piątek, 21 września 2018

17. Bezruch

Znalezione obrazy dla zapytania hogwart's library
Święta minęły Clarze i Laurel naprawdę bardzo szybko. Zresztą, nie ma czemu się dziwić. W końcu w dobrym towarzystwie czas szybko płynie, a rodzice Clary tak zaaranżowali im przerwę świąteczną, że absolutnie nie miały czasu na rozmyślanie o nauce czy martwienie się o drużynę. Właściwie żadnej z dziewczynek nawet przez myśl nie przemknął Hogwart. Laurel była zbyt zafascynowana światem mugolskim, żeby przejmować się tym magicznym a Clara zbyt zmęczona, żeby przejmować się Daviesem.
Dopiero pod koniec ferii przypomniały sobie o szkole, zresztą, o dziwo, za sprawą bliźniaków. Pod wieczór, kiedy obie dziewczynki, wykończone do szpiku kości po całym dniu zakupów, leżały twarzami w dół na łóżku Clary do pokoju wleciał mdlejący Errol, stary puchacz rodziny Wesleyów. Clara jęknęła.
— Oni wykończą tego ptaka — mruknęła. Zmusiła się do podniesienia się z posłania i odniosła sowę do klatki Morgany. Odwiązała mu od nóżki list i skoczyła z powrotem na łóżko z takim impetem, że leżąca na nim Laurel kilka razy odbiła się od materaca.
— Au...  —  jęknęła przyjaciółka, doczołgując się na łokciach do dziewczynki. — Co napisali? — zapytała, kładąc się na jej kolanach.
— Jeszcze nie wiem, przecież nie otworzyłam — ofuknęła ją Clara. Oparła się o ścianę za sobą i rozerwała przy tym kopertę. List, który z niego wyjęła, okazał się zaskakująco długi, szczególnie jak na standardy bliźniaków. Wymieniła z Laurel zdumione spojrzenia i zaczęła czytać:
Hej, Arie! Witaj ukochana panienko Lori Burton!
Aby uspokoić Wasze, zapewne niezwykle zaniepokojone, umysły od razu przekazaliśmy sprawę z kluczami do taty. Clara, dziękuj George'owi za to, że wyperswadował mu z głowy przyjście do Was od razu po świętach. To nie skończyłoby się dobrze ani dla niego, ani dla Twoich rodziców, uwierz nam. Tata za bardzo kocha mugolskie rzeczy, żeby nie zapytać o działanie niektórych z Waszych urządzeń. A że Twoi rodzice wiedzą o naszym świecie, nie musiałby się hamować, także... Bądź wdzięczna.
Jak minęły Wam święta? Laurel nie zabiła się o nic mugolskiego w Twoim domu, Arie? Lekcje odrobione? Obaj mamy nadzieję, że tak, bo mamy w planach malutką przygodę a nawet dwie, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla naszej czwórki. Żadnych dodatkowych gości, bardzo prosimy! 
W czym rzecz? Trochę nam się nudziło, także zaczęliśmy jeszcze raz przeglądać Mapę. I wiecie co? Odkryliśmy, że z siedmiu tajemnych przejść wychodzących poza zamek, Wy nie użyłyście żadnego a my tylko jednego z nich. Wiecie, kiedy byłyście zajęte tak cudownymi rzeczami jak zapamiętywanie planu my w pierwszym tygodniu szkoły odkryliśmy przejście za posągiem Grzegorza Przymilnego. Także jedno, na szczęście, odpada.
Zapewne Lori jest teraz na nas niezwykle obrażona, że nic wcześniej nie mówiliśmy...
(w tym momencie Clara zerknęła na przyjaciółkę. Faktycznie miała ona bardzo obruszoną minę. Lekko się uśmiechnęła i wróciła do czytania) ...także już się tłumaczymy. Nie wiemy, czy jeszcze pamiętacie, ale na początku roku miałyście taką obsesję na punkcie przestrzegania reguł, że zwyczajnie baliśmy się Wam cokolwiek mówić. Kto wie, może któraś z Was poleciałaby z tym do nauczycieli a wtedy żegnaj przejście...
— Wcale nie! — wykrzyknęła oburzona Laurel. Przyjaciółka tylko położyła jej dłoń na ustach i kontynuowała czytanie.
Lori, nie gniewaj się, ale twoja wewnętrzna buntowniczka obudziła się dopiero po świętach, także co mieliśmy robić?
W każdym razie, prawie zapomnieliśmy Wam wspomnieć gdzie konkretnie przejście prowadzi. Otóż do Hogsmeade. Lori, wyjaśnij Clarze za nas jakim cudownym miejscem jest ta mieścina, bo ten list już się robi za długi, a gdybyśmy do tego jeszcze dodali opis najcudowniejszego miejsca na ziemi, Errol chyba by umarł na Waszym progu...
Dziewczynka zerknęła pytająco na przyjaciółkę. Ta tylko machnęła ręką, ale mimo to zaświeciły jej się oczy.
— Wyjaśnię ci jak przeczytasz do końca — obiecała. Clara westchnęła i wróciła do listu.
Niestety to przejście odpada. Nie mówiliśmy Wam, ale gdy wychodziliśmy z tego przejścia za Grześkiem o mały włos nie natrafiliśmy na Panią Norris. Gdyby nie Mapa mielibyśmy o jeden szlaban więcej. A obaj wiemy jak bardzo nie lubicie tracić Waszych ukochanych, krukońskich punktów. Sprawdziliśmy więc, czy Filch nie zna jeszcze jakichś. No, niestety, zna ich aż cztery, ale nie bójcie się! Trzy nadal  perfekcyjnie nadają się do bezpiecznego użycia!
Jedno z nich jest tuż przy Wierzbie Bijącej, więc nie ma mowy, tamtędy nie idziemy. Chyba wszyscy się zgodzimy, że mamy dość tego drzewa do końca naszej edukacji w Hogwarcie. Drugie jest gdzieś w pobliżu jednookiej wiedźmy i choć nad nią pojawia się zaklęcie, które by pewnie ułatwiło nam sprawę, mamy nieco dość posągów także pozostaje nam jedno. Na czwartym piętrze jest droga wychodząca poza Mapę, także naszym zdaniem fajnie byłoby sprawdzić, gdzie prowadzi. Jasne, że do Hogsmeade, ale nigdy nie wiesz, gdzie dokładnie, prawda?
Druga malusieńka przygódeczka jest specjalnie dla Was. Pamiętacie te tajemne przejścia za obrazami, o których mówił nam Patrick w zeszłym roku? Pewnie tak. Widzicie, ostatnio naszą uwagę przykuł obraz Percivala Pratta, wiecie, tego faceta w różowej sukience, wiszący przy Wielkich Schodach mówiący zagadkami. Jedna z nich, według nas, wyraźnie sugerowała, że znajduje się za nim jakieś przejście.
Oczywiście, pewnie sami dalibyśmy sobie z nim radę, ale jaka to by była zabawa? Poza tym czy naturą Krukonów nie jest ciekawość? Dlatego wspaniałomyślnie oferujemy Wam pomoc przy odkrywaniu hasła.
Co myślicie? Piszecie się na to? Jeśli tak, nie używajcie Errola. Arie, on chyba będzie musiał u Ciebie zostać przez kilka dni. W święta ma takie wzięcie, że aż dziw, że żyje. Swoją drogą to chore, że w tak wielkiej rodzinie, jak nasza jest tylko jeden, zresztą i tak już stary, puchacz... W każdym razie, użyjcie Morgany, okay? W szkole jakoś się dogadamy. 
Do zobaczenia wkrótce!
Fred i George 

