- Och na miłość boską! Nie wzdychaj tak, bo się zapowietrzysz! - rzuciła rozeźlona Clara, zatrzaskując z hukiem książkę.
Ona i Laurel siedziały w bibliotece, wyjątkowo samotnie. Fiona i Patrick ostatnio byli zajęci przygotowywaniem zamku na zbliżające się wielkimi krokami święta Bożego Narodzenia. Wielokrotnie słyszały ich narzekania, jak bardzo muszą się męczyć z zakładaniem łańcuchów, bombek czy innych podobnych rzeczy, kiedy Irytkowi akurat zbiera się na psoty i skrupulatnie im w tym przeszkadza.
Laurel ponownie westchnęła, opierając głowę na ręce i wpatrując z rozmarzeniem w dal. Clara wywróciła oczami.
- Laurel, naprawdę, jeśli zamierzasz tak siedzieć cały dzień, dysząc mi nad głową...
- Co? - zapytała nieprzytomnie blondynka, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciółkę. Brunetka uderzyła się ręką w czoło.
- Siedzisz już chyba dziesiątą minutę, wzdychając do tej ściany. O co chodzi? - zapytała, patrząc na przyjaciółkę z troską. Ta złożyła ręce na stole, uderzając w nie czołem.
- Nie wiem - mruknęła. - Jakoś tak... nie mam pojęcia.
Jedenastolatka obrzuciła ją uważnym spojrzeniem. Od meczu quiddticha Laurel nie była sobą. Potrafiła w trakcie lekcji zapomnieć o bożym świecie, wpatrując się tępo w dal. Coraz mniej kontaktowała, wydawała się nieobecna. Clara miała swoje podejrzenia co do przyczyny tej sytuacji, ale jakoś nie mogła się zdobyć na rozmowę o TYM z przyjaciółką. Aż do teraz.
- Chodzi o tego trzecioklasistę? Jak on miał... Desk? Tree?
- Wood - mruknęła sponad założonych rąk Laurel. - Oliver Wood.
- Czyli zdradził ci już swoje imię? - zapytała przekornie Clara, uśmiechając się do niej. Dziewczynka jęknęła. Brunetka wywróciła oczami tak, aby przyjaciółka tego nie zobaczyła.
Pani Pomfrey, szkolna pielęgniarka, w mgnieniu oka wygoiła jej rozcięcie i obtłuczoną nogę. Jednak zostali tam tak długo, że nawet Patrick z Fioną zdążyli przyjść do skrzydła. Clara miała wrażenie, że gdyby nie piętnastolatka brunet wcale bym tam się nie pojawił. Ucieszona odkryła, że chłopak znów zachowywał się normalnie - ciepły, uśmiechnięty przyjaciel, a nie zimny, brutalny, nieznajomy człowiek.
Kiedy zobaczył Laurel spojrzał na nią przepraszająco. Blondynka tylko pokiwała głowa, uśmiechając się na znak, że nie ma mu tego za złe. Poza tym nadal niewiadomo było, czy to prefekt ją uderzył czy Derrik. Ze skrzydła szpitalnego wyszli naprawdę późno. Pierwsi, o dziwo wyszli właśnie Laurel i Wood, którzy nie zamienili ze sobą słowa od czasu przeniesienia dziewczynki do skrzydła szpitalnego.
- To wcale nie jest tak. To tylko znajomy, przecież jak raz mi pomógł nie oznacza, że będzie mnie ratował i opiekował się mną przez całe życie. Pewnie częściej niż na korytarzach nie będę go spotykała... A nawet jeśli to pewnie oprócz "cześć", nic innego sobie nie powiemy...
- Och na gacie Merlina - jęknęła brunetka, przysuwając swoje krzesło bliżej przyjaciółki. - Tylko mi nie mów, że...
- Nie! To nie tak! - zaoponowała od razu Laurel, ponownie chowając twarz w dłoniach. Clara zauważyła, że blondynce zaczynają się trząść ramiona. - Chociaż w sumie... nie... tak... Och, Merlinie, jakie to frustrujące! I nie mogę się jeszcze przez to uczyć! Snape mnie zabije, jeśli nie oddam mu tego eseju na wtorek, a mamy sobotę!
