sobota, 4 stycznia 2020

7. Omen

Znalezione obrazy dla zapytania divination harry potter
— Jak myślisz, dlaczego nie możemy wchodzić na to trzecie piętro? — zapytała Laurel następnego dnia przy śniadaniu. Clara wzruszyła ramionami.
— Nie mam pojęcia — odparła, ze spokojem smarując kanapkę dżemem. — W sumie nie wiem, czy chcę wiedzieć.
 Komunikat dyrektora był jednym z głównych tematów w Wielkiej Sali. Clarze już zdążyło obić się o uszy kilka dziwnych i nieprawdopodobnych teorii. Lee twierdził, że Dumbledore na pewno próbuje ukryć skutki nieudanego eksperymentu Snape'a, a Cressida Paxton, jedna z dziewcząt dzielących z Clarą dormitorium, mówiła każdemu, kto chciał jej słuchać, że muszą tam być schowane informacje o odkryciach, na które świat czarodziejów nie jest jeszcze gotowy.
 Clara z kolei starała się o tym nie myśleć. Owszem, słowa dyrektora ją zaciekawiły, ale również zaniepokoiły. Źle czuła się z tym, że w szkole czai się jakieś niebezpieczeństwo. Wstając rano z łóżka, przysięgła sobie, że choćby nie wiadomo co, nie pójdzie na trzecie piętro. To miał być spokojny rok.
 Spojrzała na swój plan lekcji. Z zadowoleniem odkryła, że nowe zajęcia miały się rozpocząć już tego dnia od wróżbiarstwa. Uśmiechnęła się. Lekcja, której nie mogła się doczekać była pierwsza!
 Dlatego też szybko skończyła śniadanie, zmuszając do tego samego Laurel. Wstając pomachała w stronę bliźniaków, dając im do zrozumienia, że chciała, aby za nimi poszli. Chłopcy skinęli jej głowami i pokrótce wszyscy razem kierowali się w stronę Wieży Północnej. Jedynie Clara była tam wcześniej, ale nawet ona nie była pewna drogi. Ostatnio odwiedziła to miejsce jeszcze przed Bożym Narodzeniem.
 Kiedy po raz szósty przechodzili obok tego samego obrazu, sfrustrowana zwróciła się bliźniaków:
— Czy żadne z was nie zabrało ze sobą Mapy?
— Chyba ja? — odpowiedział niepewnie Fred, sięgając do tylnej kieszeni spodni. Odkrywając jednak, że jest pusta spojrzał pytająco na brata. Ten wzruszył ramionami.
— A nie była teraz wasza kolej? — zwrócił się do dziewczyn. Wymieniły spojrzenia.
— Możliwe — mruknęła Laurel i zaczęła grzebać w torbie. — Potrzymajcie — zwróciła się do przyjaciół i zaczęła ją rozpakowywać.
 Reszcie z każdym kolejnym przedmiotem rosły oczy ze zdumienia. Pokrótce w każdej z trzech par rąk znajdowały się co najmniej dwie książki i pióro.
— Lori, jakim cudem ci jeszcze ramię nie pękło? — zapytał zaszokowany Fred i stęknął, gdy dziewczyna dołożyła mu jeszcze jedną książkę. Wzruszyła ramionami.
— Bywa — odparła spokojnie. — Ach! Mam ją! — wykrzyknęła, triumfalnym gestem wyciągając w końcu niepozorny kawałek pergaminu. George odetchnął z ulgą.
— Czyli możemy ci już oddać te wszystkie fanty?
— Tak. Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
 Okazało się, że do klasy wróżbiarstwa mieli całkiem niedaleko. Zadowoleni przyspieszyli kroku i już po chwili stanęli pod drewnianą klapą w suficie.
— Który z was jest wyższy? — zapytała Clara, odwracając się bliźniaków. — Trzeba tam chyba zapukać...
— Oczywiście, że ja! — odpowiedzieli wspólnie Fred i George. Laurel westchnęła teatralnie.
— To zapukajcie razem — mruknęła.
