niedziela, 17 czerwca 2018

15. Cisza przed burzą

Znalezione obrazy dla zapytania profesor trelawney room


Kochana Claro!
Listownie porozumieliśmy się z rodzicami Laurel. Państwo Burton, choć trochę zdziwieni, zgodzili się żeby ich córka przyjechała do nas na Gwiazdkę. W liście stwierdzili, że to dobrze wpłynie na jej przyszłe patrzenie na mugoli oraz poznanie ich kultury, cokolwiek miałoby to znaczyć. 
W każdym razie poinformuj nas co, twoim zdaniem, Laurel chciałaby dostać na Gwiazdkę. Wiesz, że nie lubimy nie trafiać z prezentami. Poza tym podpytaj ją czy chciałaby coś zobaczyć w tej "mugolskiej" części Londynu. Jeśli nie ma nic takiego, to później coś wymyślimy, żebyście wolnego nie spędziły w domu. Oboje z Tatą rozumiemy, że szkoła jest dla Was ważna, jednak wydaje nam się, że powinnyście trochę od niej odpocząć.
Odpisuj jak najprędzej!

Mama i Tata
Clara czytała ten sam list już niemal siódmy raz, niepewnie miętosząc go w rękach. Doszedł do niej przed paroma dniami, właściwe niemalże zaraz po tym, jak Laurel otrzymała swój od państwa Burton. Ku zaskoczeniu ich obu rodzice blondynki zgodzili się na to, aby ich córka spędziła święta u przyjaciółki. Na początku nie do końca zrozumiały dlaczego, ale teraz list rodziców Clary nieco im to wyjaśnił. Oczywiście, czuć było na kilometr, że całe to "zapoznawanie się z kulturą mugoli" było grubymi nićmi szyte, ale dziewczynki postanowiły się tym nie przejmować. Najważniejsze było, że się zgodzili.
Laurel po tej wiadomości jakby odżyła. Widać było, że już nie mogła się doczekać przerwy świątecznej. Clara wiedziała, że przyjaciółka odlicza godziny do wyjazdu. Oczywiście cieszyła się razem z nią, ale z drugiej strony również lekko się stresowała.
Bądź co bądź Laurel dorastała w rodzinie arystokratycznej. Dziewczynka wątpiła czy przed jej przyjazdem do Wawrzynów przyjaciółka kiedykolwiek pomogła Szeptuchowi w sprzątaniu domu. Z tego co widziała w pierwszych dniach, dla Laurel był to obowiązek skrzata. To oczywiście nie znaczyło, że blondynka była bezduszna. Po prostu tak ją wychowano, albo tak Clara próbowała to sobie tłumaczyć. Nie była do końca pewna czy blondynce faktycznie spodoba się u niej.
Była w stu procentach pewna, że jej rodzice myślą o tym samym. W końcu zdążyli poznać Burtonów. Na pierwszy rzut oka można było się zorientować z jak wysokiej klasy społecznej pochodzą. Pondowie pewnie teraz zastanawiali się czy ich dom na pewno jest odpowiedni dla kogoś takiego jak Laurel. Clara współczuła swoim rodzicom. Wiedziała, że jej mama będzie chciała aby wszystko było perfekcyjnie i stała pewnie teraz w salonie, po raz sześćdziesiąty odkurzając tą samą komódkę aby ani jeden pyłek kurzu nie ostał się na drewnie.
Dziewczynka westchnęła, machinalnie mierzwiąc sobie włosy. Wstała z zimnej podłogi i utkwiła nieszczęśliwy wzrok w klapie zamieszczonej w suficie. Podczas gdy jej przyjaciółka ekscytowała się wyjazdem, ona nadal martwiła się słowami centaura. Mimo to, do tej pory nie rozmawiała o tych stworzeniach ani z profesorem Kettleburnem ani z Hagridem. W końcu to nie tyle Helios ją wystraszył, co jego słowa.