- Dobrze, już spokojnie, Lori. Jestem pewna, że gdy Patrick i Fiona skończą ozdabiać zamek na pewno nam pomogą... Nie ma się czym martwić... - powiedziała spokojnie brunetka, delikatnie klepiąc blondynkę po ramieniu. Ta ponownie westchnęła, jednak gdy otwierała usta aby odpowiedzieć, coś wybuchło.
Obie natychmiast wyleciały z biblioteki, w pośpiechu zbierając swoje rzeczy. Nie musiały iść daleko, aby przekonać się, co się stało. Cały korytarz był pokryty tłustym łojem. Obie zmarszczyły nosy, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.
- Fred i George - powiedziały równocześnie.
- Ktoś wzywał? - usłyszały znajomy głos tuż za sobą.
Równocześnie odwróciły się tylko po to, aby zobaczyć obu bliźniaków, szczerzących w ich kierunku zęby. Obie wywróciły oczami.
- Musieliście? Nie mogliście się powstrzymać? - rzuciła od razu Laurel, podchodząc w ich stronę z groźną miną. - Zdajecie sobie sprawę ile czasu zajmie usunięcie tego bałaganu? Ile Patrick i Fiona będą musieli siedzieć, aby ponownie ten korytarz jako tako wyglądał?
- Spokojnie, Lauruś. Specjalnie z myślą o nich użyliśmy takiego rodzaju, który będzie łatwo schodził... - odparł spokojnie Fred, odklejając się od ściany, o którą się opierał, stając na wprost dziewczynki. Blondynka spojrzała na niego ze złością.
- To nie ważne! Po co wam to? - wykrzyknęła, pukając palcem w jego pierś. Może i wyglądałoby to groźnie, gdyby nie znacząca różnica we wzroście. Laurel sięgała mu bowiem czubkiem głowy do torsu.
- Można by rzec, że trochę nam się nudzi - odparł Fred, uśmiechając się leniwie.
- To lekcje odróbcie! - piekliła się nadal Laurel. Obaj chłopcy wymienili rozbawione spojrzenia.
- Lauruś... Ty się dobrze czujesz? Spójrz do kogo to mówisz. Poza tym wiesz jak to jest. Niepodłożona łajnobomba raz do roku sama wybucha - powiedział George, podchodząc do brata. Clara wywróciła oczami i już miała zamiar coś odpowiedzieć, kiedy za ich plecami rozległo się głośne miauczenie.
W ich stronę, z dumnie podniesionym ogonem, zmierzała Pani Norris. Patrzyła się żółtymi oczami prosto na bliźniaków. Uśmiechy obu chłopców natychmiast zbladły.
- Czy tu jest obraz Borysa Szalonego? - zapytał z nadzieją Fred. Obie dziewczynki pokręciły głowami.
- Jest profesora Fronsaca, ale nie sądzę, abyście zdążyli do niego dobiec - odparła blondynka, spoglądając spokojnie w dal korytarza. Zza zakrętu dochodziło ich głośne sapanie. - A Filch coraz bliżej - zanuciła pod nosem. Chłopcy wymielili zaniepokojone spojrzenia.
- No cóż w takim wypadku trzeba być mężczyzną i zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów - powiedział George, obserwując zakręt korytarza. - Ale wam dziewczyny, radziłbym się stąd leviosować. Filch przy rozdawaniu szlabanów raczej nie patrzy, kto jest zamieszany w przestępstwo, tylko kto stoi obok - dodał, gdy sapanie i ciche przekleństwa coraz bardziej się do niech zbliżały. Laurel wywróciła oczami.
- Sami sobie na to zapracowaliście - powiedziała, idąc w stronę obrazu. - Idziesz, Clar?
- Tak, już, moment - odparła brunetka, mierząc wzrokiem obu chłopaków.
- Uch, powiało chłodem - mruknął Fred, mierzwiąc sobie włosy z tyłu głowy. - Kto by pomyślał, że w metrze trzydzieści wzrostu mieści się tyle złości... - Clara wywróciła oczami, ale po chwili spoważniała.