P.S.Lori, ta książka, ku mojemu zdumieniu, była całkiem interesująca. Nie wiem, skąd wzięłaś pomysł na podręcznik substancji magicznych, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Także uroczyście Ci dziękuje. (Fred).
P.S.2 Arie, Twój prezent także był świetny. Skąd ty wzięłaś trotyl? I ten zestaw małego chemika? Czy można to kupić w mugolskich sklepach? Ile to kosztuje? (George)
— WYSŁAŁAŚ IM TROTYL?! — wydarła się Laurel.
— Jezu, ciszej — mruknęła Clara, zwijając list. — Nie na tyle, żeby wysadzili swój dom. W końcu lubię ich mamę i chciałabym, żeby ona lubiła mnie.
— To ma sprawić, że poczuję się lepiej? — nadal drążyła przyjaciółka, ale Clara zerknęła tylko na nią przekornie. Laurel przewróciła oczami. — Dobra, niech będzie, że ci ufam — powiedziała. — W każdym razie... Zgadzamy się, prawda?
—  Zależy... — odparła Clara. — Co takiego cudownego jest w Hogsmeade?
***
Na całe szczęście dla bliźniaków, Laurel tyle naopowiadała przyjaciółce o Hogsmeade, że ta już nie mogła się doczekać wyprawy w to miejsce. Także, jak tylko wróciły do szkoły, pierwszym celem Clary było odnalezienie braci i ustalenie daty spotkania.
Niestety, nie było to proste zadanie. Nauczyciele powoli zaczynali zadawać im jeszcze więcej pracy domowej niż w poprzednim roku. Łącząc to z treningami Clary i Weasleyów prawie niemożliwe było jakieś konkretne dogadanie się. Krukonki coraz więcej czasu spędzały w bibliotece, próbując rozpaczliwie nadgonić punktami za naukę miażdżącą przewagę Ślizgonów. 
— Cały ten konkurs domów jest po prostu beznadziejny — wyrywało się Clarze podczas pisania eseju na eliksiry. — Co z tego, że się napracujemy, zdobędziemy miliard punktów, skoro Snape i tak je nam odbierze...
— Nie jęcz, pisz — mruknęła sennie Laurel sponad swojego pergaminu. Tamta tylko westchnęła, odrzucając głowę do tyłu.
— Kiedy to jest naprawdę niesprawiedliwe... Najchętniej bym to olała, wiesz?
— Oho, co ja słyszę? Krukonka chcąca zignorować lekcję? Niedopuszczalne! — usłyszała nagle tuż przy uchu głos Freda.
— Jezu, ciszej, głowa mi pęka — zajęczała Laurel, unosząc wzrok na chłopaka. Ten uśmiechnął się filuternie, ale nagle zamarł, skupiając wzrok na przyjaciółce. — Co jest? — zapytała, próbując przyjrzeć się własnemu czubkowi głowy. — Mam kurz we włosach? Jak tak to nie moja wi...
— Nie, nie masz — zaprzeczył, przekrzywiając głowę. — Ale masz... Chustkę?
Clara zachichotała cicho. Rzeczywiście, tego dnia Laurel postanowiła zawiązać sobie na włosach jedną z wielu różnokolorowych bandan, które kupiła gdy były w Camden City. Dziewczynka tak się nimi zachwyciła, że z miejsca wybrała sobie z sześć. W tym momencie miała akurat niebieską.
— Bandany nigdy nie widzieliście? — rzuciła w tył. George, który do tej pory stał za nią, przysunął sobie krzesło i usiadł. Wzruszył ramionami.
— Jakoś nigdy wokół nas ich nie nosił...
— A co? Źle wyglądam? — zapytała Laurel, kurcząc się nieco pod intensywnym spojrzeniem Freda. Ten przyglądał się jej przez chwilę, zanim zadecydował:
— Nie. Powiedziałbym, że nawet całkiem fajnie.
Dziewczynka uśmiechnęła się i już otworzyła usta, kiedy chłopak dodał:
— Specjalnie dla ciebie napomknę o tym Woodowi na następnym treningu.
