w pokoju gościnnym, pokażesz jej, gdzie to jest, prawda? — odparła jej mama, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy. — Brad, chyba ich nie mam — zwróciła się do męża. — Ty musiałeś je brać jak wychodziliśmy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dość zaskoczony mężczyzna zaczął sam szukać kluczy po kieszeniach, ale nie było ich ani w płaszczu, ani w spodniach. Oboje wymienili zaskoczone spojrzenia.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Dziewczynki, zostańcie tutaj — poleciła pani Pond. — Wstąpimy tylko do Blackwoodów...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— O ile ich klucze też magicznie nie zniknęły... — rzucił dość kąśliwie pan Pond. Kobieta przewróciła oczami, nerwowo odgarniając włosy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie, oni mają oryginał, my kopię — odparła. — Ale na Boga, to już trzeci raz w tym miesiącu... Majątek na te klucze wydamy...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel podejrzliwie uniosła głowę, patrząc w ślad za rodzicami Clary. Ta zerknęła na nią.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co jest? — zapytała. Przyjaciółka potrząsnęła głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie wydaje mi się, żeby twoi rodzice byli tym typem osób, które gubią klucze trzy razy w miesiącu, prawda?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No nie... Zazwyczaj mama je ma, w bocznej kieszeni torebki — odparła dziewczynka, patrząc zaintrygowana na przyjaciółkę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Powinni zmienić ślusarza, wiesz? Bo to nie jest raczej ich wina, tylko właśnie jego — powiedziała Laurel chuchając nieco na ręce, żeby się rozgrzać. Clara zmarszczyła zdumiona brwi.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czemu?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo to nie jest mugolski ślusarz, tylko czarodziejski. Nie słuchałaś bliźniaków? Ostatnio mówili, że ich tata ma straszny problem z czarodziejami, robiącymi sobie żarty z mugoli. Robią normalne klucze, ale zaklinają je tak, żeby po każdym użyciu się zmniejszały, aż w końcu znikną. Trzeba to będzie zgłosić do pana Weasleya, bo to nie fair... Co jest? — zapytała, widząc rozbawione spojrzenie Clary. — To poważna sprawa.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Oczywiście, że tak — odpowiedziała. — Ale bawi mnie to, że po raz pierwszy to ty przypominasz mi o słowach Freda i George'a. Zazwyczaj to była moja fucha.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tamta przewróciła oczami, ale mimo to uśmiechnęła się. Już otwierała usta, aby coś odpowiedzieć, ale w tym momencie przyszli rodzice Clary.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na szczęście państwo Blackwoodowie byli w domu — poinformowała ich pani Pond z uśmiechem. Włożyła klucz do zamka, przekręciła i otworzyła drzwi, wpuszczając dziewczynki do środka. — Clar, zaprowadź Laurel na górę, dobrze? — poprosiła córkę. Ta kiwnęła głowa.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jasne mamo. Chodź, Laurel! — odparła, pociągając przyjaciółkę za rękę i wbiegając po schodach na górę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Pokój, do którego ją zaprowadziła był stosunkowo dość mały. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno, a na szczycie sufitu wisiała lampa. Pod jedną ze ścian postawiono duże, podwójne łóżko, przykryte fioletową kapą. Naprzeciwko niego usytuowano ogromną szafę. Nie leżał tam żaden dywan, ale po prawej stronie była miękka, puszysta mata po to, aby stopy natrafiły na coś ciepłego tuż po przebudzeniu.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Laurel rozejrzała się z ciekawością po pokoju.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— I jak? <span style="font-family: "calibri" , sans-serif; font-size: 13.5pt; text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zapytała niepewnie Clara, opierając się o framugę drzwi.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Jest SUPER! — wykrzyknęła przyjaciółka ucieszona. — Jaaaa!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ufff — odetchnęła z ulgą gospodyni, rzucając się szczęśliwa na łóżko. — Już się bałam! Ale zobaczysz, Londyn jest super! Mama zna Camden City jak własną kieszeń tylko będziemy musiały się jej trzymać blisko, bo łatwo się tam zgubić, ale jestem pewna, że ci się spodoba! I...