Boże Narodzenie zbliżało się coraz większymi krokami. Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej, a śniegowa kołderka okrywająca zamek i jego błonia stawała się grubsza. Po tafli Czarnego Jeziora można było się ślizgać, bez strachu, że lód się załamie. W pokoju wspólnym Ravenclawu i w Wielkiej Sali huczał w kominkach ogień, ale na korytarzach i w salach panował przeraźliwy ziąb. Najgorzej było na eliksirach, ponieważ lekcje odbywały się w podziemiach zamku. Wtedy ich oddechy zmieniały się w obłoczki zimnej pary; aby się ogrzać, trzymali się jak najbliżej gorących kociołków.
Mimo panującego wszędzie mrozu były również czynniki pozytywne. Cała szkoła uznała, że sezon na "przytul, bo jest mi zimno" został oficjalnie otwarty. I tak na korytarzach można było coraz częściej spotkać Fionę i Patrikca, Laurel, Clarę i Feda z Georgem przytulających się do siebie. Choć czasem widziało się również brunetkę z Cedrikiem.
Wkrótce profesor McGonagall obeszła wszystkie domy z listą osób, które chciały, bądź nawet musiały, zostać w Hogwarcie na święta. Żadna z dziewczynek się nie wpisała; obie bowiem miały zamiar wrócić do domów, a już szczególnie Clara, która pomimo wspaniałości zamku tęskniła nieco za domem.
W przeddzień wyjazdu do domów zeszła wraz z przyjaciółką do Wielkiej Sali na kolację. Gdy zobaczyły jej wystrój, aż je zatkało. Festony ostokrzewu i jemioły wisiały na wszystkich ścianach, a wokół stało ze dwanaście pięknych jodeł, każda inaczej ozdobiona. Obie z zachwytem rozglądały się po sali, z oczami większymi niż spodki.
- To wygląda cudownie! - powiedziała Clara uśmiechając się do Patricka. Chłopak pokiwał głową.
- A i owszem. Mimo, że wystrój na Boże narodzenie niemal co roku jest taki sam, to nadal zachwyca...
- Fia? - zwróciła się do siedzącej na przeciwko dziewczyny Laurel. Ta uniosła wzrok sponad swojego talerza, przyglądając się blondynce z zaciekawieniem. - Pamiętasz może jak wspominałaś Clarze o zaklęciu ujawniającym?
- Tak, a co? - zapytała piętnastolatka, przyglądając się z uwagą dziewczynce. Ta lekko przygryzła wargę.
- Zadanie dodatkowe dla Flitwicka - skłamała. - A poza tym jakoś ostatnio zainteresowały nas sposoby ujawniania atramentu...
- No to zaklęciem o którym wspominałam jest Aperacjum. Ujawnia niewidzialny atrament. Innym sposobem może być Zaklęcie Odkrywające Scarpina, Chyba, że wolicie się nie bawić w czary, w co wątpię... na Pokątnej jest do kupienia ujawniacz, coś, co wygląda jak czerwona gumka do ścierania. Hm... wydaje mi się, że to wszystko...
- A jak działa to Zaklęcie Odkrywające Scarpina? - zapytała zaciekawiona Clara, pochylając się lekko do przodu. Fiona uśmiechnęła się.
- Ach wy i wasz otwarty umysł... nigdy się nie zmieniajcie... - powiedziała cicho, przegarniając włosy na prawe ramie. - Zakręcie Odkrywające Scarpina polega na ujawnieniu nie tylko niewidzialnego atramentu. Słyszałam, że w szóstej klasie trzeba go będzie użyć na kociołku, aby odkryć, jakie ingrediencje zostały wykorzystane do stworzenia eliksiru...
- Brzmi interesująco - powiedziała spokojnie Laurel, patrząc porozumiewawczo na Clarę. Obie uśmiechnęły się do siebie.
***
Następnego dnia wracała pociągiem Hogwart Express do domu. W przedziale usiadła razem z bliźniakami, Laurel oraz z Lee Jordanem. Podróż minęła im bardzo szybko. Gryfoni żartowali, a dziewczynki rozmawiały między sobą o niczym.