 Tak też zrobili. Z drewnianej klapy natychmiast wysunęła się srebrna drabina. Spojrzeli po sobie niepewnie. Jedynie Clara wydawała się niewzruszona i zaczęła się wspinać.
— No chodźcie — rzuciła w dół. — Bo się spóźnimy!
 Kiedy wszyscy już dotarli na górę, poczuli ciężki zapach olejków, kadzideł, ziół, i parzonej herbaty. Jednak w przeciwieństwie do apteki teraz ta silna woń nie przeszkadzała Clarze. Bliźniacy natomiast zasłonili twarze rękawami.
— Jak można się uczyć w takiej duchocie? — mruknął niezadowolony George. Dziewczyna rezolutnie wzruszyła ramionami.
— Przynajmniej zimą będzie ciepło — powiedziała zajmując miejsce przy jednej z kolorowych puf, nadal chłonąc wzrokiem pomieszczenie.
 Klasa wydała jej się bardziej przytulna niż kiedy była tu pierwszy raz; czuła się wtedy nieco onieśmielona jego osobliwością. Machnęła na przyjaciół, żeby usiedli obok niej.
 Wtedy usłyszeli czyjś aksamitny głos.
— Czy to już są wszyscy?
 W krąg światła ognia buchającego z kominka weszła profesor Trelawney. Za plecami Clara usłyszała jakby stłumiony wdech zdumienia jej klasy. Nawet Fred i George wyglądali na zafascynowanych. Ona jednak tylko uśmiechnęła się.
 Widziała profesor wróżbiarstwa już kilka razy i zdążyła się przyzwyczaić do jej osobliwego wyglądu, przypominającego wyrośniętą, migoczącą ważkę. Rozumiała jednak, że większość uczniów spotkała kobietę pierwszy raz, więc jej aparycja mogła budzić zdziwienie.
— Ale czupiradło — usłyszała gdzieś za sobą głos Daviesa. Zaskoczona i zbulwersowana odwróciła głowę w jego kierunku.
 Chłopak siedział trochę nad nią. Clara uniosła brew, widząc, że był obok Flanagan, która również nie wyglądała na zadowoloną z jego komentarza. Nawet szturchnęla go, posyłając mu karcące spojrzenie. Davies w jednej chwili spuścił wzrok i mruknął coś pod nosem, co nieco zaskoczyło Clare. Ograniczyła się więc do spojrzenia na niego ze złością i ponownie zwróciła swoją uwagę na nauczycielkę.
 Kobieta zdawała się nie zauważyć nieprzyjemnego komentarza, ponieważ kontynuowała z tajemniczym uśmiechem.
— Nazywam się Sybilla Trelawney i będę waszą przewodniczką po nieodgadnionym świecie przyszłości. Zdaję sobie sprawę, że większość z was widzi mnie po raz pierwszy. Cóż, rzadko kiedy zaszczycam swą obecnością szkolne zgromadzenia, ponieważ długie przebywanie między ludźmi, szczególnie niewierzącymi, zakłóca moje trzecie oko.
 Fred, George i część klasy zachichotała cicho na jej ostatnie słowa. Clara szturchnęła bliźniaków, spoglądając na nich z wyrzutem.
— Wybraliście studiowanie wróżbiarstwa, co, jak widzę, jest szczególnie odważnym posunięciem przez wielu z was. Niestety, muszę was zmartwić informacją, że nie każdy tu się znajdujący osiągnie ten sam poziom oświecenia co reszta klasy. Wiele wybitnych czarownic i czarodziejów, choć zręcznie posługują się magią, przekształcają martwe rzeczy w żywe czy usidlają w swych wywarach emocje, nie są w stanie przejrzeć mgieł przyszłości  mówiła spokojnie nauczycielka, zatrzymując się wzrokiem na każdym z uczniów. Clara zadrżała gdy jej spojrzenie chwile zatrzymała się na niej.  Książki niestety wam w tym nie pomogą. Istnieje wiele poradników, ale bez elementu trzeciego oka, będą wam zupełnie bezużyteczne. W pierwszym semestrze zaczniemy od czegoś prostego: fusów oraz dłoni. Kochanie, ja bym jednak obawiała się chłopców o czarnych włosach — zwróciła się do Flanagan. Ta wyraźnie posmutniała, zerkając na Daviesa, który zamrugał kilkakrotnie, robiąc ogłupiałą minę. Clara przygryzła wargę, żeby nie uśmiechnąć się wrednie.
