Po paru minutach dotarli do biblioteki. Clara z fascynacją odkryła, że nocą wyglądała ona o wiele bardziej tajemniczo i groźnie. Pomieszczenie to, zwykle jasne, ciepłe i przytulne za dnia, nocą stawało się groźne, ciemne i nieprzyjazne.
Gdy szli w świetle różdżek, rzucali długie cienie, co sprawiało, że nastrój wokół nich robił się jeszcze bardziej mroczny.
- No to co... Istotą tego zakładu jest...? - zapytała dziewczynka, odwracając się w stronę bliźniaków. Fred wzruszył ramionami.
- Nie dać się przyłapać, jak sadzę - luźno odparł, opierając się o najbliższą z półek.
- A jak ona zamierza weryfikować to, czy tu jesteście czy nie? - zapytała sceptycznie dziewczynka, zsuwając się po ścianie i sięgając po pierwszą lepszą książkę. - I w ogóle dlaczego biblioteka?
- Nie wiem, czemu biblioteka. Jakoś ją chyba natchnęło na tortury, wiesz przecież, że my nie spędzamy szczególnie wiele czasu pośród książek. A co do weryfikowania... Ona jest szczwana bestia. Sama nie przyjdzie może kogoś naśle...
Wtem usłyszeli jakiś trzask po drugiej stronie półki. Wymienili zdziwione spojrzenia. George położył palec na ustach, tym samym sygnalizując bratu i Clarze aby byli cicho. Dziewczynka odkleiła się od ściany, z zamieram wyjrzenia zza ściany, kiedy powstrzymała ją dłoń chłopaka.
- Gdzie ze światłem! - wyszeptał. - A jeśli to Filch?
- OK, spokojnie - odparła brunetka, przewracając lekko oczami. - Nox.
Światło na końcu różdżki zgasło i cała trójka pogrążyła się w ciemnościach. Clara z ciężkim sercem podeszła do końca półki i już miała za nią wyjrzeć, kiedy... Zatrzymała się.
Dlaczego miałaby ryzykować nakryciem przez Filcha, nauczyciela lub prefekta, kiedy może szybko sprawdzić kto to był? Przeklinając w duchu swoją głupotę, cofnęła się i wyszeptała:
- Sprawdźcie na Mapie.
- To daj nam światło - odparł natychmiast Fred, wyciągając z kieszeni pergamin. Dziewczynka, przygryza wargę powstrzymując jakąś uwagę w stylu "to po co żeście mi głowę zawracali", szybko wymamrotała zaklęcie, na powrót oświetlając kącik, w którym się znajdowali. Gryfon z kolei cichutko wyszeptał:
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Gdy tylko pergamin się zmienił w Mapę, całą trójka pochylili się, szukając jakiejkolwiek kropki z imieniem, które byłoby w bibliotece. Ku ich zdumieniu, żadnego oprócz swoich nie zauważyli. Filch był na szóstym piętrze, Irytek hałasował w klasie od transmutacji. Nawet prefekci w tym momencie mieli patrole na kompletnie innym piętrze. Także co trzasnęło?
Cała trójka wymieniła spojrzenia. Fred złożył mapę i pierwszy wyszedł za półkę. Rozejrzał się i gdy upewnił się, że na sto procent nikogo tam nie ma, machnął ręką w kierunku Clary i George'a. Podeszli więc ostrożnie za nim, mając różdżki w pogotowiu, tak na wszelki wypadek. Natychmiast w oczy rzuciło im się w oczy rozbite szkło, które kiedyś pewnie było jakąś buteleczką.
Krukonka natychmiast podeszła w stronę kawałeczków pojemnika. Uklękła przy nim, ostrożnie biorąc do ręki największą resztkę szkła. Przez chwilę uważnie oglądało je w świetle różdżki, mając świadomość ciekawskich spojrzeń bliźniaków na swoich plecach.
- No na pewno nie był to duch - mruknęła cicho.