Nim się obejrzeli byli już na peronie numer 9 i 3/4. Chłopcy pomogli Krukonkom zdjąć kufry z półek. Konduktor przepuszczał dzieci po parę osób na kilka minut, aby nie wyglądali zbyt podejrzanie. I tak po paru chwilach Clara znów znalazła się w mugolskim świecie.
Od razu po wyjściu na stację King's Cross spostrzegła swoich rodziców. W mgnieniu oka już była przy nich, przytulając ich mocno. Państwo Pond natychmiast objęli córkę z uśmiechami na ustach.
- Tak bardzo za wami tęskniłam! - wykrzyknęła dziewczynka, przegarniając włosy do tyłu. Pani Pond zaśmiała się cicho.
- Clar, tyle razy ci mówiłam, nie przegarniaj włosów tak często, bo ci się zaczną przetłuszczać - powiedziała. Dziewczynka wywróciła wymownie oczami.
- Oj, już spokojnie, Rose - zwrócił się do pani Pond jej mąż. - Wróciła do domu, daj jej chwilę odetchnąć.
- Dzięki, tato - mruknęła brunetka, uśmiechając się do niego. Za plecami żony mężczyzna pokazał jej uniesiony kciuk w górę.
- To jak? Teraz jedziemy do domu, czy chciałaś się jeszcze z kimś pożegnać? - zapytała pani Pond, przyglądając się z uwagą Clarze. Dziewczynka pokręciła przecząco głową.
- Pożegnałam się już w pociągu - odparła, uśmiechając się. - Więc na spokojnie możemy już iść do domu.
Jazda samochodem dla odmiany była bardzo długa. Wiele rodzin bowiem albo wracało z King's Cross, albo wybierała się na ostatnie, przedświąteczne zakupy, korzystając ze wszystkich promocji, jakie jeszcze były.
Dla Clary powrót do świata mugoli był czymś... dziwnym. Po prawie czterech miesiącach spędzonych w zamku ta rzeczywistość wydawała jej się być... No właśnie. Nierealistyczna i trochę przygłupia. Teraz, gdy wiedziała o tym innym, bardziej interesującym świecie, nie mogła zrozumieć, dlaczego przez tyle lat nie zauważyła u siebie żadnych szczególnych zdolności magicznych.
Z drugiej strony wolała jednak świat mugoli. W tym momencie wydawał jej się być bliższy. Bądź co bądź wychowywała się w nim, toteż wydawał jej się bardziej znajomy. Ten magiczny nadal pozostawał dla niej zagadką i nawet książki niekiedy nie potrafiły jej wyjaśnić niektórych fenomenów, na które natrafiła w Hogwarcie.
- Coś cie martwi, skarbie? - usłyszała z przedniego siedzenia głos mamy. Jedenastolatka pokręciła przecząco głową.
- Nieco się tylko zamyśliłam - odparła, uśmiechając się, a to samo zrobiła pani Pond.
- A jak ogólnie jest w tej szkole? Dobrze cię tam traktują? Jak sama się zachowujesz? - zapytał tata, przyglądając się córce w lusterku. Dziewczynka wzruszyła ramionami, ale zaczęła opowiadać.
Mówiła bardzo długo. O Laurel, o bliźniakach, o Patricku, Fionie i nawet napomknęła o Cedriku. Przemilczała jednak Jennę oraz tę dziwną sytuacje z listopadowego meczu quidditcha. Jakoś wolała o tym nie wspominać. Gdy skończyła, okazało się, że są już pod domem, który, inaczej niż zwykle, nie był jeszcze przystrojony świątecznie.
- A co tu się stało? - zapytała zaskoczona Clara, wyskakując z samochodu i opatulając się bardziej swoim niebiesko-brązowym szalikiem.
- No wiesz.... Jakoś tak dziwnie było przystrajać dom bez ciebie - odparł pan Pond, mierzwiąc córce włosy. Dziewczynka uśmiechnęła się.
- No, to na co czekamy? Zabierzmy się do roboty, bo święta nas zastaną i będziemy jedynym nie świecącym się domem!