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara tak się rozgadała o wycieczce do Londynu, że przerwała dopiero, gdy jej tata wniósł walizkę Laurel na górę, jednocześnie informując obie dziewczynki, że mama Clary woła na obiad. Obie natychmiast zbiegły na dół, niemalże na wyścigi zasiadając do stołu. Pani Pond na ten widok tylko się uśmiechnęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Po obiedzie wszyscy zaczęli przystrajać dom i choinkę. Najtrudniej chyba było Laurel, bo musiała do tego używać własnych rąk, a nie czarów lub magii swojego skrzata. Mimo to ani razu nie zdenerwowała się. Wręcz przeciwnie. Gdy w pewnym momencie tak się zaplątała w kolorowe lampki, a tata Clary zasugerował, że w takim razie może to Laurel powinna zostać choinką tylko się zaśmiała. Tak samo spokojnie słuchała jak pani Pond po raz kolejny tłumaczyła jej, dlaczego jej ciasto na pierniczki się klei do stołu. Poza tym, jak coś zawsze miała obok siebie Clarę, która na spokojnie powtarzała jej wszystko od początku. Nikt z rodziny Pondów się z niej nie śmiał jeśli jej coś nie wychodziło, co dodawało jej otuchy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Za to Clara zrozumiała, że jej wcześniejsza zazdrość była zupełnie bezpodstawna. Owszem, jej rodzice zajmowali się Laurel, ale nie pozostawiali jej w tyle. Wraz z mamą wykrawała kształty pierników. Pomagała przyjaciółce w ozdabianiu ciastek, drąc się przy tym wniebogłosy "Do szopy hej, pasterze", czemu wtórował jej tata, ku przerażeniu mamy. Nadal to jej przypadał obowiązek założenia gwiazdki an czubku, jednak postanowiła, że chce to zrobić wraz z Laurel, także pan Pond musiał podnieść je obie naraz, przy czym o mało co nie przewrócili drzewka. Teraz już wiedziała, że nie było się<span style="text-indent: 37.7953px;"> </span><span style="text-indent: 37.7953px;">o co</span><span style="text-indent: 1cm;"> martwić a węzeł, który zawiązał jej się na peronie, zupełnie zniknął. Szczególnie, że tym razem, po raz pierwszy w ich znajomości to ona tłumaczyła cokolwiek Laurel a nie, jak to zwykle bywało, na odwrót.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Cała ta świąteczna praca sprawiła, że kiedy zegar wybił dziesiątą w nocy wszyscy już byli zupełnie wykończeni. Przy schodach powiedzieli sobie "dobranoc" i rozeszli się do swoich pokoi. Jednak po dziesięciu minutach Clara wymknęła się ze swojego do Laurel, co jej przyjaciółka przywitała z uśmiechem. Przez chwilę leżały w ciszy, aż w końcu blondynka głośno westchnęła. Clara zerknęła na nią zaniepokojona.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Co jest? — zapytała.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nic, nic — odpowiedziała nieco melancholijnie przyjaciółka. — Tylko jakoś tak... Zazdroszczę ci tego.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Czego? — zainteresowała się dziewczynka, przewracając się na bok tak, aby ją widzieć. Ta wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Tego... Tego wszystkiego — powiedziała, zataczając ręką koło. — Że możesz zapraszać przyjaciół na święta. Że twoi rodzice się nimi interesują. Że masz z nimi taki dobry kontakt... I że nawet jeśli nie wszystko jest perfekcyjnie, to nikt ci tego nie wypomina — westchnęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To jak u ciebie wyglądają święta? — zdziwiła się Clara.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Szeptuch zazwyczaj wszystko robi. No, czasem mamę coś tknie i sama ugotuje jedzenie. Ale tak to jakoś o siedemnastej mamy obiadokolację i tyle. A u ciebie? Już pierwszy dzień jest magiczny! Śpiewacie kolędy, razem pieczecie, przystrajacie dom...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">—</span> Czyli co? U ciebie jest tak bardziej... Restrykcyjnie? <span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> zapytała dziewczynka, uważnie studiując twarz przyjaciółki. Ta wzruszyła lekko ramionami.</span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Zawsze tak było </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> powiedziała w końcu. </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Co do przyjaciół... Sama pamiętasz zdarzenie z Oliverem. W ogóle czasami nie mogę nawet wyjść z domu sama. Rodzice chcą mieć nad wszystkim kontrolę a prawie mnie nie znają. Kiedy próbuję im to uświadomić, oni stwierdzają, że nie mam do nich szacunku. Oczywiście, nie są z tych, którzy myślą o wszystkim przez pryzmat czystej krwi, inaczej w życiu by nie pozwolili ci do mnie przyjechać. Ale... Nie wiem. Nie rozumiem ich. Rok temu pokłóciliśmy się o jakąś błahostkę i oni są w stanie nadal mi to wypominać. I wiesz... Czasami po prostu chcę uciec z domu. Zobaczyć jak by zareagowali.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zamarła. O tym mówił centaur? Westchnęła. W ciemnościach odnalazła dłoń przyjaciółki i mocno ją ścisnęła.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Nie myśl tak o tym </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> powiedziała, starając się brzmieć pocieszająco. </span><span style="text-indent: 1cm;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Rodzice bywają trudni, ale... Myślę, że naprawdę by się przestraszyli, gdyby coś ci się stało. Poza tym masz przecież mnie, bliźniaków, Patricka, Fionę, Wooda... Zależy nam na tobie. Jak będziesz się skupiała tylko na tej jednej rzeczy to w nigdy nie będziesz szczęśliwa. Rodzina to jedno, przyjaciele to drugie, prawda?