- Poradzicie sobie z nim, prawda? - zapytała cicho.
- Nie takich w życiu woźnych się spotykało - odparł jej spokojnie Fred, oglądając się przez ramię. - Najwyżej dostanie łajnobombą już o innym poziomie zmywalności - dodał, uśmiechając się przebiegle.
- Jak tam uważacie. Ale jak już was wypuści, to przyjdźcie do nas, będziemy czekały przy Czarnym Jeziorze - powiedziała dziewczynka, po czym odwróciła się i pobiegła za Laurel.
***
- Co ciebie ugryzło? - zapytała blondynkę Clara. Ta wzruszyła ramionami, siadając pod wiązem, wpatrując się w stalową taflę jeziora. - Zazwyczaj nie szkodzą ci ich wybryki...
- Nie wiem! - wykrzyknęła Laurel, nadal wpatrując się w wodę. - Nie mam pojęcia! A nie lubię czegoś nie wiedzieć!
- Dobra, nie ma powodu, aby na mnie się jeszcze wyżywać - odparła nieco urażona brunetka, drżąc lekko. Co ją podkusiło aby w drugim tygodniu grudnia wyjść na dwór? Zamarzną nim bliźniacy do nich przyjdą. Ale przynajmniej będzie miała czas na rozmowę z Laurel... O ile do niej dojdzie.
- Przepraszam - westchnęła blondynka, unosząc się lekko na łokciach. - Naprawdę nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Może i stresuję się nieco ocenami, ale w sumie... ech... sama nie wiem... Wiesz, pierwszy raz tak mam, że nie mam pojęcia co się dzieje w mojej głowie. Raz, że oceny, dwa, że Oliver, trzy, że... - tu jedenastolatka urwała, przykrywając sobie usta dłoń. - No, dwie rzeczy nie dają mi spokoju.
Clara przykucnęła przy przyjaciółce, klepiąc ją lekko po plecach.
- Ale przecież wiesz, że zawsze masz nas do pomocy. Jeśli sobie nie radzisz z nauką, Fiona i Pat zawsze są gotowi nam pomóc, tak? A jeśli chodzi o Wooda… Pewnie ci przejdzie, zobaczysz, pojedziesz na Boże Narodzenie i o nim zapomnisz.
- A co jeśli nie? - zapytała blondynka, ukrywając twarz w dłoniach. - Nie chcę skończyć jak Pat!
- Daj spokój, może im jeszcze wyjdzie... - mruknęła Clara, choć w sumie sama prawie w to nie wierzyła. Patrząc na zachowanie Fiony i Irlandczyka do czegoś takiego jak związek mogło nie dojść. Clara często myślała, że gdyby była Fioną, nie zauważyłaby tej miłości prefekta do niej, mimo, że dla wszystkich innych to było oczywiste. Nawet ona w lot się połapała o co z nimi chodzi. - No bo wiesz... Może w końcu Nona się ogarnie a jeśli nie... To myślę, że umiejętności Freda i George'a w końcu przydadzą się na coś użytecznego.
- W sumie dobry plan - stwierdziła Laurel i coś na kształt uśmiechu pojawiło się na jej twarzy. - Właśnie, mówiąc o miłościach... A jak z tobą i Cedrikiem?
- Co? Co? CO?! - wykrzyknęła zaskoczona Clara, potykając się o własne stopy i uderzając głową w drzewo. - Skąd ten pomysł w ogóle?
- Między innymi z powodu twoich reakcji na każdą wzmiankę o nim - odparła spokojnie blondynka. - Daj spokój, przecież to widzi chyba każdy! Jak myślisz, czemu Pat tak na niego reaguje?
- Jakoś nigdy się nad tym tak nie zastanawiałam... - odparła cicho brunetka, odgarniając włosy do tyłu i uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Laurel nic nie powiedziała, uśmiechając się do siebie.