- A... nie wolałabyś się najpierw rozpakować, odpocząć? - zapytała pani Pond z lekkim zdziwieniem przyglądając się córce. Jeszcze nigdy Clara nie była taka pełna energii i niechętna do powrotu do swojego pokoju. Dziewczynka pokręciła głową.
- Potem - odparła. -Najpierw trzeba zająć się domem. Lampki są na strychu, prawda?
Następną godzinę spędzili na rodzinnym przyozdabianiu domu wszelkimi rodzajami lampek, bombek czy festonów. Wśród śmiechów i ogólnie bożonarodzeniowej radości zajęli się jeszcze ubieraniem choinki. Clara dodatkowo pomogła mamie przy przyrządzaniu obiadu świątecznego, czego nigdy jeszcze nie robiła.
- Kochanie, czy na pewno wszystko w porządku? - zapytała córkę poważnie zaniepokojona pani Pond. Dochodziła już godzina jedenasta, a dziewczynka nadal stała przy piekarniku, obserwując nieprzytomnie piekącą się gęś. - Może powinnaś już iść spać?
- Słucham? - zapytała jedenastolatka, błędnym wzorkiem przyglądając się mamie. Kobieta westchnęła, odgarniając jakiś niesforny, ciemny kosmyk za ucho.
- Idź już spać, Clara - powiedziała kobieta, podchodząc do córki. - Jutro zjemy, będą prezenty... Przyjedzie ciotka Jane...
- Mhm... - mruknęła Clara, zwlekając się niechętnie ze stołka i człapiąc na górę.
Stanęła przed swoimi drzwiami, przyglądając im się niepewnie. Dlaczego tak bardzo bała się wejść do swojego pokoju?
Może dlatego, że jej pokój był cały przepełniony mugolskim światem. Kiedyś był czymś niezwykłym, jej przystanią, ostoją, czymś, co było tylko jej... Już teraz tak nie czuła. Bardziej zżyła się ze swoim łóżkiem w dormitorium dziewcząt na wieży przez te cztery miesiące. Pokój tu, w domu był zbyt... zwyczajny. Inny. W ogóle nie dostosowany do tego, kim była. Mimo, że minęły dopiero cztery miesiące, czuła się zupełnie inną osobą.
Ale mimo tych wszystkich głębokich przemyśleń był jeszcze jeden powód. Dziecięcy strach przed tym, że cały ten czas spędzony w Hogwarcie był tylko snem, wytworem jej wyobraźni. Bała się, że gdy tylko otworzy drzwi do swojego pokoju obudzi się. A bardzo nie chciała, aby to wszystko było tylko snem…
Stała więc teraz przed drzwiami pokoju, a zegar z salonu zaczął wybijać jedenastą. Niepewnie wyciągnęła dłoń kierunku gałki drzwi. Bardzo powoli ją przekręciła, niemal uśmiechając się, gdy usłyszała znajomy szczęk opadającego zamka. Po chwili drzwi stanęły przed nią otworem.
Dziewczynka wzięła głęboki oddech, przechodząc przez próg. Nic się nie stało. Świat wokół niej nagle się nie zawalił, nie zaczął się osuwać w mrok czy rozpadać. Był solidny, prawdziwy. I ten mugolski, i ten czarodziejów.
Jedenastolatka natychmiast rzuciła się na łóżko, śmiejąc się ze swojej głupoty. Jak w ogóle mogła się tego bać? Przecież nie jest bohaterką jednej z książek, ten świat jest prawdziwy, tak samo jak i ona!
Okrywając się kołdrą, ostatnią senną myślą stwierdziła, że po przyjeździe ciotki Jane będzie musiała coś zrobić, aby jej pokój znów odzwierciedlał jej osobowość.
***
Następnego dnia obudziło ją ciche pohukiwanie sowy. Zaskoczona natychmiast otworzyła oczy. Na rogu jej łóżka siedziała Morgana, przypatrując jej się z ciekawością, kłapiąc dziobem. Obok niej zobaczyła coś, co wyglądało jak szara miotełka z piórek.
