sobota, 5 października 2019

1. W podróży

 Znalezione obrazy dla zapytania droga przez las

Kochana Arie!
 Wszystko już ustalone. Rodzice wiedzą, że przyjeżdżasz, więc nie powinniście mieć żadnych problemów. Mama naprawdę bardzo się cieszy z Twojego przyjazdu, chociaż naszym zdaniem to dlatego, że teraz ma wymówkę, żeby kazać nam sprzątać w domu. Sama wiesz jak to jest. "To wasz gość, musicie zadbać o to, żeby nie przestraszyła się waszego pokoju" itd. Chociaż idziemy o zakład, że pokochałabyś odgnomianie!
 Zobaczysz, spodoba Ci się w Norze. Nasz dom jest super, tylko uważaj na naszych braci... To znaczy tak, poznałaś nas prawie wszystkich, ale wystrzegaj się Ronusia... Nigdy nie wiesz co mu strzeli do głowy... Ale z Ginny powinnaś się dogadać...
 Ach, zapomnielibyśmy. Percy został Prefektem. Mama jest zachwycona, oczywiście, Tata też, a Percy to już chyba najbardziej z nich wszystkich. Błagamy, nie wysyłaj mu listu z gratulacjami, bo jego ego rozwali nam w końcu dom... W dodatku nie chciał nam pożyczyć sowy, którą dostał od rodziców w nagrodę! Rozumiesz jaki egocentryk? Jego Hermes dałby radę przylecieć do Ciebie jakoś w dwa dni, ale nie. Musimy torturować biednego Errola... Chociaż może z drugiej strony gdybyśmy wspomnieli, że to ma być list do Ciebie...
 A tak w ogóle, mamy pytanie od Taty. Czy Twoi rodzice zostają z nami na chwilę, czy odwożą Ciebie i jadą dalej? Bo pewnie chciałby zadać im parę pytań...
 W każdym razie, nie możemy się Ciebie doczekać! Na wszelki wypadek Tata dołączył mapę, żeby pomóc Twoim rodzicom dojechać, ale jeśli się zgubicie, to zatrzymajcie się w Ottery St. Catchpole i wyślijcie sowę, ktoś na pewno po Was zejdzie.
 Pa!
Fred i George