Postanowiła wziąć sobie do serca słowa profesor Goldenberg i spotkać się z Trelawney. Wcześniej poprosiła kobietę, aby uprzedziła jasnowidzkę o wizycie. Nauczycielka obrony złapała później Clarę tego samego dnia na korytarzu informując ją, że umówiła spotkanie od razu po lekcji klas szóstych. Dziewczynka pokiwała tylko wtedy głową choć, co prawda, nie bardzo było jej to w smak. Wiedziała, że Patrick chodzi na wróżbiarstwo i nie bardzo wiedziała jak wytłumaczyć mu się z jej nagłej obecności na Wieży Północnej. Zazwyczaj pierwszo- i drugoklasiści nigdy tam się nie pojawiali (Fred i George byli wyjątkami).
Oczywiście los nie dał jej się wystarczająco długo namyślić nad możliwą odpowiedzią. Po minucie zabrzmiał dzwonek a wraz z nim z klapy nad Clarą wysunęła się srebrna drabina. Pierwsi uczniowie już zaczęli z niej schodzić. Ku zaskoczeniu Clary nie było ich wielu. Jakieś z sześć osób na krzyż. Spodziewała się, że większość pewnie odpadnie na poziomie SUMów, ale żeby aż tylu?
Szczególnie zdziwiło ja to, że na lekcje uczęszczały wszystkie domy a nie, tak jak była już przyzwyczajona, po dwa na przedmiot. No, ale cóż, może tak trzeba? Ciekawe jak trudne mogą być zajęcia z wróżbiarstwa? Może warto by było się przekonać w przyszłym roku?
No dobra na ten moment, jak na ironię, za bardzo wybiega w przyszłość. Powinna się skupić na teraźniejszości. Szybko obejrzała wszystkich uczniów. Oczywiście, dostrzegła Patricka, ale ku jej uldze, był zajęty rozmową z jakąś dziewczyną, której nie znała. Nieco więc już pewniej chwyciła dłońmi szczeble srebrnej drabiny i wspięła się po nich na poddasze.
Pokój w którym się znalazła był bardzo duszny. Trudno się jednak temu dziwić skoro wszystkie okna były pozamykane a kominek, który znajdował się naprzeciw niej, był rozpalony. Nad nim stały również różnokolorowe świeczki i kadzidełka z których to właśnie wydzielała się intensywna woń.
Właściwie ogień buchający z kominka był jedynym klarownym źródłem światła w tym pomieszczeniu. Okna i ściany były pozasłaniane przez zwieszające z sufitu, udrapowane szale w kolorach czerwieni i fioletu. Na podłodze porozrzucano różnokolorowe pufy, poduszki i kanapy, na których pewnie zasiadali uczniowie w czasie lekcji.
Pod ścianami stały komody i szafki w których znajdowały się serwisy do herbaty i kryształowe kule.
Clara, nieco onieśmielona fantastycznością tego miejsca, rozejrzała się w poszukiwaniu nauczycielki wróżbiarstwa.`
Dostrzegła ją pod jednym z okien. Kobieta, wyraźnie zamyślona, siedziała przed jedną ze szklanych kul, uważnie się w nią wpatrując. Zaciekawiona dziewczynka skupiła wzrok właśnie na niej. Ku jej smutkowi kula wyglądała trochę jak te, która widywała gdy wraz z rodzicami dla zabawy chodzili do mugolskich wróżek. Zwyczajne szkło w środku którego wirował dym. Clara przez chwilę nawet zastanowiła się czy pod stolikiem nie ma może jakichś kolorowych światełek, żeby przyciągnąć wzrok widza, jednak praktycznie od razu to odrzuciła. W końcu jeszcze nigdy nie uświadczyła, aby czarodzieje używali elektryczności, a już szczególnie nie w zamku. Uniosła wzrok na nauczycielkę.
— Umm... przepraszam? Profesor Trelawney?
Kobieta uniosła na nią wzrok. Jej oczy, powiększone kilkakrotnie przez okulary były wyraźnie zamglone, jakby była w jakimś transie. Jednak po chwili to wrażenie zniknęło.