Zaciekawiona usiadła na łóżku, natychmiast podchodząc do nieznangeo, jka jej się wydawało, przedmiotu. Ku własnemu zdziwieniu zobaczyła, ze miotełka oddycha. Przetarła oczy, starając się skupić na poprawnym patrzeniu. Dopiero wtedy zorientowała się, że była to bardzo stara sowa, a do nóżki miała przyczepiony pakunek.
Dziewczynka natychmiast odwiązała paczkę, zanosząc zwierze do klatki Morgany. Sowa otworzyła oko, zahukała w podzięce i natychmiast zanurzyła dziób w miseczce z wodą. Dopiero wtedy Clara odwróciła się aby zająć się Morganą... i trójką jej innych znajomych.
Najpierw podeszła do dużej, śnieżnej sowy, w której po chwili rozpoznała Zeusa, którego właścicielem był Patrick. Pogłaskała więc go po łebku, odwiązując paczkę zaadresowaną do niej, a ten natychmiast odleciał przez otwarte okno.
Trzeciej sowy brunetka nie rozpoznała, ale sądząc po charakterze pisma musiała ona należeć do Fiony. Zwierzę, tak samo jak i Zeus, kiedy zostało uwolnione od paczki natychmiast odleciało.
Następna w kolejce była ciemnobrązowy puszczyk o nieco znudzonym spojrzeniu żółtych oczu. Tutaj Clara nawet nie musiała się zastanawiać do kogo należy. Tyle razy już chodziła wraz z Laurel do sowiarni, że bez trudu rozpoznała Apolla. I on, gdy tylko uwolniła go od paczki, wyleciał, zaszczycając dziewczynkę spojrzeniem.
W pokoju została więc tylko ona, Morgana, ledwo żywa sowa i cztery paczki. Dziewczynka z uśmiechem podeszła do uszatki, na wszelki wypadek wyjmując z klatki przysmak dla niej. Za dobrze już zdążyła poznać swoją sowę, aby nie spodziewać się potężnego focha za zostawianie jej na końcu. Dopiero po otrzymaniu smakołyku Morgana pozwoliła sobie odwiązać paczuszkę i odleciała do swojej klatki, siadając obok nieznanego dziewczynce puszczyka.
Clara z uśmiechem otworzyła paczkę, która akurat trzymała w ręku. Pod warstwą brązowego papieru skrywał się list, a obok niego leżał pluszak. Nie był to jednak jakiś miś. Przód był połową orła a tył zgoła koński. Zapewne jakieś magiczne zwierze, o którym powinna coś wiedzieć... Po chwili sięgnęła po list.Był on bardzo krótki, ale za to bardzo ciepły.
Kochana Claro,
z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę Ci, aby Patrick i Fiona już się nie kłócili, a przynajmniej nie w Twojej obecności, bo osobiście nienawidzę patrzeć na twoje łzy. Abyś aż tak nie marzła na korytarzach, żebyś uważniej patrzyła pod nogi i mile spędzonych dni.
Pozdrowienia od
Cedrika
P.S. Ten zwierz nazywa się hipogryf, w razie, jakbyś nie wiedziała, choć w to wątpię.
Dziewczynka uśmiechnęła się. Mimo, iż sama wysłała Cedrikowi prezent, nie spodziewała się, aby on sam zdecydował się coś jej dać. Ale to już nawet nie podarunek był dla niej najważniejszy. Jego życzenia były tak mocno spersonalizowane, że aż się zdziwiła, że tak sporo o niej pamięta. Podczas ich spotkań na korytarzach częściej mówił on, ona zwykle go słuchała...
Zamyślona ostrożnie włożyła liścik do książeczki, delikatnie odkładając ją na szafkę nocną. Teraz sięgnęła po paczkę przyniesioną przez ledwie żywego puszczyka. Pod warstwą papieru kryła się duże pudełko łajnobomb. Clara wywróciła oczami. Ona raczej nie będzie z tego miała pożytku, ale coś czuła, że będzie mogła pożyczyć to bliźniakom... Od których właśnie je dostała. Obaj bliźniacy ograniczyli się do napisania czterech krótkich zdań.
Wesołych Świąt, nasza nauczycielko! Obyś nie wpadła z nami w kłopoty tak często, bo Pat Cię chyba zabije.
