Bliźniacy zasugerowali, aby kufer zostawić w korytarzu, podczas gdy sami poprowadzili rodzinę do środka.
Clara nie mogła powstrzymać się przed porównywaniem Nory z innym magicznym domem, w którym była wcześniej, z Wawrzynami. Podczas gdy dom Laurel różnił się od zwyczajnych mugolskich posiadłości głównie obecnością skrzata domowego, domu Weasley’ów nie dało się pomylić z niczym innym. To po prostu musiał być dom czarodziejskiej rodziny.
Pierwszym, co zwróciło uwagę Clary, był zegar zawieszony na ścianie. Ze zdziwieniem zauważyła, że miał on aż dziewięć wskazówek: na każdej z nich widniało imię jednego z członków rodziny, a sama tarcza nie miała numerów, a jedynie napisy takie jak " w domu", "w pracy" czy "w szkole". Dziewczynie włosy zjeżyły się na karku, gdy w miejscu dwunastki zauważyła "w śmiertelnym niebezpieczeństwie". Przez chwilę zastanawiała się, czy gdy była z bliźniakami i centaurami w Zakazanym Lesie, wskazówki z ich zdjęciami zatrzymały się właśnie w tym miejscu. Miała szczerą nadzieję, że nie.
Obok zegara wisiało duże lustro, a pod nim stał kominek, którego gzyms był zawalony różnymi książkami. Clara zdążyła odczytać tylko kilka tytułów, zanim bliźniacy zaciągnęli ją do długiego stołu. Mimo to zorientowała się, że były to jakieś poradniki.
Przy stole czekała pani Weasley, którą Clara zdążyła już wcześniej poznać, oraz wysoki, szczupły mężczyzna w okularach z rogowymi oprawkami, przypominający jej Percy'ego. To musiał być pan Weasley. Pani Weasley uśmiechnęła się do niej ciepło.
— Witamy w Norze — powiedziała i uścisnęła ręce z mamą Clary.
— Bardzo nam miło państwa nareszcie poznać — odpowiedział tata dziewczyny, szarmancko ucałowując dłoń kobiety. Ścisnął rękę pana Weasley'a, mówiąc przy tym: — Brad. A to moja żona, Rose.
— Artur — odpowiedział tamten z uśmiechem. — Moja żona, Molly.
Clara i bliźniacy wymienili spojrzenia. Dziewczyna zwróciła uwagę, że pan Weasley chyba zamierzał coś jeszcze dodać, ale żona posłała mu znaczące spojrzenie. Także najwyraźniej ugryzł się w język i zapytał:
— Po długiej podróży musicie być bardzo głodni, prawda? Molly przygotowała coś zawczasu, ale...
— Trochę zgłodnieliśmy — odpowiedziała uprzejmie mama Clary, dyskretnie przyglądająca się pomieszczeniu. Chyba uznała, że wszystko z nim w porządku, skoro dodała: — Jeśli można w czymś pomóc to...
— Och, nie, nie! — zaoponowała natychmiast pani Weasley. — Wszystko już przygotowane, zostało tylko usiąść. Reszta dzieci już jest po śniadaniu, tylko najmłodsi jeszcze nie wstali...
— Ach tak? A w jakim są wieku? — zapytała z ciekawością kobieta, siadając przy stole. Tymczasem Clara dostrzegła, jak pan Weasley zerknął ostrożnie na żonę, a widząc, że zaczyna z pasją opowiadać o dzieciach, nachylił się w stronę pana Ponda.
— Więc czym państwo przyjechali?
— Samochodem — odparł lekko zdumiony ojciec Clary, również zajmując miejsce przy stole, a w ślad za nimi poszli bliźniacy oraz jego córka.
— O nie — mruknął George do przyjaciółki sponad swojego kubka. — Już po nim.
Clara uniosła na niego wzrok, odbierając od Freda talerz z kiełbaskami.
— Przecież wiesz, że tata ma obsesję na punkcie mugolskich rzeczy — wyszeptał Fred, uważnie przyglądając się rodzicom. — A skoro może pytać bez obaw przed odkryciem się, to...