- Skąd to przypuszczenie? - zapytał George, klękając obok niej. Dziewczynka uniosła jeden z kawałek, który trzymała w ręce i odwróciła go tak, aby tą bardziej poszarpaną krawędź mieć blisko siebie.
- Bo po pierwsze duchom nie zdarza się zrzucać przedmiotów. Jeśli już to Irytkowi, a on by tak szybko nie zniknął - zaczęła spokojnie. - Poza tym spójrz tutaj - dodała, ostrożnie pokazując poszarpany bok. - Tu jest krew. A z tego co mi wiadomo duchy nie krwawią... Aż tak, aby zostawić czerwony ślad.
Miała rację. W świetle różdżki, na przezroczystym szkle, wyraźnie było widać szkarłatną ciecz.
- Skąd pewność, że to nie pozostałość eliksiru lub czegokolwiek, co się znajdowała w buteleczce przez rozbiciem, pani Holmes? - zapytał rudzielec, ironicznie unosząc jedną brew. W odpowiedzi Clara uniosła nieco wyżej różdżkę, wzrokiem pokazując jedenastolatkowi fioletową kałużę, w której znajdowały się odłamki.
- Co oznacza, że osóbka, która ma nas sprawdzać jest nieźle zraniona. To już coś - mruknął Fred, klękając po drugiej stronie Clary, tłumiąc śmiech na widok dość skonfundowanej miny brata. - I chcąc, nie chcąc, musi się znajdować tu, w bibliotece. Nawet jeśli nie widać...
Urwał gwałtownie, z zaskoczeniem i lekkim strachem wpatrując się w półkę. Clara i George powiedli za nim wzrokiem, nie do końca rozumiejąc dlaczego chłopak nagle tak się zestresował. Półka jak półka. Drewniana, pomalowana lakierem, aby nie odchodziły od niej drzazgi. Nic nadzwyczajnego
- Freddie? Coś się stało? - zapytał George, kładąc dłoń na ramieniu brata. Chłopak potarł z niepokojem szyję.
- Co byście zrobili - zaczął powoli. - Gdybym położył Mapę na półce i odwrócił się w waszą stronę, a teraz ona nagle by... zniknęła?
- Najpierw powiedziałabym, że żartujesz - odparła Clara, siląc się na spokojny ton głosu, ale poczuła jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach. - Potem zapytałabym czy powiedziałeś "koniec psot", czy nie...
- A jeśli hipotetycznie tego nie zrobiłem? - zapytał, starając się unikać wzroku przyjaciółki.
- Namyśliłabym się bardzo uważnie nad twoimi słowami czy jest to prawda czy nie - odparła, czując jak ręce zaciskają jej się w pięści - I wtedy zastanowiłabym się ile czasu bym ci dała na ucieczkę. W zależności czy tak czy nie, miałbyś albo pięć minut albo pięć sekund,
- A może zamiast zmuszać Freda do ucieczki - wtrącił George, stając pomiędzy nimi. - Po prostu rozdzielilibyśmy się i zaczęli jej szukać? Przecież mogła tylko spaść...
Natychmiast urwał, widząc wzrok Clary. Jednak po chwili dziewczynka westchnęła i powiedziała:
- Dobrze, możemy się rozdzielić. Szukamy osoby z rozciętą... Pewnie dłonią, albo całą ręką, więc kawałek szaty powinien być naderwany... i z naszą mapą w ręku...
- OK. My idziemy w prawo, ty w lewo - odparł Fred. Krukonka aż pufnęła ze złości.
- Kobietę samą puszczacie? - zapytała, zakładając ręce na piesi. - Fred, grabisz sobie jeszcze bardziej.
- Grabić to ja ci mogę liście w ogródku - mruknął Fred, ale tak cicho, aby Clara go nie usłyszała.
- Daj spokój, Arie, dasz sobie radę. Co cię może napaść w bibliotece, oprócz zbuntowanych książek? - zapytał George, chcąc nieco udobruchać przyjaciółkę. Ta spojrzała na niego sceptycznie.
- To dlaczego wy idziecie we dwoje?