Fred i George
P.S. Czy Errol dotarł do Ciebie w jednym kawałku? Mama nas zabije, jeśli się okaże, że go wykończyliśmy...
Brunetka obejrzała się przez ramię, uważnie przyglądając się puszczykowi. No, w jednym kawałku na pewno doleciał, pomyślała. Inna sprawa czy przeżyje ten niezwykły maraton...
Następnie wzięła do rąk paczki od Fiony i Patricka. Uśmiechnęła się widząc, że oboje przesłali jej książki. Irlandczyk dał jej Poradnik uzdrawiacza, co, jak stwierdziła brunetka, mogło mieć związek z ich ostatnią rozmową na temat urazów, które zaskakująco często jej się przytrafiały. A jak nie jej, to Laurel. Z kolei Fiona podarowała jej książkę Mirnady Goshwak Jak odkryć to, co niewidziane dla oka - o zaklęciach odkrywających. Na tę drugą Clara bardzo się ucieszyła, dziękując w duchu za to, że piętnastolatka tak szybko potrafi wysłać prezent. Teraz wystarczy zejść na dół i zapytać rodziców o mugolskie sposoby, a na wieczorek odkrywania tajemnicy dziwnego papieru będzie przygotowana w stu procentach.
Została jedynie paczka od Laurel. Przyjaciółka przysłała jej ogromne pudło czekoladowych żab, na widok których Clarze zaświeciły się oczy. Od początku roku kolekcjonowała karty, więc każdy taki smakołyk był u niej na wagę złota.
Kiedy obejrzała już dokładnie wszystkie prezenty, ułożyła je zgrabnie na szafce, przebrała się, umyła i zeszła na dół.
- Wesołych Świąt - powiedziała wesoło do rodziców.
- Wesołych świat, kochanie - odparła pan Pond, podchodząc do niej z chochelką. - Jak zjesz śniadanie, to będziesz mogła obejrzeć prezent. I o piętnastej przyjeżdża ciocia Jane, więc na wszelki wypadek lepiej się przebierz, wiesz, jaka ona czasem jest...
Dziewczynka spokojnie pokiwała głową, zabierając się do jedzenia.
***
Dobra.... tak, wiem rozdział bardzo adekwatny do pory, ale cii, tak mi wyszło z obliczeń XD No to mam nadzieję, ze się podobał. Dedyk dla Poe <3
Sonia
Wrócę tu xD
OdpowiedzUsuńTo cud! Ale jestem jestem!
UsuńChyba moje zdanie na temattego znasz... CedrikxClaraaaaaaaaaaaaa !!
Loooooweeee
Dobra zmywam się, czas rozpocząć rok szkolny :'(((
30 stopni na dworze i rozdział o Bożym Narodzeniu xD RRzeczywiście adekwatne do sytuacji :P
OdpowiedzUsuńWrócę tu, jak skończę anime :P (jeden odcinek mi został!!)
Dobra, kolejne anime (nie wiem, co ja z tym mam, przecież w życiu tak tego nie oglądałam...), ale zrobię sobie przerwę między odcinkami i w końcu skomentuję :D
UsuńRozdział jak zwykle pozytywny, a scena z pokojem zawsze mnie rozwala - idealnie pokazuje naiwność myślenia jedenastolatki "może będzie inaczej, może wszystko okaże się snem i świat się zawali". Chociaż pierwszy raz przeczytałam to wiele fragmentów temu, to zawsze mi się przyjemnie do tego wraca ^^
Zastanawia mnie trochę ta ciotka xD Jakieś coś z nią się wydarzy? Fajnie by było ^^
Biedy Errol, ta rodzina go wykończy tymi trasami w tą i z powrotem po całej Wielkiej Brytanii xD
Czekam na następny rozdział ^^
Niech Magia będzie z Tobą!
Jawa ^^
Początek nieco zalatuje mi książką. Mam wrażenie, jakbyś go przepisała.
OdpowiedzUsuńmożna było coraz częściej spotkać Fionę i Patrikca, Laurel, Clarę i Feda z Georgem przytulających się do siebie. Choć czasem można było spotkać brunetkę z Cedrikiem.