—  Nie, moja droga, nie zauważyłam żadnej torby w tej klasie, na pewno nie tutaj ją zostawiłaś — odezwała się nauczycielka lekko rozmarzonym tonem. Clara zaszokowana uniosła brwi. "Co" pomyślała.
— Przepraszam, ale nie jestem jedną z pani uczennic — powiedziała zamiast tego. — Profesor Goldberg umówiła mnie z panią na spotkanie — przypomniała delikatnie. Nauczycielka uniosła brwi, wyraźnie zdumiona.
— Naprawdę? — swój wzrok zwróciła w stronę kalendarza, wiszącego na jednym z szalów. — Ach, rzeczywiście. W jakiej sprawie?
Clara przygryzła wargę. No tak, chyba znowu będzie musiała mówić innej nauczycielce o tym, że była w Zakazanym Lesie a jeden szlaban na rok w zupełności jej wystarczył, nawet nie mówiąc o miesiącu. Chociaż ta kobieta wydawała jej się być w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości, więc pewnie od szkolnych zasad również? I z drugiej strony będzie się przecież tutaj tylko zajmować tą pseudo przepowiednią czy czymkolwiek to było. Nie musiała chyba mówić skąd to wie.
— Widzi pani profesor... - zaczęła, zacinając się. — Zawsze byłam zainteresowana tym, co przynosi przyszłość  wykrztusiła w końcu. Oczy profesor Trelawney zabłysły.
— Ach tak? Także jesteś w doskonałym miejscu, aby o tym porozmawiać! Czy zastanawiałaś się już nad wróżbiarstwem? Na którym jesteś roku?
— Na drugim  odpowiedziała szybko Clara. — I tak, wróżbiarstwo jest jednym z przedmiotów, nad którym się zastanawiam — skłamała.
— Co cię więc sprowadza? Masz wątpliwości? Chciałabyś zobaczyć jak to wygląda?
— To znaczy... Interesuje mnie... Pani profesor, jak pani ocenia wróżenie centaurów? Czy ich wróżby zawsze się sprawdzają? Są łatwe do interpretacji?
Profesor wyraźnie zamarła.
— Na żadnym z moich programów nauczania nie ma wróżenia z centaurami, panno...? — odparła zimno, zawieszając głos i patrząc nieco pytająco na brunetkę.
— Pond — wspomogła dziewczynka. — Zdaję sobie z tego sprawę — dodała szybko. — Jednak widzi pani profesor, jako że jestem mugolaczką i nigdy nie miałam styczności z wróżeniem interesuje mnie każdy aspekt magii. A usłyszałam, że centaury są dość wiarygodne w swoich wróżbach. Oczywiście, nierozsądnie byłoby iść do centaura i go szukać, żeby się o tym przekonać dlatego wolałam zapytać eksperta od wróżb, czyli właśnie pani profesor.
Na jej słowa nauczycielka z powrotem złagodniała.
— Dobrze, spróbuję więc pomóc — odparła. — Chociaż nie wiem, czemu nie rozmawiasz o tym również z profesorem Kettleburnem.
Bo nie interesuje mnie to jak z nimi rozmawiać ale jak rozumieć ich słowa, przecież ci to już mówiłam, pomyślała z lekka poirytowana Clara. Na głos jednak powiedziała:
— No bo... Jeśli na przykład mam przyjaciółkę. I teoretycznie spotkałaby centaury. Czy możliwe jest, żeby one wygłosiły przepowiednię konkretnie do niej? I czy byłyby tym tak zmartwione, że nagabywałyby mnie, żebym jej o ich słowach przypominała?
— To zależy — odparła nauczycielka, składając ręce przed sobą. — Czy ta przyjaciółka jest córką Sama-Pani-Wie-Kogo? Czy jest osobą, od której zależą losy magicznego świata?
— Nie...?  wyjąkała Clara. — Przyjmijmy, że jest zwyczajną osobą.
— W takim wypadku to graniczy z cudem. Centaury stawiają wróżby przy pomocy znajomości gwiazd, chociaż robią to inaczej niż czarodzieje. Jednak tym czym i my, i oni mamy wspólnego ze sobą to przekonanie, że gwiazdy nie przejmują się losem zwykłych ludzi i rzadko odnoszą się do jednej postaci, lecz do całej rasy. Więc myślę, że takowy centaur raczej zwyczajnie chciałby cię przestraszyć.