- Bo jak my się rozdzielamy coś strasznego się dzieje - mruknął George. - Sama zobacz w Zakazanym Lesie jak się rozdzieliliśmy napotkaliśmy łącznie ze trzy zwierzęta, z czego dwa chciały nas zabić. Lepiej nie ryzykować.
- Brzmi logicznie - odparła z sarkazmem. Kurcze, chyba nauczyła się tego od Laurel... Wzruszyła ramionami. - Dobrze, niech wam będzie. Ale będziecie mnie mieli na sumieniu przez resztę waszego życia - dodała, odwracając się tyłem do bliźniaków i idąc w prawo.
- Ty wiesz o co jej chodzi? - zapytał Fred, patrząc za oddalającą się sylwetką jedenastolatki.
- Nie mam zielonego pojęcia, braciszku - odparł George - Ale lepiej już idźmy, zanim nas spali wzorkiem...
***
Clara błąkała się po korytarzach biblioteki chyba już drugą godzinę, nadal nie zauważając niczego odbiegającego od normy. Żadnego światła, prócz własnego, żadnych w miarę ludzkich cieni. Tylko ona, i bliźniacy po drugiej stronie.
W pewnym momencie dotarła do końca części biblioteki dostępnej dla wszystkich uczniów. Spojrzała w bok, widząc ciemne kraty. Nad nimi znajdował się łuk, na którym przyczepiono tabliczkę z napisem "Dział Ksiąg Zakazanych".
Jej dłoń automatycznie powędrowała do żeliwnych, czarnych krat. Jednak tuż przed tym jak miała je dotknąć, cofnęła rękę. Co jeśli są one zabezpieczone jakimiś zaklęciami? W końcu czemu uczniowie trzymają się aż tak tej zasady, że bez zgody nauczyciela tam nie wchodzą? Oczywiście, pani Pince była bystra i zapewne zawróciłaby takiego oszukującego kandydata. Ale czy na pewno wszyscy trzymali się tej reguły?
Westchnęła, wpatrując się w kratę, bijąc się z myślami. Wejść czy nie wejść? Z drugiej strony niby jakie zaklęcie mogłoby weryfikować, czy ma się zgodę od nauczyciela? I jeśli byłaby tą dziwną postacią, co stłukła im flakon i zabrała mapę, pewnie skryłaby się właśnie tu.
Także niepewnie znów wyciągnęła dłoń i popchnęła kraty. Zaskrzypiały niemiłosiernie, ale nic poza tym. Clara odetchnęła z ulgą i śmiało przeszła przez łuk.
Ta część biblioteki nie była taka przyjazna, jak ta dostępna dla wszystkich uczniów. Wyglądała o wiele mroczniej, a dziewczynka wątpiła, czy nawet za dnia traciła swoją niepokojącą aurę. Wszystko w niej było... po prostu ciemne. Opasłe tomiska, ułożone równo na półkach, sprawiały wrażenie jak gdyby były starsze niż sam Hogwart.
Krukonka z ciekawością przyglądała się ich okładkom. Najsilniejsze eliksiry, Od jaja do piekła... Wszystkie brzmiały bardzo interesująco, ale też... Kojarzyły jej się z czarnoksięstwem, a z tym nie chciała mieć nic wspólnego.
Szła więc obok tych wszystkich półek, rozglądając się uważnie. Mijała kolejne książki i mimo, że naprawdę wiele tytułów brzmiało zachęcająco, nie ośmieliła się wziąć żadnego tomu do ręki. I może by ominęła wszystkie, gdyby nagle blask z jej różdżki nie padł na jedną z okładek. Wyglądała niby zwyczajnie - oprawiona w brązową skórę z wytłaczanymi, złotymi i literami... Gdyby nie to, że była widocznie odkurzona a na jej grzbiecie widać było świeże ślady krwi.
Zaintrygowana wzięła tom do ręki, odczytując jej tytuł. Omen śmierci: co robić, kiedy już wiadomo, że nadchodzi najgorsze. Dziewczynka szybko przekartkowała książkę, próbując znaleźć fragment, który zainteresował zranioną osobę.