— Już ją lubię — mruknęła do niej Laurel. Ta mrugnęła do niej i ponownie skupiła się na słowach kobiety.
— W drugim semestrze czeka nas kryształowa kula oraz wróżenie z płomieni... Aczkolwiek niektórzy z was nie będą w stanie uczestniczyć na lekcji zimą, z powodu chorób... Moja droga — zwróciła się do Laurel, która zasłuchana w słowa nauczycielki aż podskoczyła. — Czy mogłabyś mi podać największy srebrny dzbanek?
— Oczywiście, pani profesor — odpowiedziała nieśmiało dziewczyna i najszybciej jak mogła podała kobiecie wskazany przedmiot. Trelawny uśmiechnęła się dobrotliwie. Odbierając dzbanek, delikatnie dotknęła jej nadgarstka. — Dziękuje ci... a przy okazji... Czy w pracy twoich rodziców nie było ostatnio zamieszania?
— N-nie? — wyjąkała niepewnie.
— No cóż, niedługo się to zmieni — powiedziała z dziwnym smutkiem kobieta. Laurel odwróciła się do przyjaciół i na drżących nogach usiadła obok Clary. Ta ją delikatnie poklepała.
— To pewnie nic takiego — próbowała ją pocieszyć, ale ta wyraźnie posmutniała.
— Nie rozumiesz — rzuciła. — Sama miałam jakieś dziwne przeczucia i...
— Ustawcie się proszę po filiżanki — przerwała jej profesor Trelawney. — Podzielcie się w pary i wypijcie nalaną przeze mnie herbatę. Następnie  lewą ręką zakręćcie filiżanką, postawcie ją denkiem do góry, i wymieńcie się nimi ze swoimi partnerami. Strony szósta i piąta zakupionych przez was egzemplarzy “Demaskowania Przyszłości” powinny wam w tym pomóc. Ja również służę poradą.
 W klasie zapanowało małe zamieszanie kiedy wszyscy sięgali po wspomniane filiżanki i ciesząc się tą chwilą relaksu rozmawiali między sobą. Clara i Laurel wymieniły spojrzenia.
— Czyli mówiłaś, że...? — próbowała nieśmiało kontynuować rozmowę Clara, ale przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami.
— To nieważne — mruknęła. — Już się przyzwyczaiłam, że często mam takie przeczucia.
— Może to twoje trzecie oko — odezwał się za nimi Fred. Jednym haustem wypił ciepły napój. Dziewczyny wybałuszyły oczy. — No co? Swoją droga to kobieta jest cudowna. Już ją lubię.
— Nieco szacunku, Fredericku — ofuknęła go Laurel, prostując się. Clara posmutniała. Znając Laurel oznaczało to, że faktycznie uznała rozmowę za zakończoną. Westchnęła. Nie pozostało jej nic innego jak tylko dopić swoją herbatę.
 Dziewczyny szybko osuszyły swoje filiżanki i podały je sobie nawzajem. Laurel zmarszczyła brwi, obserwując fusy przyjaciółki.
— Wiesz co... — mruknęła, zaglądając na strony podręcznika. — Z tej strony masz chyba maskę... to oznacza oszustwo... czyli ktoś będzie próbował cię oszukać... Albo może już to zrobił?
— Może znowu Davies — mruknęła Clara, łypiąc złym okiem na chłopaka. Flanagan właśnie zabierała się za jego filiżankę. Dziewczyna miała cichą nadzieję, że w jego będzie coś jeszcze gorszego. Tymczasem Laurel spokojnie kontynuowała.
— Ale z kolei jak się na nią spojrzy w ten sposób — powiedziała, przekrzywiając głowę.  widać jakby... zasłonę? To chyba znaczy sekret... Chociaż jakby była odsunięta, czyli go odkryjesz... Może nie będzie tak źle... och nie — jęknęła, przekrzywiając głowę po raz ostatni. Clara, której ta wróżba coraz mniej się podobała uniosła spojrzenie na przyjaciółkę. — To wygląda na piórko... Czyli niespójność.. Czyli... Zostałaś, albo zostaniesz oszukana, jednak odkryjesz to i jakiś sekret i to cię wytrąci z równowagi... Tak to rozumiem...