Laurel natychmiast spiorunowała go wzrokiem.
— Chciałam ci podziękować, ale teraz nie wiem, czy cie uderzyć czy nie — powiedziała. Fred uśmiechnął się leniwie. Za nim pozostała dwójka wymieniła spojrzenia.
— Możesz mi podziękować, ustalając w końcu z nami datę naszej małej przygody — odparł, ściszając nieco głos.
— Chciałybyśmy — wtrąciła się Clara, nachylając się do przodu. — Ale to jest prawie niemożliwe. Za tydzień mamy mecz. I to jeszcze przeciwko wam, także zapowiada się wesoło...
— Mówiąc o meczu... Weźcie nie wygrajcie... Wood się chyba załamie jak znowu przegramy — powiedział George. — Serio, na ostatnim meczu z Puchonami myślałem, że się popłacze... No bo w końcu... Przegraliśmy z PUCHONAMI!
— Puchoni nie są źli — natychmiast zaoponowała dziewczynka. — Nie wiem, może Wood po prostu się stresuje tą rolą kapitana?
— Nie mów tego przy nim, błagam cię — mruknęła Laurel, zerkając na nią z ukosa. — Rozmawiałam z nim ostatnio i... Delikatnie mówiąc, nie czuje się dobrze. Stres to jedno, ale wiecie, on naprawdę chciałby dorównać Charliemu, a ta ostatnia porażka okropnie go zdeprymowała.
Wszyscy westchnęli.
— Jak już chcecie mi pomóc to celujcie tłuczkami w Daviesa... — mruknęła po chwili Clara, kładąc sobie głowę na rękach. — Powoli zaczyna  doprowadzać mnie do szału.
— To czemu się z nim przyjaźnisz? — zapytał zdziwiony George. — Przed świętami prawie nazwał cię... Nazwał cię tym słowem a ty, jak gdyby nigdy nic, nadal mu oferujesz pomoc w nauce.
— Koleguję jak już — poprawiła go. — Poza tym co? Zazdrosny?
— Nie, ale muszę się zgodzić z Cedrikiem. Ta znajomość się nie skończy dobrze. To nie może być tak, że ty się starasz, wypruwasz sobie żyły a jego to nie obchodzi — odparł chłopak, kręcąc głową. — Serio. To nie może tak wyglądać.
— A wiesz, jeśli którekolwiek z nas zgadza się z Cedrikiem, to musi być poważnie. Serio, Clar, musisz o tym powiedzieć Patrickowi albo Harrisonowi — dodał Fred. Dziewczynka zamarła, jednak po chwili się uspokoiła. Zerknęła na nich z ukosa.
— Czyli jednak podsłuchiwaliście! — wykrzyknęła, usilnie próbując zmienić temat. — Wiedziałam, że kłamaliście! — wzrok całej trójki natychmiast ją uciszył. Przewróciła oczami, wzdychając.
— Przyznaję, podsłuchiwaliśmy. Żebyś się nie złościła nawet dodam, że Lori próbowała nas przed tym powstrzymać, ale trudno, stało się. Musze przyznać, że poczułem się nieco urażony, gdy Cedrikowi obiecałaś wytłumaczenie a nam nie...
— Wam też zamierzałam powiedzieć — przerwała mu natychmiast Clara. — Tylko nie mogę teraz...
— Tak, wiemy, wiemy. Po meczu — westchnął George. — Ale Arie... To nie jest zdrowe. Serio. Musisz o tym pogadać z Harrisonem. Nie może cię przecież tak traktować...
— Nie mogę o tym mówić nikomu! Szczególnie Harisonowi, jasne! — wybuchnęła nagle Clara. — Nie mogę o tym powiedzieć NIKOMU! Inaczej pewnie wylecę z drużyny! Myślicie, że mi się to podoba? NIE! Nie podoba mi się to w ogóle, ale muszę! Musze, bo inaczej wszystko na co pracowałam przepadnie! I zawiodę wszystkich! Siebie, mamę, tatę, Cedrika, was, Patricka, Fionę... Ba, nawet Harrisona! — te dwa ostatnie zdania już powiedziała przez łzy. Ukryła twarz w dłoniach, próbując złapać oddech, w jakiś sposób ułożyć sobie myśli. Wiedziała, że mocno przesadziła. Przecież to nie jest aż takie straszne, jak się to dzieje w jej głowie, ale...