Wkrótce usłyszały czyjeś szybkie kroki na skrzypiącym śniegu. Obie odwróciły głowy, zauważając jak bliźniacy biegną w ich kierunku. Uwadze brunetki nie umknęło, że Fred trzymał coś w zaciśniętej ręce.
- No! Wreszcie jesteście! - powitała ich brunetka, podnosząc się. - Co tak długo?
- Wiecie jaki jest nasz ukochany woźny, tak? - odparł George. Obie dziewczyny wywróciły oczami. - Zaciągnął nas oczywiście do tego swojego, pożal się Merlinie, pokoiku zaraz nam zaczął grozić szlabanem...
- ...wypatroszeniem...
- Czyli tym co zwykle - mruknęła Laurel, zakładając ręce na piersi.
- Tak, dokładnie, Lauruś, tym co zwykle... I różdżka mu w oko... W każdym razie przypadkiem zauważyliśmy w jego kartotece szufladkę z napisem SKONFISKOWANE I BARDZO NIEBEZPIECZNE.
- I oczywiście, musieliście ją sprawdzić, tak? - zapytała Clara, przyjmując taką samą postawę jak jej przyjaciółka. - A co jeśli tam faktycznie byłyby jakieś niebezpieczne rzeczy?
- Och daj spokój, najwyżej zaatakowałby nas gryzący dysk... Który de facto Patrick ostatnio komuś skonfiskował, więc najwyżej oddalibyśmy tej osobie przysługę... W każdym razie, ja rzuciłem kolejną łajnobombę, aby odwrócić jego uwagę...
-... bo nie dało się łagodniej...
- ...a Fred wyciągnął szufladę i wyjął... TO.
W tym momencie chłopak wyciągnął przed siebie rękę, ukazując... zwykły kawałek pergaminu.
- Żartujecie - mruknęła brunetka, biorąc papier do ręki. - To niby ma być bardzo niebezpieczne? Filch musi być głupszy od trolla, aby tak to sklasyfikować...
- Powiedz mi coś, czego nie wiem... - odparł cicho Fred. - W każdym razie, interesujące prawda?
- To wcale nie musi być zwykła kartka papieru... Może coś w sobie skrywać... Czytałam ostatnio w bibliotece o różnych sposobach chowania nieprzyjemnych listów... Można je zakląć, można bawić się w mugolskie sposoby... - zaczęła Laurel, odbierając od Clary papier. -Będziemy musieli...
- O nie, nie, nie, nawet mi nie wspominaj o pójściu do biblioteki! - przerwał jej od razu George. Widząc jednak wściekły wzrok blondynki, uniósł ręce w geście obrony. - Ale jeśli baaardzo chcesz, to można to zrobić... PO świętach.
- Można by się też podpytać Patricka i Fiony - dodała Clara. - Poza tym wy zawsze możecie zapytać się rodziców, ja zapytam swoich o mugolskie sposoby... i zawsze było jakieś zaklęcie, ostatnio Fiona mi o nim wspominała, tylko teraz go nie pamiętam...
- Wow, Arie, bez takich mi tu - zaoponował George. - Włącza ci się znowu tryb nauczyciela... Ty uważaj, bo jeszcze zdążysz nam zadać jakąś pracę domową...
- W sumie dobry pomysł. Może i wam zadam... - zaczęła dziewczynka, ale widząc przerażone miny bliźniaków, dodała. - Dobra, jak nie to nie... W każdym razie po Bożym Narodzeniu robimy sobie wielki wieczór odkrywania tajemnicy tego pergaminu... Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie...
***
No siemanko... Jak zapewne zauważyliście mam nowy szablon yaay! Powód zmiany? Postaci które były na poprzednim szablonie w ogóle nie pokrywały się z tymi, które są w zakładce "Bohaterowie", także trzeba było zmienić, nie ma że boli... A Wika była na tyle uprzejma że zrobiła mi go od razu i już następnego dnia po zamówieniu mogłam go tu wstawić ^^ Ten rozdział wyżej może i do najlepszych nie należy, tak samo jak i następny, ale z tego co patrzyłam dalej w moich planach, ma być lepiej, więc... Czekajcie a otrzymacie ^^ No i ja zapraszam do komentowania, bo to bardzo pomaga, szczególnie wykazy błędów E.M.S, które na przyszłość mi się bardzo przydają, bo dzięki temu może wreszcie ogarnę te moje przecinki...