— Może przynajmniej się zaprzyjaźnią — odparła równie cicho Clara i zerknęła w ich stronę.
Dorośli, pogrążeni w swoich rozmowach, wyglądali swobodnie, co ją ucieszyło. Obawy, jakie miała wcześniej, zupełnie się ulotniły. Mama trochę spuściła z tonu, a tata wydał się zrelaksowany. To dobrze, pomyślała i zaczęła spokojnie jeść śniadanie.
Jej talerz, zarówno jak i talerze bliźniaków, dość szybko opustoszały. Dorośli zdawali się jednak tego nie zauważyć. Dopiero Fred postanowił po pewnym czasie zwrócić na siebie uwagę ojca.
— Tato?
Mężczyzna zerknął na niego, a tata Clary przerwał na moment wywód o silnikach samochodowych.
— My już skończyliśmy, więc... Możemy pokazać Clarze jej pokój?
— A skończyliście odgnamianie ogrodu? — zapytała podejrzliwie pani Weasley. Mama Clary zmarszczyła brwi, tak samo zresztą jak i jej córka, za to chłopcy widocznie się zmieszali.
— Prawie? — odpowiedział nieśmiało George, pocierając sobie kark. Pani Weasley westchnęła.
— I widzisz, co ja się z nimi mam — powiedziała, zwracając się do pani Pond, która ze zrozumieniem pokiwała głową, zerkając z ukosa na Clarę. Ta nawet nie miała czasu żeby się obruszyć, gdyż pani Weasley ponownie odwróciła głowę w stronę swoich synów. — Dobrze. Zanieście jej kufer na górę, tylko nie obudźcie Ginny. A, i potem dokończcie, co zaczęliście!
— Dobrze, mamo! — odparli bliźniacy, szybko odsuwając krzesła od stołu. Clara ruszyła za nimi i ponownie wyszli na korytarz.
— Odgnamianie? — zapytała wesoło, nachylając się, żeby pomóc George'owi ze swoim kufrem, ale on odsunął jej dłonie.
— Tia. Tłumaczyliśmy ci przecież już w listach — opowiedział Fred, chwytając za drugą rączkę kufra. Wolną dłonią pokazał przyjaciółce, żeby za nimi szła. — Bierzesz gnomy i je wyrzucasz przez płot. W sumie, całkiem fajna zabawa.
Dziewczyna zaśmiała się, próbując sobie wyobrazić jak to by wyglądało. Po chwili jednak zatrzymała się na schodach. Zamrugała kilkakrotnie.
— Czy wyście rzucili we mnie gnomem?! — wykrzyknęła, zakładając ręce na piersi. Bliźniacy spojrzeli po sobie. Po ich minach widać było, że powstrzymują się od śmiechu.
— W ciebie? Absolutnie nie — odparł George, mozolnie idąc w górę schodów. — Poza tym, to nie nasza wina.
— Mhm, jasne — sarknęła.
— Och, nie bój się. Wiemy jak rzucać, we włosy by ci się nie wplątał — dodał Fred, zawadiacko do niej mrugając. Clara tylko przewróciła oczami.
Zatrzymali się na drugim piętrze, tuż przed drzwiami oznaczonymi tabliczką "Pokój Freda i George'a”. Clara już miała to skomentować, kiedy George dodał:
— Poza tym, lustro by ci pewnie powiedziało, gdybyś nie wyglądała dobrze.
— CO?! — wykrzyknęła zdziwiona, nieco chyba za głośno, sądząc po speszonych minach bliźniaków. Gdy miała już przeprosić i zapytać, o co tak się boją, usłyszała znajomy głos:
— Nie możecie ciszej? Ktoś tu próbuje... O, witaj, Claro.
Odwróciła się na pięcie. Za nią stał Percy Weasley, starszy brat bliźniaków, którego Clara zdążyła poznać w Hogwarcie. Chłopak nie wyglądał na zaspanego, raczej rozdrażnionego. Jego okulary były co prawda nieco przekrzywione, za to na jego piersi błyszczała odznaka prefekta.