— Aha — odetchnęła dziewczynka, widocznie się relaksując. Chciała już podziękować i wyjść, kiedy nauczycielka dodała:
— Jeśli interesowałoby cię stawianie wróżb swoich przyjaciołom i zrozumienie mgieł przyszłości, zapraszam w przyszłym roku. Zobaczymy czy masz do tego predyspozycje.
Clara delikatnie się uśmiechnęła.
— Oczywiście pani profesor. Wezmę to pod uwagę. I dziękuję. Do widzenia, Wesołych Świąt! — wykrzyknęła i wyszła z klasy, zanim profesor Trelawney zaczęła wymieniać możliwe korzyści, jakie dawały jej zajęcia u niej.
***
Tak też tydzień później, w zupełności uspokojona siedziała wraz z bliźniakami i Laurel w jednym z przedziałów Hogwart Expressu. Dopiero po rozmowie z Trelawney miała siłę na uspokajanie rodziców, rozmowy na luzie z Laurel czy Patrickiem. Jednak żadne pocieszenie na świecie nie było w stanie jej powstrzymać przed narzekaniem na Daviesa...
— I wyobraźcie sobie, że on...
— Arie... Po raz dziewięćsetny... WIEMY — natychmiast przerwał jej George. Dziewczynka spojrzała na niego, wyraźnie urażona. — Wiem, że w ferworze wściekłości na niego ciężko jest ci to sobie przypomnieć, ale też tam byliśmy.
— Laurel nie... — zaczęła, ale natychmiast jej przerwano.
— BYŁAM TAM. Fred też. Clar, nawet Cedrik tam był. Z Woodem. Myślisz że kto cię trzymał za ramię, żebyś go nie zabiła?
— Powiedz mi, że to nie był Wood — jęknęła brunetka chowając twarz w ramieniu przyjaciółki. Ta zaśmiała się, klepiąc ja lekko po głowie.
— Nie no. Ktoś musiał powstrzymywać Cedrika. Ja cię trzymałam. A Fred trzymał George'a. Choć może to George trzymał Freda? — zastanowiła się na głos.
— Nawzajem się trzymaliśmy — wspomógł ją jeden z bliźniaków. Clara jęknęła jeszcze głośniej.
— No nie jęcz już — mruknęła Laurel, obejmując ją ramieniem. — Bo urządzimy to sobie festiwal jęków i zobaczymy kto przebije Jęczącą Martę.
— Hello darkness, my old friend... — zanuciła żałośnie brunetka.
— CO? — wyrywało się reszcie czarodziejów.
— Mugolska piosenka — odparła szybko. — Błagam nie zapamiętujcie jej, bo będziecie mi ją śpiewać jak Julie Andrews "Superkalifradalistotexpialitycznie"...
— Jak kto? — zapytał Fred.
— I  śpiewali... Co? Jest w ogóle takie słowo w języku angielskim? — zainteresowała się Laurel. Teraz to była kolej Clary na szok.
— Nie znacie "Mary Poppins"? — zawołała w pełnym zdumieniu. — TO JEST KLASYK! Oglądałam to co najmniej z dziesięć razy! Mam to na VHS!
— Na czym? — uprzejmie zdziwił się Fred. Dziewczynka już otworzyła usta, żeby mu wyjaśnić kiedy nagle Laurel zaczęła machać rękami jak jakaś niedorobiona kaczka skrzydłami.
— Czekaj, czekaj, ja wiem! Tłumaczyłaś mi w wakacje! — zakrzyknęła, unosząc palec w górę aby uciszyć brunetkę. Ta spojrzała na nią z zaciekawieniem. — To jest takie... Takie czarne pudełko z taśmą w środku... I jak włożysz to do jakiejś tam maszyny to to odgrywa film... Film, prawda? — upewniła się, a widząc, że Clara skinęła głową kontynuowała. — I tam śpiewają... I słychać dźwięk! Tylko zawsze taki sam! I historia taka sama! A przynajmniej ty tak mówiłaś, prawda?