Także ja życzę miłego tygodnia <3 Dedyk dla Idy, za ta niszczące psychikę shipy, na które ostatnio obie trafiamy... i za to, ze w końcu ruszyła pupkę i wstawiła ten prolog o który ją męczę od... dawna? XD Link do jej bloga po lewej stronie <3
Sonia
Także ja życzę miłego tygodnia <3 Dedyk dla Idy, za ta niszczące psychikę shipy, na które ostatnio obie trafiamy... i za to, ze w końcu ruszyła pupkę i wstawiła ten prolog o który ją męczę od... dawna? XD Link do jej bloga po lewej stronie <3
Sonia
Zacznę od dedykacji. Dla jakiej Igi? xDDD Byłam pewna, że dedyk leci dla mnie :P
OdpowiedzUsuńPrzy rozmowie o miłości Patrika i Fiony pojawiło się jakieś dziwne imię xD
"Może w końcu Nona się ogarnie a jeśli nie..." - o, dokładnie o to mi chodziło xD
"- Wow, Arei, bez takich mi tu - zaoponował George." - tutaj też nie jestem pewna do kogo nasz cudowny George się zwraca :P
Fajny rozdzialik, dużo o uczuciach, ale, kiedy ja już wiem, jak to się potoczy *ryczy*.
:____________________:
Jak żyć?
Zastanawiałaś się może nad shipem Patrick x Derrik? Znając życie, skoro istnieje Drarry, Snarry i inne z dupy wzięte i idiotyczne parringi (serio, to jest zryte), to zapewne mógłby być też PatxDerrik xD No bo oni się tak nienawidzą... a przecież każdy wie, że jak połączy się dwie najbardziej nienawidzące się postacie w serii, to wyjdzie OTP xD
Dobra, nie truję xD
Czekam na następny ^^
Boze drogi, nie zauważyłam tej "Igi" XD Już poprawiam XD Nona i ARIE (bo znowu się kopsłam w literówkach) to zdrobnienia :P I cicho! Nie wiesz! ja wcale z tb na fb nie konsultuję fabuły! tak samo jak ty ze mną tez nie, ja nwm o co ci chodzi...
UsuńI co wy macie z Poe z tym shipem Patrick i Derrik? XD Jak Boga kocham, pewnego dnia albo napisze o tym one shot albo to wplotę w fabułę... jako friendzone XD
Ło matko! Ile mnie tu nie było... sorry. Mam nadzieję że wybaczysz? Tak? Oby xd. Ten szablon jest ładniejszy. O wiele. Dla mnie. I jakoś tak wygodniej się czy a z tą szerszt kolumną. Nwm. Ced <3 Fred jesteś ładniejszy od gorge'a! Ja może, podkeeslam może wpadne za nexta. A teraz lecę nadrabiać :)
OdpowiedzUsuńOlga Diggory
Pa
Hm, fajny kawałek papieru.
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć... jak widać trafiłam tu. Szablon ladny, tamten pociag na poprzefnim przypominał mi trochę czerwony pasek na świadectwie :p
Mój komentarz nie będzie obszerny...
Cóż, do... następnego! ;*
Z tego co zauwazylam to brakuje Ci tylko kilka przecinków, głównie przed imiesłowami.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że nie opisałaś sytuacji kradzieży Mapy Huncwotów. Fajnie byłoby poczytać o tym, jak chłopcy ją kradną.
Bardzo dobrze oddałaś hmm... psychikę (?) Bohaterów. Chodzi o to, że pokazałaś "wielkie" problemy jedenastolatki.
Kurde bele, problemy jedenastolatek, aż się człowiek wzrusza... Generalnie dzieciaki w opowiadaniach mnie wkurzają, ale twoi bohaterowie jakoś nie, więc plus dla autorki :v Idę dalej, gotowa na poznanie tajemnicy pergaminu.
OdpowiedzUsuń