— Hej, Percy — powiedziała nieśmiało. — Wybacz, nie chciałam być za głośna. Dotarły do ciebie moje gratulacje?
— Nic się nie stało. Dzieląc piętro z bliźniakami bywa tu głośniej... A, tak. Było mi bardzo miło, dziękuję. Czy moja odpowiedź do ciebie nie doszła? — zapytał chłopak, prostując się, tak, żeby odznaka była jeszcze bardziej widoczna. Clara miała przeczucie, że za jej plecami Fred i George przewrócili wymownie oczami.
— Nie wydaje mi się? — odpowiedziała niepewnie, odgarniając włosy na lewą stronę.
— Ach, Hermes zapewne jeszcze zapoznaje się z drogą do ciebie. Bardzo mi z tego powodu przykro. Chociaż to dziwne, bo od Olivera zdążył już wrócić, a list do ciebie wysłałem wraz z tym do niego — stwierdził dość rzeczowo Percy. — No nic, zapewne niedługo do ciebie dotrze.
Clara jedyne co mogła zrobić, to tylko się uśmiechnąć. W pokoju zapanowała niezręczna cisza, która po chwili przerwał Percy, odchrząkując.
— W każdym razie, miło cię znowu widzieć, Claro. Mam nadzieję, że Fred i George będą zachowywali się ciszej w twojej obecności.
Skinął na nią głową i cofnął się do swojego pokoju. Dopiero gdy zamknął drzwi, odwróciła się w stronę bliźniaków.
— A więc... Dzielicie piętro z Percy'm? — zapytała nieco ciszej, zaskoczona. Fred skinął głową i nacisnął na klamkę do swojego pokoju.
— Czasem jest zabawnie — mruknął, wpychając kufer do środka. Dziewczyna spojrzała przez ramię w dół schodów.
— A co z Morganą?
— Tata chyba w międzyczasie zawiesił ją przy Errolu — odparł niepewnie George. — Albo mama. Ktoś na pewno. No wchodź, zanim Percy znowu zacznie narzekać.
Uspokojona Clara dopiero wtedy weszła do środka.
Pierwszym, co w nią uderzyło, był ostry zapach prochu strzelniczego, roznoszący się po pomieszczeniu. Był tak intensywny, że zaczęła kichać. Widząc to, Fred podbiegł do okna i otworzył je na oścież, posyłając jej przepraszające spojrzenie.
— Wszyscy w domu już się przyzwyczaili — rzucił jeszcze, na co ona tylko uniosła kciuk w górę.
Podczas kiedy zapach ulatniał się, Clara rozejrzała się dookoła. Pokój bliźniaków był dość duży, z dwoma łóżkami stojącymi po przeciwnych stronach, oraz sporą szafą, znajdującą się na wprost drzwi. Przy łóżkach ustawiono dwa biurka, w tym momencie zawalone przedmiotami najróżniejszej maści.
Pokój ozdobiony był przez różne proporczyki w barwach Gryffindoru, jak również magiczne plakaty. Clara z zaskoczeniem zauważyła dużą tablicę korkową z przyczepionymi do niej kartkami. Zaciekawiona podeszła bliżej, ale drogę zastąpił jej George.
— Nie ma patrzenia! To jest wszystko opatentowane, w fazie testów i...
— Wybierz jedno — odparowała dziewczyna, siadając na łóżku.
— Oba — rzucił Fred z drugiego końca pokoju. Uśmiechnęła się.
— Czyli faktycznie zaczęliście coś robić z tym sklepem? — Fred wydał z siebie bardzo urażony dźwięk. Dramatycznie położył rękę na sercu.
— Śmiałaś w nas w ogóle wątpić?
— Nigdy.
— No i dobrze — odparł George, siadając obok Clary. — Dużo jeszcze pracy przed nami. Mamy dużo pomysłów, ale wiesz... Brakuje nam wiedzy...
— Czy to znaczy, że zaczęliście się uczyć?! — tym razem to Clara teatralnym gestem przyłożyła sobie dłoń do piersi. — Nie mówcie, że odrobiliście wszystkie prace domowe na wakacje, bo nie uwierzę!