 Trzynastoletnia dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się, czytając jeszcze raz list od przyjaciół. Przycisnęła kawałek pergaminu do piersi i zamyśliła się.
 Freda i George'a nie widziała od jakichś... kilku tygodni? Tak, chyba tak. Nie sądziła, że będzie za nimi aż tak tęskniła, że gdy tylko padła propozycja, by wpadła do nich na weekend, ani przez chwilę się nad tym nie zastanawiała. Praktycznie od razu pobiegła do rodziców z pytaniem, czy wyrażają na to zgodę.
 Trochę jej to zajęło. Szczególnie mama wydawała się być nieco przeciwna temu, żeby jej córka spędziła kilka nocy w domu praktycznie zdominowanym przez chłopców. Na szczęście dziewczyna przypominała jej wtedy, że przecież i tak w Wieży Ravenclawu dużo czasu przebywa z płcią przeciwną, a w dodatku w Norze były kobiety. W końcu mama z ciężkim westchnieniem się poddała, a ucieszona Clara pobiegła na górę, żeby odpisać bliźniakom.
 Teraz siedziała w samochodzie i niecierpliwie machała nogami. Wzrok wbiła w przednią szybę samochodu, a usta zacisnęła, żeby powstrzymać się od ponownego pytania o to, jak jeszcze byli daleko. To byłoby dziecinne. Poza tym i tak znała przecież odpowiedź.
 Z braku lepszych rzeczy do roboty niż czytanie w kółko tego samego listu, sięgnęła do torby, którą położyła na siedzeniu obok siebie. Wyciągnęła z niej zwój pergaminu, kałamarz do połowy wypełniony fioletowym atramentem, swoje ulubione orle pióro i podręcznik do historii magii. Z  ciężkim westchnieniem zabrała się za dokańczanie pracy domowej.
 Z pisania wyrwał ją dopiero głos mamy.
— Clarie, proszę cię, uważaj z tym atramentem. Nie chcę, żeby się wylał.
 Dziewczyna przewróciła oczami, ale w taki sposób, żeby kobieta nie mogła dostrzec tego w lusterku.
— Dobrze mamo... Przecież uważam...
 Przez następną chwilę w samochodzie panowała cisza, przerywana jedynie cichymi pohukiwaniami Morgany, uszatki Clary. Sowy nie mogli zostawić w domu, bo, jak ostatnio zauważyli, w samotności robiła się osowiała. Oczywiście, niby mogli ją zostawić z którymś z sąsiadów, ale mieli wrażenie, że ptak poleciałby po prostu za nimi. Łatwiej więc było wcisnąć klatkę na tylne siedzenie obok Clary i jechać wraz z nią do Weasleyów.
 Dziewczyna westchnęła, odrywając się na chwilę od pracy. Wyjrzała przez okno. Już dawno zniknęły typowo wielkomiejskie zabudowania. Zostały zastąpione przez lasy, łąki i pagórki, charakterystyczne dla tej części Anglii. Mimowolnie zacisnęła usta w wąską linię, widząc, że wjeżdżają w kolejny las. Z powrotem skupiła się, a przynajmniej starała się skupić, na swojej pracy, prześlizgując wzrokiem po kolejnych linijkach podręcznika, próbując znaleźć kolejny argument.
 Jednak tym razem nie była w stanie tego zrobić. Wspomnienia z zeszłorocznej, pamiętnej wycieczki do Zakazanego Lasu nadal powodowały u niej koszmary. Oczami wyobraźni wciąż widziała centaury, gotowe zabić jednego z jej przyjaciół, podczas gdy ona nie jest w stanie nic zrobić. Wzięła głęboki wdech, żeby po pięciu sekundach go spokojnie wypuścić. Spokojnie Clara, pomyślała. Już wszystko jest w porządku.
 Spróbowała ponownie wrócić do pracy, ale już w ogóle nie była w stanie się na niej skupić. Sfrustrowana zamknęła kałamarz i szybko sprawdziła, ile jeszcze powinna napisać. Zadowolona z tego, że zostało jej tylko pięć cali, zwinęła pergamin. Wszystkie przybory schowała do torby i usiadła wygodniej w fotelu. Zamknęła oczy, słuchając jak mama nuci wraz z radiem "Mr. Sandman".
 List od bliźniaków ucieszył ją nie tylko dlatego, że była w stanie się z nimi spotkać wcześniej niż rozpoczęcie roku lub zakupy na Pokątnej. Dzięki niemu udało jej się przekonać rodziców, żeby nie jechała tym razem do rodziny w Sherwood.
 Na początku nie przejmowała się wycieczką, bo była przyzwyczajona, że tak zawsze jest. Ba, nawet cieszyła się, bo zawsze z utęsknieniem czekała na festiwal Robin Hooda. Jednak im więcej o tym myślała, tym bardziej wątpiła, że kiedykolwiek  dobrowolnie wejdzie do jakiegokolwiek lasu, nawet jeśli był zdominowany przez mugoli, a żadne centaury raczej w nim nie biegały.  Po prostu nie, i już.
 Nie miała pojęcia, jak się z tego wytłumaczyć rodzicom. O przygodzie w Zakazanym Lesie wiedzieli z listu ze szkoły, ale dyrektor raczej nie rozwodził się nad szczegółami. Według mamy, Dumbledore po prostu ograniczył się do przeprosin, że córki nikt nie upilnował, i zapewnienia, że taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy. Sama Clara też niechętnie odpowiadała na pytania, na temat tego co się dokładnie wydarzyło, mówiąc tylko, że tak, była przestraszona, ale nic takiego się nie stało. A skoro tak mówiła wcześniej, to czuła, że nie wypadało tak nagle tłumaczyć się tamtym wydarzeniem.
 Otworzyła oczy. Uśmiechnęła się, słysząc, jak rodzice podśpiewują sobie "Sugar" Jo Staffod.
 Czuła, że na pewno by zrozumieli. Jednak nie wiedziała, jak to wpłynęłoby na ich podejście do magii. Gdy szła do pierwszej klasy, byli zachwyceni. W drugiej ich podejście nie zmieniło się, bo nigdy nie powiedziała im o profesor Bowman. Teraz jednak... Wydawali się trochę bardziej sceptycznie nastawieni. Clara przekonała się o tym, kiedy spędziła co najmniej kilka godzin na namawianiu ich na podpisanie zgody na pójście do Hogsmeade. Musiała im wyłożyć wszystko, co wiedziała o miasteczku i zapewnić, że poruszają się po nim pod opieką kilku nauczycieli, więc nic się jej nie powinno stać. Wtedy zaczęła bardziej uważać na to, co im opowiadała z życia w Hogwarcie.
  Dlatego też list od bliźniaków przywitała z ulgą. To dało jej perfekcyjną wymówkę na wykręcenie się od wyjazdu. Wiedziała, że u Weasleyów będzie czuła się dobrze... A przynajmniej lepiej niż na przedmieściach Edwinstowe.
 Potrząsnęła głową, próbując przywrócić się do rzeczywistości. Nie powinna teraz tak nad tym myśleć. Ma wakacje! I jedzie do bliźniaków! Pozna kolejny magiczny dom! Na tym powinna się skupić!
 Przywołała więc na twarz uśmiech i zaczęła śpiewać wraz z rodzicami kolejną piosenkę, podczas gdy ich samochód wyjechał z lasu.
***
 Po jakimś czasie wjechali w końcu do Ottery St. Catchpole. Podekscytowana Clara natychmiast wysiadła z samochodu, chłonąc wzrokiem widoki wokół niej.