— No to pięknie się zapowiada moja przyszłość — powiedziała Clara, starając się zignorować smutne spojrzenie Laurel. Mimo to zapisała symbole wraz z ich znaczeniami na kawałku pergaminu. — Może się mylisz?
— Może tak — odparła, pocierając nadgarstki w zdenerwowaniu. — Przynajmniej mam taką nadzieję — mruknęła tak cicho, że dziewczyna prawie jej nie usłyszała. Jednak natychmiast zmusiła się do uśmiechu. — A moja? Może chociaż będziemy cierpiały razem?
— Świetne podejście — sarknęła Clara. Zajrzała do filiżanki, mrużąc oczy. Przekrzywiała głowę, próbując wśród rozmokłych brązowych fusów dostrzec jakiś kształt. Westchnęła. — To chyba jednak nie dla mnie.
— Próbuj!
— No dobra... O, czekaj! — wykrzyknęła rozpoznając wreszcie jakiś kształt. — To... To chyba jest... Naparstek... aj, zmiany w domu... — Laurel otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Zacisnęła usta,  zmuszając się do współczującego uśmiechu. — A  tutaj... tutaj... to jest chyba kruk... zła wiadomość...
— No cóż, pewnie profesor Trelawney miała rację — powiedziała smutnie Laurel, wodząc wzrokiem za nauczycielką.
— Zawsze mogę się mylić... I tak jest on dość rozmyty... I tutaj jeszcze jest... O! Klucz! Czyli, że będziesz miała jakieś nowe możliwości! Czyli nie ma tragedii! — wykrzyknęła Clara, uśmiechając się. Laurel jednak pozostawała niepewna. Podobnie jak przyjaciółka spisała wszystkie symbole.
— Miejmy nadzieję, że chociaż to się sprawdzi — westchnęła.
— Hej, w ogólnym rozrachunku moja przyszłość wygląda gorzej — powiedziała Clara, klepiąc ją po ramieniu, chociaż sama poczuła w gardle gulę. Ciekawe o co mogło chodzić?
 Nie miały jednak czasu na dłuższe zastanawianie się, ponieważ profesor Trelawney zaczęła właśnie na głos odczytywać symbole w filiżance Freda.
— Och, mój drogi, to wcale nie jest zabawne — powiedziała, piorunując wzrokiem chłopaka. — Twój brat naprawdę nie ma talentu... Pomylić róg z kołem! Koło, czyli dobry los, możesz się powoli zacząć cieszyć, mój drogi — na te słowa Fred wygodnie rozparł się na pufie, szczerząc zęby do przyjaciółek. Te spojrzały na niego z wyrzutem. — Ach, oczywiście w towarzystwie jajka... Czyli sukces... No cóż, chyba masz szczę... — nagle kobieta przerwała. Z przerażeniem w oczach wpatrywała się w ostatni z symboli. — Och! Mój biedny, biedny chłopcze!
 W tym momencie cała klasa zwróciła na nią uwagę. Fred, zaskoczony, spojrzał z powątpiewaniem na nauczycielkę. Zapanowała taka cisza, że dałoby się usłyszeć nawet najmniejszy brzęk filiżanki. Kobieta, jakby nieświadoma napięcia jakie stworzyła, milczała. Po dłuższej chwili wydusiła z siebie:
— Och... Nie powinnam ci tego mówić... naprawdę nie... Taki młody jeszcze jesteś...
— Pani profesor — odezwał się z drżącym głosem George. — Co jest w filiżance mojego brata?
 Kobieta zwróciła smutne spojrzenie w jego kierunku.
— Ponurak, mój drogi! — wykrzyknęła z trwogą. — Ponurak!
 Laurel chyba była jedyną osobą, która zrozumiała tę wróżbę, ponieważ wydała z siebie stłumiony okrzyk. Widząc, że cała klasa teraz na nią zwróciła uwagę, zarumieniła się.