Wtem poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Chciała krzyknąć, ale druga ręka zasłoniła jej usta, odwracając ją równocześnie w swoim kierunku. Normalnie zaczęłaby się wyrywać, gdyby nie zobaczyła twarzy osoby stojącej za nią.
- Cedrik? Co ty tu robisz?! - wykrzyknęła cicho, zdejmując jego dłoń ze swoich ust. Chłopak wyglądał na równie zaskoczonego co ona.
- Clara? - zapytał, puszczając ją. Gdy tylko ją oswobodził, Krukonka chwyciła go za obie dłonie, oglądając je dokładnie. - Co ty robisz? - zapytał, ze zdziwieniem patrząc jak dziewczynka uważnie patrzy na jego ręce.
- Nic - odparła, w końcu odrywając wzrok od jego dłoni i odgarniając włosy z czoła. Nie miał żadnych ran, więc to nie mógł być on. I tak w to nie wierzyła, ale na wszelki wypadek wolała sprawdzić. - Co ty tu robisz? - dodała.
- Mógłbym zadać tobie to samo pytanie - odparł. Westchnęła.
- Dobra ja ci powiem co tu robię, a w zamian ty powiesz mi OK? - zapytała. Puchon tylko pokiwał głową. - Najprościej ujmując zakład z Ayers. No i ktoś mi coś tu ukradł. Twoja kolej.
- Jakieś dziesięć minut temu przypomniałem sobie, że nie dokończyłem eseju na jutro, a w podręczniku nie mogłam znaleźć osiemnastej bitwy goblinów, więc byłem zmuszony przyjść tutaj.
- A co robisz w Dziale Ksiąg Zakazanych? Widziałeś przy okazji bliźniaków? Albo kogokolwiek? - zapytała. Skoro przyszedł tu niedawno musiał kogoś mijać. A to, że przyszedł do Działu Ksiąg Zakazanych prawie zaraz po niej wydawało jej się podejrzane.
- Usłyszałem skrzypnięcie, co wydawało mi się być dziwne. Poza tym bliźniaków nie widziałem, ale za to gdy wchodziłem, dostrzegłem jakąś postać, która właśnie stąd wychodziła - odparł spokojnie. Clara uniosła brwi.
- Pamiętasz może jak wyglądała? - zapytała z nadzieją. Jednak on przecząco pokręcił głową.
- Nie za bardzo - przyznał.- Była w mroku i jedyne co pamiętam, to to, że na pewno była to kobieta starsza od nas. Trzymała się za dłoń, czyli pewnie ją sobie zraniła. Ale wołałem nie sprawdzać.
To już jest jakiś trop, pomyślała. Kobieta, starsza od nich... Ciekawe w jakim wieku? I czy na pewno była to uczennica? Pokręciła gwałtownie głową, odrzucając od siebie ten głupi pomysł. To MUSIAŁA być jakaś uczennica, żaden nauczyciel by czegoś takiego nie zrobił.
- Co w ogóle czytasz? - zapytał Cedrik, podnosząc książkę, którą Clara upuściła. - Omen śmierci? To to widziałaś miesiąc temu w Lesie?
Dziewczynka poczuła, jak końcówki uszu zaczynają jej się czerwienić.
- Nie wiem - przyznała szczerze. - A tę książkę wzięłam tylko z uwagi na to, że są na niej ślady krwi. Ciekawiło mnie, co ta kobieta mogła szukać w tej książce.
- Może coś o ponurakach?- zapytał Cedrik, pokazując dziewczynce stronę z książki, która wyraźnie była zaplamiona krwią. Pani Pince się wkurzy, pomyślała dziewczynka, odbierając od Puchona książkę. Zaczęła czytać.