 Wioska była mała i urocza. O tej porze życie widocznie dopiero się budziło. Ptaki ćwierkały, psy szczekały, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć pianie koguta i gdakanie kur, na które Morgana, znajdująca się wciąż w samochodzie, zahukała zaintrygowana.
 Ludzie zpowoli wychodzili ze swoich domków z zaciekawieniem przyglądając się nieznanej im rodzinie, ale Clara nie zwróciła na to uwagi. O wiele bardziej skupiona była na zachwycaniu się uroczymi domami i wdychaniu świeżego powietrza, które, po ponad dwóch godzinach jazdy w samochodzie przywitała z radością.
 Za sobą usłyszała otwierane drzwi, co oznaczało, że również rodzice Clary postanowili rozprostować nogi i rozejrzeć się trochę. Po krótkiej chwili mama dziewczyny zapytała:
— Więc... Którędy mamy iść?
— Chyba na tamtą górę, kochanie — odpowiedział mężczyzna, zerkając na mapę, przesłaną im przez pana Weasleya.
 Clara spojrzała w tamtym kierunku i aż jęknęła. Góra nie była jedna, było ich kilka. Próbując sobie dodać nieco otuchy stanęła na palcach przy tacie, żeby również zobaczyć mapę. Powstrzymała się od kolejnego jęku, gdy zobaczyła, że dom bliźniaków leży dalej od wioski niż się spodziewała, co najmniej o dwa pagórki. W takich chwilach jak te, bardzo żałowała, że jeszcze nie może jawnie używać magii. W jednej chwili zreflektowała się jednak, przypominając sobie, że i tak by nie mogła, skoro jest teraz w wiosce pełnej mugoli.
 Uniosła wzrok na tatę.
— A nie możemy tam podjechać samochodem? — zapytała z nadzieją. Zaśmiał się.
— A co, córciu? Boisz się przejść te kilkanaście metrów?
— Myślę, że to nie o to Clara się boi — wtrąciła łagodnie mama. — Bardziej martwi się, że nie damy sobie rady z jej kufrem i klatką.
 Na te słowa mina mężczyzny zrzedła, a Clara uśmiechnęła się figlarnie do mamy, która odpowiedział jej tym samym.
— No cóż, trudno. Najwyżej się rozgrzejemy przed chodzeniem po Sherwood, Rose.
 I z tymi słowami tata Clary poszedł w stronę bagażnika. Po chwili podał córce klatkę wraz z Morganą, a żonie jedną z toreb. Sam zaś sięgnął po kufer, który po chwili postawił na ziemi.
 Dziewczyna westchnęła. Zapowiadało się na długą drogę.
***
 Okazało się, że droga do domu bliźniaków nie była taka trudna, jak myślała. Owszem, klatka z Morganą ciążyła jej niesamowicie przy wspinaczce, ale w sumie nie było tak źle. Po pół godzinie drogi, na kolejnym wzniesieniu zobaczyli cel swojej podróży.
 Dom, wyglądał dość... Osobliwie. Na pewno nie był czymś, z czym Clara spotkała się wcześniej. Szczerze, przypominało dziewczynie dziwną wieżę z doczepionymi do niej osobnymi... Pomieszczeniami? Zmrużyła oczy. Tak, zdecydowanie to były jakieś pomieszczenia. Wyglądało to, jakby z jednego domu wrosły kolejne dwa i to w dodatku na sobie. Z wysokości na której była, Clara była też w stanie dostrzec ze trzy inne budynki, rozrzucone po czymś, co wyglądało na ogród z małym stawem.
 Zadyszany tata stanął przy niej.
— To dopiero jest dom! — wykrzyknął, chociaż dziewczyna nie była w stanie wychwycić, czy powiedział to z ironią czy podziwem. — Mają rozmach, ci czarodzieje! Jakim cudem on tak stoi?
— Nie mam pojęcia — mruknęła mama. Z wyraźną dezaprobatą spojrzała na budynek. Po chwili rozmyślań dodała, konspiracyjnym szeptem: — A nie rozleci się?
— Mamo! — krzyknęła oburzona Clara. Kobieta tylko wzruszyła ramionami — Jestem pewna, że skoro mieszkają w nim bliźniacy i jeszcze stoi, to nic go nie zawali!
 Co, jak pomyślała dziewczyna, gdy schodzili ze swojego pagórka, jest naprawdę dobrą rzeczą. Znając Freda, George'a i ich umiłowanie do eksperymentów kończących się wybuchem, to cud, że dom jeszcze stoi. Z rozbawieniem uznała, że w takim wypadku budynek musiał zostać zbudowany przy użyciu magii. Innego wytłumaczenia nie widziała.
 Gdy weszli w końcu na polną ścieżkę, prowadzącą do domu, usłyszeli czyjś krzyk:
— Uwaga! Leci!
 Clara instynktownie uchyliła głowę. I w samą porę. Tuż nad nią coś przeleciało ze świstem. Wyprostowała się, szukając źródła ataku.
 Z uśmiechem zobaczyła, że z zardzewiałej bramy nadbiega ku niej dwóch chłopców. Natychmiast odstawiła klatkę z Morganą, by rzucić się na przyjaciół. Ci natychmiast ją objęli.
— Cześć, Arie! — wykrzyknął Fred, po tym jak w końcu wypuścili się z ramion. — Fajnie cię w końcu zobaczyć!
— Was też! — odparła zachwycona dziewczyna, przyglądając mu się. Urósł przez wakacje. Jego skóra była czerwieńsza niż pamiętała, ale to pewnie od słońca, podobnie jak i większa ilość piegów na twarzy i odsłoniętych ramionach.
— Czyli nie zgubiliście się po drodze? — zapytał George z uśmiechem. W odpowiedzi Clara tylko przewróciła oczami, ale bez cienia irytacji. Zauważyła że chłopak, podobnie jak i jego brat, wyrósł przez te wakacje. W tym momencie za nimi rozległo się znaczące chrząknięcie.
 Bliźniacy spojrzeli za Clarę, natychmiast zauważając jej rodziców. Jednocześnie odstąpili od dziewczyny, stając wyprostowani na baczność. Skłonili głowy przed nadchodzącą parą i raźno podeszli do nich.
— Dzień dobry, pani Pond, panie Pond — powiedział Fred, podchodząc z wyciągniętą ręką do  zaskoczonych rodziców dziewczyny. Dorośli uścisnęli jemu, a później George’owi, dłonie, a stojąca za nimi Clara przygryzła wargę żeby się nie roześmiać.
 To powitanie było tak pompatyczne, przerysowane, i tak... bliźniakowe, że trudno jej było powstrzymać chociażby uśmiech.
— Pani pozwoli — George zwrócił się do mamy Clary — że wezmę to od pani — to mówiąc schylił się po jej torbę. Uśmiechnęła się do chłopaka, kiwając głową.
— Dziękuję. Tylko uważaj, jest ciężka — odpowiedziała, a w tym czasie Fred doskoczył do taty dziewczyny, oferując mu swą pomoc w niesieniu kufra, co mężczyzna przywitał z wyraźną ulgą. Clarze nie pozostało nic innego jak tylko chwycić klatkę z Morganą i podążyć za tą dziwną procesją w kierunku wejścia do domu.
 Po drodze musieli uważać, aby nie potknąć się o któregoś z chodzących po podwórku brązowych kurczaków lub kaloszy porozrzucanych to tu, to tam.
— O! Tu ostrożnie! — Fred ostrzegł tatę Clary, gdy mieli wkroczyć na zawalony przeróżnymi szpargałami ganek. — Jedna z desek się obluzowała i podskakuje. Tata jeszcze nie miał szansy jej naprawić.
 Dziewczyna wybiegła przed nich, żeby otworzyć, a później przytrzymać im drzwi. Po chwili sama wkroczyła do domu.