Przez chwilę panowała cisza. W końcu odezwał się Fred.
— Czekaj... Czy ty chcesz powiedzieć...
— Nic nie chcę powiedzieć. Nie teraz. Proszę, nie próbuj ze mnie nic wyciągać — poprosiła go dziewczynka, odrywając dłonie od twarzy.
— Okay, spokojnie — odparł i przysunął się nieco bliżej niej. Jego brat objął Clarę ramieniem po drugiej stronie. — Nic na siłę.
— W każdym razie, Arie... Nikogo nie zawiedziesz. A już szczególnie nie nas — dodał George z uśmiechem. — Dla siebie powinnaś być najważniejsza. Ale jeśli bycie w drużynie tak cię wykańcza, może powinnaś zrezygnować. Jednak jeśli nadal chcesz tam być... — dodał szybko, czując, że Clara kręci głową. — ...to daj sobie pomóc.
— Serio, Clar, nie musisz być w tym sama — poparła go Laurel, nachylając się, żeby złapać przyjaciółkę za rękę. — Wiem jak to jest, nie widzieć wyjścia z sytuacji, ale zobacz ile masz ludzi wokół siebie. Masz nas, Patricka, Fionę. Te wszystkie osoby o których mówiłaś, że się na tobie zawiodą, wcale tacy nie będą. Przecież widzimy jak cie to gryzie i dla nas twoje szczęście jest najważniejsze. Serio, jakbyś widziała minę Ceda i bliźniaków, kiedy Davies bezkarnie cie obrażał to byś zrozumiała o czym mówię.
— Właśnie. Żadne z nas nie rzuciło się do walki, bo wiedzieliśmy, że możemy ci zaszkodzić. W końcu wiesz, że ani ja ani George jakoś szlabanami się nie przejmujemy, ale to, że ty pozostawałaś spokojna nas zaalarmowało — zgodził się z Laurel Fred, na co ta zareagowała wdzięcznym uśmiechem. Chłopiec tylko lekko skinął głową. 
— Także do meczu możemy ci obiecać dwie rzeczy — powiedział spokojnie George. — Sami nie będziemy się mścić na Daviesie. W każdym razie dopóki nam nie powiedz dokładnie o co chodzi. Tak samo nie będziemy o tym mówić Patrickowi. Ale po meczu..
— ...lub w jego trakcie...  — mruknął cicho Fred. Przez twarze Laurel i George'a przemknęły szelmowskie uśmiechy.
— ...to już zupełnie inna historia. jak powiesz nam o co chodzi, idziemy z tym do Patricka. To nie może być tak, ze ty sobie pozwalasz na to, żeby się krzywdzić tylko dla gry, okay?
— Ale... Co jeśli Patrick pójdzie z tym do Harrisona i tak na niego nakrzyczy, że on mnie usunie z drużyny? Albo...
— Patrick coś wymyśli — przerwała Clarze Laurel, ściskając jej dłoń pocieszająco.  Poza tym Harrison bardzo dba o drużynę, więc myślę, że na serio to przemyśli. Serio. Zaufaj nam.
Clara wzięła głęboki wdech. W sumie to mieli rację. Ona sama powinna wytrwać do meczu. Potem wszystko jakoś się ułoży. Musi, prawda? No i... Skoro oni mówią, ze nie będzie sama...
— Okay — powiedziała w końcu, uśmiechając się. — Dziękuję — dodała.
— Nie ma za co — odparli. 
Laurel okrążyła stół a Fred wstał z krzesła. Cała czwórka przytuliła się, śmiejąc się, gdy blondynka w pewnym momencie straciła równowagę, wywracając wszystkich na podłogę. Clara uśmiechnęła się. Wszystko będzie dobrze. Musi być.
***
Hej ^^ Jest nowy rozdział ze spanikowaną Clarą i długim listem w pakiecie... No cóż, życie nie pieści... Jak widzicie nie zniknęłam znowu po jednym rozdziale na pół roku, staram się XD Do zobaczenia w następnym <3
Sonia