- Ponurak to wielki, potężny, widmowy, czarny pies o czerwonych oczach. W sztuce wróżbiarskiej jest uznawany za omen rychłej śmierci. Według czarodziejów i czarownic, obdarzonych tzw. wewnętrznym okiem (co to wewnętrzne oko - strona 145), po ujrzeniu ponuraka dana osoba umrze w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin. Ponuraki zwykle można zauważyć w ciemnych, odosobnionych miejscach, najczęściej na cmentarzach, choć nie jest to zasadą. W 1938 roku czarodziej Alfred Sparrow ujrzał ponuraka na weselu swojej siostry. Nie dożył następnego dnia. Ale widma te nie ukazują się tylko w postaci materialnej... To brzmi naprawdę bardzo dziwnie. Dlaczego te uczennicę mógłby interesować ponurak? Nawet jeśli by go zobaczyła, byłaby pewnie już dawno martwa, o ile wierzyć temu, co tu napisano...
- Co czytacie? - usłyszeli za plecami głosy bliźniaków. Clara tak się ich przestraszyła, że aż krzyknęła, a książka ponownie wypadła jej z rąk.
- Garbate gargulce, Arie! Cicho bo cały zamek obudzisz! - jęknął George.
- To nie wyskakuj jak diabeł z pudełka! - ofuknęła go dziewczynka, na powrót biorąc książkę w dłonie. Jej uwadze nie umknął fakt, iż chłopcy nie byli zaskoczeni widokiem Cedrika. Miała nadzieję, że to dlatego, iż odnaleźli Mapę. I lepiej dla nich aby tak było. - Osoba, która zbiła buteleczkę na bibliotece, przeglądała tę książkę. I czytała o ponurakach.
- Ponurakach? - powtórzył jak echo Fred. - To już współczuję tej osobie. Nasz wujek Bilius zobaczył kiedyś ponuraka i dzień później był martwy.
Clara zadrżała. Nie podobało jej się to. Atmosfera wyczuwalnie zgęstniała, a samej dziewczynce zrobiło się trochę zimniej. Z zaskoczeniem zauważyła, że książka teraz była otwarta na stronie o czymś, co nazywało się "testrale". Obok tytułu był narysowany przedstawiciel tej rasy. Brunetka wydała z siebie zduszony okrzyk gdy w obrazku rozpoznała konia, którego widziała w Zakazanym Lesie.
- Clari? Wszystko w porządku? - zapytał Cedrik, kładąc jej dłoń na ramieniu. Krukonka uniosła wzrok na niego, zauważając, że bliźniacy również przyglądają jej się w napięciu.
- To to widziałam wtedy w Zakazanym Lesie - powiedziała, drżącą dłonią wskazując na rysunek. Nie usłyszała już odpowiedzi żadnego z chłopaków, ponieważ zaczęła cicho czytać.
Testrale to bardzo rzadkie stworzenia, przypominające wychudzonego konia o skórzastych, nietoperzowych skrzydłach. Widzą je tylko osoby, które na własne oczy zobaczyły śmierć kogoś innego. Same testrale są uznawane za omen nadchodzącej śmierci. Znana antyczna wróżka, Pytia, stwierdziła, że gdy zobaczy się tego niezwykle chudego konia, na tę osobę spadnie wiele nieszczęść, a wokół tej osoby ludzie zaczną umierać. Wiele osób...
Clara przestała czytać. Teraz nie tylko ręka jej drżała. Cała się trzęsła. Widząc, co się z nią dzieje, George zapytał:
- Arie? Co ty tam wyczytałaś?
Dziewczynka bez słowa pokazała mu dopiero co przeczytany fragment. Chłopak odczytał go na głos. Gdy skończył wszyscy spojrzeli na przerażoną Krukonkę.
- Clar... - zaczął spokojnie Fred. - To tylko książka. To nic nie znaczy.
- Twój wujek zobaczył ponuraka i umarł! Tak ja tu jest opisane! - wykrzyknęła dziewczynka piskliwe. - Odejdźcie ode mnie wszyscy, jeszcze zaczniecie nagle umierać na moich oczach... i... te nieszczęścia... Mój Boże, czy to oznacza, że nie zdam egzaminów?!