— Ta młoda dama doskonale wie, o co chodzi! — kontynuowała profesor Trelawney, wskazując na nią dłonią. Teraz nawet Clara zaczęła odczuwać niepokój. Spojrzała pytająco na przyjaciółkę, jednak ta pokręciła głową. — Wielki, widmowy pies, lubujący się w cmentarzach... Och, kochany chłopcze, to omen śmierci!
 W klasie zapadła cisza. Wszyscy wlepili wzrok we Freda, który nagle pobladł nawet pod piegami. George nie wyglądał lepiej. Zaczął spoglądać na brata jakby miał się zaraz rozpłynąć w powietrzu. Nawet Davies wyglądał na poruszonego.
 Nagle Clarze przypomniał się wydarzenie z pierwszej klasy, kiedy siedząc z bliźniakami po nocy w bibliotece znalazła wzmiankę o tym zwierzęciu. Nie mogła uwierzyć, że nie połączyła tych faktów wcześniej!
 Swoją drogą... Czy Fred nie wspomniał, że kiedyś jego wujek zobaczył ponuraka i zmarł następnego dnia?
 Clara poczuła jak nagle robi jej się zimno. Z przerażeniem wbiła wzrok w chłopaka. W klasie nadal panowała martwa, pełna napięcia cisza. Nikt nawet nie próbował żartować, zwrócić uwagi, że to przecież tylko garstka fusów.
— Ja... Ja myślę, że na dziś to powinien być koniec lekcji — powiedziała cicho profesor Trelawney. — Zbierzcie swoje rzeczy i... och... — westchnęła, przykrywając oczy dłonią. Ciężko westchnęła. — I uważajcie na siebie.
***
 Przez kolejne lekcje cała czwórka czuła się beznadziejnie. Z wielkim smutkiem Clara odkryła, że nie jest w stanie skupić się na słowach profesor Babbling, ponieważ za bardzo martwiła się o Freda. O George'a też. Co chwila zerkała na chłopaka, który smętnie położył głowę na ławce i wpatrywał się tępo w przestrzeń.
 Wyraźnie  przygasł po lekcji wróżbiarstwa. Chodził za bratem jak cień, roztaczając wokół siebie smutną atmosferę. Na każdej lekcji bliźniacy siedzieli możliwie jak najbliżej siebie, a kiedy w  końcu musieli się rozstać, ponieważ mieli zajęcia w dwóch różnych miejscach, uścisnęli się tak mocno, jakby już nigdy mieli się nie zobaczyć.
 Na Freda ta przepowiednia też nie wpłynęła najlepiej. Snuł się po korytarzach, a na lekcji eliksirów, zupełnie jak nie on, warknął na Snape'a, że te uwagi może sobie wsadzić, co poskutkowało natychmiastowym szlabanem. Na zdziwione spojrzenia Clary i Laurel prychnął, że skoro pozostało mu te kilka godzin z życia to przynajmniej powinien sobie poużywać.
— A wy co takie smutne? — usłyszały obok siebie wesoły głos Patricka. Clara uniosła na niego spojrzenia sponad zupy. — Ktoś umarł?
 Obie dziewczyny wzdrygnęły się.
— Jeszcze nie — powiedziała Laurel, bawiąc się jedzeniem. — Ale wkrótce może.
 Patrick, zdumiony, uniósł brwi.
— Jak to? Ktoś wszedł na trzecie piętro? Dlaczego dopiero teraz mi to mówicie!
— Pat! Nie krzycz! — zwróciła mu uwagę siedząca obok Fiona. Spojrzała z troską na przyjaciółki. — Co jest?
—  Nie o trzecie piętro chodzi — odezwała się w końcu Clara. Trzęsące się ręce schowała pod stół. — Tylko o Freda. Mieliśmy pierwsza lekcję wróżbiarstwa i..
 Ku jej zaskoczeniu Patrick się roześmiał. Z wyrzutem spojrzała na niego. Odchrząknął.
— Przepraszam — powiedział, poprawiając okulary. — Czyli w tym roku padło na Freda?