Dzieńdobrywieczór, wróciłam! Witam we "Wspomnieniu testrala". Nowa księga, nowa historia, więcej planów i, miejmy nadzieję, większa systematyka!
Ze spraw organizacyjnych: tak, zmieniłam szablon, za który możemy podziękować xvenom z szablonarni Siderum Graphics. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Playlista też została lekko uaktualniona, bo gust mi się zmienił od 2017 roku, ale wszyscy wiemy, że nikt oprócz mnie jej nie słucha XD Ale jeśli ktoś by chciał, to zauważyłam, że odpala się niestety tylko w firefox. 
Rozdziały będą nadal dodawane dwa razy w miesiącu. Sesja, nie sesja, rozdział musi być! Pod każdym nowym postem postaram się poinformować o dacie wyjścia kolejnego. Jeśli o tym zapomnę, to krzyczcie na mnie, szybko poprawię.
 W dodatku MAM BETĘ, która cierpi niesamowicie, bo rozdziały czyta na surowo, także oklaski dla tej Pani, że jej się chce.
Wiem, że rozdział taki mocno.... Eskspozycyjny bym powiedziała, ale to dopiero pierwszy z planowanych w tym "sezonie" osiemnastu, zdążę się rozkręcić ^^
Na razie mam nadzieję, że stali Czytelnicy wrócą, a i pojawią się nowi.
Następny rozdział 19.10
Sonia