— Tylko te z transmutacji, eliksirów i zaklęć. Nie jesteśmy tobą — odparł wesoło George. Dziewczyna jęknęła w duchu na wspomnienie swojej niedokończonej jeszcze pracy z historii. — Są ciekawsze rzeczy. Poza tym, może nowe lekcje jakoś nam pomogą.
— A co w końcu wybraliście? — zapytała zaciekawiona Clara, debatując w duchu, czy powinna zapytać, dlaczego są w ich pokoju, a nie u ich siostry.
— Wróżbiarstwo — odpowiedział George, szczerząc zęby. Widząc zdumione spojrzenie dziewczyny, dodał: — Może być zabawnie.
— Ta, podobno Trelawney jest szurnięta — rzucił Fred.
— Wcale nie jest!
— Mówisz tak, bo ją widziałaś parę razy i gadała z sensem. Patrick mówi co innego!
— Rani jest po mojej stronie i...
— W każdym razie — przerwał sprzeczkę George. — Stwierdziliśmy, że runy też mogą być okay, wiesz, może dla zakodowania receptur...
— Ty tak stwierdziłeś. Ja idę na mugoloznastwo, podobno te wasze wynalazki są naprawdę ciekawe, można się nimi zainspirować — mruknął Fred ze swojego łóżka. Clara uniosła brwi.
— Mugoloznastwo? Runy? Wow — widząc urażone spojrzenia chłopaków, natychmiast się zreflektowała. — Nie chodzi mi o to, że jesteście na nie za głupi czy coś. Po prostu nie spodziewałam się tego i tyle.
Przez chwilę jeszcze mierzyli ją wzrokiem. W końcu chyba uznali, że jej wierzą, ponieważ George kontynuował:
— No... I... Jak wiesz... Oboje wybraliśmy opiekę nad magicznymi stworzeniami.
— Tak... — mruknęła cicho Clara, wbijając wzrok w swoje kolana. W pokoju zapanowała cisza.
Od kilku dni zastanawiała się, po co właściwie zdecydowali się na ten przedmiot. Ona, bliźniacy i Laurel dość mocno przeżyli przygodę w Zakazanym Lesie i obiecali sobie nigdy tam nie wracać. Mimo to ustalili między sobą, że akurat opiekę wezmą wszyscy razem. Sama nie była w stanie powiedzieć dlaczego. Fred chyba pomyślał to samo, bo powiedział:
— Po co my w ogóle to wybraliśmy? Nie dość nam było wycieczek do Lasu?
— Może nie będziemy musieli? — zapytała z fałszywą nadzieją Clara, jednak spojrzenia przyjaciół sprawiły, że natychmiast przestała udawać. Westchnęła, ale spróbowała jeszcze raz. — Profesor Kettleburn przecież zna się na rzeczy...
— Podobno dwa lata temu uciekła mu chimera i latała po Lesie. Percy nam opowiadał. Charlie też. I Bill. Nie raz — odparł smutno George, kładąc się na łóżku i wbijając wzrok w sufit.
— Damy sobie radę — powiedziała bez przekonania Clara. Wszyscy westchnęli. — Wasi rodzice wiedzą? — zapytała po krótkiej chwili ciszy. Fred wzruszył ramionami.
— Tyle co twoi — odparł, zaplatając sobie dłonie na karku. — Mama próbowała z nas coś więcej wyciągnąć, ale się nie daliśmy.
— A co z Laurel? — zapytał ze swojego miejsca George, zerkając na Clarę. Wbiła wzrok w podłogę.
— Podobnie — odparła, krzywiąc się na wspomnienie ostatniego listu od przyjaciółki. — Mówiła, że rodzice byli tak wściekli, że...
— Na nią? — poderwał się natychmiast Fred.
— Trochę — przyznała smutno. — Ale podobno bardziej na was, a już przede wszystkim na dyrektora. Pisała, że myśleli o pozwie, ale chyba odwiodła ich od tego. Czekajcie... — wymamrotała i doskoczyła szybko do swojego kufra. Ignorując zaskoczone spojrzenia bliźniaków, chwilkę w nim grzebała, by w końcu wyciągnąć list od przyjaciółki.