</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Chyba... Chyba masz rację </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> mruknęła na to Laurel. Po tonie jej głosu Clara mogła stwierdzić, że się uśmiecha. Odetchnęła z ulgą. </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Dzięki.</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">— </span><span style="text-indent: 1cm;">Nie ma za co. A teraz dobranoc </span><span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> rzuciła spokojnie Krukonka przeciągając się i ziewając. Laurel zaśmiała się cicho, po czym odparła</span></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<span style="text-indent: 1cm;">—</span><span style="text-indent: 1cm;"> Dobranoc.</span></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Następnego dnia obudziły się do delikatnego pohukiwania sów. Obie dość powoli zaczęły się budzić, ale ptaków jakoś to nie interesowało. Jeden z nich zaczął niecierpliwie stukać w Clarę pazurem, także ta rozbudziła się nieco szybciej od przyjaciółki.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Prezenty! — zakrzyknęła wesoło. Na ten dźwięk Laurel tak szybko podniosła się z łóżka, że niemalże zrzuciła na podłogę kołdrę, którą były obie przykryte.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ostrożniej, jeszcze jest zimno — ofuknęła przyjaciółkę Clara, owijając się okryciem. Ta przewróciła oczami, wyciągając rękę w kierunku swojej sowy.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— O mój Boże! Oliver mi coś wysłał! — wykrzyknęła, patrząc na nadawcę paczki, którą przyniósł Apollo.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Wow, wielka niespodzianka — odparła Clara sarkastytczie, zbyt zajęta czytaniem listu od Patricka, z przerażeniem patrząc na ogromne pudło słodyczy. — On chyba chce, żebym dostała cukrzycy — jęknęła. W odpowiedzi dostała w głowę pluszakiem ze świeżo otwartej paczki Laurel. — Au! Za co!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— To nie Patrick chce, żebyś dostała cukrzycy, tylko bliźniacy — odparła, wskazując na dwa pakunki przyniesione przez Errola. — Czy ty widzisz jakie to ogromne?<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara jęknęła w duchu, otwierając swój podarek. Jednak gdy zobaczyła, że to kolejne pudełko czekoladowych żab uśmiechnęła się.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Okay, żaby zostaną z rodzicami, ja biorę karty — odparła rezolutnie. Laurel uniosła brew. — Tak, nadal je zbieram, brakuje mi i tak przecież jeszcze ze sto.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Ja tam nic nie mówiłam... — mruknęła spokojnie przyjaciółka, również sięgając po prezent od bliźniaków. — Ale mam wiarę w Cedrika, że on jeden nie wysłał ci słodyczy...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Sama mam taką nadzieję... Czekaj, czekaj, skąd wiesz, że on mi coś wysyłał? — zapytała dziewczynka. Laurel tylko zerknęła na nią z ukosa, podejrzliwie przyglądając się cukrowemu pióru.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo siedzę w tym samym pokoju. No dawaj, otwieraj! Chcę zobaczyć co ci dał!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka powstrzymała się od komentarza, rozrywając brązowy papier. W środku znajdował się... Czarny, skórzany nesser. Clarze aż zaświeciły się oczy. Z namaszczeniem otworzyła wieko. W środku znajdował się słój jakiejś pasty, srebrne klipsy, malutki kompas i jakaś książka, której tytuł przysłaniała biała koperta, zaadresowana do niej.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Chyba wiem co to jest — powiedziała Laurel, zaglądając jej przez ramię. — To podręczny zestaw miotlarski! Wow, Cedrik naprawdę się musiał wykosztować!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Clara zamarła. Nie lubiła dostawać drogich prezentów, szczególnie od przyjaciół. Jakoś zawsze porównywała się do innych, że ona tak mało wydała a inni... Może całą górę złota. Robiąc sobie w głowie mentalną notatkę, aby w przyszłości zwrócić Cedrikowi na to uwagę, otworzyła kopertę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Przeczytaj na głos! Też chce wiedzieć co napisał! — powiedziała Laurel.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Od Wooda nie przeczytałaś — wypomniała jej brunetka. Przyjaciółka wzruszyła ramionami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie prosiłaś — odparła. — A teraz to już za późno. No czytaj no!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dziewczynka przewróciła oczami, ale zaczęła czytać:</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Wesołych Świąt, Clari!</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>Mam nadzieję, że w końcu nieco odpoczniesz! W końcu, przecież na to zasługujesz!</i></div>