— Jak to w tym roku? Ktoś umarł wcześniej I skąd w ogóle wiesz co się stało? — wykrzyknęła zszokowana Laurel. Clara również spojrzała na niego zaskoczona. Patrick wzruszył ramionami.
— Niby miał, ale nic mu się nie stało. Na moim roku też na kogoś padło. Żyje do dziś, niestety — mruknął patrząc znacząco na Forrestera. Clara zamrugała.
— Czyli, że...
— Czyli, że Trelawney chciała po prostu was przestraszyć — powiedziała stanowczo Fiona. — Mimo że sama wierzę w większość tych wróżb, to wiem, że co roku komuś przepowiada śmierć. Podobno to  jej swoisty sposób przywitania z klasą...
— To okrutne! — zaoponowała Laurel. Clara jej przytaknęła, czując że wzbiera się w niej złość, ale Fiona również wzruszyła ramionami.
— Każdy jest inny — powiedziała. Odwróciła się do tyłu, spoglądając na bliźniaków, którzy smutno wpatrywali się w swoje dania. — Och, na litość boską — mruknęła. Wstała i podeszła do stołu Gryfonów. Chyba powiedziała im to samo, co Clarze i Laurel, ponieważ twarze bliźniaków natychmiast pojaśniały. O coś zapytali, na co Fiona tylko poklepała Freda, kiwając głową.
— EJ LUDZIE! — wrzasnął na całe gardło Fred. — JEDNAK NIE UMRĘ!
Ze wszystkich stron zaczęły się rozlegać oklaski, do których dołączyły się  Clara i Laurel. Ktoś zagwizdał. Gryfoni zaczęli uderzać dłońmi w stół, zupełnie ignorując Percy'ego, który próbował uspokoić cały ten rumor.
— Proszę o ciszę — rozległ się spokojny głos profesor McGonagall. Wszystko natychmiast ucichło, lecz po chwili Wielka Sala wróciła do swojego normalnego gwaru rozmów. Patrick wyszczerzył zęby.
— Nie ma się co martwić — powiedział. — Lepiej myśl o eliminacjach.
 Clara zignorowała go, z radością przyglądając się Fredowi. I on i jego brat wyraźnie się zrelaksowali. Ona także odetchnęła z ulgą. Nic mu nie będzie. To tylko głupia wróżba, pomyślała.

Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Miejmy nadzieję, że będzie to dobry rok dla nas wszystkich! Mace jakieś postanowienia? Ja... no cóż, przede wszystkim żeby zaliczyć pierwszy rok :') I o trochę więcej czasu zmieszanego z weną, bo oj, cienko to widzę...
NASTĘPNY ROZDZIAŁ 18.01
Sonia 

2 komentarze:

  1. Ej, dobra, zrobiło mi się bardzo smutno :_: Biedny Fred, wszyscy wiemy co się stanie, ale wciąż... Czytalam ostatnio komentarz, że oglądanie prequeli SW to jak oglądanie kraksy pociągu w zwolnionym tempie że świadomością tego, co się stanie, ale nie będąc w stanie się powstrzymać. Czytanie czegokolwiek o Fredzie, szczególnie kiedy wchodzi taki not-really-foreshadowing też takie jest. Przykre :(
    A tak na pozytywniejszą nutę
    "Lori, jakim cudem ci jeszcze ramię nie pękło?" - wiem, że pewnie godzin o ramię od torby, ale nie mogłam powstrzymać obrazu pękającego ramienia Laurel od nadmiaru książek xd Wiem, co czuje, sama w końcu noszę 8kg książek w plecaku (i razem z tym nawrót skoliozy, cudownie xd)

    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, Trelawney się pośpieszyła z tą wróżbą.
    Btw, nie spodziewałam się, że bliźniacy mogliby iść na wróżbiarstwo - zawsze wyglądali mi na kogoś, kto jest bliżej czarodziejskiej chemii, czy bardziej praktycznych przedmiotów.

    Jestem ciekawa, co oznaczają wróżby dziewcząt, szczególnie Laurel :O

    OdpowiedzUsuń

theme by xvenom | sg