— Ty jesteś pewna, że możesz nam go przeczytać? — zapytał George, wyraźnie zdziwiony. Uśmiechnęła się pod nosem.
— Tak, nie przejmuj się — mruknęła i zaczęła na spokojnie czytać.
Clar,
błagam, powiedz mi, że nie jestem w tym sama. Dwa tygodnie od powrotu do domu i moi rodzice zachowują się... Dziwnie. Z tego co wiem, dostali od Dumbledore'a ten sam list, co Twoi rodzice. I nie powiem, spodziewałam się reprymendy. Dostałam trochę burę za to, że nikogo nie powiadomiliśmy, ale wiesz co? Tata wydawał się być bardziej wściekły na dyrektora. Mówił coś, że to skandal, że nikt nas nie przypilnował a mama nawet myślała, czy nie napisać do Twoich rodziców by się upewnić, że są o wszystkim poinformowani. Nie wiem co się stało. Zaczynam wierzyć, że ktoś podmienił mi rodziców.
Możesz się dziwić, ale serio. Coś tu jest nie tak. Nie widziałaś tego, ale jak mnie odebrali z peronu, oboje byli... Bardziej wylewni? Jakby się faktycznie o mnie bali. Nie wiem, co z tym zrobić. Pytałam Szeptucha, ale on stwierdził, że zwyczajnie byli mocno poruszeni?
Na tyle, że... Wyobraź sobie, jedziemy na wakacje. Razem. Pierwszy raz od kilku lat. Do Walii. I serio, bardzo się cieszę, ale... Jakoś to dziwne.
Powiedz mi, że u Ciebie też się dzieje coś dziwnego, bo czuję, że wariuję. I pozdrów ode mnie bliźniaków!
Laurel
— Na wakacje? — powtórzył Fred. Clara zacisnęła usta.
— O tym samym pomyślałam.
Zdążyła już poznać rodziców przyjaciółki i jakoś... Trudno było jej uwierzyć w tę nagłą zmianę. Fakt, mogli się zmartwić o Laurel, ale aż tak? Jeszcze w zeszłym roku zachowywali się, jakby nie chcieli mieć z córką nic wspólnego! A tu nagle pozew, martwienie się, wakacje? Skoro sama Clara była podejrzliwa, to jaki mętlik musiała mieć w głowie Laurel!
— Na początku myślałam, że chcą uśpić jej czujność, czy coś — przyznała się. Fred zmarszczył brwi, za to siedzący obok niej George pokiwał w zamyśleniu głową.
— Z tego, jak o nich mówi, to byłoby możliwe.
— Tylko że wiecie, potem wysłała mi jeszcze parę listów i na razie... Wszystko jest w porządku? A przynajmniej na takie wygląda? Mówiła, że coś zwiedzają, że chodzą na plażę i że prawie wcale jej nie pytali co się stało. Jakby... Kompletnie inna rodzina!
— Może te centaury się przynajmniej do czegoś w końcu nam przydały — wymamrotał Fred. Kącik ust Clary powędrował do góry. Chciałaby w to uwierzyć.
Ponownie zapanowała cisza. Dziewczyna przygryzła wargę, bawiąc się włosami.
— Czy wy... — urwała, zaraz karcąc siebie w myślach. Przecież oni to zrozumieją! — Czy wy też boicie się teraz lasów? Jakichkolwiek? Nawet tego wokół waszego domu?
— Trochę — przyznał George. — Ale w sumie, nie ma się czemu dziwić. Wszyscy mamy złe wspomnienia.
— Ta. Laurel też o tym wspominała — przyznała Clara.
Wzdrygnęła się na samo wspomnienie jazdy do bliźniaków.
— Rozmawiałam z Patrickiem — dodała po chwili.
W pokoju dało się wyczuć nagłe napięcie. Patrick Adair, starszy od nich przyjaciel, został porwany przez centaury pod koniec roku. To właśnie przez niego postanowili nie czekać na nauczycieli i iść do Zakazanego Lasu sami. Oczywiście, wszystko skończyło się dobrze, ale teraz ciężko im było wrócić do normalności.