4 komentarze:

  1. Im straszą jestem tym mniej potrafię pisać komentarze xd No nic, jakoś spróbuję.
    W sumie rozdział z jednej strony bardzo spokojny, ale taki przyjemny, swojski i dobrze napisany, że naprawdę szybko i łatwo się czytało. Myślę, że bardzo dobrze udało ci się uchwycić charakter bliźniaków i ich styl "poważnych wygłupów". Szczerze powiem, że zasnialam się na prośbę pana Weasleya xd Niby standardzik, ale zawsze bawi tak samo!
    Ogólnie biedna Clara z tą swoją niechęcią do lasów, w sumie to już trochę zaczyna wyglądać jak lekkie PTSD no i oby jej się trochę polepszyło. W ogóle to jest rok, kiedy Harry przychodzi do szkoły, wow, jakoś miałam zaćmienie mózgu chyba i serio miałam mindfucka, kiedy przeczytałam, że Percy został prefektem xd Jak ten czas szybko leci xd
    No nic, czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale grunt, że Ci się udało xd
      Ojejku, cieszę się, że bliźniacy Ci się podobali! Uwielbiam ich pisać! A pan Weasley przecież nie przepuści okazji :P
      No, czas szybko leci, Pottuś w szkole bał czika bał łał. Następny też, niestety będzie ekspozycyjny, ale obiecuję, od trzeciego i czwartego będzie lepiej ❤️
      Sonia

      Usuń
  2. W Anglii rzeczywiście piszą wypracowania na cale, czy to tylko w Hogwarcie? Już czytając Harry'ego Pottera się nad tym zastanawiałam. Nasze ilość słów wydaje mi się lepsze, bo ludzie z obszernym pismem (tak jak ja) mogą sztucznie napompować tekst xd

    Mieszkańcy miasteczka wychodzący z domów żeby przyjrzeć się przybyszom mnie rozbawili. I w końcu nie dowiedziałam się, dlaczego państwo Pond nie mogą podjechać do Nory samochodem :D

    Bardzo przyjemnie czytało się ten rozdział, choć w sumie niewiele się w nim działo. Masz coraz lepszy styl, oby tak dalej :)

    Mam też nadzieję, że państwo Pond nie wyjadą zaraz po herbatce. Czekam na sceny przesłuchania pana Wesleya!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, wzoruję się na książce, a tam było i na rolki xd
      No wiesz, przez te pagórki to tak... Niewygodne xddd
      Ojeju, to jest chyba najlepszy komplement! Tak się cieszę, że widać poprawę, dziękuję! I tak jak pisałam wcześniej, następne też będą ekspozycyjne, ale obiecuję, rozkręcę się!
      Zobaczymy, zobaczymy 👀
      Sonia

      Usuń

theme by xvenom | sg