— Tak, Lori... Obejrzymy jak dotrzemy do mnie, moi rodzicie na pewno nie będą mieli nic przeciwko — dodała spokojnie Clara, powstrzymując się od westchnięcia. Bliźniacy spojrzeli na nią w zdumieniu.
— Mogłabyś nam to pożyczyć? Tata by się ucieszył — zapytał Fred.
— Nie bardzo, trochę to kosztowało — odparła. — Ale serio, nie wierzę, że nie słyszeliście o Mary Poppins! To była moja wymarzona niania! Latała na parasolce niesionej wiatrem, ładnie śpiewała, miała torebkę większą w środku...
— Jest takie zaklęcie — wtrąciła Laurel, ale natychmiast ucichła widząc spojrzenie przyjaciółki.
— Poza tym to moje dzieciństwo! Tak samo jak Kopciuszek! I Królewna Śnieżka! I Mała Syrenka!
— To pierwsze brzmi jak choroba — zaniepokoił się George. Clara przewróciła oczami.
— To księżniczka! I w ogóle to były bajki jakie mi czytała mama! Serio, czego wy słuchaliście?
Baśni Barda Beddle'a? — odparł Fred. — No nie wiem, Fontanny Godziwego Losu na przykład...
— Opowieści o Trzech Braciach...
— Włochatego ser...
— NIE PRZYPOMINAJ MI O TEJ BAJCE, BO NIE ZNAJDZIESZ JUŻ NIGDY SWOJEGO KUFRA FREDERICKU GIDEONIE WEASLEY'U — wydarła się nagle Laurel. — Słyszałam tę bajkę raz w życiu i mi wystarczy! Nigdy więcej! Musiałam spać u rodziców jak mi to Szeptuch przeczytał!
— To tak jak Ron! — zawołał wesoło Fred, ale widząc rozwścieczoną minę blondynki natychmiast spoważniał. — To znaczy, oczywiście Lori, nigdy więcej o tym nie wspomnę, masz moje słowo... W każdym razie... Clara chyba już wiemy co dostaniesz od nas na Gwiazdkę, bo to się nie godzi, żebyś nie przeżyła traumy po znienawidzonej bajce Laurel.
— Mam się bać? — zapytała niepewnie brunetka, odgarniając włosy do tyłu.
— TAK?! — wykrzyknęła Laurel w tym samym momencie w którym bliźniacy odparli nie. Krukonka przewróciła oczami.
— Super. To pewnie przeczytam to latem, przynajmniej w domu mam do kogo pójść...
— Zawsze masz mnie — obruszyła się blondynka po czym dodała z diabolicznym uśmiechem. — No i jeszcze jest...
Nagle drzwi się rozsunęły i stanął w nich Cedrik. Laurel, pomimo błagających spojrzeń Clary zaczęła się śmiać.
— Wpadłem na coś zabawnego? — zapytał skonfundowany.
— Nie — odparł George mierząc go wzrokiem. Puchon jeszcze bardziej się speszył.
— Clari? Mogę cie porwać na sekundkę? — zapytał nieśmiało. Wspomniana dziewczynka pokiwała głową i wystrzeliła z przedziału tak szybko, jakby siedzenie ją paliło. Cedrik, nieco zaskoczony, zamknął za nią drzwi, będąc odprowadzonym przez krzyk Freda:
— Tylko ja oddaj!
Posłał jej pytający wzrok.
— Po prostu są sobą  powiedziała przepraszająco. — W każdym razie... Chciałeś coś?
— Tak. Chciałem zapytać... Co jest pomiędzy tobą a Daviesem?
Clara zamarła. W niemym szoku kilkakrotnie zamrugała.
— A o co ma być? — zapytała szczerze zdumiona. Mimo zdenerwowania Cedrik uśmiechnął się.
— Okay, to nie zabrzmiało dobrze. Chodzi mi o tę akcję tydzień temu... No nie wyglądała za dobrze...
Westchnęła.