3 komentarze:

  1. Fajnie się już zaczyna kręcić akcja z tajnymi przejsciami, będzie niewątpliwie ciekawie ❤️ A jeszcze ten mecz między Gryffindorem a Ravebclawem... No, pewnie sporo emocji będzie, i biedny Wood, oby nie dostał nam tam załamania nerwowego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nadrobiłam!

    Sam tekst nie jest może idealny, ale za to płynnie się go czyta, a to bardzo ważne. Staraj się nie używać w narracji potocznego języka.

    Lubię Laurel. Jest naprawdę fajnie napisana, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę pierwszą księgę, gdzie delikatnie zasugerowałaś jej sytuację w rodzinie... bardzo subtelnie; i naprawdę mnie ciekawi, co powiedziały jej centaury :)


    Nie mam pojęcia co szykujesz dla Jenny lub Derrika, ale póki co wydają się niezbyt ciekawi. W tej księdze pojawiają się znacznie rzadziej niż w poprzedniej, dlatego nie rzuca się to bardzo w oczy, ale nie są zbytnio rozbudowanymi postaciami. Jenny jest zła, bo Ślizgonka i czyta krew, a Derrik jest zły, bo jest zły... Ja wiem, że w prawdziwym życiu zdarzają się po prostu wredni ludzie, ale w ramach opowieści jak dla mnie to nie działa (nie lubię po prostu tej kliszy, w której musi pojawić się zołzowata postać, która ma tylko jedno zadanie, jakim jest uprzykrzanie życia głównej bohaterce).

    Szczególnie jest to widoczne, kiedy spojrzy się, jak została przedstawiona Laurel. Gdy w poprzednim rozdziale cieszyła się, że to jej najlepsze święta, naprawdę mnie zasmuciła :(

    Kurczę, muszę dowiedzieć się, co takiego powiedziały jej centaury :D Widzimy się w następnym rozdziale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że historia Ci się podoba ^^ Co do Jenny i Derrika... Jenna nieco zniknie w historii, jej rolę przejmie inna postać, ale to w kolejnych rozdziałach... Za to Forrester na chwilę się pojawi c; A na to, co Laurel powiedziały centaury będziesz musiala "trochę" poczekać :P
      Pozdrawiam
      Sonia, której Google normalnie nienawidza ♥️
      P.s. co do subtelności... Ja mam niekiedy subtelność ruskiegi czołgu na granicy ��

      Usuń

theme by xvenom | sg