POWTORZONE "SPOTKAĆ"
Powrotu do "domu"a nie "domów" brzmiałoby chyba lepiej
sobem może być Zaklęcie Odkrywające Scarpina, Chyba, że wolicie się nie bawić w czary, w co wątpię - tutaj z "CHYBA" cos nie gra
rozmawiały miedzy sobą o niczym. MIĘDZY
Za plecami żony, (bez przecinka) mężczyzna pokazał jej uniesiony kciuk w górę
Teraz marsz do domu, czy chciałaś się jeszcze z kimś pożegnać? PO PIERWSZE BEZ PRZECINKA. PO DRUGIE "MARSZ DO DOMU" MA RACZEJ WYDZWIEK NEGATYWNY, WIEC TO BRZMI TAK JAKBY POND BYLA WSCIEKLA NA CORKE I JEJ ROZKAZYWALA.
Ze wszystkich promocji(,) jakie jeszcze były
Teraz, gdy wiedziała o tym innym, bardziej interesującym świecie(,) nie mogła zrozumieć, dlaczego przez tyle lat nie zauważyła u siebie
W nastepnym akapicie masz duzo powtorzen slowa "byc"
dziewczynka nadal stała przy piekarniku (,)obserwując nieprzytomnie
W ogole niedopsaowany do tego(,) kim byla
Miotełka - powtorzenie
Usuńotworzy drzwi do swojego pokoju(,)obudzi się
napisania trzech krótkich zdań.
Wesołych Świąt(,) nasza nauczycielko! Obyś nie wpadła z nami w kłopoty tak często, bo Pat Cię chyba zabije.
Trzy zdania? A nie dwa? Chyba że liczysz postscriptum, ale wtedy to 4 :P
wzięła do RĄK paczkę od Fiony
Tytuly ksiazek powinny byc w cudzyslowie
Uśmiechnęła się(,) widząc
Jak zjesz śniadanie(,) to będziesz mogła obejrzeć prezen
Ogolnie masz dosc duzo powtorzen - najgorsze wypisalam.
Podoba mi sie ten moment wejscia do pokoju. Dobrze opisalas emocje dziewczyny i racjonalnie wszystko wytlumaczylas.
Podoba mi sie tez ze uwzglednilas to iz zwierzeta maja swoj charakterek i opisalas usposobienie Morgany
Taka mala uwaga na przyszlosc. Staraj sie nie uzywac slow "brunetka" "blondynka" itd. Jezeli ktos czyta "na raz" opowiadanie to bedzie wiedzial o kogo chodzi, ale ludzie czytajacy np co dwa tygodnie zaraz po dodaniu przez cb wpisu albo tacy jak ja - z zaleglosciami, nie beda psmietac kto jest blondynem a kto rudzielcem.
Pozdrawiam E.M.S.
Boże Narodzenie! Dajcie mi Boże Narodzenie! Wykorzystałaś to jako świetny sposób na pokazanie character development i tego, jak Clara zmieniła się przez te cztery miesiące. Z drugiej strony chętnie przeczytałabym opis świąt w Hogwarcie, no ale ok, dajmy dzieciom pokazać się w domu :v
OdpowiedzUsuńHej, hej.
OdpowiedzUsuńMam zwyczaj czytania historii blogowych od początku, żeby być na bieżąco. Trochę mi zajmie zanim dotrwam do obecnych rozdziałów. Dobrze,że historia łatwo wciąga ;)
Miałam w planach skomentować wszystkie rozdziały, ale tyle tego jest... Będę się więc odzywać co jakiś czas relacjonuje postępy.
Po pierwsze, świetna koncepcja. Bardo lubię wszystkich bohaterów. Fajnie, że trzymasz się kanonu, a jednocześnie wplatasz masę własnych rzeczy. Świetnie zestawione pary. No i bardzo przyjemny styl.
Z początku bardzo drażniły mnie kalki z książki, ale im dalej,tym było ich mniej. Widać, jak się rozwijałaś.
Jak na razie - super.
Pozdrawiam, Rieen
(znanahistoria.blogspot.com)