— Co u niego?
— Podobno okay. Postawił nam wszystkim diagnozę, że może idziemy na opiekę, bo podświadome chcemy się nauczyć obrony przed większymi niebezpieczeństwami niż centaury. Choć może to była Fiona?
— To jest jakieś wytłumaczenie — mruknął Fred, nadal patrząc w sufit. Clara mimowolnie się uśmiechnęła.
— Laurel też tak twierdzi.
— Skoro Laurel tak twierdzi, to musimy się z nią zgodzić — dodał wesoło George, próbując poprawić nieco atmosferę w pokoju. Wszyscy zaśmiali się krótko, ale w powietrzu został jeszcze jeden ważny temat. George podniósł się by spojrzeć w Clarze w oczy.
— A Davies?
— Nie odzywał się.
Roger Davies, rezerwowy w drużynie Ravenclawu, do której należała także Clara, uprzykrzał jej życie przez większość roku szkolnego. Pod koniec roku jednak wszystko i tak się wydało, a Davies i Clara osiągnęli impas.
— To chyba dobrze, prawda?
— Tak — powiedziała, po czym lekko się uśmiechnęła. — Cedrik też o to ostatnio pytał.
— W takim wypadku jesteś w najlepszych rękach — powiedział wesoło Fred, przysiadając na łóżku wraz z nimi. — A teraz skończmy z tymi smutami. Jeszcze mamy wakacje! Cieszmy się nimi, póki możemy! — wykrzyknął, nagle wstając.
— Dokładnie! — zawtórował bratu George, również się podnosząc. — Trzeba jakoś się zabawić!
— Mówisz moim językiem, bracie. Wracamy do odgnomania?
— Wracamy!
— Kto ostatni na dole, ten gumochłon! — wykrzyknął Fred, puszczając się biegiem w stronę wyjścia. George pognał za nim.
— Hej! Zaczekajcie! — zawołała Clara i ze śmiechem pobiegła za nimi.
Tak. To powinien być spokojny rok.
Dzień dobry, JESZCZE JEST 19.10! Wyrobiłam się!
W każdym razie... Tak jak mówiłam, ten rozdział, to też jeszcze trochę ekspozycja, ALE OBIECUJĘ, KOLEJNY JUŻ NIĄ NIE BĘDZIE!
W ogóle, studenckie życie powoli na mnie oddziaływuje, heh, więc może będą kiedyś obsuwy, ALE TO JESZCZE NIE TEN DZIEŃ.
I na koniec muszę się Wam pochwalić: we wtorek miałam urodziny, a dziś moi przyjaciele sprezentowali mi... Nagrany przez nich audiobook 25 rozdziału księgi drugiej. Publiczne tutaj chciałabym im szczerze podziękować. Nie wiem czym sobie na Was zasłużyłam, ale jesteście najwspanialszymi ludźmi na świecie. Dziękuję ❤️
NOWY ROZDZIAŁ 9.11
Sonia
O kurczę, to o której oni wyjechali, że dotarli na miejsce, kiedy część familii jeszcze spała?
OdpowiedzUsuńPodobał mi się ten dialog o wydarzeniach z poprzedniego roku - bardzo mi go brakowało wcześniej, fajnie więc, że się pojawił.
Btw, nigdy nie rozumiałam zadań domowych na wakacje. Domyślam się, że w Anglii tak to wygląda, ale w moim odczuciu lato powinno być na oczyszczenie głowy, czy coś.
Czekam na następny :)
Widzę, że młode pokolenie Weasleyów to sianko w wakacje do południa :P Standardzik. Ogólnie podoba mi się takie głębsze wejście w wydarzenia z zeszłego roku w bardziej psychologicznym aspekcie. Z chęcią ogólnie przeczytam historię wakacji w Norze (jest takie słowo, autokorekto, nie, nie chodzi mi o bór, jestem pewna), bo zdecydowanie będą dla Clary niezapomniane i zapewne wybuchowe, biorąc pod uwagę Z KIM je spędza xdd
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! NMBZT
spanko* xDDDD
Usuń