(Laurel zakaszlała, co podejrzanie zabrzmiało jak kiepsko stłumiony śmiech. Clara uciszyła ją wzrokiem.) <i>W każdym razie, mam nadzieję, że prezent ci się spodoba. Pasta w środku jest do pastowania rączki miotły. Wiesz, jakbyś miała jakieś pytania co do używania poszczególnych przedmiotów, zawsze możesz mnie zapytać. Dla Ciebie zawsze mam czas.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>W każdym razie Wesołych Świąt! Do zobaczenia niedługo w Hogwarcie!</i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="font-family: "pristina"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Cedrik</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 1cm;">
<i>P.S. Pamiętaj o obietnicy.</i><br>
— To brzmi jak zaproszenie na randkę — skomentowała Laurel, sięgając po ostatnią paczkę.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Hej! Wcale n... — zaczęła dziewczynka, ale zamarła, dostrzegając, że jest ona od niej.<span style="text-indent: 1cm;"> </span><br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Natychmiast chwyciła pierwszą lepszą paczkę, żeby nie było, że się gapi. Dopiero po chwili spostrzegła od kogo ona była. Przez chwilę w pokoju panowała cisza.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No chyba nie! — zakrzyknęły obie w tym samym momencie, odwracając się do siebie. Każda z nich miała przed sobą pudełko. Clara z płytą Fatalnych Jędz a Laurel z kasetą z muzyką zespołu Queen.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Żartujesz! — wykrzyknęły ponownie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Nie sądziłam, że będziesz o tym pamiętać! — powiedziała Clara.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— A ja chyba nie dałam ci aż tak do zrozumienia, że ich lubię — jęknęła Laurel. Dziewczynka uderzyła ją w ramię. — Ej!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ale ta już była poza pokojem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Clara! — wykrzyknęła Laurel, zbiegając na dół po schodach, w ślad za przyjaciółką ze śmiechem.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Kiedy dotarła do salonu, stanęła, zdziwiona. Pod choinką leżał jeszcze jeden prezent, zapakowany w biały, błyszczący papier, przewiązany złotą wstążką. Dziewczynka podeszła do niego niepewnie. Ku jej zaskoczeniu był zaadresowany do niej. Ostrożnie rozwiązała kokardę. Papier sam się rozchylił, ukazując dość spore opakowanie na płytę. Tło było czarne, za to na środku wymalowano wielką literę Q. Po jej lewej stronie był żółty lew w koronie, po prawej szary, ukoronowany sfinks a nad nią czerwony krab i jakiś różowy ptak, którego dziewczynka nie rozpoznawała. Pod zwierzętami, po obu stronach wymalowano również dwie ludzkie postaci. Laurel stwierdziła, że tak mugole musza wyobrażać sobie elfy. pod obrazkiem, białym tuszem napisano: "Queen. A Day At The Races". Nieco się zdziwiła, że ponownie dostała coś z tego zespołu, ale po chwili zrozumiała, że to przecież nie jest kaseta. Z opakowania wysunęła ogromną czarną płytę. Uśmiechnęła się do siebie. Do gramofonu u niej będzie w sam raz!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Podoba ci się? — usłyszała tuż przy uchu głos Clary. Niemal krzyknęła, prawie upuszczając prezent.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Na Merlina! Nie strasz mnie tak! — wykrzyknęła, przykładając teatralnie rękę do serca. Przyjaciółka przewróciła oczami.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No tak czy nie? — odparła niecierpliwie.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— No jasne, że tak! Ale... Chyba takie rzeczy są droższe niż kaseta, prawda? Nawet w świecie czarodziei...<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Bo są. Z tego co wiem, moi i twoi rodzice się zrzucili — odparła wesoło brunetka.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Żartujesz — powiedziała z niedowierzaniem. Ta pokręciła przecząco głową.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— Zostaw to mojej mamie. Dogada się absolutnie z każdym.<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
— O. Mój. BOŻE! TO SĄ NAJLEPSZE ŚWIĘTA NA ŚWIECIE! — wykrzyknęła Laurel, rzucając się przyjaciółce na szyję. — Dziękuję, dziękuje, dziękuje!!!<br>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ta ze śmiechem poddała się Laurel. W końcu, od paru tygodni widziała ją tak ucieszoną. I miała nadzieję, że tak też pozostanie.<br>
<div>
<br></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
***<br>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Hej!</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Postanowiłam wrócić i to tak konkretnie, co pewnie widać po spisie treści. Mam rozdziały napisane na następne co najmniej pół roku, więc tak szybko nie powinnam już zniknąć. Rozdziały będą dodawane dwa razy w miesiącu, także myślę, że jest sprawiedliwie ^^</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Pozdrawiam i życzę udanego roku szkolnego!</span></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><span style="color: #8e7cc3;">Sonia</span></i></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Soniahttp://www.blogger.com/profile/01652937781327448960noreply@blogger.com1