- Hej... uspokój się - dodał spokojnie Cedrik, obejmując ją ramieniem. - Fred sam powiedział, że tak się stało, kiedy jego wujek zobaczył ponuraka. Nie testrala. I nie zawsze takie wróżby muszą się zdarzać, zapytaj kogoś z trzeciego roku o wróżbiarstwo, zaraz ci wszystko naprostuje...
- Nie wierzę, że to mówię, ale zapytaj Percy'ego. Jako jeden z przedmiotów dodatkowych wybrał wróżbiarstwo - dodał George, obejmując ja z drugiej strony. - Poza tym z tego co ja wiem, nigdzie się jak na razie nie wybieram.
- Ja tak samo - odparli równocześnie Fred z Cedrikiem.
- Nie masz czym się martwić. To tylko głupia książka - dodał spokojnie Fred. Clara westchnęła.
- Tak... tak, chyba macie rację - mruknęła, odkładając tomisko na półkę. - Chyba po prostu za bardzo się tym przejęłam...
- No to się uśmiechnij. Odzyskaliśmy nasz pergamin - powiedział George, wyjmując Mapę z kieszeni. - Mam nadzieję, że nigdy już nie będę musiał go szukać... - powiedział, wzdychając. Jednak widząc nieco skonfundowany wzrok Cedrika, szybko dodał: - Zawsze dobrze jest mieć w zapasie kartkę, gdy nie starczyło to co się napisało na lekcji...
Clara zaśmiała się. Fred ma rację, pomyślała później, gdy Puchon wrócił do swojego dormitorium a ona i bliźniacy czekali na wschód słońca. Za bardzo się tym przejęłam. Nic im nie grozi. To był tylko głupi koń, nic poza tym .Fred, George, Cedrik, Laurel, Patrick i Fiona są bezpieczni. A to tylko głupi, nic nie znaczący omen...
***
Hehehehehehe... Jezu jak ja bardzo lubię czarny humor w tym rozdziale XD Jest po prostu przecudowny XD I tak w ogóle jestem z siebie dumna. W końcu po dogłębnej korekcie tg rozdziału przypomniało mi się dokąd zmierzam z tą historią... Także brawo ja w myśl reklamy plusa XD Dedyk dla Magdy <3
Sonia
No cześć :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, komputer przestał się buntować, zagrożone pliki nadal pozostały zagrożone, ale przynajmniej internet działa, więc nie jest źle. Mogę kontynuować bezczelnie przerwany mi komentarz. Na szczęście dopiero zaczynałam, więc nie wkurzyło mnie to xD
OdpowiedzUsuńOgólnie to czarny humor w tej notce jest wspaniały xD Bo oni jeszcze nie wiedzą ^____^
Ogólnie to zastanawiam się jaki cel miała ta osoba kradnąc Mapę Huncwotów i co robiła tak późno w bibliotece :o
A ja ogólnie mam zastój, nie mogę nic napisać... To chyba przez tę pogodę, bo piździ jak cholera...
NMBZT!
No to 1st: dziękuję za dedyk ^^
OdpowiedzUsuńAle fajny rozdział! Clar-cedrick-fred-george są fajną czwórka ;) Czemu już jest tak późno?! Nie lubię godziny 16... nie lubię... Jutro do szkoły, czy ja tam dotrę? Och, jeszcze kartkówka z Biologii... >.<
No dobra na razie zapomnijmy o tym. Co do rozdziału, to jest jeden z najlepszych ^^
Czekam na kolejny i wstaw szybciej!
Czyżby nieuchronnie zbliżała się wielka scena kulminacyjna? Tak, dajcie mi ją teraz!
OdpowiedzUsuń1. 2 razy powtarzasz pytanie ‚co ty tu robisz?’
OdpowiedzUsuń2. Oh błagam, z biblioteki wychodziła zakapturzona postać z zakrwawioną ręką, a Cedrik stwierdził że to z pewnością normalne? Wg jakim cudem ocenił wszystko z taką dokładnością?
Alex