— To kłopoty drużyny. Nie martw się o mnie — powiedziała, klepiąc go po ramieniu. Chłopak uśmiechnął się smutno.
— Clari... Prawie nazwał cię szlamą. I okraszał to takim lukrem, że Harrison nawet tego nie wyłapał. Ośmieszył cie prawie przy całym korytarzu. Serio, gdyby nie Wood, ode mnie dostałby w twarz. Dziwię się, że bliźniacy się powstrzymywali...
— Mieli i tak kiepską sytuacje. I wiedzieli, że tym razem muszą — dziewczynka natychmiast zaczęła bronić przyjaciół. Ten wzruszył ramionami.
— W każdym razie to nie jest nic. Patrick o tym wie?
— Um... nie? — odparła, przegarniając włosy do tyłu. — To już były praktycznie święta!  dodała naprędce, widząc jego sceptyczny wzrok. — Prefekci mają mnóstwo pracy nie chciałam mu dokładać! Poza tym pewnie od razu poszedłby do Harrisona! A wtedy... — ugryzła się w język. Za to Cedrik uniósł brew.
— A wtedy? — ciągnął.
Clara zacisnęła pięści. Nie może mu powiedzieć. Właściwie chyba nikt spoza drużyny Ravenclawu nie wiedział co się w niej dzieje. To była umowa pomiędzy nią, Harrisonem a Daviesem. I opierała się na zaufaniu, które i tak nadszarpnęła, uciekając w trakcie meczu do Lasu. Oraz na utrzymaniu ducha grupy, czy jakkolwiek jej kapitan by tego nie nazwał. Już i tak złamała obietnicę, mówiąc o tym Laurel! W każdym razie Cedrik nie mógł wiedzieć! Nawet bliźniakom nie powiedziała!
Z drugiej strony widziała, że to go gryzie. Również czuła, że chciałby pomóc. Poza tym już  tak wiele energii spędziła na tym, aby jakoś się wytłumaczyć Fredowi i Georgowi, że nie chciała jej z powrotem marnować. Westchnęła.
— Opowiem ci wszystko po pierwszym poświątecznym meczu, okay? — zapytała. — Przysięgam. Od początku do końca! — dodała, widząc jego z lekka urażoną minę. — Po prostu nie mogę o tym teraz  mówić. Proszę zrozum?
— Okay, okay. Spokojnie, jestem w stanie poczekać — odparł, lekko się uśmiechając. — Ale Clari... Uważaj na siebie. Ta relacja nie skończy się dobrze — to mówiąc przytulił ją mocno po czym skinął głową i oddalił się, zostawiając Clarę samą.
Ta na chwilę schowała twarz w dłoniach głęboko oddychając. Tak chyba będzie najlepiej, prawda? Nie okłamała go. Poza tym po meczu chyba już by mogła powiedzieć? Oderwała ręce od policzków, wzięła głęboki wdech i zamaszyście rozsunęła drzwi.
— No — zaczęła, lustrując przyjaciół. — To kto podsłuchiwał?
***

GUESS WHO'S BACK FROM THE WAR?! That's right bitches, it's me! Tak, w końcu wróciłam! Ktoś czekał? eee chyba nie XD W każdym razie liceum bardzo dużo czasu mi zabiera, ale może w wakacje coś nadrobię. Nie wiem jak to będzie w klasie maturalnej... Może zdołam napisać dwanaście rozdziałów w mniej niż trzy miesiące... No, ale ważne, że jestem, prawda?
Dedyk dla Idy, bo ja wiem,że ona zawsze czeka <3
Sonia <3
P.S. Ostatnio minęły drugie urodziny bloga XD ktoś liczył? :P

1 komentarz:

  1. Oczywiście, że czekałam :D
    Ogólnie zdecydowanie nie mogę się doczekać świąt, bo czuję, ze będą naprawdę fajne ❤️ Pierwsze zetknięcie się Lori z innym światem :D
    Ta rozmowa Cedrika z Clarą oczywiście cudowna <3

    OdpowiedzUsuń

theme by xvenom | sg